sobota, 24 stycznia 2015

*31. "Dla nas najważniejsze było to, że się kochamy. "

Rozdział z dedykacją dla Seoanaa i Vivian. Dziękuję Wam za kolejne nominacje do LBA. To dla mnie wieeelkie wyróżnienie, że właśnie mnie wybrałyście *,* 



"W życiu nie ma sytuacji bez wyjścia. Wszystko można zmienić, naprawić. Wystarczy spróbować."


~~*~~*~~*~~*~~

~~ Becky ~~

    Nie miałam pojęcia, co powiedzieć mamie, dlatego zwlekałam z rozmową jak najdłużej. W końcu okazało się, że już nie mam czasu i zadzwonić powinnam od razu. Tym bardziej się przestraszyłam. Filip próbował mnie uspokoić, ale na niewiele się to zdawało.
    Tak właściwie to nie miałam pojęcia, czym się stresowałam. Gdzieś w głębi podświadomości siedział strach o to, że mama mnie nie zrozumie i wyśmieje, że pomyśli, że już mi całkiem odbiło. Ale oprócz tego? Nie miałam nic do stracenia.
    Usiadłam wraz z Filipem w stajni pośród zwierząt i wybrałam numer rodzicielki. Czekałam dosyć długo. Już myślałam, że nie odbierze i miałam się rozłączyć, gdy usłyszałam w słuchawce jej głos. Serce zabiło mi mocniej. Poczułam, jak mój brat ściska moją dłoń, chcąc dodać mi otuchy.
    - Cześć, mamo - przywitałam się. Wydawało mi się, że głos mi zadrżał, ale miałam nadzieję, że mama tego nie zauważyła.
    - Dzień dobry, córeńko! - zawołała uradowana. - Co u ciebie słychać? - zapytała. Nie wiedziałam, od czego zacząć. Kobieta wyczuła moje wahanie. - Stało się coś?  - zaniepokoiła się.
    - Poniekąd - zaczęłam ostrożnie. - Oczywiście nie chodzi o mnie. Nie bezpośrednio. Raczej o moich znajomych... Pomyślałam... Zastanawiałam się, czy nie mogłabyś nam pomóc.
    - Chyba nawet wiem, w jakiej sprawie - odezwała się.
    - Naprawdę? Skąd? - zdziwiła się.
    - Wczoraj wieczorem ktoś próbował się ze mną skontaktować. Jego duch, choć raczej powinnam powiedzieć, że jej, znajduje się w innym świecie, dlatego połączenie trwało krótko. Jedyne, co zdołałam ustalić to to, że jest w krainie, którą zwą Ohr. Niewiele o niej wiem, ale z tego, co wyczułam, wnioskuję, że dzieje się tam źle.
    - Bella miała wizję, jak mieszkańcy tamtego świata spalają ich na stosie. Dlatego właśnie dowiedzieliśmy się, że tam wylądowali. Mamy coraz mniej czasu na wydostanie ich stamtąd! Masz jakiś pomysł?
    - Oczywiście, że tak. Zamierzałam nawet dzisiaj do ciebie zadzwonić, by was o to zapytać, ale mnie ubiegłaś z telefonem. Teraz posłuchaj mnie uważnie. To bardzo ważne. Pamiętasz pierścionek z zielonym oczkiem, który przysłałam ci wraz z listem, zanim się poznałyśmy?
    Pokiwałam głową, ale gdy zorientowałam się, że przecież mama tego gestu nie zauważyła, odpowiedziałam jej cicho, że pamiętam.
    - Schowałam go do szkatułki na biżuterię - dodałam.
    - To dobrze. Będzie ci potrzebny. A oprócz niego szałwia, sosna i lawenda związane w jeden bukiecik, Filip powinien wiedzieć jak to zrobić, i oczywiście ustronne miejsce, spokój i świeca. Dobrze również byłoby, gdybyś znajdowała się jak najbliżej czterech żywiołów - powietrza, wody, ziemi i ognia. Chociaż to ostatnie będzie symbolizowała zapalona świeca.
    - I co mam wtedy zrobić? - zapytałam, skupiona, by niczego nie zapomnieć.
    - Wypowiedzieć zaklęcie komunikacji, nieco inne, niż to, które posłużyło twojej koleżance. Pomogę ci je ułożyć. Potem spalisz kartkę z zaklęciem w płomieniu świecy. Wtedy zacznie się najtrudniejsza i najbardziej niebezpieczna część.
    Zadrżałam, słysząc poważne słowa mamy. Starałam się nie okazywać przerażenia, które mną zawładnęło. Wiedziałam już wcześniej, że będzie trudno. Ale dopiero rozmowa z rodzicielką uzmysłowiła mi, jak bardzo będziemy musieli się narazić. Mimo niebezpieczeństwa nie mogłam się wycofać. Chloe i Shane ryzykowali życie, by uratować cały nasz świat. Teraz czas się im odwdzięczyć.
    - Słucham cię uważnie - powiedziałam tylko. Czułam, jak serce bije mi jak oszalałe.

