poniedziałek, 13 maja 2013

# Chapter Twenty Two #

David przechodził przemianę. To było pewne. A ja nie mogłam przy nim siedzieć. Musiałam stać na korytarzu, wiedząc, że mój brat za tymi cholernymi drzwiami przeżywa katusze. Damien powiedział, że w sali są z nim Nancy i Becky, jednak się nie uspokoiłam. Chodziłam od jednego kąta do drugiego, co chwila spoglądając na drzwi. Te nic mi jednak nie mówiły.
Chris i Alice starali się mnie uspokoić. Ale to nic nie dawało. Może dramatyzowałam, ale na prawdę się o niego bałam.
W końcu po jakiejś godzinie drzwi otworzyły się. Stała w mich Nancy. Podbiegłam do niej najszybciej, jak tylko umiałam.
- Wszystko dobrze - zapewniła mnie. - David przeszedł przemianę. Możesz do niego wejść, ale tylko na chwilkę. Jest bardzo zmęczony. Było mu naprawdę trudno...
Wyminęłam Nancy, która zaczęła coś tłumaczyć Chrisowi. Weszłam do sali. Na jednym łóżku po lewej stronie leżał mój brat, a obok niego siedziała Becky. Podeszłam do nich.
- Hej - szepnęłam. - Jak się czujesz?
- Bywało lepiej - wychrypiał David. - Ale nie jest znowu aż tak źle. - Uśmiechnął się lekko.
Ja też obdarzyłam go marnym uśmiechem. Wymieniliśmy jeszcze parę zdań, potem przyszła Nancy.
- No dziewczyny, czas na was. David musi odpoczywać.
Pożegnałyśmy się i wyszłyśmy z sali. Becky nie odzywała się przez całą drogę do pokoju. Pogrążona w swoich myślach, nie zwracała na nic uwagi. Było to co najmniej dziwne, bo w normalnych okolicznościach buzia jej się nie zamykała. Nie pytałam jej o nic, bo wiedziałam, że i tak by mi nie odpowiedziała.
Gdy weszłyśmy do pokoju, Becky od razu weszła do łazienki. Ja skorzystałam z okazji i wybrałam numer mamy.
- Hej mamo! - zawołałam, gdy tylko odebrała.
- Prue? Och, tak się ciesze, że dzwonisz! Co tam u was?
- Wszystko dobrze. David właśnie przeszedł przemianę.
- To świetnie! Strasznie się za wami stęskniłam - pożaliła się.
- Ja za tobą też mamo! - Becky wyszła z łazienki i, nie zwracając na nic uwagi, położyła się na łóżku. Jej miejsce w łazience zajęła Alice.
- Wiesz, postanowiłam, że was odwiedzę, jak tylko dostanę parę dni wolnego. Chcę was w końcu zobaczyć.
- Byłoby super, gdybyś przyjechała! - Ucieszyłam się. - Tak dawno się nie widziałyśmy. Co tam w ogóle w domu? - zapytałam.
Mama zaczęła opowiadać, jak to bez nas jej się nudziło i jak cicho było wieczorami w domu. Żal mi się jej zrobiło. Ja miałam tutaj Davida i Chrisa, a ona została tam sama. Nie dała po sobie poznać, jak bardzo jest jej ciężko samej w tak wielkim domu. Znów zapytała o szkołę, zapewne nie chcąc wyjawić mi, jak sobie radziła w domu. Dom... Coraz rzadziej używałam tego pojęcia wobec budynku, w którym mieszka mama. Teraz mój dom był tutaj. W internacie.
Zaczęłam się zachwycać zajęciami, by pokazać mamie, że nie jestem na nią zła o to że zataiła przede mną prawdę. Czułam, że miała wyrzuty sumienia. A przecież nie powinna, bo zrobiła to dla naszego bezpieczeństwa.
W końcu po jakiejś półgodzinnej rozmowie pożegnałyśmy się. Weszłam do łazienki. Doprowadziłam włosy i makijaż do porządku. Gdy wyszłam, zaproponowałam dziewczynom, byśmy poszły na kolację. Sama umierałam z głodu. Alice przystała na tę propozycję, jednak Becky w ogóle się nie odzywała. Wiedziałam, że nie spała i nie wyprowadzałam Alice z założenia, że jednak już śni o Louisie Tomlinsonie. Dlatego wyszłyśmy z pokoju, uważając, by nie zrobić niepotrzebnego hałasu.
Na stołówce, przy naszym stoliku było inaczej niż zwykle. Bez najbardziej rozgadanych osób, zrobiło się jakoś cicho.
- Mama powiedziała, że nas odwiedzi - powiedziałam w końcu.
Chris spojrzał na mnie nieco czymś zdziwiony.
- To fajnie - powiedział.
Miałam coś dodać, jednak nie zdążyłam nawet otworzyć ust. Ktoś za mną głośno odchrząknął. Odwróciłam się więc i ujrzałam Starka. Gdy w stołówce zrobiło się cicho, zaczął mówić:
- W związku z tym, że za tydzień będzie pełnia, mam dla was kilka ogłoszeń. W każdą pełnię będziemy spotykać się w Sali Księżycowej, gdzie będziemy obchodzić to wspaniałe dla nas wydarzenie. Jest to bardzo ważne święto, więc proszę was, abyście się stosownie ubrali. Będziemy składać cześć Bogom i dziękować za wszystko, co nas w życiu spotkało. Osoby, które biorą bezpośredni udział w uroczystościach, zapraszam po kolacji do mnie na małe zebranie. Świętować zaczynamy po kolacji w niedzielę. To chyba wszystko. Smacznego i dobrej nocy.
Po tych słowach wyszedł ze stołówki.
- Mamy się stosownie ubrać. Co to znaczy? - zapytała Alice.
- Wiesz, coś w rodzaju stroju galowego. Ciemna sukienka czy spódnica. Możecie zapytać Bellę i Jen. One się na tym znają - zaproponował Damien.
- Dzięki za pomoc - powiedziała sarkastycznie. - Co ja bym bez ciebie zrobiła.
- Zawsze do usług. - Zaśmiał się.
Gdy skończyłyśmy jeść, podeszłyśmy do Belli i Jen. Zapytałyśmy je o to, w co wypada się ubrać w pełnię księżyca. Dziewczyny od razu zaczęły nam wszystko wyjaśniać i tłumaczyć. Nim się spostrzegłyśmy, zostałyśmy same w stołówce. Szybko wstałyśmy i ruszyłyśmy ku wyjściu.
Przez całą drogę rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się. Czas w dobrym i miłym towarzystwie szybko mijał. Nim się obejrzałam, już byłam w pokoju. Becky nadal leżała na łóżku plecami do pokoju. Nie odzywałyśmy się do niej, bo czułyśmy, że i tak się nie odezwie.
Dziwnie tak było siedzieć w ciszy w sobotni wieczór. Włączyłam muzykę, założyłam słuchawki na uszy i odpłynęłam w krainę snów.

