czwartek, 28 marca 2013

#Chapter Sixteen#

~~ Prue ~~

 Szłam chodnikiem do głównej bramy. Denerwowałam się trochę. Nie tym, że jakiś nauczyciel mnie złapie, bo w torbie pomiędzy portfelem, a błyszczykiem leżała zgoda na wyjście poza teren szkoły. Denerwowałam się spotkaniem z Liamem. Mimo zimna, moje ręce były gorące i trochę spocone. Nie zjadłam też wiele na obiad i teraz burczało mi w brzuchu. 
Chciałam wyjść i wrócić niepostrzeżona przez nikogo, jednak mi się nie udało. Już w pokoju dziewczyny zauważyły, że coś było nie tak. Wymijająco powiedziałam, że muszę kupić nową bieliznę. Nie myślałam, co mówiłam. Powiedziałam to, co mi ślina na język przyniosła. Nie czepiały się.
 Potem, gdy wychodziłam z domu, wpadłam na Damiena. Jemu też powiedziałam, że muszę dokupić parę osobistych rzeczy. Modliłam się, by nie wygadał się przy Chrisie, że gdzieś wychodzę. Chłopak oczywiście nic o tym nie wiedział, a znając go, mogłam domyślać się, że będzie co najmniej zły za to, że bez jego wiedzy wychodziłam i narażałam się. To nie był jego zakichany interes, ale nie chciałam kolejnej bezsensownej kłótni.
Wyszłam przez bramę, nie spotykając po drodze żadnego nauczyciela ani, na szczęście, Chrisa. Szłam dosyć szybko. Nie dlatego, że było mi zimno, tylko dlatego, że ze stresu nie potrafiłam nad sobą zapanować.
Tak więc idąc marszem, po dziesięciu minutach byłam już na miejscu. Commoun Grounds wyglądało tak jak zapamiętałam. Mała, przytulna kawiarenka znajdująca się na rogu skrzyżowania. W środku stało sporo małych stolików i krzesełka. Znajdował się też bar i szerokie okna z ciemnymi zasłonami. W sali było jasno nie tylko z powodu tych wielkich okien, ale i dlatego, że ściany pomalowano na piaskowy kolor.
Ściągnęłam płaszcz i powiesiłam go na wieszaku. Rozejrzałam się dookoła. Nigdzie nie widziałam żadnej czerwonej bluzy.
W końcu, w rogu, jak najdalej od okien, przy stoliku zobaczyłam chłopaka w czerwonej bluzie. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, chłopak uśmiechnął się, wstał, biorąc do ręki czerwonego tulipana i podszedł do mnie. Poczułam zapach cytrusów.
- Ty musisz być Prue. - Jego twarz wydawała mi się znajoma. Podał mi kwiatka. - To dla Ciebie.
- A ty to pewnie Liam. Dziękuję. Przepraszam, ale czy my się kiedyś nie spotkaliśmy?
- Chyba nie. Zapamiętałbym tak piękną buźkę. Chodź, usiądźmy.
Zaprowadził mnie do stolika. Ciągle myślałam. Nagle mnie olśniło. Widziałam go na plakacie Becky. Znaczy, widziałam na nim bardzo podobnego chłopaka. Becky miała nad łóżkiem plakaty tego brytyjskiego boysbandu.... Miał inną fryzurę niż ten na plakacie, ale reszta... identyczna.
- Śpiewasz w One Direction? - zapytałam prosto z mostu.
Chłopak posłał mi szeroki uśmiech.
- A co, słuchasz ich?
- Kiedyś przyjaciółka, która ma na waszym punkcie świra, puściła mi jedną piosenkę. Widziałam cię na plakacie nad jej łóżkiem... Bo to ty, prawda? - dodałam po chwili wahania.
Chłopak znów się zaśmiał. Ten odgłos pieścił moje uszy. Był taki czysty i serdeczny. Podeszła do nas kelnerka, więc nie odpowiedział od razu na moje pytanie. Gdy dziewczyna odeszła od nas, odparł:
- Tak, to ja.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Siedzieliśmy więc i nie odzywaliśmy się. Patrzyliśmy sobie w oczy. Kelnerka przyniosła nasze zamówienia, a mnie przyszło do głowy pytanie:
- Napisałeś do mnie, że koniecznie musimy się spotkać. Co miałeś mi tak ważnego do powiedzenia?
- Chciałem cię poznać. To tyle.
- A czemu akurat ja? - zapytałam.
- Sam nie wiem, ale chyba dobrze trafiłem.
Dobrze nam się rozmawiało. Śmialiśmy się, dogadywałam się z nim jak z nikim innym. Zauważyłam, że przy nim nie słyszę głosów w mojej głowie. Było to kojące i odprężające. Nie przejęłam się tym, wręcz przeciwnie, ucieszyłam się, bo przy nim wydawało mi się, że jestem normalną nastolatką.
Zauważyłam, że Liam ma bladą skórę. Zastanawiałam się, skąd pochodził. Jego oczy też były niezwykłe. Brązowe ze złotymi nitkami kryły jakąś tajemnice. Sprawiały, że byłam nimi zachwycona, ale też się ich bałam. Przyciągały mnie do niego i jednocześnie odpychały.
Było po czwartej, gdy zaczęłam się zbierać. Miałam być przed piątą w szkole, a musiałam jeszcze wstąpić do jakiegoś sklepu, by mieć jakieś alibi. Liam zostawił pieniądze na stoliku. Postanowił, że mnie odprowadzi. Pokazał mi sklep i pod nim się pożegnaliśmy. Chłopak obiecał, że do mnie napisze. Weszłam do sklepu. Kupiłam niebieską bokserkę i jeden czarny stanik i poszłam do szkoły.