~~ Prue ~~

    Wszyscy siedzieliśmy jak na szpilkach, czekając aż Becky skończy rozmawiać ze swoją mamą. Chcieliśmy już coś robić, działać, bo czekanie źle na nas wpływało. Tylko niepotrzebnie się martwiliśmy, zastanawialiśmy, co będzie, lub co by było, gdyby...
    Siedziałam oparta plecami o tors Chrisa. Chłopak obejmował mnie mocno w talii, jakby bał się, że gdzieś mu ucieknę. Nie miałam takiego zamiaru. Odkąd powiedziałam mu całą prawdę o poszukiwaniach ojca, było coraz lepiej. Co prawda blondyn już nie należał do tego samego stada co ja, ale nie przejmowaliśmy się ani ludźmi, ani tradycjami, ani zwyczajami a tym bardziej zakazami czy nakazami, które ustanowił Stark. Bo kto by się przejmował? Dla nas najważniejsze było to, że się kochamy.
    Rozejrzałam się dookoła. Alice rozmawiała cicho z Damienem i Tomem. Stali tuż pod oknem, za daleko, bym mogła usłyszeć choćby strzęp zdania. Miny mieli obojętne, ale wyczuwałam od nich zdenerwowanie.
    Na strychu, mimo później pory, było ciepło. Przez pootwierane okna wlatywał orzeźwiający wiatr, który rozwiewał włosy Alice. I choć w dzień pogoda znacznie się popsuła w porównaniu do poprzednich dni, to wieczorem znów się nieco ociepliło.
    Zastanawiałam się, jak to wszystko przebiegnie, gdy drzwi na strych się otworzyły. Serce zabiło mi nieco szybciej, bo w pierwszej chwili pomyślałam, że to Becky. Spojrzawszy na przybyłych, nadzieja ulotniła się. W progu stali Bella i Alex. Przywitali się z nami cicho i podeszli do mnie i Chrisa. Oboje usiedli po turecku na dywanie.
    - Jeszcze nie skończyli? - Chciała się upewnić. Pokręciłam tylko delikatnie głową. - Mogliby się pospieszyć. Mam złe przeczucia.
    - Co masz na myśli? Miałaś jakąś wizję? - zapytałam, spoglądając jej w oczy. Była naprawdę zmęczona i wystraszona.
    - Nie, ale po prostu czuję, że jeśli niedługo nie zaczniemy działać to nie zdążymy.
    Po jej złowróżbnych słowach zapanowała cisza. Nie potrafiłam wyobrazić sobie sytuacji, w której zawiedliśmy. Musieliśmy ich uratować. Nie było innego wyjścia.
    - Zadzwonię do Filipa i zapytam, kiedy skończą - zaproponował Alex.
    - Dobry pomysł - pochwaliłam. Podczas gdy Alex wybierał numer brata Becky, przypatrywałam się starej szafie, która stała naprzeciwko. Nie było w niej nic niezwykłego. Zrobiona z brązowego, mocnego drewna, porysana gdzieniegdzie. Na drzwiach nadal widziałam delikatne rzeźby przedstawiające kobietę zamieniającą się w zwierzę. Wokół klamki zauważyłam prawie całkiem zatarte ślady pazurów, które mogła zostawić tylko wściekła bestia. Wzdrygnęłam się, bo wyobraziłam sobie wielkiego ciemnego wilka, który próbuje dostać się do szafy, gdzie ukryła się jego ofiara.
    - Prue! - Głos Alexa wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam na niego, mrugając szybko kilka razy, by pozbyć się napływających do oczu łez. - Filip mówi, byśmy spotkali się za stajnią przy strumyku. Prosił, byśmy przynieśli świece. Wszystko w porządku? - zapytał, spoglądając mi w oczy.
    - Jasne, jasne, ja tylko... Nieważne... Jedna świeca wystarczy? - Chciałam się upewnić. Gdy chłopak pokiwał głową, pokazałam mu miejsce, gdzie powinien znaleźć nową świecę. Sama podeszłam do Toma, Alice i Damiena i wyjaśniłam im to, czego się dowiedziałam. Szybko wyszliśmy ze strychu i skierowaliśmy się nad potok.