***

Była noc. Gwiazdy przesłaniały ciemne chmury, więc wokół mnie nie było wiele widać. Mój wzrok zatrzymał się na dwóch świecących punktach naprzeciwko mnie. Z ciekawości podeszłam bliżej, by zobaczyć, co tak świeci. Wyciągnęłam przed siebie rękę na wysokość głowy. Dłoń dotknęła czegoś zimnego i twardego. Poczułam na swojej skórze czyjś oddech. Potem ktoś pocałował opuszki moich palców. Szybko wyrwałam rękę z uścisku nieznajomego. Ten zaśmiał się cicho, a po moich plecach przeszły dreszcze. Już gdzieś słyszałam ten śmiech. Uwodzicielski, pewny siebie i wcale nie wymuszony, naturalny. Nie potrafiłam skojarzyć, skąd znałam ten głos.
- Więc znów się spotykamy, Prue - szepnął melodyjnym, śpiewnym głosem. Dopiero teraz zorientowałam się, że mój rozmówca stoi tuż za mną.
"- Jak on mógł się tak szybko przemieścić?!" - przeszło mi przez głowę.
- Ach, kochana, czy najbardziej to cię interesuje? - zapytał, obchodząc mnie dookoła. Zadrżałam. - Och, nie masz się czego obawiać. Nie zrobię ci krzywdy. - W końcu poznałam ten głos. To był Liam. Mimowolnie dotknęłam blizny na swojej szyi. Ten gest rozśmieszył chłopaka. - Nawet gdy cię ugryzłem, nie zamierzałem zrobić ci krzywdy. Musisz przyznać, że nie było chyba aż tak źle prawda?
Przypomniałam sobie tamto wydarzenie. Tak, to prawda. Uczucie było nieziemskie, ale przecież to tylko...
- Sen? Tak, dla ciebie, kochana to był sen. Jednak nie dla mnie. Twój inteligentny kolega - zaakcentował ostatnie słowo - mądrze wyjaśnił to, co się stało. Oczywiście on uważa, że ty sama wysłałaś do mnie swoje astralne ciało. Muszę ci jednak powiedzieć, że trochę przy tym majstrowałem. Pomogłem twojej projekcji astralnej dostać się do Common Grounds. - Zamyślił się. - Byłaś taka apetyczna - powiedział rozmarzonym głosem. Pociągnął nosem. - I nadal pachniesz smakowicie - dodał.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam zachrypniętym głosem. Nadal niewiele widziałam.
- Sam nie wiem. Jakaś polana, tam dalej są drzewa i rzeczka. Słyszysz takie szemranie?
Jedyny odgłos, jaki teraz dochodził do moich uszu, to walenie mojego serca. Pukało w żebra, chciało się wydostać z klatki piersiowej. 
- Po co mnie tu ściągnąłeś?
- Chciałem znów cię zobaczyć z bliska.
Zrobił krok w moją stronę. Pochylił głowę, która zawisła parę milimetrów nad moją szyją. Serce przestało na moment bić. Nie oddychałam. Czekałam, co się dalej wydarzy.
Liam złożył kilka pocałunków na mojej szyi. Serce znów zaczęło funkcjonować, a ja zorientowałam się, że powinnam oddychać. Jednak wszystko było tylko dla zmyłki. W mgnieniu oka chłopak obnażył swoje kły i wbił je w moją skórę. Poczułam ukłucie, a potem chwilę popiekło. Tylko chwilkę, bo sekundę później ból przeistoczył się w coś niezwykłego.
- Aa! - krzyknęłam bardziej z rozkoszy niż ze strachu.

