czwartek, 28 marca 2013

#Chapter Sixteen#

~~ Prue ~~

 Szłam chodnikiem do głównej bramy. Denerwowałam się trochę. Nie tym, że jakiś nauczyciel mnie złapie, bo w torbie pomiędzy portfelem, a błyszczykiem leżała zgoda na wyjście poza teren szkoły. Denerwowałam się spotkaniem z Liamem. Mimo zimna, moje ręce były gorące i trochę spocone. Nie zjadłam też wiele na obiad i teraz burczało mi w brzuchu. 
Chciałam wyjść i wrócić niepostrzeżona przez nikogo, jednak mi się nie udało. Już w pokoju dziewczyny zauważyły, że coś było nie tak. Wymijająco powiedziałam, że muszę kupić nową bieliznę. Nie myślałam, co mówiłam. Powiedziałam to, co mi ślina na język przyniosła. Nie czepiały się.
 Potem, gdy wychodziłam z domu, wpadłam na Damiena. Jemu też powiedziałam, że muszę dokupić parę osobistych rzeczy. Modliłam się, by nie wygadał się przy Chrisie, że gdzieś wychodzę. Chłopak oczywiście nic o tym nie wiedział, a znając go, mogłam domyślać się, że będzie co najmniej zły za to, że bez jego wiedzy wychodziłam i narażałam się. To nie był jego zakichany interes, ale nie chciałam kolejnej bezsensownej kłótni.
Wyszłam przez bramę, nie spotykając po drodze żadnego nauczyciela ani, na szczęście, Chrisa. Szłam dosyć szybko. Nie dlatego, że było mi zimno, tylko dlatego, że ze stresu nie potrafiłam nad sobą zapanować.
Tak więc idąc marszem, po dziesięciu minutach byłam już na miejscu. Commoun Grounds wyglądało tak jak zapamiętałam. Mała, przytulna kawiarenka znajdująca się na rogu skrzyżowania. W środku stało sporo małych stolików i krzesełka. Znajdował się też bar i szerokie okna z ciemnymi zasłonami. W sali było jasno nie tylko z powodu tych wielkich okien, ale i dlatego, że ściany pomalowano na piaskowy kolor.
Ściągnęłam płaszcz i powiesiłam go na wieszaku. Rozejrzałam się dookoła. Nigdzie nie widziałam żadnej czerwonej bluzy.
W końcu, w rogu, jak najdalej od okien, przy stoliku zobaczyłam chłopaka w czerwonej bluzie. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, chłopak uśmiechnął się, wstał, biorąc do ręki czerwonego tulipana i podszedł do mnie. Poczułam zapach cytrusów.
- Ty musisz być Prue. - Jego twarz wydawała mi się znajoma. Podał mi kwiatka. - To dla Ciebie.
- A ty to pewnie Liam. Dziękuję. Przepraszam, ale czy my się kiedyś nie spotkaliśmy?
- Chyba nie. Zapamiętałbym tak piękną buźkę. Chodź, usiądźmy.
Zaprowadził mnie do stolika. Ciągle myślałam. Nagle mnie olśniło. Widziałam go na plakacie Becky. Znaczy, widziałam na nim bardzo podobnego chłopaka. Becky miała nad łóżkiem plakaty tego brytyjskiego boysbandu.... Miał inną fryzurę niż ten na plakacie, ale reszta... identyczna.
- Śpiewasz w One Direction? - zapytałam prosto z mostu.
Chłopak posłał mi szeroki uśmiech.
- A co, słuchasz ich?
- Kiedyś przyjaciółka, która ma na waszym punkcie świra, puściła mi jedną piosenkę. Widziałam cię na plakacie nad jej łóżkiem... Bo to ty, prawda? - dodałam po chwili wahania.
Chłopak znów się zaśmiał. Ten odgłos pieścił moje uszy. Był taki czysty i serdeczny. Podeszła do nas kelnerka, więc nie odpowiedział od razu na moje pytanie. Gdy dziewczyna odeszła od nas, odparł:
- Tak, to ja.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Siedzieliśmy więc i nie odzywaliśmy się. Patrzyliśmy sobie w oczy. Kelnerka przyniosła nasze zamówienia, a mnie przyszło do głowy pytanie:
- Napisałeś do mnie, że koniecznie musimy się spotkać. Co miałeś mi tak ważnego do powiedzenia?
- Chciałem cię poznać. To tyle.
- A czemu akurat ja? - zapytałam.
- Sam nie wiem, ale chyba dobrze trafiłem.
Dobrze nam się rozmawiało. Śmialiśmy się, dogadywałam się z nim jak z nikim innym. Zauważyłam, że przy nim nie słyszę głosów w mojej głowie. Było to kojące i odprężające. Nie przejęłam się tym, wręcz przeciwnie, ucieszyłam się, bo przy nim wydawało mi się, że jestem normalną nastolatką.
Zauważyłam, że Liam ma bladą skórę. Zastanawiałam się, skąd pochodził. Jego oczy też były niezwykłe. Brązowe ze złotymi nitkami kryły jakąś tajemnice. Sprawiały, że byłam nimi zachwycona, ale też się ich bałam. Przyciągały mnie do niego i jednocześnie odpychały.
Było po czwartej, gdy zaczęłam się zbierać. Miałam być przed piątą w szkole, a musiałam jeszcze wstąpić do jakiegoś sklepu, by mieć jakieś alibi. Liam zostawił pieniądze na stoliku. Postanowił, że mnie odprowadzi. Pokazał mi sklep i pod nim się pożegnaliśmy. Chłopak obiecał, że do mnie napisze. Weszłam do sklepu. Kupiłam niebieską bokserkę i jeden czarny stanik i poszłam do szkoły.
Gdy weszłam na jej teren, od razu skierowałam się w stronę domu. Właśnie mijałam drzewa, a pod nimi całującą się parę. Obdarzyłam ich jednym spojrzeniem i od razu wiedziałam kto to. Przystanęłam na moment, nie potrafiłam się ruszyć ani na krok, choć bardzo chciałam to uczynić. Poczułam jak serce mi pęka, moje myśli szaleją, a po policzkach spływają łzy. W końcu zebrałam się w sobie i odeszłam od pary, która oderwała się od siebie, słysząc moją obecność. Mieli bardzo skruszone miny. Dziewczyna chciała pobiec za mną, lecz chłopak ją zatrzymał.
- Czekaj, pewnie chce być sama. A już na pewno nie chce nas widzieć - usłyszałam smutny, pełen żalu głos chłopaka. - Na wyjaśnienia przyjdzie czas.