~~ Narracja trzecioosobowa ~~

    Chloe od rana miała złe przeczucia. Gdy tylko otworzyła oczy, przeszedł po jej ciele dziwny dreszcz. Zastanawiając się, co to mogło oznaczać, ubrała się w swoją sukienkę i poszła do kuchni, gdzie czekała na nią niespodzianka i zarazem kolejny dowód na to, że coś było nie tak. Shane siedział przy stole, pijąc herbatę. Głowę trzymał nisko, jakby się czymś martwił.
    - Hej, co ty tu robisz? Nie powinieneś być w pracy? - zapytała go, wlewając do swojego kubka odrobinę wody.
    - Powinienem, ale gdy poszedłem do Kartika, ten powiedział mi, że jego ojciec ma dla mnie dzisiaj inne zadanie i żebym poczekał w domu, bo na pewno do mnie przyjdzie i mi o tym powie.
    - Nie wydaje mi się, żeby to było coś przyjemnego - zauważyła Chloe.
    - Też mi się tak wydaje. - Westchnął. - Słuchaj, a może by tak spróbować jeszcze raz, co? - zniżył głos do szeptu.
    - Oszalałeś? - zawołała przerażona. - Chcesz, żeby nas spalili na stosie za czarowanie? Przecież nie wiesz, jaki mają stosunek do tych, którzy władają magią. Żyją jak w średniowieczu to i może zabijają czarownice jak wtedy? Nie chcę ryzykować. Poza tym nie wiadomo, czy kolejnym razem nam się uda. A może powiodło się za pierwszym razem? Przecież tłumaczyłam ci, że kiedyś wyglądało to zupełnie inaczej, ale różnice mogą wynikać z tego, że znajdujemy się nie wiadomo gdzie. Moja intuicja podpowiada mi, że jednak zdołałam połączyć się choć na chwilę z mamą Becky - dodała,by dodać im otuchy. Nie wspomniała ani słówkiem o dręczącym ją niepokoju, ale wydawało jej się, że Shane również coś podobnego czuje. Może nie tak intensywnie jak ona, ale zdawał sobie sprawę, że już niedługo stanie się coś. Niekoniecznie coś dobrego dla nich.
    Siedzieli chwilę w ciszy, którą przerwało dopiero głośne pukanie do drzwi. Chociaż pukanie to w tym przypadku wielki eufemizm. Chloe, wyrwana z zamyślenia, podskoczyła na krzesełku, słysząc krzyki na zewnątrz. Shane spojrzał na nią z przerażeniem w oczach. Podszedł jednak do drzwi i otworzył je. Na zewnątrz stał Merrin wraz z Silasem i paru innymi mężczyznami. Dwóch najroślejszych trzymało długie, mocne powrozy w swoich wielkich dłoniach. Blondyn przełknął głośno ślinę. To, czego obawiali się najbardziej, w końcu nadeszło...

