niedziela, 13 kwietnia 2014

*15. "...chyba opuściłam te lekcje, gdzie uczyli, jak naśladować głupka..."

Z dedykacją dla całej drużyny klasowej! Za te wspaniałe mecze, te przegrane, ale przede wszystkim za te wygrane! Za śmiechy na boisku, za to trzecie miejsce! Jaram się tym bardziej, ze jestem kapitanem! *,* No i Żabciu! Za ten Twój komplement, nie? Jakżebym mogła nie podziękować? To takie urocze, usłyszeć coś takiego od Ciebie! ;p 
Także tego! Moja kochana piąteczko i ty Żabciu! To były niezapomniane chwile! I jestem z nas dumna! Za zeszłoroczne drugie miejsce i tegoroczne trzecie! Serdecznie dziękuję! ;*


"Są dziwy w niebie i na ziemi, o którym ani śniło się waszym filozofom" - W. Szekspir.


~~*~~*~~*~~*~~

~~ Alex ~~

    Już od ponad godziny chodziłem w tę i z powrotem  po pokoju Belli. Nie mogłem sobie znaleźć miejsca. Ciągle to siedziałem na brzegu łóżka, to znów wstawałem i kręciłem się w kółko. Czekałem, aż zegar wybije południe, bym mógł wreszcie zacząć coś robić.
    Wskazówki wlokły się niemiłosiernie, jak to zawsze bywa w takich chwilach jak ta. Wydawało mi się, że minęło dobre pół godziny, a tymczasem ślamazarne wskazówki pokonały drogę równą piętnastu minutom.
    Nie miałem co robić. Jak na złość nie mogłem dobrze spać. Obudziłem się po szóstej i już nie zasnąłem. Z braku zajęcia już od dziewiątej zacząłem przygotowania do obiadu. Wziąłem gorący prysznic, umyłem dokładnie włosy. Starałem się kontrolować, przy myciu ciała Belli. Nie potrafiłem pojąć, dlaczego aż tak mnie to wszystko podniecało. Do czasu. Bo gdy zdałem sobie sprawę o swoich uczuciach do dziewczyny, wszystko stało się jasne. Może nadal nie do końca, ale dawno już się pogodziłem z tym, że w świecie, w którym żyłem, w świecie magii, istnieje mnóstwo tajemnic, nierozwiązanych zagadek. Tak już po prostu było i nic nie dało się z tym zrobić.
    I to dotyczyło miłości. Istniała niezależnie od wszystkiego. Mimo, że ze sobą zerwaliśmy, to i tak darzyliśmy się tym samym uczuciem. Mimo raniących słów na pożegnanie i tak zostaliśmy przyjaciółmi. To coś trzymało nas blisko siebie, sprawiało różne dziwne rzeczy. Zgadywałem, że zamiana ciałami miała na celu uświadomienie mi wszystkich moich błędów, które popełniłem i dotyczyły Belli i naszego związku. Dopiero teraz tak naprawdę przejrzałem na oczy!
    Wreszcie zegar wybił południe. Jak wystrzelony z procy, wybiegłem z pokoju. Nie miałem zielonego pojęcia, co zrobić z włosami czy jak się pomalować. Ubrałem więc czerwoną sukienkę, naszyjnik, z którym dziewczyna nigdy się nie rozstawała i czarne baletki. Spojrzałem na siebie w lustrze. Czarne włosy, już suche, opadały delikatnymi falami na ramiona, a potem wzdłuż kręgosłupa. Brązowe oczy skrzyły z podekscytowania, różowe usta wygięte w półuśmiechu. Na czole zauważyłem dwie pionowe zmarszczki, tak bardzo przypominające mi Bellę, gdy nad czymś intensywnie się zastanawiała. Dopiero po chwili zrozumiałem, że również moją głowę zaprzątały dziwne myśli. Podziwiając twarz Belli, nie zwróciłem uwagi na to, że moja podświadomość sama układała plan metamorfozy. Przeraziłem się. Skąd wiedziałem takie rzeczy? Przecież nawet siostry nie miałem!
    Drżącymi rękoma sięgnąłem po kosmetyki leżące na półce obok lustra i zacząłem wyczyniać różne rzeczy. Nie zastanawiałem się nad tym, co robiłem. Po prostu działałem. Gdybym później spróbował to wszystko odtworzyć, pewnie nie wiedziałbym jak się w ogóle do tego zabrać.
    Gdy już się pomalowałem, rozczesałem palcami długie włosy. Gotowy wyszedłem z łazienki, by wziąć torebkę z pokoju i ruszyć na ten nieszczęsny obiad!