~~ Chris ~~

Chris przez cały tydzień myślał tylko nad jego sprzeczką z Prue. 
"Byłem, jestem i chyba zostanę największym idiotą na świecie" - pomyślał. 
Nie lubił się kłócić z Prue, ale jeszcze bardziej od tego nie lubił przeprosin. Więc czekał przez cały tydzień. Na co czekał? Sam dokładnie nie wiedział. Może na to, że to Prue wyciągnie rękę do zgody? Jeśli tak to się przeliczył, bo dziewczyna była tak samo dumna i uparta co on. A może czekał na napływ odwagi i odpowiedni moment?
Nie mógł znieść tej ciszy między nimi (choć to on się do niej nie odzywał), więc postanowił pójść do niej po południu i ją przeprosić. Wdrapał się na parapet jej okna i zapukał. Jednak to nie Prue mu otworzyła, tylko Becky. Zaprosiła go do środka. Gdy zawiał wiatr poczuł zapach perfum, którymi zwykle pachniała Prue. Przez jego ciało przeszedł dreszcz rozkoszy. Od Becky dowiedział się, że Prue wyszła zrobić małe zakupy. Ogarnęła go złość. Chciał przemówić sobie do rozsądku. Przecież to nie jego sprawa, co robiła Prue. Nie byli nawet parą. Ale jego wilcza natura, ta o wiele bardziej zaborcza, twierdziła co innego. Podziękował dziewczynie i wyszedł. Usiadł na ławce przed domem. Zamierzał czekać na Prue. Miał zamiar nakrzyczeć na nią za to, że się niepotrzebnie naraża, a potem przeprosić za swoje zachowanie. 
Niedługo potem przyszła Becky. Chciała go przeprosić za to, że przez nią Prue i on nie odzywają się do siebie. 
- Przecież to nie twoja wina - zapewnił ją. 
Stali obok siebie, gdy zawiał wiatr, niosąc zapach perfum Prue, którymi się wypsikała Becky, do Chrisa. Chłopak dłużej nie mógł się hamować. Zbyt długo czekał. Gdy tylko poczuł perfumy Prue, rzucił się na Becky i zaczął ją zachłannie całować. Zdezorientowana dziewczyna nie wiedziała, co zrobić. Nie przeszła jeszcze przemiany i nie była zbytnio silna, więc nie mogła odepchnąć Chrisa, który z nadprzyrodzoną siłą wpijał się w jej usta. 
Chris zajęty całowaniem Becky, nie zauważył idącej Prue. Poczuł ją dopiero, gdy była blisko. Zbyt blisko, by można było cokolwiek zrobić. Z ogromnymi wyrzutami sumienia oderwał się od Becky i spojrzał na uciekającą dziewczynę. Płakała. Wiedział to. Zatrzymał Becky, bo domyślał się, że ostatnimi osobami, które chciałaby teraz widzieć Prue, to właśnie ich dwójka.
Przeprosił Becky i nie wiedząc, co ze sobą zrobić, udał się na siłownię. 