~~ Alex ~~

   Gdy tylko znalazłem świecę na wielkiej szafie, ruszyłem za wszystkimi. Gdyby ktoś patrzył na nas z okna w swoim pokoju, pewnie bardzo by się zdziwił. Musieliśmy wyglądać naprawdę dziwnie. Grupka składająca się z siedmiorga osób wędrowała sobie w piątek po północy przez szkolny plac, kierując się do stajni. Uśmiechnąłem się do swoich myśli. Tak, musieliśmy wyglądać choć trochę komicznie. Zwłaszcza ja z tą wielką świecą w ręce.
    Księżyc i gwiazdy świeciły jasno. Na niebie nie było ani jednej chmurki; wszystkie rozgonił mocny wiatr. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy po ominięciu stajni, były dwie postacie. Jedna klęczała na brzegu strumyka, którego szum usłyszałem kilka chwil wcześniej. Druga natomiast stała nieco dalej. Wyglądało to tak, jakby nie chciała przeszkadzać. Kiedy podeszliśmy nieco bliżej, zorientowałem się, że Becky siedziała na ziemi, a jej brat trzymał się na uboczu.
    - Już jesteśmy! - zawołała Alice. Filip szybko ją uciszył. Wyjaśnił szeptem, że nie powinniśmy dekoncentrować Becky, ponieważ musi się skupić na zadaniu, jakie miała za chwilę wykonać.
    Podczas gdy brunetka medytowała i prosiła Nyks o pomoc, Chris podpalił zapałkami świecę, którą postawiłem przed Becky. Dziewczyna po chwili podniosła na nas wzrok i odezwała się cicho.
    - Możemy zaczynać. Usiądźcie wokół mnie. - Zrobiliśmy, jak kazała. Filip zapalił bukiet ziół, który wcześniej leżał na ziemi. Po chwili zgasił ogień a z roślin zaczął ulatywać dym. - Dobrze -  powiedziała tylko. Wyjęła z kieszeni kartkę, z której przeczytała zaklęcie po czym spaliła je w płomieniu świecy. Zamknęła oczy. Przez moment nic się nie działo. Dopiero po chwili zauważyliśmy pierwsze oznaki tego, że zaklęcie zaczęło działać. Ciałem Becky coś szarpnęło. Najpierw do przodu, potem do tyłu. Z przerażeniem patrzyliśmy jak na jej twarzy pojawia się grymas bólu. Nikt z nas nie wiedział, co zrobić. Nie chcieliśmy przerwać połączenia, które nawiązała, więc mogliśmy tylko czekać.

~~ Becky ~~

    W pewnym momencie przestałam widzieć przyjaciół. Przeniosłam się do równoległego świata, w którym znajdowali się Shane i Chloe. Zobaczyłam ich jak szli prowadzeni przez dwóch osiłków ku wybudowanemu wielkiemu stosowi. Przestraszyłam się, bo w pierwszej chwili pomyślałam, że przybyłam za późno. Ale nie, jeszcze miałam czas. W mgnieniu oka podbiegłam do nich i obu mężczyzn powaliłam przy pomocy kul ognia. Usłyszałam westchnienia ulgi, zdziwienia i strachu. Zanim starszy facet zdążył zareagować, podbiegłam do Shane'a i Chloe i, wyczarowanym ogniem na czubku palca, przepaliłam ich więzy.
    - Szybko! Musimy się spieszyć. Nie wiem, jak długo utrzymam portal! - krzyknęłam. Widziałam, jak mnóstwo pytań ciśnie im się na usta, lecz powstrzymali się. Zdawali sobie sprawę, że jeśli nie wydostaniemy się stąd jak najszybciej, zginiemy.
    Pędem ruszyliśmy w stronę błękitnej poświaty, którą utworzyłam, gdy nawiązałam kontakt ze światem Ohr. Wbiegliśmy w nią, czując na karku oddech pogoni. Przez moment nic nie mogliśmy dostrzec z powodu mlecznej mgły. Po chwili usłyszałam trzask łamanej gałęzi. Serce zabiło mi szybciej, pomyślałam, że to na pewno mężczyźni z tamtej krainy chcieli nas dopaść. Przyspieszyliśmy, choć nie mieliśmy pojęcia, gdzie biegliśmy.


~~*~~*~~*~~*~~

    Hej, hej :) Co tam u Was? Jak półrocze? A Wasze oceny? Macie się czym chwalić czy raczej niekoniecznie? :D U mnie nawet okk ;) Myślałam, że będzie gorzej.
    Jak wrażenia po przeczytaniu rozdziału? Jestem tego ciekawa. Wydaje mi się, że nieco dłuższy niż ostatnim razem.
    No i oczywiście przybyła nam nowa czytelniczka ;) hej, hej jeszcze raz Vivian! ;)
    Zachęcam do oddawania głosów w ankiecie, to Was naprawdę nic nie kosztuje, a skoro już tutaj jesteście, to moglibyście pomóc mi w podjęciu ważnej decyzji odnoście tego bloga :
    Pozdrawiam Wass! ♥
    Ps. Miałam dzisiaj sprawdzić rozdział, bo wczoraj jak go kończyłam było parę minut przed północą, ale jestem tak padnięta, że to chyba nie ma sensu ;) Ale przeczytam jak tylko znajdę chwilę czasu :) prawdopodobnie we ferie będę wszystko poprawiała ;)