~~ Bella ~~

    Och, Nyks! Błagam, by wszystko poszło jak najlepiej!
    Stół gotowy.
    Nakrycia gotowe.
    Podłoga czysta.
    Biała koszula wyprana i wyprasowana.
    Spodnie już na nogach.
    Czegoś brakuje??
    Od pięciu minut zastanawiałam się, co zrobiłam, a czego jeszcze nie. Ubierając się, myślami byłam kompletnie gdzie indziej.
    Cholera, krzesła! Wiedziałam, że lista wcześniej składała się z większej ilości punktów! Miałam przynieść jeszcze dwa krzesła z góry, ponieważ tych w jadalni nie wystarczyło.
    Szybko zapięłam guzik od spodni i pobiegłam do pokoju obok. Wzięłam potrzebne mi rzeczy i zbiegłam po schodach na dół. Tam wpadłam na panią Ramone.
    - No nareszcie! Już myślałam, że zapomniałeś!
    - Przepraszam - sapnęłam. Wyminęłam ją i podeszłam do stołu. Postawiłam przy nim krzesła i rozejrzałam się dookoła. Od samego rana, a właściwie już od wczoraj, pomagałam w szykowaniu jadalni i salonu do przyjęcia tak dużej liczby gości. Przestawiliśmy meble tak, by w niczym nie przeszkadzały, stół przesunęliśmy na sam środek, a wokół niego poustawialiśmy krzesła - drewniane, brązowe, ciężkie, stare, ale wygodne. Dziś rano pani Ramone położyła czysty, biały i wyprasowany obrus na szerokim i długim blacie. Następnie na stole znalazły się talerze, sztućce, kieliszki, wazy, serwetki i bukiet z żywych kwiatów. Jeszcze wieczorem odbyło się gruntowne sprzątanie - mycie podłogi, ścieranie kurzy (Alex mówił, że już ze dwa razy w ciągu kilku dni sprzątał cały salon, jadalnię, korytarz i kuchnię, ale najwidoczniej pani Ramone chciała wypaść jak najlepiej przed rodziną. Szczerze, wcale jej się nie dziwiłam).
    Oprócz stołu i krzeseł stała tam tylko komoda w rogu jadalni, a na niej następny wazon z kwiatami. Prawie połowę prawej ściany zajmowały okna, zielone ściany zostały ozdobione różnymi obrazami. Dalej jadalnia przechodziła od razu w kuchnię, a tuż obok znajdował się salon z kanapami, barkiem i telewizorem.
    Upewniłam się, że mama Alexa nic już ode mnie nie chce i wróciłam do pokoju chłopaka, który, nawiasem mówiąc, powinien zjawić się już ładnych kilka minut temu. Ściągnęłam brudny podkoszulek, który po chwili znalazł się w koszu na pranie. Założyłam białą koszulę. Zapinając guziki, wyglądałam przez okno. Alexa nie zauważyłam. Widziałam za to leniwie płynące obłoczki na niebieskim niebie, które często formowały się w dziwne kształty, przypominające a to jakieś zwierzątko, a to jakiś przedmiot. Rozróżniłam kaczkę, sowę, pajacyka i muszelki.
    Oderwałam wzrok od okna, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Zdziwiona, odwróciłam się, mówiąc:
    - Proszę!
    Drzwi uchyliły się, a do środka wszedł Alex. Nigdy nie powiedziałabym, że jestem ładna, ale w tym momencie... Coś sprawiło, że zaczęłam się sobie podobać. Może ta znienawidzona przeze mnie czerwona sukienka? W każdym razie Alex wyglądał bardzo pięknie!
    - Cześć - przywitał się.
    - Hej! - Uśmiechnęłam się do niego. - Wiesz, że nie lubię przyznawać, że się myliłam, ale miałeś rację. Ta sukienka jest ładna.
    - Wiesz, że nie lubię tego powtarzać, ale, a nie mówiłem?! - Wyszczerzył zęby w uśmiechu. Podszedł do mnie i pocałował delikatnie w policzek.
    - Swoją drogą, to kiedy przyszedłeś? - zapytałam. - Ciągle patrzyłam przez okno, ale ciebie nie widziałam.
    - Wszedłem przez kuchnię. - Wzruszył ramionami. Przy okazji spadło mu ramiączko od stanika. - Cholera - mruknął, poprawiając ubranie.- Nienawidzę tego cholerstwa. - Zaśmiałam się cicho. - A tobie co?
    - Nic - odparłam z miną niewiniątka. Pokręcił tylko głową zrezygnowany. Podszedł do łóżka i usiadł na nim.
    - Widziałem, że już wszystko naszykowane?
    - Tak, teraz tylko czekamy na twoją rodzinę.
    - Tylko pamiętaj, że nazywasz się Alex, nie uczysz się jakoś wyjątkowo dobrze... Po prostu staraj się zachowywać tak jak ja się zachowuję normalnie, co?
    - Nie jestem aż taką dobrą aktorką. Poza tym chyba opuściłam te lekcje, gdzie uczyli, jak naśladować głupka.
    - Ha ha! Bardzo śmieszne. Mówię poważnie.