Gdy weszłam na jej teren, od razu skierowałam się w stronę domu. Właśnie mijałam drzewa, a pod nimi całującą się parę. Obdarzyłam ich jednym spojrzeniem i od razu wiedziałam kto to. Przystanęłam na moment, nie potrafiłam się ruszyć ani na krok, choć bardzo chciałam to uczynić. Poczułam jak serce mi pęka, moje myśli szaleją, a po policzkach spływają łzy. W końcu zebrałam się w sobie i odeszłam od pary, która oderwała się od siebie, słysząc moją obecność. Mieli bardzo skruszone miny. Dziewczyna chciała pobiec za mną, lecz chłopak ją zatrzymał.
- Czekaj, pewnie chce być sama. A już na pewno nie chce nas widzieć - usłyszałam smutny, pełen żalu głos chłopaka. - Na wyjaśnienia przyjdzie czas.

~~ Chris ~~

Chris przez cały tydzień myślał tylko nad jego sprzeczką z Prue. 
"Byłem, jestem i chyba zostanę największym idiotą na świecie" - pomyślał. 
Nie lubił się kłócić z Prue, ale jeszcze bardziej od tego nie lubił przeprosin. Więc czekał przez cały tydzień. Na co czekał? Sam dokładnie nie wiedział. Może na to, że to Prue wyciągnie rękę do zgody? Jeśli tak to się przeliczył, bo dziewczyna była tak samo dumna i uparta co on. A może czekał na napływ odwagi i odpowiedni moment?
Nie mógł znieść tej ciszy między nimi (choć to on się do niej nie odzywał), więc postanowił pójść do niej po południu i ją przeprosić. Wdrapał się na parapet jej okna i zapukał. Jednak to nie Prue mu otworzyła, tylko Becky. Zaprosiła go do środka. Gdy zawiał wiatr poczuł zapach perfum, którymi zwykle pachniała Prue. Przez jego ciało przeszedł dreszcz rozkoszy. Od Becky dowiedział się, że Prue wyszła zrobić małe zakupy. Ogarnęła go złość. Chciał przemówić sobie do rozsądku. Przecież to nie jego sprawa, co robiła Prue. Nie byli nawet parą. Ale jego wilcza natura, ta o wiele bardziej zaborcza, twierdziła co innego. Podziękował dziewczynie i wyszedł. Usiadł na ławce przed domem. Zamierzał czekać na Prue. Miał zamiar nakrzyczeć na nią za to, że się niepotrzebnie naraża, a potem przeprosić za swoje zachowanie. 
Niedługo potem przyszła Becky. Chciała go przeprosić za to, że przez nią Prue i on nie odzywają się do siebie. 
- Przecież to nie twoja wina - zapewnił ją. 
Stali obok siebie, gdy zawiał wiatr, niosąc zapach perfum Prue, którymi się wypsikała Becky, do Chrisa. Chłopak dłużej nie mógł się hamować. Zbyt długo czekał. Gdy tylko poczuł perfumy Prue, rzucił się na Becky i zaczął ją zachłannie całować. Zdezorientowana dziewczyna nie wiedziała, co zrobić. Nie przeszła jeszcze przemiany i nie była zbytnio silna, więc nie mogła odepchnąć Chrisa, który z nadprzyrodzoną siłą wpijał się w jej usta. 
Chris zajęty całowaniem Becky, nie zauważył idącej Prue. Poczuł ją dopiero, gdy była blisko. Zbyt blisko, by można było cokolwiek zrobić. Z ogromnymi wyrzutami sumienia oderwał się od Becky i spojrzał na uciekającą dziewczynę. Płakała. Wiedział to. Zatrzymał Becky, bo domyślał się, że ostatnimi osobami, które chciałaby teraz widzieć Prue, to właśnie ich dwójka.
Przeprosił Becky i nie wiedząc, co ze sobą zrobić, udał się na siłownię. 

~~ Prue ~~

Sama nie wiem, jakim cudem znalazłam się w stajni. A raczej w budynku, gdzie były konie, króliki, budy dla psów i jedzenie dla nich. Miałam jedynie nadzieję, że były to normalne zwierzęta, a nie Zmiennokształtni. 
Usiadłam na jednym z małych snopków siana. Cały czas płakałam i miałam przed oczami całujących się Chrisa i Becky. Za nic nie mogłam się pozbyć tej sceny z głowy. 
Podkuliłam nogi i ukryłam twarz w dłoniach. Nagle poczułam coś szorstkiego i mokrego na swojej ręce. Podniosłam lekko głowę i zobaczyłam psiaka, który siedział przede mną z przekrzywionym nieco łbem, przyglądając mi się. Wyglądał tak słodko, że od razu się uśmiechnęłam. Pies zaszczekał wesoło, podszedł do mnie, położył łeb na moich kolanach, liżąc moje dłonie. Pogłaskałam go po grzbiecie. Położył swoje łapy na moich kolanach i polizał mnie po twarzy. Zaśmiałam się. Nie zważając na brud i kurz, oparłam plecy o ścianę. Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Myślałam, że Chrisowi na mnie zależy. Jednak widocznie się myliłam. Co do Becky to nie wiedziałam, co o niej sądzić. Dobrze się z nią spędzało czas i rozmawiało. Nawet nie byłam na nią zła za ten pocałunek. Ale było coś, nie wiem czy w niej, czy we mnie, co nie dawało mi spokoju. 
Zajęta swoimi sprawami, nie zauważyłam, że ktoś wszedł do budynku. Zorientowałam się dopiero, gdy chłopak stanął naprzeciwko mnie i odchrząknął. Spojrzałam na niego. Nie wiem, kogo się spodziewałam, ale na pewno nie jego. Nie Filipa. Chłopak uśmiechnął się zdziwiony.
- Co ty tu robisz? - spytał. - Myślałem, że nikt tu nie przychodzi. Oczywiście pomijając tych, którzy karmią zwierzęta. 
- Musiałam pomyśleć. Też nie sądziłam, że tu ktoś przychodzi z własnej woli. 
- Zwierzęta to całe moje życie. Wolę je od większości ludzi. 
- To coś nas łączy. - Uśmiechnęłam się, wyciągnęłam chusteczkę i szybko starłam resztki łez z twarzy. 