środa, 7 stycznia 2015

*30. "Tak opętał ich umysły, że nawet go nie znając, ludzie go popierali. "

Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tak wspaniale spędzonego Sylwestra! Było cudownie! Thanks <3



"Kimkolwiek jesteś, cokolwiek robisz, jeśli naprawdę z całych sił czegoś pragniesz, znaczy to, że pragnienie owo zrodziło się w Duszy Wszechświata. I spełnienie tego pragnienia to twoja misja na Ziemi." - Paulo Coelho


~~*~~*~~*~~*~~

~~ Chris ~~

   Dzień po przyjęciu, które zorganizowali dla mnie moi przyjaciele z okazji moich osiemnastych urodzin, Stark wezwał mnie do siebie. Doskonale wiedziałem, czego ode mnie chciał, więc nawet nie byłem zdziwiony tym zaproszeniem.
    W poniedziałek rano przy śniadaniu, po którym miałem udać się do dyrektora, Damien spojrzał na mnie. Skinąłem lekko głową. Tyle razy pytał mnie, czy wiem, co robię, czy to moja ostateczna decyzja, że wtedy nawet nie musiał wypowiadać tego pytania na głos. Po prostu potwierdziłem mój wybór. Kiedy to zrobiłem, zwiesił zrezygnowany głowę. On został w stadzie. Ale on przecież nie miał powodów do tego, by opuścić watahę. Wręcz przeciwnie - musiał zostać dla Alice. Ja nie miałem tyle szczęścia co mój przyjaciel.
    Stark był bliskim przyjacielem mojej mamy; znali się jeszcze zanim mama wyszła za mąż za mojego ojca, zanim urodził się Jack a potem ja. Często nas odwiedzał, choć nie udawał, że podobało mu się to, że moja mama związała się z człowiekiem. Zawsze był przeciwko. Może dlatego, że sam chciał się jej oświadczyć? A może po prostu dlatego, że wiedział, kim tak naprawdę był mój ojciec. Może przewidział, jak zareaguje, gdy dowie się, kim jesteśmy.
    W końcu wizyty stawały się coraz rzadsze, aż nagle w ogóle przestał przychodzić. Mama bardzo się o niego martwiła i pewnego dnia, gdy Jack był w szkole a mój ojciec w pracy, zabrała mnie do niego. Nie objął jeszcze stanowiska dyrektora, nadal piastował urząd zwykłego nauczyciela w szkole w Dundee. Było już ciemno, gdy stanęliśmy przed szkolną bramą. W tamtych czasach stała otworem i każdy, kto był Zmiennokształtnym, mógł przez nią przejść. Poprowadziła mnie więc mama do dobrze jej znanego budynku i weszła do środka. Pewnie trafiłaby tam nawet z zamkniętymi oczami, bo nie potrzebowała żadnego światła, by przedostać się spod drzwi frontowe do drzwi prowadzących do pokoju Starka.
    - Kochanie - odezwała się do mnie cicho. - Proszę, bądź grzeczny i nie odzywaj się ani słowem, dobrze? Chciałabym porozmawiać z wujkiem Starkiem na spokojnie.
    Pokiwałem tylko głową. Mama wzięła jeden głębszy wdech i zapukała cicho do drzwi. Otworzyła je, zanim ktokolwiek ze środka zdążył ją zaprosić.
    - Stark, przepraszam, że nachodzę cię o tak późnej... - zaczęła, lecz urwała wpół słowa, nie wiedząc co zrobić. Stałem za mamą, która przesłaniała mi widok na pokój, więc nie miałem pojęcia, dlaczego mama stała w progu. Wychyliłem się, by ujrzeć obraz, który do końca życia miał mi utknąć w pamięci. Dwoje ludzi leżało na sobie prawie całkowicie nagich. Mężczyzna siedział do nas tyłem, ale gdy usłyszał, że ktoś wtargnął do jego pokoju, odwrócił głowę, tym samym odsłaniając dziewczynę. Zanim mama zasłoniła mi oczy zauważyłem jej biust i przerażone oczy. Była uczennicą. - Myślałam, że to nieprawda, łudziłam się, wmawiałam sobie, że ty byś tak nie mógł, że jesteś za poważny na takie coś. Ale myliłam się - odezwała się moja mama zawiedzionym głosem, którego używała, gdy ja czy Jack zrobiliśmy coś głupiego. - Nie sądziłam, że potrafiłbyś tak zamącić biednym dziewczynom w głowach, by je wykorzystać a potem zostawić. Co ci tym razem obiecał? - Zwróciła się do dziewczyny, która czerwona jak burak chowała się pod kocem i za Starkiem.