~~ Prue ~~

Sama nie wiem, jakim cudem znalazłam się w stajni. A raczej w budynku, gdzie były konie, króliki, budy dla psów i jedzenie dla nich. Miałam jedynie nadzieję, że były to normalne zwierzęta, a nie Zmiennokształtni. 
Usiadłam na jednym z małych snopków siana. Cały czas płakałam i miałam przed oczami całujących się Chrisa i Becky. Za nic nie mogłam się pozbyć tej sceny z głowy. 
Podkuliłam nogi i ukryłam twarz w dłoniach. Nagle poczułam coś szorstkiego i mokrego na swojej ręce. Podniosłam lekko głowę i zobaczyłam psiaka, który siedział przede mną z przekrzywionym nieco łbem, przyglądając mi się. Wyglądał tak słodko, że od razu się uśmiechnęłam. Pies zaszczekał wesoło, podszedł do mnie, położył łeb na moich kolanach, liżąc moje dłonie. Pogłaskałam go po grzbiecie. Położył swoje łapy na moich kolanach i polizał mnie po twarzy. Zaśmiałam się. Nie zważając na brud i kurz, oparłam plecy o ścianę. Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Myślałam, że Chrisowi na mnie zależy. Jednak widocznie się myliłam. Co do Becky to nie wiedziałam, co o niej sądzić. Dobrze się z nią spędzało czas i rozmawiało. Nawet nie byłam na nią zła za ten pocałunek. Ale było coś, nie wiem czy w niej, czy we mnie, co nie dawało mi spokoju. 
Zajęta swoimi sprawami, nie zauważyłam, że ktoś wszedł do budynku. Zorientowałam się dopiero, gdy chłopak stanął naprzeciwko mnie i odchrząknął. Spojrzałam na niego. Nie wiem, kogo się spodziewałam, ale na pewno nie jego. Nie Filipa. Chłopak uśmiechnął się zdziwiony.
- Co ty tu robisz? - spytał. - Myślałem, że nikt tu nie przychodzi. Oczywiście pomijając tych, którzy karmią zwierzęta. 
- Musiałam pomyśleć. Też nie sądziłam, że tu ktoś przychodzi z własnej woli. 
- Zwierzęta to całe moje życie. Wolę je od większości ludzi. 
- To coś nas łączy. - Uśmiechnęłam się, wyciągnęłam chusteczkę i szybko starłam resztki łez z twarzy. 
Chłopak skierował się do najbliższego boksu, wszedł do niego, podszedł do konia, pogłaskał i szepnął mu coś do ucha. Zwierzę zarżało i potrząsnęło grzywą. Koń ucieszył się na widok Filipa. Chłopak znów szepnął coś do niego. Uśmiechnęłam się. Podeszłam do boksu i zanurzyłam rękę w gęstej grzywie konia. 
- Piękny jest! - powiedziałam. 
- Tak, to prawda - przyznał. Poklepał konia po grzbiecie. Drugą ręką sięgnął do kieszeni, z której wyciągnął czerwone jabłko. Podetknął je pod pysk zwierzęcia. Koń zatrząsł uszami i zjadł owoc ze smakiem.
- Coś się stało? - zapytał Filip.
- Nic takiego... po prostu... To był ciężki dzień.
- Rozumiem. Tak w ogóle jestem Filip. - Wyciągnął do mnie rękę. 
- Prue. - Uścisnęłam jego dłoń, która w dotyku była twardsza i zmniejsza niż zwykła dłoń Zmiennokształtnego. 
- Wiem. - Uśmiechnął się. - Znaczy się znam całą historię. Całe dzieciństwo ojczym mówił mi, że twój ojciec był genialny - zaczął i po chwili urwał. 
- Nie znałam go, ale Chris... - Głos uwiązł mi w gardle. 
Przypomniał mi się powód, dla którego się tu ukryłam. Łzy popłynęły mi po policzkach.
- Przepraszam, powinienem pomyśleć. To oczywiste, że ty go nie znałaś... - zmieszał się Filip.
Miałam wyjaśnić mu, że to nie o to chodzi, ale nie miałam siły. Ukryłam twarz w sierści konia i płakałam. A Filip stał obok mnie, nie wiedząc co zrobić, czy powiedzieć. 

