sobota, 21 marca 2015

*35. "Od tamtej pory wszystko się zmieniło."

Dziękuję mojej wspaniałej W., która potrafi mnie zawsze rozśmieszyć i dzięki niej choć na moment potrafię zapomnieć o tym, jakie życie jest szare. Jesteś moją różową kredką :D I dziękuję Ci za to z całego serducha! <3



"Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać." - Antoine de Saint-Exupery


~~*~~*~~*~~*~~

~~ Prue ~~

    Nie odeszłam daleko. Usiadłam na jednej z ławek dostatecznie daleko, by nie słyszeć, o czym rozmawiali. Jednak i tak wyczuwałam jej emocje. Była zdenerwowana. Nie dziwiłam się. Sama również, nie miałabym pojęcia, jak zacząć taką rozmowę. Gdy tłumaczyła chłopakowi zawzięcie całą sytuację, non stop chodziła wzdłuż chodnika i co chwila wymachiwała ręką. Zawsze, gdy coś chciała dokładnie omówić, przedstawić komuś, gestykulowała. To było do niej tak podobne, że uśmiechnęłam się pod nosem sama do siebie. 
    Rozmowa trwała dosyć długo. Nie przerywałam im, bo zdawałam sobie sprawę, że powinni sobie wszystko wyjaśnić. Louis miał prawo wiedzieć o każdym szczególe. W końcu to on podejmował decyzję. Od niego zależało, czy mój ojciec zazna normalnego, ludzkiego życia. Więc wolałam nie naciskać. Choć pragnęłam, by zgodził się jak najszybciej. 
    Gdy skończyli, Becky podeszła do mnie. Jej wyraz twarzy nic mi nie mówił, ale wyczułam bijącą od niej radość. Nie chciałam wyprzedzać faktów, więc po prostu ją zapytałam. 
    - No i jak? 
    Chwilę milczała, jakby się ze mną droczyła. Napięłam niemal wszystkie mięśnie i ostatkiem woli powstrzymywałam się od rzucenia się na nią i wyduszenia z niej prawdy. Po chwili, która dla mnie trwałą wieczność, brunetka uśmiechnęła się do mnie serdecznie. 
    - Zgodził się, za chwilę powinien być w Dundee. Umówiłam się, że wyjdziemy do jego przed bramę - powiedziała. Nie mogąc uwierzyć, w to co słyszałam, uściskałam ją serdecznie. Miałam nadzieje, że Wampir nam pomoże, ale mimo wszystko starałam się zachować dystans. Nie przeżyłabym tak ogromnego zawodu, gdyby odmówił. 
    - Na co jeszcze czekamy? Idziemy? - zawołałam i już miałam pociągnąć Becky za sobą, gdy coś mnie zatrzymało. 
    - Prue! - usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się i zobaczyłam zbiegającego po schodach Chrisa a za nim biegł Damien. Dopadli do nas w mgnieniu oka. - Tom mówi, że za chwilę trzeba dodać jad. - Odetchnął. 
    - Powiedz mu, że będziemy za góra pięć minut, okej? - odezwałam się. Złapałam Becky za rękę i ruszyłam do bramy. 
    - A wy dokąd? - krzyknął za nami Damien. 
    - Wyjaśnimy później, teraz nie ma czasu! - odkrzyknęła brunetka.  
    W paru krokach przemierzyłyśmy dystans dzielący nas od bramy. Wyszłyśmy za nią ostrożnie i rozejrzałyśmy się. Louisa nigdzie nie było widać. Oparłam się więc o mur, bo zapowiadało się, że musiałyśmy trochę poczekać. 