    - Ja.... - jąkała.
    - Cicho! - zawołał mężczyzna. - Nie musisz jej niczego mówić. To jest nasza sprawa a jej nic do tego - warknął.
    - A więc to tak. Nie chcesz, żeby się dowiedziała, jaki jesteś, by nie rozpowiedziała naokoło pozostałym uczennicom, byś miał później wybór. Ona skończy szkołę, ty ją zostawisz, nie będziesz się do niej odzywał, znajdziesz sobie inną a dziewczyna będzie załamana. I może już nie pokocha nikogo innego. Zdajesz sobie sprawę, co ty właściwie robisz? Mącisz im w głowach. Naopowiadasz bajeczek, one ci uwierzą, bo przecież jesteś ich kochanym profesorem, a potem znikną z twojego świata. Myślałam, że jesteś inny...
    - Powiedziała to ta, która wyszła za mąż za człowieka! - Ostatnie słowo wypowiedział z odrazą. - Mogłaś mieć mnie, ale wybrałaś jego. Więc teraz ja wybrałem ją. Nic ci do tego, co robię i z kim. A teraz proszę cię, wyjdź, bo zawołam ochronę.
    Mama prychnęła cicho pod nosem.
    - Nie zawołasz ochrony, ponieważ, gdyby tu przyszli, zastaliby ją. - Wskazała na uczennicę. - A ty nie chcesz, by ją zobaczyli, bo wtedy byłbyś już skończony. Nie miałbyś szans na objęcie stanowiska dyrektora, które, nawiasem mówiąc, jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności będzie wolne już niedługo. Panu dyrektorowi również naopowiadałeś niestworzonych historii, by przeszedł na emeryturę, byś ty mógł zasiąść na jego fotelu? Może jeszcze poprze twoją kandydaturę, co?
    - Wyjdź stąd! Nie masz prawa mnie oczerniać w moim własnym pokoju! - wrzasnął.
    - Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi. A przecież przyjaciele mówią zawsze prawdę, nawet najgorszą - zauważyła.
    - Ale ty jesteś głupia i naiwna. Myślisz, że mógłbym się z tobą przyjaźnić po tym, jak mnie upokorzyłaś, wybierając tego człowieka? - prychnął.
    - A więc to tak, teraz wszystko rozumiem. - Pokiwała wolno głową. - Żegnaj, Stark. Mam nadzieję, że wkrótce się opamiętasz i pójdziesz po rozum do głowy.
    W końcu wyszliśmy z pokoju przyszłego dyrektora szkoły dla Zmiennokształtnych. Mama ukradkiem otarła łzy, spływające po policzkach. Była naprawdę smutna. Nie dziwiłem się jej. Straciła bliską sobie osobę, dowiedziała się o niej wiele złych rzeczy, ale i usłyszała przykre dla niej słowa. Miała prawo cierpieć.
    Gdy w końcu leżałem w łóżku, a mama przyszła zgasić światło, zapytałem ją o całą tą sytuację, której byłem świadkiem. Na początku się nie odezwała i już myślałem, że w ogóle nic nie powie. Dopiero po chwili zaczerpnęła powietrza, przyglądając mi się uważnie.
    - Kochanie - zaczęła. - Jest mi naprawdę bardzo przykro, że musiałeś to wszystko widzieć. Nie miałam pojęcia, że on tak robi. Gdybym wiedziała, nie zabrałabym cię tam, na pewno. - Ścisnęła mocniej moją dłoń. - Jest już bardzo późno, nie będziemy dzisiaj o tym rozmawiać. Ale obiecuję ci, że wyjaśnię ci wszystko, gdy będziesz starszy.
    - Straszy, to znaczy ile będę miał lat? - zapytałem. Mama zaśmiała się serdecznie.
    - Zobaczymy - odparła wymijająco, pocałowała mnie w czoło i wyszła z pokoju, gasząc za sobą światło. Miałem wtedy najwyżej dziesięć lat.
    Na wyjaśnienia musiałem sporo czekać, bo mama zadecydowała, że dowiem się wszystkiego, gdy będę miał iść do szkoły. Więc po świętach usiadła ze mną na łóżku i zaczęła swoją rozmowę.