    - Ja też. Strasznie się denerwuję! Boję się, że coś pomylę. Masz tak liczną rodzinę, że trudno spamiętać, kto z kim jest w zgodzie, kto się pokłócił, a kogo twoja babka wydziedziczyła.
    - Wydziedziczyła tylko Basila.
    - Wiesz, to akurat zapamiętałam. Historia pechowego wujka Basila, który zarażał swoim nieszczęściem na odległość jednego kilometra jakimś dziwnym trafem zaległa mi w pamięci.
    Chłopak już miał coś odpowiedzieć, gdy z dołu usłyszeliśmy wołanie pani Ramone. Zeszliśmy po schodach, by dowiedzieć się, czego od nas chciała.
    - Dzieci, przygotujcie się. Za kilka minut powinni wjeżdżać na pojazd.
    Pokiwaliśmy tylko głowami. Zajęliśmy wcześniej ustalone miejsca i czekaliśmy, nie odzywając się do siebie. Każdy wpatrywał się w drzwi. Tylko jedna mama Alexa wyglądała przez okno.
   Najpierw usłyszałam cichy warkot silnika przed domem, potem trzaśnięcie drzwi samochodowych. Tupot kilku par stóp, wreszcie pukanie do drzwi. Mąż pani Ramone odczekał sekundę, żeby wyglądało, że wcale nie staliśmy jak kołki przez ostatnie dziesięć minut przed drzwiami. Gdy już je w końcu otworzył, do środka weszło sześć osób na czele z wysoką, dystyngowaną damą o blond włosach sięgających za łopatki i twarzy, która przypominała koński pysk. Od razu przypomniałam sobie opis ciotki Maury, który przedstawił mi wczoraj Alex. Właśnie tak ją sobie wyobraziłam! Pełne usta, górna warga nieco większa od dolnej, wyłupiaste oczy, duży, kartoflany nos. Mimo tak nieurodziwej twarzy, sylwetkę miała nad zwyczaj proporcjonalną. Długa, czarna suknia opinała się jej na biodrach i piersiach, podkreślając zgrabną figurę, płaski brzuch i długie nogi. Na stopach miała czerwone szpilki, w ręce trzymała równie krwistą torebkę. Na szyi wisiał ciężki złoty naszyjnik. Tanecznym krokiem, na chwiejących się obcasach, podeszła do pani Ramone i przywitała się. Pocałowały się delikatnie w oba policzki i uśmiechnęły - mama Alexa szczerze, ciotka Maura wyglądała jakby ktoś uderzył ją w brzuch i starała się ukryć ból za fałszywym uśmiechem. Następnie podeszła do ojca Alexa, z którym również podobnie się przywitała. Potem stanęła przede mną.
    - Alex, aleś ty wyrósł! - zawołała, spoglądając na mnie od góry do dołu.
    - Witaj ciociu - odpowiedziałam, starając się wytrzymać jej świdrujące spojrzenie. Pochyliła się nade mną - w swoich wysokachnych butach była ode mnie kilka centymetrów wyższa - i musnęła wargami mój prawy policzek. Nogi miałam jak z waty, ale nie zachwiałam się. Nie dałam jej tej satysfakcji. Domyśliłam się, że gdybym popełniła tak ogromny błąd, nie wybaczyłaby tego Alexowi, wypominałaby mu to przy wszystkich nadarzających się okazjach.
    Potem jej spojrzenie powędrowało na drobną postać chłopaka, skuloną za wszystkimi.
    - Ciociu, to jest Bella, moja przyjaciółka. Bello, poznaj ciocię Maurę.
    - Dzień dobry - przywitał się Alex. Głos mu lekko zadrżał, co nie uciekło czujnej uwadze kobiety. Spojrzała na niego, unosząc wysoko idealnie wyregulowaną brew.
    - Witaj - powiedziała, po czym odwróciła się i weszła do salonu. Pani Ramone pobiegła za nią, prowadząc resztę gości.
    Na końcu do domu wszedł młody, wysoki, przystojny szatyn. Całkiem nie podobny wyglądem do swojej matki, identyczny jeśli chodzi o charakter. Niemal z pogardą rozejrzał się po pomieszczeniu, potem jego wzrok na chwilę zatrzymał się na mnie. Zauważyłam w jego szarych oczach chłód. Podałam mu rękę, którą uścisnął z niechęcią. Następnie zerknął na Alexa i już nie oderwał od niego wzroku.
    Przez chwilę nie wiedziałam, co zrobić. Patrzyłam zdezorientowana, ze strachem w oczach na Alexa. Ten nieznacznie kiwnął głową w stronę salonu. Ruszyłam więc na chwiejnych nogach a chłopcy za mną.
    Zasiedliśmy do obiadu w jadalni. Starałam się zachowywać jak chłopak, jednak musiałam uważać i nie przesadzić. Odpowiednie maniery przede wszystkim, niewychowany nastolatek na drugim miejscu. Od czasu do czasu położyłam łokcie na stole, użyłam nie tego sztućca. Alex, widząc to, uśmiechał się pod nosem. Czasami zapominał, że jest dziewczyną i siedział w rozkroku. Kilka razy musiałam uderzyć go w kolano, które dotykało mojej nogi, by sobie przypomniał, jak powinien siedzieć.