    Wampir wyłonił się nagle, zza zaparkowanego niedaleko busa. Nie straciłam orientacji, wiedziałam, że to właśnie tam się zjawi, lecz mimo wszystko się wzdrygnęłam. Poruszał się tak szybko i zwinnie! Jedyne, co go zdemaskowało, to zapach, który poczułam, gdy tylko pojawił się w okolicy. To dzięki niemu zorientowałam się, skąd przybędzie. Wstałam, otrzepując delikatnie plecy z kurzu. Nim zdążyłam choćby pomyśleć, jak go przywitać, Becky już rzuciła się na niego. Chłopak złapał ją w biegu, obrócił się wokół własnej osi i mocno przytulił. Gdy brunetka stanęła na ziemi, nadal się obejmowali. Widziałam wyraz twarzy Wampira. Miał przymknięte powieki, wydawał się zadowolony, wyglądał, jakby mu ulżyło, kiedy zobaczył dziewczynę całą i zdrową. Na koniec pocałowali się, a ja uciekłam od nich wzrokiem. Nie zamierzałam patrzeć na te czułości. To byłoby pogwałcenie praw do prywatności. 
    - Inaczej pachniesz - stwierdziła cicho Becky, podchodząc do mnie. Trzymali się za ręce, uśmiechnięci od ucha do ucha. Dziewczyna zmarszczyła delikatnie nos i wciągnęła głębiej powietrze. Oboje z Louisem zaśmialiśmy się serdecznie. Po przejściu przemiany robiliśmy się bardziej wrażliwi na zapach Wampirów. Co oczywiście mi nie pomogło na początku mojej znajomości z chłopakami, bo i tak się z nimi zakolegowałam. A przynajmniej z jednym z nich. 
    - To dlatego, że od czasu twojej przemiany się nie widzieliśmy - szepnął. - Od tamtej pory wszystko się zmieniło.
    Stanęli naprzeciwko mnie naprawdę szczęśliwi. Od dawna nie widziałam Becky tak radosnej, tak wesołej. Ta znajomość jak najbardziej jej służyła.
    - Cześć, dziękuję, że zgodziłeś się nam pomóc - przywitałam się z nim.
    - Nie ma sprawy. Czego się nie robi dla przyjaciół. - Wzruszył ramionami. I choć my nie byliśmy nawet dobrymi znajomymi, wiedziałam, że chodziło mu o to, że Becky to jego dziewczyna a ona przyjaźniła się ze mną. - Zrobiłbym wszystko, żeby Becky była szczęśliwa - odezwał się po chwili stanowczo. - To co, macie jakieś pudełko czy coś? - Rozejrzał się wokół, jakby oczywistym było, że znajdzie na ziemi pojemnik, w którym przechowamy jad. Od razu zrobiło mi się głupio, że wcześniej o tym nie pomyślałam. Tak bardzo zależało mi na czasie, że nie zorientowałam się, że jad trzeba jakoś przenieś. Widząc moje zmieszanie, uśmiechnął się tylko. - Tak właśnie myślałem. - Wyciągnął z kieszeni małą fiolkę, odkorkował ją i przyłożył do kła, który wydłużył się nieznacznie. Nie chcąc na to patrzeć, zerknęłam na dziewczynę. Przyglądała się Louisowi z zafascynowaniem. Dostrzegłam, jak zadrżała, gdy zobaczyła kieł. Tak jakby... Tak jakby poczuła go kiedyś na sobie...
    Chyba wyczuła, że się jej przyglądałam, bo odwróciła wzrok w moją stronę i spojrzała mi prosto w oczy. A gdy to zrobiła, róż wypłynął na jej policzki. I wtedy już wiedziałam, że byli ze sobą Skojarzeni. Już wszystko zaczęło się układać. To o nim Becky wspominała, gdy przechodziła przemianę. Wcześniej sądziłam, że bredziła, w końcu przemiana to straszny, nieunikniony proces. Wszystko mogło się wtedy wydarzyć. Ale nie, ona utrzymała świadomość do końca. Dzięki połączeniu, zdawała sobie sprawę, że Wampir odczuwał to, co ona, że palił się od wewnątrz, przez to, że jej moc się uaktywniła.
    Wszystko stało się jasne.