    - Pamiętasz naszą ostatnią wizytę u wujka Starka? - zapytała mnie wtedy na początku. Pokiwałem delikatnie głową, przypominając sobie ciemny pokój, nagie postacie leżące na łóżku... - Obiecałam ci potem, że kiedy indziej o tym porozmawiamy. Uważam, że to najwyższy czas, byś dowiedział się wszystkiego. Powinieneś znać prawdę, zanim pójdziesz do szkoły.
    Więc mi opowiedziała, że Stark jakimś sposobem potrafi manipulować do pewnego stopnia ludzkimi umysłami, że to właśnie w ten sposób objął stanowisko dyrektora w szkole. Że to właśnie dzięki tej mocy mógł mieć każdą uczennicę. Wystarczyło, że porozmawiał z nią kilka razy, naopowiadał jakieś bajeczki, zaczarował swoją osobą i już miał z kim spędzać kolejne noce. A kiedy dziewczyna miała kończyć szkołę i miała nadzieję na jakiś bardziej poważny związek, on urywał znajomość i zaczynał wszystko od początku.
    Wspomniała również o tym, że na początku się przyjaźnili i wyjawiła mi, że może gdyby nie zakochała się wcześniej w moim ojcu, byłaby jego żoną, ponieważ uważała, że na niej też testował swoje moce, tylko mu się to nie udawało.
    Znienawidziłem dyrektora. Za to, jak potraktował moją matkę, za to, co robił z nieświadomymi dziewczynami, które wkrótce mogły stać się moimi koleżankami, bo przecież miałem niedługo pójść do tej szkoły. Za to, jakim był człowiekiem. A był naprawdę zły. I tylko niewielu potrafiło to dostrzec, ponieważ nad niemal wszystkimi miał kontrolę. Tak opętał ich umysły, że nawet go nie znając, ludzie go popierali.
    Niedługo po rozpoczęciu roku szkolnego, dyrektor zaprosił mnie do swojego gabinetu. Chciał mi wmówić, że to, co opowiadała mi matka, to same bujdy i nic więcej, że nie powinienem w to wierzyć. Lecz ja wiedziałem swoje. Od razu przed oczami zobaczyłem tamtą noc, jego w łóżku z młodą dziewczyną. Trochę się wtedy pokłóciliśmy. Uderzył mnie w policzek, po czym kazał się sobie nie pokazywać na oczy.
    Lecz to on pierwszy mnie do siebie znowu zawołał. Rada zadecydowała, że to ja miałem przyprowadzić Prue do szkoły. Może Stark znowu na nich jakoś zadziałał, bym był jak najdalej od szkoły? Nie byłem pewien, ale to miałoby swój pokręcony sens.
    Zatem gdy przyszła pora wyboru, wiedziałem, na co się zdecyduję. Nie mogłem inaczej. Nawet dla Prue.
    - Może jednak? - zapytała mnie po raz ostatni, kiedy staliśmy przed gabinetem dyrektora. Pokręciłem tylko głową.
    - Przecież wiesz, że nie mogę - szepnąłem. Pocałowałem ją delikatnie w usta i wszedłem do gabinetu, nie spoglądając na smutną dziewczynę. Być może, gdybym wtedy na nią zerknął, zmieniłbym zdanie i żałował do końca życia.
    - Proszę, usiądź - odezwał się na pozór miło dyrektor. Ale ja wiedziałem, że był zły. Nic się nie zmienił. Udawał kogoś kim nie był, przed wieloma, wieloma ludźmi, którzy ślepo w niego wierzyli.
    - Postoję - odparłem. - To będzie krótka rozmowa.
    - A więc wiesz, dlaczego cię tu sprowadziłem.
    - Owszem. Chcesz znać moją odpowiedź, choć myślę, że nietrudno ci jest ją zgadnąć. Zdecydowałem się już dawno temu, gdy pierwszy raz przejrzałem na oczy, jeszcze jako małe dziecko, które nie miało pojęcia, co się tak właściwie dzieje. Ale czułem, że jesteś zły do szpiku kości. Nie, nie zostanę w twoim stadzie. Nie będę dla ciebie pracował, nic z tych rzeczy.
    - Taka jest twoja ostateczna decyzja? - zapytał, żeby się upewnić. Taka była procedura, której musiał przestrzegać.
    - Tak. Nie chcę być już w watasze pod twoim przewodnictwem.