Chłopak skierował się do najbliższego boksu, wszedł do niego, podszedł do konia, pogłaskał i szepnął mu coś do ucha. Zwierzę zarżało i potrząsnęło grzywą. Koń ucieszył się na widok Filipa. Chłopak znów szepnął coś do niego. Uśmiechnęłam się. Podeszłam do boksu i zanurzyłam rękę w gęstej grzywie konia. 
- Piękny jest! - powiedziałam. 
- Tak, to prawda - przyznał. Poklepał konia po grzbiecie. Drugą ręką sięgnął do kieszeni, z której wyciągnął czerwone jabłko. Podetknął je pod pysk zwierzęcia. Koń zatrząsł uszami i zjadł owoc ze smakiem.
- Coś się stało? - zapytał Filip.
- Nic takiego... po prostu... To był ciężki dzień.
- Rozumiem. Tak w ogóle jestem Filip. - Wyciągnął do mnie rękę. 
- Prue. - Uścisnęłam jego dłoń, która w dotyku była twardsza i zmniejsza niż zwykła dłoń Zmiennokształtnego. 
- Wiem. - Uśmiechnął się. - Znaczy się znam całą historię. Całe dzieciństwo ojczym mówił mi, że twój ojciec był genialny - zaczął i po chwili urwał. 
- Nie znałam go, ale Chris... - Głos uwiązł mi w gardle. 
Przypomniał mi się powód, dla którego się tu ukryłam. Łzy popłynęły mi po policzkach.
- Przepraszam, powinienem pomyśleć. To oczywiste, że ty go nie znałaś... - zmieszał się Filip.
Miałam wyjaśnić mu, że to nie o to chodzi, ale nie miałam siły. Ukryłam twarz w sierści konia i płakałam. A Filip stał obok mnie, nie wiedząc co zrobić, czy powiedzieć. 

***

Nie poszłam na kolację. Nie miałam ochoty spotykać się z Chrisem. Przed siódmą Filip pożegnał się i wyszedł. Posiedziałam jeszcze trochę z koniem i psem. Po jakiś trzydziestu minutach postanowiłam iść do pokoju. 
Na dworze było dosyć mroźno, a wiatr targał moimi włosami. Nie przeszkadzało mi to jednak. Szłam zdecydowanym krokiem przed siebie. Modliłam się tylko o to, by nie spotkać po drodze kogoś znajomego. I nie spotkałam.
Byłam już na korytarzu, tuż przed drzwiami prowadzącymi do mojego pokoju, gdy usłyszałam dwa podniesione głosy. Rozpoznałam Alice:
- Czyś ty oszalała?? Jesteś kompletną...
- Tak! Wiem, idiotką! - przerwała jej Becky - Ale to nie moja wina! Nie przerywaj mi! To Chris zaczął mnie całować. Chciałam go jakoś odepchnąć, ale on jest ode mnie o wiele silniejszy! - usłyszałam jak głos się jej załamuje.
- Ale czemu on się pocałował? Przecież on kocha....
Nie pozwoliłam jej dokończyć. Otworzyłam szeroko drzwi. Rzuciłam szybkie "hej". Położyłam torbę i płaszcz na swoim łóżku. Wzięłam swoją piżamę i weszłam do łazienki. 
Becky mówiła prawdę - czułam, że tak było. Przestałam się  na nią złościć, lecz nadal czułam do niej jakiś bliżej nieokreślony żal. 
Umyłam się i ubrałam. Wyszłam z łazienki. Posprzątałam swoją część pokoju i położyłam się na łóżku. Wzięłam laptopa i zalogowałam się na facebooku. Miałam wiadomość. Otworzyłam ją i przeczytałam:
"Fajnie dzisiaj było. Kiedy się znów zobaczymy?"
Od Liama. Uśmiechnęłam się na wspomnienie chwil spędzonych z chłopakiem w kawiarni. A potem łzy napłynęły mi do oczu, gdy przypomniałam sobie, co było potem. 
Zacisnęłam powieki. Udało mi się nie rozpłakać. Wyłączyłam laptopa i położyłam go na stoliku. Położyłam się plecami do reszty pokoju. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. 

~~~~~~~~
Hejka ;** Ten rozdział jest długi i mam nadzieję, że wam się spodoba. Dziękuję za miłe komentarze i za wiele wyświetleń (nawet w Chinach ;O) 
Kolejny pojawi się po świętach♥ I komentujcie, bo to baaardzo motywuje  mnie! ;*

niedziela, 24 marca 2013

#Chapter Fifteen#

Była sobota rano. Ubierałam się i podsumowywałam miniony tydzień.
Sytuacja z Chrisem poprawiła się odrobinę. Rozmawiał ze mną w obecności innych, ale nie dopuszczał do sytuacji, w której bylibyśmy sam na sam. A gdy tak się działo, uciekał. Więc nie było jak dawniej, tak jakbym chciała, żeby było.
Obdrapania Alice zniknęły, a od czasu incydentu z drzwiami ona i Damien zbliżyli się do siebie. Nie była to relacja chłopak - dziewczyna, lecz jako przyjaciele. Może to i lepiej. Związki są przereklamowane.
Becky nie rozmawiała z Filipem, ale wiedziałam, że myślała o tym cały czas. Nie to, że nie miała odwagi do niego zagadać. Po prostu nie wiedziała, co miałaby mu powiedzieć. Ja też bym nie miała pojęcia.
Na dzisiaj umówiona byłam z Liamem. Trochę się denerwowałam. Przez internet wydawał się miły. Ale w sumie, kto przez internet nie wydaje się miły?
Wyszłam z łazienki ubrana, z lekkim makijażem. Włosy zostawiłam rozpuszczone. W pokoju czekały na mnie Becky i Alice. Obie uśmiechnęły się do mnie. Poszłyśmy razem na śniadanie.