~~ Chris ~~

    Wpatrywałem się w sylwetki oddalających się dziewczyn. Nie miałem pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony pragnąłem, by Prue w końcu udało się przetransportować ojca, by zmienił się w swoją ludzką postać. Z drugiej jednak przeczuwałem, że nie obejdzie się bez pomocy Wampirów. A jedynym zaprzyjaźnionym Wampirem, którego w pierwszej kolejności Prue poprosi, będzie Liam. I on jej nie odmówi. Za bardzo mu na niej zależało... Więc będą mieli pretekst, by się spotkać.
    I znów jakiś cichy głosik gdzieś z tyłu głowy podpowiadał mi najgorsze scenariusze. Próbowałem nie zwariować, ale było to trudne. Tak, byłem zazdrosny, ponieważ zdawałem sobie sprawę, że Skojarzenie to naprawdę mocna więź. Poza tym Prue to naprawdę atrakcyjna dziewczyna. Ale mimo to wierzyłem w naszą miłość.
    - Stary, chodź. One zaraz przyjdą - zawołał Damien, klepiąc mnie dłonią w ramię. Posłuchałem go. Nie zamierzałem zostawać na dworze i czekać. To nie byłoby mądre.
    Wróciliśmy więc na strych, gdzie eliksir zdawał się niemal gotowy. Wystarczyło dodać ostatni składnik, którego na razie nie posiadaliśmy. Damien przekazał pozostałym, że dziewczyny wkrótce wrócą. Pozostało nam więc tylko czekać.

~~ Becky ~~

    - Jeszcze raz ci dziękuję, za wszystko! - powiedziała chyba już czwarty raz Prue, ściskając w dłonie fiolkę z jadem Louisa. Chłopak tylko zaśmiał się serdecznie. - Musimy już iść, na pewno się denerwują - stwierdziła, zerkając w moją stronę. Pokiwałam tylko głową a następnie spojrzałam w oczy mojego Wampira.
    - Uważaj na siebie - szepnął, obejmując mnie mocno ramionami. - Licho nie śpi. Zaatakuje w najmniej oczekiwanym momencie. Znam Stylesa od lat. Tak właśnie postąpi.
    Odsunęłam się od niego na chwilę i patrzyłam przez moment w twarz, marszcząc czoło. Zastanawiałam się, skąd może wiedzieć takie rzeczy, skoro już nie zadawał się z tymi złymi.
    - Po prostu tam, gdzie przebywam, gdzie żyję, krążą plotki. Właściwie to wszyscy mówią tylko o tym. Aż trudno uwierzyć, że do was jeszcze nic nie dotarło - odezwał się, gdy zorientował się w moich myślach.
    - Ty też na siebie uważaj - ostrzegłam.
    - Zawsze dla ciebie, skarbie - szepnął po czym namiętnie mnie pocałował. Czułam jego miłość, jego pożądanie, jego tęsknotę. Wszystkie skrywane uczucia. - Kocham cię.
    - Ja ciebie też kocham! - zawołałam, gdy odwrócił się i zniknął za białym busem.
    - Chodźmy - zaproponowała Prue, stając obok mnie i delikatnie ciągnąc ku bramie. Ruszyłam po dobrej chwili. Było mi trudno znów na długo rozstać się z Louisem z myślą, że praktycznie nikt o nas nie wie i nikt nie mógł się dowiedzieć.
    - Prue - zaczęłam ostrożnie, gdy mijałyśmy internat.
    - Tak?
    - Obiecasz mi coś?
    - Co? - zapytała.
    -Nie powiesz nikomu o nas? O mnie i Louisie? Dopóki sama nie będę na to gotowa?
    Milczała przez moment aż w końcu zgodziła się, twierdząc, że to moja sprawa i że nie powinna się do tego mieszać. Zasugerowała mi jednak, bym pospieszyła się z powiedzeniem reszcie prawdy. Z doświadczenia wiedziała, co mówiła.
    Wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy w końcu zjawiłyśmy się na strychu. Prue podeszła do Toma i dolała do gotującej się mikstury jad Wampira. Filip przemieszał zawartość kociołka. Mieszanina zrobiła się nieco gęstsza, zmieniła kolor z zielonkawego na bardziej niebieskawy. Po chwili usłyszałam cichy wybuch i zauważyłam unoszący się znad kociołka szary dym.
    - Wszystko poszło zgodnie z planem - oznajmił Tom. - Jutro możecie ruszać.