    Obiad sam w sobie był przepyszny. Znałam kuchnię pani Ramone, więc mnie to nie dziwiło. Jednak reszta... Już na pogrzebie jest weselej! Wszyscy siedzieli sztywno, jakby im ktoś kije od szczotek powsadzał w plecy. Dorośli rozmawiali w nieznanym mi języku biznesu. Ojciec Jeremiego był jakimś wysoko postawionym gościem, którego nazwa stanowiska szczerze nic mi nie mówiła. Wymieniali uprzejme słówka, pytali, co tam słychać, opowiadali o wakacjach, o postępach w nauce swoich dzieci. Często przechwalali się, chcieli pokazać, że u nich jest lepiej.
    Ja, Alex i Jeremy nie odzywaliśmy się w ogóle. Kuzyn bruneta nie odrywał od niego oczu, ja natomiast zachodziłam w głowę, o co mogło mu chodzić. Na początku myślałam, że jakimś cudem dowiedział się, że on to tak naprawdę ja. Jednak po chwili odrzuciłam ten pomysł. Bo niby skąd miałby się dowiedzieć? No właśnie, znikąd. Więc czemu tak intensywnie się na niego patrzył?
    Po męczących dwóch godzinach przy stole wreszcie pozwolono nam od niego odejść. Poproszona o pomoc przez mamę Alexa, poszłam za nią. Alex poprowadził Jeremiego do salonu. Wstawiłam wodę i czekałam aż się zagotuje. Pani Ramone pokroiła ciasto, które kazała mi postawić na uprzątniętym wcześniej stole. Po chwili stwierdziła, że da sobie radę beze mnie i odesłała mnie do chłopców.
    Wszedłszy do salonu, od razu wiedziałam, że coś jest nie tak. Panowała dziwna cisza. Alex siedział naprzeciwko Jeremiego, który powoli zbliżał swoją twarz do jego ust. Zorientowałam się, co zamierza zrobić sekundę wcześniej od przyjaciela. Nim zdążyłam zareagować, ten już uderzył z całej siły pięścią w jego szczękę. Coś cicho chrupnęło. Zatkałam dłońmi usta, jak to robią wszystkie dziewczyny na filmach, gdy są czymś zaskoczone, czy dzieje się coś, czego nie chciałyby oglądać. Z mojego gardła wydobył się dziwny niski pisk. Podbiegłam do Jeremiego, który leżał na podłodze, trzymając się za obolały policzek.
    - Nic ci się nie stało? - zapytałam. Usłyszałam ciche prychniecie za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam przyglądającego się nam Alexa, podpartego pod boki. - Alex! - skarciłam go, lecz od razu tego pożałowałam. Znokautowany chłopak spojrzał na mnie jak na kosmitę.
    - No co? - zdziwił się brunet. - On próbował mnie pocałować! Wyobrażasz sobie, że taki koleś jak on, leci na ciebie? - Najwidoczniej nie zauważył, że Jeremy jest przytomny, bo mówił, jakbyśmy byli sami.
    - Co... Co tu się do jasnej cholery dzieje? - zawołał Jeremy, podnosząc się z podłogi. Nic nie odpowiedzieliśmy. Ja nadal klęczałam na dywanie, a Alex spoglądał na niego wyzywająco. - Wy jesteście nieźle walnięci! Powinni was zamknąć w wariatkowie! Alex, wiedziałem, że jesteś jakiś nie teges, to że gadałeś tak dziwnie mnie absolutnie nie zdziwiło, ale cholera! Czemu zaraziłeś też tę laskę?
    - Przyłożyć ci jeszcze raz? - spytał Alex, robiąc krok do przodu.
    - Hej! - zawołałam, stając przed brunetem. Próbowałam go powstrzymać przed kolejnym krokiem. Udało mi się, w tym ciele, byłam o wiele od niego silniejsza.
    - Przepraszam, ja po prostu... Chyba jestem zazdrosny... - Spuścił głowę. Uśmiechnęłam się pod nosem, ale czekałam dalej. Wiedziałam, że musi poukładać sobie myśli w głowie i nie należy mu w tym przeszkadzać. - Bo kurde! Gdy sobie pomyślałem, że gdyby nie ten nieszczęsny wypadek, to on by całował ciebie! Ja... Ja od dłuższego czasu chciałem ci to powiedzieć, ale zawsze brakowało mi odwagi. Jestem cholernym tchórzem. Ale teraz, dzisiaj powinienem w końcu to z siebie wyrzucić. Kocham cię, Bells. Zawsze cię kochałem i kochać będę!
    Wspiął się na palce i złożył na moich ustach namiętny pocałunek. Słyszałam oszalałe bicie mojego serca i coś jakby mamrotanie o dziwakach, które towarzyszyło zamykaniu drzwi frontowych.
    To, co stało się potem, było cudem samym w sobie.