Przy naszym stoliku siedział tylko Damien. Wyjaśnił nam, że Chris i David zgłosili się do pracy przy poczcie. Widząc nasze zdziwione miny, powiedział, że raz w tygodniu (przeważnie w sobotę) do szkoły dostarczana jest poczta. Dzięki niej rodzicie mogą wysłać swoim dzieciom jakieś rzeczy, których nie zabrały z domu.
Byliśmy w połowie śniadania, gdy do stołówki weszli Chris, David i jeszcze kilkoro uczniów z nauczycielem na czele. Opiekun grupy zabrał głos:
- Wszystkie paczki i listy zostały dostarczone już do waszych pokoi.
Chris, David i pozostali zajęli swoje miejsca, a nauczyciel - niski, ciemnowłosy mężczyzna wyszedł.
W ciągu tego tygodnia zauważyłam jeszcze jedną rzecz. Żadnemu nauczycielowi nie mogłam przydzielić żadnego przedziału wiekowego. Wszyscy wydawali się młodzi, ładni i w pełni sił. Z doświadczenia jednak wiedziałam, że takich ludzi nie obsadza się na stanowiskach nauczycieli w szkołach średnich (bo tak można by nazwać naszą), czy na uniwersytetach. Tam zwykle pracują starsi, siwiejący i łysiejący, którym brakuje energii i chęci do przekazywania swojej wiedzy młodszym. Ta szkoła pod tym jak i pod wielu innymi względami różniła się od przeciętnych uniwerków.
- Dostaliśmy paczki od mamy! - zawołał do mnie David. - Nie wiem, co jest w środku, ale mam nadzieję, że wysłała mi moje adidasy. - Wziął kanapkę i odgryzł spory kawałek.
- To fajnie - odparłam nieco mniej entuzjastycznie niż mój brat.
Wstałam razem z dziewczynami od stołu. Skierowałyśmy się w stronę pokoju. Gdy otworzyłyśmy drzwi, moją uwagę przykuły różnej wielkości pudła, które leżały na naszych łóżkach. Podeszłam do swojego i rozpakowałam ciemnozielona paczkę. Były w niej moje ubrania, więcej zdjęć, kosmetyków, trochę pieniędzy i list od mamy, w którym przepraszała, że mi nie powiedziała o wszystkim. Nie byłam na nią zła, ale miło było przeczytać, że jest jej przykro. Zanotowałam sobie w głowie, żeby do niej zadzwonić. Odwróciłam się w stronę dziewczyn, by im opowiedzieć, co dostałam i spytać je o to samo. Jednak gdy zobaczyłam minę Becky, zamarłam.

~~ Becky ~~

Becky nie spodziewała się paczki. Bo kto miałby jej coś wysłać? Osoby, które uważała za rodzinę, nie wiedziały, gdzie dokładnie była i w sumie nie miałyby co jej wysłać, bo zabrała ze sobą wszystkie rzeczy, jakie posiadała w domu. Biologicznych rodziców nie znała, a oni nie znali jej, więc nie oczekiwała niczego. Zdziwiła się więc, widząc na swoim łóżku niewielkie granatowe pudełeczko. Już miała powiedzieć dziewczynom, że którejś paczka leży na jej łóżku, gdy zobaczyła na wierzchu napisane starannie litery, tworzące napis:
Rebecca Tonkin-Wood
Pod spodem tym samym pismem ktoś napisał adres szkoły. 
Zdezorientowana Becky delikatnie usiadła na samym końcu łóżka i ostrożnie uchyliła wieko pudełka. Na samym wierzchu leżała koperta z jej imieniem i nazwiskiem. Drżącymi rękami odłożyła list na łóżko i sięgnęła po materiał, który leżał pod nim. Był to niebieski kocyk, już sprany i zniszczony ze znakiem na środku.
Na dnie leżał pierścień z zielonym oczkiem. Wyglądał na starą pamiątkę rodzinną, ale nie był wcale zniszczony. Położyła wszystko na łóżku. Bała się otworzyć koperty. Bała się tego, co mogłoby znaleźć się w środku. Po chwili jednak ciekawość wzięła górę. Drżącymi rękami sięgnęła po list i niezdarnie rozerwała go z jednej strony. Wyciągnęła z koperty złożoną kartkę. Zaczęła czytać:

Droga Rebecco!
Co u Ciebie? Mam nadzieję, że miałaś takie dzieciństwo, jakiego dla Ciebie chciałam. Przepraszam! Codziennie modlę się o to, żebyś mi wybaczyła. Musisz jednak zrozumieć, że zrobiliśmy to dla Twojego dobra! Baliśmy się o twoją przyszłość. Razem z Twoim ojcem byliśmy zbyt blisko Dereca Cartera. Oddaliśmy Cię, bo przewidywaliśmy, że stanie się coś złego. Mam tylko nadzieję, że było Ci dobrze u państwa Tonkinów. Z daleka od tej wojny. I mam nadzieję, że wybaczysz nam tę decyzję.
Wysyłam Ci pierścień, który był w naszej rodzinie od pokoleń. Tak samo jak ten niebieski kocyk.
Nie wiem, czy kiedykolwiek choć słyszałaś o takim serialu jak "Czarodziejki". Jest on o dobrych wiedźmach - siostrach, które walczą ze złem. Ten koc jak i pierścień należał do nich. A teraz jest Twój, bo jesteśmy ich potomkiniami. 
Ja wiem, że to dla Ciebie może za dużo, ale muszę Ci jeszcze wspomnieć, że masz brata. Ma na imię Filip i jest dwa lata starszy od Ciebie. On wie, że ma siostrę. Tylko nie wiedzieliśmy jak wyglądasz i pewnie dlatego się jeszcze nie poznaliście. 
Jeszcze raz proszę Cię o wybaczenie. Chciałabym, żebyśmy się kiedyś spotkały... Może nam się uda.
Kocham Cię. 
Twoja mama, Eve Wood.