~~*~~*~~*~~*~~

    Heej, co tam u Was? Też macie taki nawał sprawdzianów jak ja? Normalnie codziennie coś. A już nie daj Boże, jak masz jakieś zaległości lub coś do poprawy!! O.o Jestem tak zmęczona, że nie mam na nic ochoty, mimo, że pogoda jest tak obiecująca ;) Tylko ona podnosi mnie na duchu! :)
    No ale nic, piszcie, jak tam rozdział ;) 

niedziela, 8 marca 2015

*34. "Tylko ta myśl trzymała mnie wciąż na ziemi."

Jeeeejku! Widzieliście statystyki? Ponad 20000 wejść! <3 Dziękuuuję baaardzo wszystkim, którzy kiedykolwiek tutaj zajrzeli, przypadkiem czy celowo - każdy przyczynił się do tego, że ta liczba jest tak ogromna ;) Rozdział specjalnie dla Was! <3



"W prawdziwej przyjaźni nie chodzi o to, żeby być nierozłącznym, tylko o to, żeby rozłąka nic nie zmieniała." 


~~*~~*~~*~~*~~

~~ Prue ~~

    Podzieliliśmy się zadaniami. Alex z Bellą mieli znaleźć książkę z przepisem. Alice i Becky poszły po kociołek, wagę i inne niezbędne do warzenia eliksiru sprzęty. Wraz z Chrisem zamierzaliśmy posprzątać na strychu, by zrobić w pomieszczeniu choć odrobinę więcej miejsca. Damien zaofiarował, że odszuka Toma i Filipa, bo wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że przydałby się ktoś, kto orientuje się, gdzie moglibyśmy znaleźć wszystkie potrzebne składniki, nie narażając się przy tym nauczycielom. Już raz się nam upiekło, nie chcieliśmy dopuścić do kolejnej takiej sytuacji, bo wtedy wszystko wyszłoby na jaw, a byłam niemal prawie pewna, że Stark nie ucieszyłby się na wiadomość, że odnalazłam ojca. Tom z kolei znał prawdopodobnie wszystkie rośliny i substancje, które mogłyby nam się przydać, więc warto byłoby skorzystać z jego wiedzy.
    Przesunięcia foteli, komody i sofy na strychu nie zajęło nam zbyt wiele czasu. Już po chwili było po wszystkim. Przez kilka dobrych minut czekaliśmy w zniecierpliwieniu na resztę. Nie mogłam się już doczekać tego, aż będę miała się czym zająć. Przez cały czas, kiedy nic nie robiłam, dużo myślałam. A te rozważania nie były dobre. Głównie przed oczami pojawiał mi się obraz mnie i znikającego gdzieś ojca nadal w postaci wilka. Spóźniłam się. On już przeniósł się w inne, bezpieczne miejsce; do czasu. Non stop powtarzałam sobie, że wszystko pójdzie dobrze, że wszystko się uda, że już niedługo tata będzie razem ze mną. Tylko ta myśl trzymała mnie wciąż na ziemi.
    Pierwsi pojawili się chłopcy. Nie musiałam im ponownie wyjaśniać całej sytuacji, bo Dan zdążył już im naświetlić wszystkie fakty. Cieszyłam się z takiego obrotu sprawy, bo nie uśmiechało mi się ponowne tłumaczenie problemu. Bez żadnych pytań zgodzili się nam pomóc w przygotowaniu eliksiru. Filip nie miał zbyt tęgiej miny, ale gdy go zapytałam, czy wszystko w porządku, odpowiedział twierdząco. Czułam, że skłamał, ale kim byłam, by drążyć z nim temat?