***

Nie poszłam na kolację. Nie miałam ochoty spotykać się z Chrisem. Przed siódmą Filip pożegnał się i wyszedł. Posiedziałam jeszcze trochę z koniem i psem. Po jakiś trzydziestu minutach postanowiłam iść do pokoju. 
Na dworze było dosyć mroźno, a wiatr targał moimi włosami. Nie przeszkadzało mi to jednak. Szłam zdecydowanym krokiem przed siebie. Modliłam się tylko o to, by nie spotkać po drodze kogoś znajomego. I nie spotkałam.
Byłam już na korytarzu, tuż przed drzwiami prowadzącymi do mojego pokoju, gdy usłyszałam dwa podniesione głosy. Rozpoznałam Alice:
- Czyś ty oszalała?? Jesteś kompletną...
- Tak! Wiem, idiotką! - przerwała jej Becky - Ale to nie moja wina! Nie przerywaj mi! To Chris zaczął mnie całować. Chciałam go jakoś odepchnąć, ale on jest ode mnie o wiele silniejszy! - usłyszałam jak głos się jej załamuje.
- Ale czemu on się pocałował? Przecież on kocha....
Nie pozwoliłam jej dokończyć. Otworzyłam szeroko drzwi. Rzuciłam szybkie "hej". Położyłam torbę i płaszcz na swoim łóżku. Wzięłam swoją piżamę i weszłam do łazienki. 
Becky mówiła prawdę - czułam, że tak było. Przestałam się  na nią złościć, lecz nadal czułam do niej jakiś bliżej nieokreślony żal. 
Umyłam się i ubrałam. Wyszłam z łazienki. Posprzątałam swoją część pokoju i położyłam się na łóżku. Wzięłam laptopa i zalogowałam się na facebooku. Miałam wiadomość. Otworzyłam ją i przeczytałam:
"Fajnie dzisiaj było. Kiedy się znów zobaczymy?"
Od Liama. Uśmiechnęłam się na wspomnienie chwil spędzonych z chłopakiem w kawiarni. A potem łzy napłynęły mi do oczu, gdy przypomniałam sobie, co było potem. 
Zacisnęłam powieki. Udało mi się nie rozpłakać. Wyłączyłam laptopa i położyłam go na stoliku. Położyłam się plecami do reszty pokoju. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. 

~~~~~~~~
Hejka ;** Ten rozdział jest długi i mam nadzieję, że wam się spodoba. Dziękuję za miłe komentarze i za wiele wyświetleń (nawet w Chinach ;O) 
Kolejny pojawi się po świętach♥ I komentujcie, bo to baaardzo motywuje  mnie! ;*

4 komentarze:

  1. Jak zwykle cudo *.*czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej bardzo fajny<3 Czekam na kolejny:*

    OdpowiedzUsuń
  3. BOOOOSKO!!!!!
    Czuje sie troche jak zołza bo moja bohaterka... No sama wiesz...
    Czekam z niecierpliwością na nexta ^^
    Weny:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem, jak inni, ale mam wielką ochotę na zglanowanie Chrisa i zamknięcie go w jakimś bardzo ciemnym, bardzo zimnym i bardzo niewygodnym miejscu :D

    OdpowiedzUsuń