Becky siedziała z listem w rękach, wpatrzona w niego. Nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą przeczytała. Prue i Alice podeszły do niej. Zaczęły coś mówić, ale do dziewczyny nie docierały żadne słowa. Prue wzięła kartkę i przeczytała jej zawartość, potem podała list Alice. Dziewczyny były tak samo zdziwione jak Becky. Prue zachwyciła się tym, że jej przyjaciółka jest potomkinią Czarodziejek, które tak uwielbiała, i których przygody śledziła w telewizji, gdy była młodsza. Zawsze chciała mieć moc, którejś z sióstr. Z czcią podniosła kocyk z wyszytym znakiem Mocy Trzech. Przejechała palcami po znaku. Nie mogła uwierzyć w to, co trzyma w rękach. 
Alice natomiast spodobał się pierścień. Zawsze miała świra na punkcie takich błyskotek, a ta biżuteria była wyjątkowa, być może jedyna w swoim rodzaju. Zajęła się bacznemu przyglądaniu się pierścieniowi i zapomniała o swojej paczce z domu.

~~ Alice (w tym samym czasie) ~~

Alice ucieszyła się, gdy zobaczyła w pudełku swoje ulubione cukierki i parę innych drobiazgów, których zapomniała zabrać z domu. Zdziwiła się, widząc kopertę. Otworzyła ją szybko i wyciągnęła złożoną kartkę i parę banknotów. Pieniądze odłożyła na bok. Rozłożyła kartkę. Był to list od jej babci, z którą rzadko się widywała, bo mama uważała ją za wariatkę. I dlatego, że babcia mieszkała w Rzymie.

Kochana Alice!
Piszę do Ciebie ten list, mając nadzieję, że wytłumaczę Ci choć część rzeczy. 
Po pierwsze Twoi rodzice są Twoimi biologicznymi rodzicami. Nie jestem pewna, czy kiedy dostaniesz ten list, będziesz już po pierwszych zajęciach w nowej szkole czy nie.  Jeśli jesteś już po, to pewnie się nad tym zastanawiałaś. Jeśli jeszcze nie miałaś zajęć to mój list nabierze sensu dopiero po nich. 
Po drugie Twój ojciec nie jest Zmiennokształtnym. Byłam przeciwko małżeństwu Twoich rodziców (co pewnie wiesz z opowiadań matki) jednak stało się. Urodziłaś się ty. I od tamtego czasu modlę się, byś nie wrodziła się do matki.
Tutaj zaczyna się kolejna, trzecia sprawa. Twoja matka po ukończeniu szkoły zrezygnowała z praktykowania magii. Wyparła się swojego dziedzictwa, by normalnie Cię wychować i żeby żyć z Twoim ojcem. Nie chciała Cię też posyłać do tej szkoły, jednak przemówiłam jej do rozsądku. Wyjaśniłam, że powinnaś sama wybrać, jakie życie będziesz wieść. Przypomniałam jej, że ona również miała wybór.
Mam nadzieję, że się o nic nie czepiała. Ani Damiena również. To dobry chłopak tylko tyle złego go spotkało w przeszłości... I wyprzedzam Twoje pytanie. Tak, znam Damiena, a on mnie, choć może nie wie, że jestem Twoją babcią. Jestem pewna, że się zaprzyjaźnicie.
Mam nadzieję, że choć trochę ułatwiłam Ci sprawę. Jeśli masz jakieś pytania, to zadzwoń do mnie. Chętnie (w miarę możliwości) na nie odpowiem.
Pozdrów ode mnie Damiena, słonko.
Twoja kochająca Babcia.
P.S. Numer telefonu mam ten sam.
Babcia. 

Alice odetchnęła z ulgą. Nie została podrzucona! Kamień spadł jej z serca. Zastanawiała się tylko czemu jej mama przestała praktykować magię. Wyjaśniło się też, dlaczego w ich domu jakiekolwiek rzeczy związane z magią nie były mile widziane. 
Chciała podzielić cię nowymi odkryciami z przyjaciółkami, jednak Becky wyglądała jak żywy trup. Podeszła więc do niej. Po przeczytaniu listu nie wiedziała, co powiedzieć. Jedyne, czym zaprzątała myśli, był pierścień, który ją zauroczył.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej ;* postanowiłam dodać rozdział. Mam pisać dalej? Chcę wiedzieć. Pod tamtym postem kilka osób napisało, że tak więc dodałam :) Jeśli będzie sporo wejść i kilka komentarzy, to pojawi się następny ;**

sobota, 23 marca 2013

The Versatile Blogger

Dziękuję Alexis za nominację ;**
7 faktów o sobie. może mi się uda znaleźć 7 :)

1. Uwielbiam Łukasza Piszczka. (szacun za wczorajszą bramkę *,*)
2. Dopinguję z moim bratem wszystkim skoczkom narciarskim i Justynie Kowalczyk, choć nienawidzę zimy i według mnie mogło by być już jakieś 20 stopni na dworze :)
3. Kocham siatkówkę *,*
4. Mam słabość do blondynów ♥
5. Ubóstwiam czekoladę, snikersy i hity ^^, a nienawidzę chałwy.
6. Kocham zwierzęta i swoją przyszłość chciałabym z nimi wiązać.
7. Chodzę do gimnazjum, lubię koszule w kratę i bluzy z kapturami. Ze szkolnych przedmiotów najbardziej lubię historię.

Takie tam moje dyrdymały :)

A teraz nominowane przeze mnie blogi. Kurcze czemu aż 10? -,- tylu nie czytam.