    Gdy przyszli już wszyscy, Alex otworzył książkę na odpowiedniej stronie i zaczął czytać listę składników. Większość z nich nawet ja potrafiłam rozpoznać. Wszystko było jak najbardziej w porządku. Do czasu, gdy Alex nie przeczytał ostatniego elementu mikstury. Na początku zawahał się przez moment.
    - Co jest? - zaniepokoiłam się.
    - Z tym składnikiem może być pewien kłopot - zaczął. Odwrócił książkę w moją stronę, tak, bym mogła swobodnie sama do niej zajrzeć.
    - Jad Wampira - szepnęłam, niedowierzając. Skąd mieliśmy go wziąć? Spanikowana spojrzałam po twarzach wszystkich zebranych. Tylko Filip nie wydawał się zaskoczony, raczej zasmucony tą wiadomością.
    - Właśnie tego się obawiałem - westchnął cicho. Zaczęłam gorączkowo szukać rozwiązania. Nie przychodził mi do głowy ani jeden pomysł.
    - A może ty byś nam pomógł? - zapytała nieśmiało Becky. - Jesteś w końcu Dhampirem. Czy twój jad nie wystarczyłby?
    - Obawiam się, że nie. Myrnin był naprawdę silnym Wampirem. Byle co nie zdoła odczarować tego, co zrobił. Potrzebny nam prawdziwy jad. Może się nawet okazać, że jedynym ratunkiem dla twojego ojca, Prue, jest ślina Stylesa. Lub kogoś, kogo przemienił - wyjaśnił. Po tych słowach zapadła głęboka cisza. Nikt nawet nie śmiał się odezwać, zakłócić tej idealnej ciszy, która już po sekundzie stała się dla mnie udręką.
    Niespodziewanie dotarło do mnie, kto mógłby nam pomóc. Poczułam jakieś dziwne ukłucie na szyi w miejscu, w którym ugryzł mnie Liam. Gdy się później nad tym zastanawiałam, doszłam do wniosku, że to sama Nyks dała mi podpowiedź, gdzie szukać pomocy. Liam. Liam był Wampirem, w dodatku to właśnie Harry Styles go w niego przemienił. Nadawał się wręcz idealnie. Tylko czy zechce mi pomóc?
    Dawno z nim nie rozmawiałam. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawy, że nawet nie powiedziałam mu, że odnalazłam ojca! Nie zdawał sobie sprawy, że już się nie narażałam, że Chris już o wszystkim wie, że każdy z moich przyjaciół znał już prawdę. Każdy, z wyjątkiem jego. Bo w jakiś sposób był moim przyjacielem. Tyle razy mogłam na niego liczyć! Wspierał mnie w trudnych chwilach. I jeśli teraz się nie odwróci ode mnie, byłby idealny! Zostawało tylko pytanie: czy nie zraniłam go na tyle, by przestał się do mnie odzywać? Czy dał sobie już spokój?
    - Muszę zadzwonić - powiedziałam dziwnym głosem, całkowicie do mnie niepodobnym. Wyszłam ze strychu na korytarz i usiadłam na najniższym ze schodków. Nie obchodziło mnie to, że zostawiłam na górze znajomych całkowicie zdezorientowanych. Miałam czas, by im wytłumaczyć wszystko po tym, jak rozmówię się z Liamem.
    Wybrałam numer Wampira i czekałam. Jeden sygnał, drugi. Przy piątym stwierdziłam już, że się na mnie całkowicie obraził i że już nigdy go nie zobaczę, nie porozmawiam z nim. Zamierzałam się rozłączyć, gdy usłyszałam nagle w słuchawce jego głos.
    - Halo?
    - Cześć, to ja, Prue! - zawołałam nieco zbyt głośno. Odetchnęłam z ulgą. A więc jest jeszcze nadzieja...
    - Fajnie, że dzwonisz - odpowiedział opryskliwie. Był zły. I to bardzo.