~~*~~*~~*~~*~~

    Hej, zostawiam was z takim małym może niedosytem ;p
    Teraz parę informacji :) Po pierwsze przypominam o ANKIECIE! Głosujcie, to dla mnie bardzo ważne, a dla was tylko sekunda fatygi :)
    Po drugie serdecznie zapraszam na BLOGA! Bo... Bo tak ;p Jak wpadniecie to zobaczycie ;p Poza tym nie wiem, czy się podoba czy nie :)
    Po trzecie przepraszam za opóźnienia, ale czekałam na ten jedyny bodziec, który by mi dał pomysł na skończenie tego rozdziału. I tak miało być nieco inaczej, ale wyszło jak wyszło. Zastanawiam się czy dobrze napisałam, jaka atmosfera panowała przy obiedzie, czy udało mi się was czymś zaskoczyć? Nie wiem, piszcie, co myślicie  o tym rozdziale, jakie emocje wam towarzyszyły.
    Po czwarte następny pojawi się później niż zwykle, bo są egzaminy i postanowiłam, że poświęcę trochę czasu na naukę (kocham moją wenę, bo przychodzi kiedy jej najmniej potrzebuję ;p). Tak więc rozdział nie za dwa tygodnie lecz za trzy prawdopodobnie :)
    Po piąte życzę wszystkim trzecim klasom gimnazjum najłatwiejszych zadań na testach ;p Reszta niech trzyma za nas kciuki, okk? :) Jak tam, podania do szkół zaniesione? :)
    Po szóste życzę wszystkim wesołych, spokojnych Świat Wielkanocnych, mokrego dyngusa i wszystkiego, wszystkiego, czego tam się życzy na Wielkanoc ;p ;*
    Cały dzień myślałam, co jeszcze mam napisać. Na pewno o czymś istotnym zapomniałam, ale to już ja -,-
    ~Edit~ Wiedziałam, że o czymś zapomniałam!!! -,- Dziękuję za nominację od Hope x - więcej informacji w zakładce ;*
Do zobaczenia!
Zuza♥