1. http://faith-works-wonders.blogspot.com/
2. http://anotherworldilove.blogspot.com/
3.  http://onedirectionwhatmakesyoubeautiful.blogspot.com/
4.  http://one-direction-best-news.blogspot.com/
5. http://blog1dlovestory.blogspot.com/

Reszty nie umiem wytypować. Przepraszam ;*
Jeszcze raz dziękuję za nominację ;*

P.s. mam pytanie. Cały czas się zastanawiałam czy dobrze zrobiłam zostawiając tego bloga. Jak sądzicie? Chcecie żebym dalej go prowadziła? Wasza opinia jest dla mnie baaardzo ważna :)  Kto czyta tego posta niech napisze pod nim w komentarzu czy mam pisać dalej bloga okey? ;*

czwartek, 7 marca 2013

#Chapter Fourteen#

- No, è impossibile. Ci deve essere un errove (Nie, to niemożliwe. To musi byś jakaś pomyłka) - krzyczała Becky w niezrozumiałym dla nas języku. Chyba włoski, ale nie byłam pewna. 
- Cosa è successo? (Co się stało?) - usłyszałam Chrisa. Ja i David spojrzeliśmy na niego ogłupiali. - Jeżeli wpadła w "trans" to samo musi jej przejść. Tak się czasem zdarza przed przemianą. Ktoś umie czytać innym w myślach, inni mają przejawy swojej mocy, a jeszcze inni zaczynają gadać we wszystkich znanych językach świata. 
Chciałam zapytać, skąd znał włoski, ale nie zdążyłam, bo Becky zaczęła trajkotać. Tym razem po hiszpańsku:
- Aqui dice que tengo un hermano mayor. Es imposiple, no? (Tu jest napisane, że mam starszego brata. To niemożliwe, prawda?)
- Tiene un hermano mayor. No vivia con mis padres. Olvidaste? (Masz starszego brata. Nie widziałaś go. Nie mieszkałaś z rodzicami. Nie pamiętasz?) - Nie rozumiałam słów, ale poczułam zdziwienie bijące od Chrisa. 
- Memini  (Pamiętam). - Łacina, a po chwili francuski.- I' ai un frère! (Mam brata!)  J' ai toujours voulu avoir un grand frère! (Zawsze chciałam mieć starszego brata!)
- Voyez - vous, les rèves deviennent rèalitè  (Widzisz, marzenia stają się rzeczywistością).
- Mogłabym się z nim spotkać? - zapytała już po angielsku. Chris pokręcił tylko głową, odwracając od niej wzrok. - Szkoda. - Westchnęła. Becky powróciła do książki. - Ma na imię Filip. Filip Wood. Dziwne, nie podali danych ojca. U mnie wszystko się zgadza, a u niego nie ma nic w tej rubryce - rzekła.
- Kto to Filip Wood? - zapytałam dziewczyny. 
- To mój brat - szepnęła trochę z dumą w głosie. 
- Chyba - dodał Chris. - Nie wiesz tego na pewno, nie? 
- Te dokumenty kłamią? - zapytała.
- No... nie.
- No to Flip to mój brat!.
- Ale...
- Coś ty się go tak uczepił? - zawołała, przerywając mu. Po chwili dodała niepewnie - Ty go znasz... 
- Tak. I według mnie jest nieco dziwny. Nikt nie chce się z nim kumplować. Jest tajemniczy i taki... inny. 
- Ty też jesteś tajemniczy - zauważyłam. - A Becky ma prawo poznać swojego brata. Więc jeśli nam nie pomożesz, to same znajdziemy jakiś sposób, by go poznała. - wtrąciłam swoje trzy grosze. 
 - Proszę bardzo, droga wolna! Tylko żeby potem nie było, że nie ostrzegałem - krzyknął Chris, zamykając książkę. Odłożył ją na miejsce, wziął swoje rzeczy i wyszedł, trzaskając drzwiami. 
- Matko, jaki on nerwowy - powiedziała Beck. 
- Taa. Trochę przesadził. Ale nie zajmujmy się nim teraz - odparłam, czując emocje dziewczyny. Ciekawość, która była związana nie tylko z jej nowo odszukaym bratem. - Co jeszcze wiesz na temat tego Filipa?
- Niewiele. Jest od nas o dwa lata starszy. Chodzi tu do szkoły - zaczęła wyliczać. Wodziła wzrokiem po książce i szukała informacji. 
 - Jest może jakieś zdjęcie... - zasugerowałam.
Pokręciła głową. 
- Mogę go wam pokazać - odezwał się Damien. Spojrzałyśmy na niego zdziwione. Myślałyśmy, że zostałyśmy same. Mojego brata też gdzieś wcięło. - Tylko musicie obiecać, że nie zrobicie czegoś głupiego. 
Podniosłyśmy dwa palce jak do przysięgi.  
- Obiecujemy! - powiedziałyśmy razem. Chłopak uśmiechnął się delikatnie.
- To postaram się go pokazać na kolacji, dobra? 
Zgodziłyśmy się. Becky pochyliła się nad stołem i cmoknęła chłopaka w policzek. Poczułam zawstydzenie, zrobiło mi się gorąco. Uśmiechnęłam się pod nosem, ponieważ poczułam to co Damien.   
- Skończyliście? - spytałam, żeby zmienić temat. 
Damien i Becky potwierdzili skinięciem głowy, więc wstaliśmy od stołu i skierowaliśmy się w stronę wyjścia. Kobieta, która stała za biurkiem przy drzwiach, łypnęła na nas spode łba. Była zła za to, że zachowywaliśmy się głośno. Posłałam jej przepraszające spojrzenie i wyszłam za Becky.  
Weszłyśmy do internatu dziewcząt, a Damien poszedł do drugiego budynku. Wbiegłyśmy po schodach na górę i stanęłyśmy przed pokojem numer 194. Becky przekręciła klucz w zamku i otworzyła drzwi. Weszłyśmy do środka. Na jednym łóżku zastałyśmy leżącą Alice. Była odwrócona do nas tyłem i nie widziałyśmy, co dokładnie jej się stało.
- Chyba śpi - szepnęła Becky.
Alice odwróciła się w naszą stronę. Dopiero wtedy mogłyśmy zobaczyć zdartą skórę na nosie i dużego siniaka pod lewym okiem. Skrzywiłam się na sam widok. To musiało boleć.
- Wygląda okropnie, nie? - zapytała zachrypniętym głosem.
- Co się stało? - odezwała się Becky.