    - Przepraszam, że się nie odzywałam tak dawno, ale tyle się u mnie działo, że nawet nie zauważyłam, ile czasu minęło, odkąd ostatni raz zadzwoniłam do ciebie - szepnęłam skruszona. - Chciałam ci tylko powiedzieć, że znalazłam tatę.
    - Naprawdę? - Usłyszałam w jego głosie radość. Złość i smutek w jednej chwili wyparowały z naszej rozmowy. - To wspaniale! Jest już z tobą?
    - No niezupełnie. Tutaj mam mały problem. No i prośbę do ciebie... - zawahałam się na moment. Zastanawiałam się, jak mu powiedzieć to, co miałam do powiedzenia.
    - No to słucham, w czym mogę ci jeszcze pomóc? - zapytał.
    - Widzisz, chodzi o to, że mój tata jest w postaci wilka. I żeby go odczarować, potrzebny nam eliksir. Już mamy przepis i prawie wszystkie składniki. Za wyjątkiem jednego. Jadu Wampira. Filip mówi, że może być potrzebny nawet od samego Stylesa... Co o tym sądzisz?
    - Wydaje mi się, że każdy będzie dobry, byle by był od Wampira, nie jakiegoś mieszańca. Ale jeśli chcecie mieć pewność, że wszystko zadziała zgodnie z planem to możecie użyć jadu kogoś powiązanego z nim. Tylko skąd weźmiecie jad? - zastanowił się.
    - Właściwie to myślałam o tobie - odezwałam się niepewnie.
    - Och! No tak, faktycznie. Tylko, że ja... Nie mogę. Jestem teraz daleko od miejsca, z którego mógłbym się teleportować. Droga powrotna zajęłaby mi co najmniej jeden dzień. A tyle chyba nie chcecie czekać?
    - No chyba nie... Naprawdę wybrałeś się gdzieś tak daleko akurat dzisiaj? - westchnęłam zrezygnowana.
    - Przepraszam, bardzo chciałbym pomóc... - zawahał się. - Właściwie to wiem, kogo możecie poprosić. I jego jad może okazać się mocniejszy, w końcu jest Wampirem czystej krwi. - Wiedziałam, że wypowiadając te słowa, uśmiechnął się.
    - O kim mówisz? - zdziwiłam się.
    - No jak to o kim? O Louisie. Uważam, że gdyby Becky z nim porozmawiała, chętnie użyczyłby wam swojego jadu.
    - A co ma Becky wspólnego z twoim kumplem? - Jeszcze bardziej zgłupiałam.
    - No jak to co? - zapytał Liam, śmiejąc się ze mnie. - To ty nic nie wiesz? - zawołał z niedowierzaniem. gdy zorientował się, że nie byłam tak dobrze poinformowana jak on. - Powinnaś pogadać o tym z Becky. Już czas, by wyznała ci prawdę. Poproś ją o to, by pogadała z Louisem, na pewno nie odmówi. Muszę już kończyć. Do zobaczenia!
    - Czekaj! - Nie zdążyłam niczego dodać, bo chłopak się rozłączył. - O co mu do jasnej cholery chodziło? - zapytałam na głos, lecz odpowiedziała mi tylko głucha cisza.
    Powoli wróciłam na górę, gdzie przyjaciele wyczekiwali mnie ze zniecierpliwieniem. Gdy tylko przekroczyłam próg, zalała mnie fala pytań, odnośnie mojego nagłego telefonu. Nie odpowiedziałam na nie od razu. Pierwsze co zrobiłam, to podeszłam do Becky i spojrzałam jej prosto w oczy.
    - Mogłybyśmy porozmawiać? Na osobności? - zapytałam. Dziewczyna skinęła tylko delikatnie głową. - Możecie zacząć przyrządzać eliksir? Ja zajmę się ostatnim składnikiem.