***

Obudziłam się zalana potem. Chyba krzyczałam przez sen, bo Alice i Becky spoglądały na mnie przerażone. Uspokoiłam je na tyle, że z powrotem położyły się spać. Dotknęłam szyi. Tam, gdzie była stara blizna po ukąszeniu, znów miałam coś lepkiego i ciepłego. Wymacałam na stoliku chusteczkę, którą przyłożyłam do rany. Położyłam się. Zastanawiałam się czemu w moich snach Liam był tym złym. Przecież kompletnie go nie znałam. Moja podświadomość nie powinna go tak od razu oceniać. A już na pewno nie powinnam mu była przyczepiać karteczki ze słowem "Wampir". Mimo, że to był tylko sen. Jednak może jakieś ziarenko prawdy w tym było? Przecież nie mogłam sobie tego wymyślić ot tak. Tak mi się wydawało.
Mimo moich przemyśleń, nie potrafiłam ustalić faktów. Od tego wszystkiego rozbolała mnie tylko głowa.
W swoich rozkminach zapomniałam o jednej istotnej rzeczy. O czymś, o czym kiedyś wspominał Chris...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć ;*
Co do tego rozdziału to.. Bez komentarza -,- po prostu według mnie go zawaliłam. Jest taki jakiś niejasny, zawikłany.... dziwny taki no... Pisałam go dosyć dawno i jakoś nie mogę znaleźć choćby zdania, które mogłabym całkowicie zmienić... No ale opinię zostawiam wam.
Dziękuję za 4 komentarze, oby tak dalej :)
Przepraszam za wszelkie błędy (ostatnio czytałam poprzednie posty i aż się za głowę złapałam, tyle było literówek i w ogóle...)
Takie małe pytanko. Którego z bohaterów lubicie najbardziej? (oprócz waszych ulubieńców z 1D).
Chyba tyle ode mnie, czekam na komentarze Cześć ;*

3 komentarze:

  1. cud miód malinka :*
    Oprócz ulubieńców z 1D?? To najbardziej lubię... No wszystkich lubię :D
    Weny! i ten rozdział nie jest zły!! Cudowny jest koniec kropka... Buźki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. CUDO!! Oprócz 1D kogo? Hmm... Chris'a. Trochę na początku się pogubiłam ale już wiem o co chodzi mniej wiecej. Czekam na następny! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja najbardziej lubię Davida. Może i wydaje mi się lekko nijaki, ale... hej, ma długie włosy! Wiem, że nie słusznie, ale zawsze, gdy się pojawia, wyobrażam sobie takiego wyszczerzonego od ucha do ucha Kurta Cobaina :D

    OdpowiedzUsuń