- Damien niechcący uderzył mnie drzwiami. Nie powiedział wam? - Pokręciłyśmy głowami. - A więc słuchajcie...
Streściła nam cały wypadek. Poczułam się winna, bo gdybym nie widziała przeszłości chłopaka, on nie wkurzyłby się i nic z tych rzeczy nie miałoby miejsca.
Gdy Alice skończyła, Becky opowiedziała, co się wydarzyło przez cały dzień. Blondynka najbardziej zainteresowała się Filipem. Chciała o nim wiedzieć wszystko, więc cała opowieść zajęła trochę czasu.
 Skończywszy streszczać historię przyrodniego brata brunetki, pomogłyśmy Alice w uzupełnieniu zaległości. Została tylko praca domowa na temat watahy. W międzyczasie przebrałyśmy się. Wzięłam telefon do ręki i odblokowałam go. Było w pół do siódmej.
- Idziemy na kolację? - zapytałam.
Becky i Alice zgodziły się. Wyszłyśmy z pokoju, w tym samym momencie co Bella i Jen. Przedstawiłam dziewczyny i potem razem poszłyśmy w stronę stołówki.
- Słyszałam, jak kłóciłaś się z Chrisem. To coś poważnego? - zagaiła Bella.
Już miałam odpowiedzieć, jednak Becky była szybsza. Krótko wyjaśniła całą historię z jej nowym bratem.
- Filip jest naprawdę inny - odparła Jennifer. - Zawsze siedzi sam, rzadko się odzywa czy udziela w czymkolwiek.
- Nie chcemy cię zniechęcać - wyjaśniła szybko Bella, widząc minę Becky. - Po prostu mówimy jak jest. To typ samotnika. niektórzy się go nawet boją. Powinnaś być ostrożna. Chris wie, co mówi, odradzając wam poznanie go.
- Dzięki za radę - odezwała się Becky. Była zła na Chrisa, Bellę i Jen za to, co powiedzieli. Od dziewczyn nie wyczułam żadnych negatywnych emocji. Jedynie troskę i lekkie zainteresowanie.
- Hej Jen! Jakiego nowego języka się teraz uczysz? - zapytałam, by przerwać niezręczną ciszę, która zapadła po nieco ostrej wymianie zdań.
- Trochę ukraiński i bengalski. Wiesz, jako Zmiennokształtny mogę się uczyć znacznie szybciej, ale to nie to samo co kiedyś... Ale nadal uwielbiam cykać foty. Nawet wczoraj zrobiłam parę. Jeśli chcesz, pokażę ci je przy okazji.
- Chętnie zobaczyłabym te arcydzieła - przyznałam.
Dziewczyny nie spytały Alice, co się jej stało. Może dlatego, że jej za dobrze nie znały? A może dlatego, że przeczuwały, że im nie powie prawdy. Nie wiem. Tego nie mogłam wyczuć.
Cała droga do stołówki minęła nam na rozmowie o fotografii. Gdy weszłyśmy do jadalni i wzięłyśmy tace z jedzeniem, rozeszłyśmy się do stolików. Ja, Becky i Alice usiadłyśmy obok Damiena i Davida. Chrisa z nimi nie było.
- Powiedział, że niedługo przyjdzie - odparł Damien z buzią pełną sałatki, gdy zapytałam go o chłopaka.
Uśmiechnął się do mnie, lecz po chwili jego wzrok utkwił w jakimś punkcie nad moim ramieniem.  Obejrzałam się. Ujrzałam chłopaka ubranego od stóp do głowy na czarno. Jego twarz wydała mi się znajoma. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, skąd go znałam. Widziałam go, gdy po raz pierwszy usiadłam przy tym stoliku. Chłopak uśmiechnął się, kiedy przechodził obok nas, a potem usiadł jak najdalej od okien. Damien pochylił się i wyjaśnił szeptem, że to był właśnie Filip Wood.
Becky zeskoczyła z krzesła jakby ktoś pokopał ją prądem po tyłku. Złapałam ją za rękę.
- Puść mnie! - warknęła.
- Pójdziesz do niego i co mu powiesz? - spytałam.
Otworzyła usta, a po chwili je zamknęła. Dosłownie jak ryba. Nie wiedziała, co powiedzieć. Czułam to.
- No właśnie - rzekłam.
Becky stała jeszcze chwilę. Usiadła, gdy dołączył do nas Chris. Nie odezwał się do mnie. Spytał Alice, czy wszystko w porządku. Zaczęła coś mówić, lecz jej nie słuchałam. Było mi smutno i przykro, że Chris jest na mnie zły o coś tak banalnego i się do mnie nie odzywał.
Zaczęłam dziobać sałatkę, bo straciłam apetyt. Alice spojrzała na mnie.
- Co się dzieje? - spytała cicho.
- Nic - odparłam szybko. Uśmiechnęłam się do niej, jednak chyba jej nie przekonałam.
- Chodzi o Chrisa, tak?
Spojrzałam na nią, a potem na chłopaka. Przyglądał mi się uważnie. Nie chciałam rozmawiać o tym z Alice przy nim. Usłyszałby każde najciszej wypowiedziane słowo.
- Pogadamy w pokoju, okey? - zaproponowałam. Dokończyłam sałatkę i gdy dziewczyny się najadły, opuściłyśmy stołówkę.
Jako pierwsza weszłam do łazienki. Umyłam się, ubrałam czarne legginsy i szarą koszulkę, wyszłam i położyłam się na łóżku, zakładając słuchawki i włączając muzykę. Zamknęłam oczy. Poczułam, że mnie pieką, że zaraz się rozpłaczę. Podkuliłam nogi. Leżałam plecami do pokoju. Poczułam rękę na moich plecach. Wzdrygnęłam się. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Poczułam słony smak na ustach, gdy łza przepłynęła przez moje wargi. Zacisnęłam powieki. Wciągnęłam powietrze.
- Co się dzieje? - zapytała Alice cicho.