    - Jasne - powiedział Chris. - Wszystko w porządku? - Zmartwił się, widząc mój jeszcze nieobecny wzrok. Pokiwałam głową.
    - Nie martw się, opowiem ci wszystko później - obiecałam po czym ponownie wyszłam ze strychu, tym razem prowadząc za sobą brunetkę. Zeszłyśmy po schodach i skierowałyśmy się ku frontowym drzwiom. Zatrzymałyśmy się dopiero pod drzewami, gdzie, miałam nadzieję, znajdziemy choć odrobinę prywatności.
    - O czym chciałaś ze mną porozmawiać? - spytała, widząc, że nie zamierzam zacząć.
    - Właśnie rozmawiałam z Liamem. Niestety, nie może nam pomóc, bo jest daleko stąd. Powiedział mi jednak bardzo interesującą rzecz. Czy wiesz może, czego się dowiedziałam?
    - Nie, no skąd - odparła. Widziałam malujący się na jej twarzy niepokój.
    - Powiedział mi, bym poprosiła cię, byś skontaktowała się z Louisem i że on nam może pomóc z tym jadem. Możesz mi powiedzieć, dlaczego Liam wie coś, czego ja się nawet nie domyślałam?
    - Prue... - Słyszałam jak serce jej przyspieszyło. - Ja...
    - Spotykasz się z nim, prawda? - przerwałam jej.
    - Po co w ogóle ta rozmowa, skoro widzę, że Liam ci wszystko wyśpiewał? - zdenerwowała się.
    - Niczego mi nie wyśpiewał. Nic mi nie powiedział, bo uważał, że to ty powinnaś mi o tym powiedzieć, jako moja przyjaciółka! Sama się domyśliłam. Po jego tonie, po twoim zachowaniu teraz i wcześniej. Przeczuwałam, że może kogoś poznałaś, ale nie sądziłam, że to coś aż tak poważnego. Dlaczego mi nic o tym nie powiedziałaś? Przecież wiesz, że ja akurat stosunek do Wampirów mam dobry. Przyjaźnię się z Liamem, to już chyba ci powinno wystarczyć.
    - Tu nie chodziło o to, że nie masz nic przeciwko Wampirom. Raczej bałam się twojej reakcji. No bo tak szybko zdążyłam się zadowolić po śmierci Davida? Nie miałam pojęcia, co byś sobie o mnie pomyślała. Może że go nie kochałam albo jeszcze coś gorszego...
    - Kochana - westchnęłam. - Naprawdę bałaś się tego, że pomyślę sobie, że nie kochałaś mojego brata? - zapytałam z lekkim politowaniem. Gdy potwierdziła, kontynuowałam. - Wiesz, to dowodzi tylko tego, że mi ni ufasz. Nie wiem, dlaczego, ale musisz wiedzieć, że można kochać więcej niż jedną osobę. Spójrz na Toma. Czy myślisz, że nie kochał Vivian? Albo że tylko udaje przed Rose? Nie. On obie je kocha, na swój sposób, ale jednak jest to prawdziwe uczucie. I wiesz co? Myślę, że David chciałby, byś była szczęśliwa. Nawet jeśli oznaczałoby to związanie się z Wampirem. - Uśmiechnęłam się szeroko.
    - Dziękuję - szepnęła. - I przepraszam. Teraz już wiem, że powinnam ci o wszystkim powiedzieć.
    Przytuliłyśmy się mocno na znak zgody. Potem szybko zmieniłam temat i delikatnie dałam jej znać, żeby zadzwoniła do Louisa. Zostawiłam ją samą, by mogła mu spokojnie o wszystkim opowiedzieć.
~~*~~*~~*~~*~~

    Hej, hej. Piszcie, co myślicie o rozdziale. Jestem naprawdę ciekawa!
    Z okazji Dnia Kobiet wszystkim kobitkom składam najserdeczniejsze życzenia! <3