~~ Harry  ~~

    - A więc i do ciebie doszły te jakże nadzwyczaj wspaniałe wiadomości? - zapytałem Zayna. Chłopak pokiwał głową, stojąc przede mną.
    - Owszem. Lecz nie za bardzo wiem, z czego mamy się cieszyć? Jeśli odnajdzie ojca, nasza potęga już całkiem zmaleje, bo Derek ma przecież światową sławę. Nikt mu się nie oprze. Co więcej, zjednoczy wszystkich, którzy do tej pory nie opowiedzieli się po żadnej stronie. To będzie oznaczało dla nas tylko jedno - zagładę.
    - I tu się mylisz mój drogi. - Zaśmiałem się. - Jak sądzisz, w jakim stanie znajdzie swojego ojczulka? - Przerzuciłem kartkę gazety, którą trzymałem na kolanach, siedząc w wygodnym fotelu w swoim domu.
    - Na pewno nie za wesołym - powiedział tylko.
    - Otóż to. A gdy jej ojciec będzie w takim stanie, to jako przykładna córka będzie musiała się zająć tatą. A wtedy nie znajdzie czasu na czujność. - Zaśmiałem się, popijając z przeźroczystej szklaneczki. Zayn spojrzał na mnie z niemałym podziwem. - Co więcej, całe jej towarzystwo będzie tak zaaferowane odnalezieniem zguby, że nikt, naprawdę nikt, nie będzie czatował. A wtedy my myk, myk, myk i już jesteśmy przy gardełku naszego pieska!

~~*~~*~~*~~*~~

    Zapraszam do oddania głosu w ankiecie, którą znajdziecie nad aktualnościami. Chciałabym wiedzieć, jakie jest wasze zdanie na ten temat. To dla mnie bardzo ważne, więc proszę, poświęćcie na to te dwie, czy trzy sekundy. Dziękuję tym, którzy zagłosowali. Wiedzcie, że pomożecie mi w bardzo trudnej decyzji! Dziękuję <3

    Rozdział dodany na drugą rocznicę urodzin tego bloga. Nie wiem, czy jest tutaj jeszcze ktoś ze mną, kto mógłby świętować. Ale jeśli jesteście to bardzo się z tego powodu cieszę! <3 Dlatego prosiłabym Was o jakąś odezwę w prezencie na te drugie urodziny w postaci komentarza. Zrobicie mi taki miły prezencik? :) 


    Wydawałoby się, że nie tak dawno odbywał się roczek mojego bloga, nie? Tyle się od tamtej pory zmieniło! Tylu Was odeszło, ale również przyszło. To już ponad 18000 wyświetleń! To ogromna liczba według mojego mniemania. Jakoś nie potrafię niczego napisać, więc nie będę truła :) Życzę tylko mojemu blogowi, by miał coraz więcej czytelników (a nie coraz mniej) i jak najwięcej wyświetleń, bym kończąc go, miała komu podziękować za te lata współpracy :) A kończyć będę pewnie za jakiś czas :) Wczoraj sobie rozpisałam plan działania już do końca i jeśli będę publikowała trzecią część to myślę, że jeszcze dwadzieścia notek i będzie koniec ;) Może to się wydawać dużo, ale tym, którym naprawdę się moje opowiadanie podoba, na pewno szybko zleci. Tak samo jak mnie. Jak ten ostatni rok! ;) 


    A dla tych, którzy chcieliby czytać jeszcze coś nowego, będę miała całkiem nowe opowiadanie, ale to również za jakiś czas, gdy już uporam się ze swoim życiem :D Może, gdy dokończę któregoś bloga, którego teraz prowadzę - tego lub Huge Secrets Guards. Ale o tym także Was poinformuję, jak już blog powstanie :D 


    Już nie przynudzam dłużej :) Pewnie i tak nikt całego tego nie przeczytał :D Hih, do kolejnego rozdziału! <3