Odwróciłam się do niej, spojrzałam na nią. Becky nie było w pokoju, więc mogłam swobodnie wszystko powiedzieć. Ale nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Zamiast tego przytuliłam się do niej mocno i rozpłakałam się. Alice trzymała mnie w objęciach, dopóki się nie uspokoiłam.
- Co jest? - zapytała, gdy wycierałam nos w chusteczkę.
- Sama nie wiem. Po prostu...
- Chodzi o Chrisa? - domyśliła się. Pokiwałam lekko głową. - Nie przejmuj się nim. Zachowuje się jak idiota, ale bardzo cię lubi. - Spojrzałam na nią zdziwiona. - No co. Widzę, jak na ciebie patrzy. A takim spojrzeniem nie obdarza się byle kogo. Podobasz mu się, ale nie powie ci tego. Boi się twojej reakcji. Boi się, że zepsuje tym wyznaniem waszą przyjaźń. Boi się  tego związku, który stworzylibyście... Chyba wiesz co mam na myśli? - Spojrzała na mnie, a ja nie mogłam nic odpowiedzieć, bo przetrawiałam te wszystkie informacje. Alice moje milczenie wzięła jako odpowiedź przeczącą, bo ciągnęła dalej. - Chodzi o seks. On cię pragnie i przy tobie ledwo się wstrzymuje się od rzucenia cię na podłogę i pieprzenia się z tobą. Z drugiej strony boi się, że jeśli coś takiego by się wydarzyło to znienawidziłabyś go. Nie chce zrobić ci krzywdy, rozumiesz?
- Skąd to wszystko niby wiesz? - spytałam, wycierając pojedynczą łzę z policzka.
Na twarz Alice wpłynęły rumieńce. Zmieszana, nie wiedziała co powiedzieć. W końcu burknęła cicho pod nosem:
- Bo wiem...
Zastanowiłam się. Poukładałam wszystko w całość i zdziwiona, i trochę przerażona, szepnęłam:
- Ty czytałaś jego myśli...
Alice zrobiła się jeszcze bardziej czerwona.
- Ja nie chciałam. To... Tak po prostu się stało. Siedzieliśmy obok siebie no i usłyszałam to, co przed chwilą powiedziałam.
Ukryłam twarz w dłoniach. Po policzkach znów poleciały mi łzy, jednak tym razem nie szlochałam.
- I co ja mam teraz zrobić? Powinno mi być łatwiej wyznać mu, co do niego czuję, jednak jest odwrotnie.
Zdziwiłam Alice tym pytaniem. Widziałam to w jej wyrazie twarzy i czułam jej emocje.
- Bo ja go lubię... On mi się naprawdę podoba... I gdy dzisiaj się do mnie nie odzywał... Czułam się jakby mi serce pękało. A kiedy mnie całował... Nie da się opisać tych uczuć. Nogi się pode mną ugięły, nie mogłam oddychać, serce chciało wyskoczyć mi z piersi... Od tamtej pory... Nie mogę przestać o nim myśleć. A może już wcześniej... Tylko nie zdawałam sobie z tego sprawy? Byłam ślepa na jego uczucia, bo jak głupia widziałam tylko Mike'a?
- Kim jest Mike?
- Mój były. - Pociągnęłam nosem. - Ja... Boję się powiedzieć Chrisowi, co do niego czuję, bo co jeśli mnie wyśmieje? Albo coś jeszcze gorszego...
- Przecież przed chwilą powiedziałam ci, że...
- Wiem, co mi powiedziałaś! Okey, nie wyśmieje mnie, ale i tak nadal nie mam pojęcia, co miałabym mu powiedzieć...
- Prawdę. - odparła Alice.
- Łatwo ci powiedzieć. My z Chrisem znamy się od... od.. wielu lat. Wiem o nim mnóstwo rzeczy, spędziliśmy razem wesołe jak i smutne chwile. Powiesz, że teraz powinno być mi łatwiej wyznać mu moją miłość, jednak jest odwrotnie. Już teraz jest między nami inaczej niż kiedyś. Jeszcze nie wiem czy ta zmiana jest dobra czy zła. Chyba to drugie, bo Chris się do mnie nie odzywa....
- To on jest głupi, że przez takie coś się obraża! Dobrze zrobiłaś, stawiając mu się. Niech wie, że nie może tobą rządzić.
- Taa. Bardzo dobrze, że jedna z najważniejszych dla mnie osób na świecie się do mnie nie odzywa.
- Och, ty we wszystkim znajdziesz złą stronę. Musisz przestać szukać dziury w całym. Nie przejmuj się takimi sprawami i ciesz się z małych rzeczy.
- Wiem, że masz rację, ale ja nie wiem, czy potrafię się tym nie przejmować, bo zależy mi na nim.
- Więc znów dochodzimy do tego, że powinnaś mu powiedzieć, co do niego czujesz.
- Tak, bo to jest takie łatwe. Że aż w ogóle. Już pędzę do niego i mówię: "Hej Chris, wiesz co? Chyba się w tobie zakochałam"
- I co, to byłoby takie trudne?
- Tak. Niestety, przy nim nie powiedziałabym tego.
- Nie byłabym tego taka pewna - powiedziała i uśmiechnęła się cwaniacko. To mnie trochę przeraziło, bo to znaczyło, że w jej głowie zrodził się jakiś dziwny plan zeswatania mnie z Chrisem.

~~~~~~~~~~
Hej ;* I jak wam się podoba? Mam wrażenie, że tego bloga czyta coraz mnie osób.... Może to tylko moje wymysły :) Przynajmniej mam taką nadzieję :) Zachęcam tych, którzy mają konto żeby dodawali się do obserwujących. I zachęcam do komentowania. Dziękuje tym, którzy czytają ;* Teraz posty będą dodawane rzadziej niż było to do tej pory. Czas wziąć się trochę za naukę :) A poza tym nie mam weny i wgl. różne takie problemy.
Mam nadzieję, że post się podoba, papa ;**
♥♥