sobota, 27 lipca 2013

# Chapter Thirty #

~~ Prue ~~

Shane i Chloe zostali z nami. Zachowywali się dziwnie. Trzymali się razem z Alice. Wiedziałam, że skrywają jakąś tajemnicę, której nie mogli nam ujawnić. Co jakiś czas przyłapywałam Shane'a, gdy ten na mnie patrzył. Nie miałam pojęcia, o co mu chodziło. Gdy zauważył, że na niego patrzę, zawsze odwracał wzrok.
Dziś jest niedziela, 17 marca. Siedziałam z Becky i starałyśmy się dobrać biżuterię do jej sukienki na wiosenny bal. Wszystko kupiłyśmy wcześniej. Teraz tylko musiałyśmy znaleźć odpowiedni naszyjnik.
- Widziałaś gdzieś to moje pudło, co je wczoraj dostałam? - spytałam, szperając w gratach pod łóżkiem.
- Nie, a co?
- Nie mogę go nigdzie znaleźć. Pamiętam, że wczoraj leżało tutaj. - Wskazałam na podłogę przy stoliku. - Potem wparowali Shane i Chloe i go już nie widziałam. Myślałam, że może je gdzieś przełożyłaś, czy coś.
- Nawet go nie dotykałam.
- Kurde, gdzie ono może być... - zastanawiałam się.
- Ale chyba nie chciałaś tego otwierać? - przestraszyła się.
- Nie, skąd. Po prostu postanowiłam tego pilnować,. Skoro jest niebezpieczne, nie powinno wpaść w niepowołane ręce. A teraz to gówno gdzieś przepadło!
- Nie przejmuj się. Na pewno się znajdzie - pocieszyła mnie Becky.
- Mam nadzieję.
Siedziałyśmy tak jeszcze z pół godziny, gdy ktoś zapukał do drzwi naszego pokoju.
- Proszę! - zawołałyśmy razem i się uśmiechnęłyśmy.
Do pokoju wszedł mój dawny przeciwnik z zajęć z samoobrony - Nathan.(rozdział 21 - zdjęcie) Niósł wielką paczkę.
- Cześć. Przepraszam, że przeszkadzam. - Rozejrzał się po pokoju. Widział nasz bałagan; porozrzucane ciuchy, biżuteria oraz książki na podłodze. - Przyniosłem paczkę. - Podniósł do góry pudełko. - Wczoraj się gdzieś zawieruszyła i dopiero dzisiaj ją znaleźliśmy.
Odebrałam od niego pudełko.
- Dzięki - powiedziałam.
- Nie ma za co. - Uśmiechnął się. Chciał chyba coś jeszcze dodać, ale tylko wycofał się, zamykając za sobą drzwi.
- Od mamy - oznajmiłam, patrząc na wypisany adres szkoły. - Ciekawe, co mi przysłała...
Rozdarłam papier i uchyliłam wieko pudła. Na samym wierzchu leżała złożona na pół karteczka. Treść była krótka:
"Mam nadzieję, że Tobie i Twoim koleżankom się spodoba".
W pudełku leżała para butów i coś czerwonego. Becky rzuciła się na szpilki. Szybko ściągnęła swoje trampki z nóg i wsunęła buty na stopy. Wstała i przeszła się kawałek. Potem zawróciła i stanęła przede mną.
- Są śliczne! - zawołała. Zaśmiałam się cicho.
Becky zaczęła krążyć po pokoju. Ja tymczasem zainteresowałam się owym  czerwonym czymś z pudełka. Była to peleryna z kapturem, która od razu skojarzyła mi się z Czerwonym Kapturkiem. Zarzuciłam pelerynę na plecy i zawiązałam sznurek pod szyją. Kaptur założyłam na głowę. Przejrzałam się w lusterku. Wyglądałam w tym dziwnie. Szybko zrzuciłam kaptur z głowy. Odwróciłam się w stronę Becky. Stała prosto, jakby jej ktoś wsadził kij w plecy. Miała dziwnie puste oczy i poważny wyraz twarzy.
- Muszę iść na bal - powiedziała jak robot.
Zbiła mnie tym z pantałyku.
- Pójdziemy w czwartek - oznajmiłam po chwili.
- Muszę iść na bal. - Pstryknęła palcami, a jej bluzka i spódniczka zmieniły się w śliczną sukienkę, która pasowała do butów. Nawet fryzura i makijaż jej się zmieniły. - Kareta już czeka.
Otworzyła drzwi i zniknęła na korytarzu. Nie zdejmując tej czerwonej peleryny, pobiegłam za nią. W drodze chwyciłam telefon. Wybrałam numer Chrisa. Gdy odebrał, rzuciłam tylko:
- Wyjdźcie z domu!
Becky, mimo wysokich obcasów, szła strasznie szybko. Musiałam biec, by ją dogonić, ale i tak stało się to dopiero w połowie drogi do bramy. Złapałam ją w biegu za rękę. Byłam od niej silniejsza, bo przeszłam już przemianę, lecz ona wyrwała swoją rękę z mojego uścisku bez żadnego wysiłku. Co się z nią działo?!
W sekundę później dołączył do mnie Chris, Damien i David. Oni również próbowali ją zatrzymać, jednak wszystko na próżno. Szła ku bramie, przed którą zajechała kareta zaprzężona w dwa białe konie. Po chwili Beck dotarła do bramy i zniknęła w karocy.
- Pójdę za nią - zaoferował Damien i już pobiegł, nie czekając na naszą zgodę.
- Co to było do jasnej cholery? - wrzasnął Chris.
- Nie wiem! - krzyknęłam zła na... Na wszystkich po trochu. Na Becky, dlatego że wzięła te cholerne buty i pojechała gdzieś ot tak. Na Chrisa, bo na mnie krzyczał  i na siebie, bo nie upilnowałam Beck i teraz będzie się szlajać nie wiadomo gdzie. Byłam prawie pewna, że znowu działała tu magia.
- Przepraszam - szepnął mi do ucha Chris, przyciągając mnie do siebie. - To te nerwy. Co się stało?
Opowiedziałam mu wszystko dokładnie, od początku. Uspokoił się i zastanawiał się nad całą tą sprawą, gdy David wypalił:
- A co ty masz na sobie?
Spojrzałam w dół. No tak! Peleryna. Odwiązałam sznurek pod szyją i przewiesiłam materiał przez ramię.
- To jest peleryna. Przymierzałam ją, gdy Becky zaczęła się dziwnie zachowywać. I jej nie zdjęłam, bo nie chciałam tracić ani sekundy - wyjaśniłam.
- Skąd ty ją wytrzasnęłaś? - Zaśmiał się. Brzmiał nieco sztucznie, jakby chciał zająć myśli czymś innym.
- Mama mi przysłała. Właściwie to sama nie wiem po co... - zastanawiałam się, dlaczego mama wysłała mi takie coś. Dobrze wiedziała, że to nie jest modne ani że ja czegoś takiego nie lubię, więc po jaką cholerę mi to?
- I co? - spytałam Chrisa po chwili. Właśnie chował telefon do kieszeni.
- Nic. Damien nadal za nią biegnie. Jedzie gdzieś na drugi koniec miasta, jak nie dalej. Co ją opętało? - Pytanie zadał jakby do siebie.
Nagle mnie olśniło.
- Buty - szepnęłam cicho, lecz Chris mnie usłyszał.
- Jakie znowu buty? - spytał.
- No mówiłam już. Dostałam paczkę od mamy. Przysłała mi tą pelerynę i buty, które założyła Becky, bo jej się bardzo spodobały. To po tym zaczęła się tak dziwnie zachowywać.
- Dobra, będziesz musiała pokazać mi to pudełko.
- No to chodźmy. Im szybciej, tym lepiej.
Poszliśmy w stronę domu dziewcząt. Weszliśmy do środka. Przemknęliśmy się niezauważalnie przez schody i stanęliśmy przed drzwiami, które prowadziły do mojego pokoju. Pchnęłam je i weszliśmy do środka. Nic się nie zmieniło. W pokoju nadal panował bałagan, a pudełko stało tam, gdzie je zostawiłam, na moim łóżku. Chris podszedł do niego i ostrożnie zajrzał do środka. Nic tam nie znalazł. Przynajmniej ja tak myślałam. Położyłam pelerynę na poduszce. Sama usiadłam na łóżku Becky i przyglądałam się poczynaniom Chrisa. Badał każdy milimetr pudła. W końcu spojrzał na mnie i orzekł smutnym głosem:
- Miałaś rację co do tych butów...
Przerwało mu wejście Alice.
- Hej - rzuciła jak gdyby nigdy nic. Chris ciągnął dalej swoje wyjaśnienia, a tymczasem nieświadoma niebezpieczeństwa Alice sięgnęła ręką do pudełka. Zamarła ze zdziwieniem w oczach. Zdążyła wyciągnąć czerwone jabłko i ugryźć kawałek. Upadła.
- Nie! - krzyknęłam i podbiegłam do dziewczyny. Ale ta już uderzyła o podłogę.

~~~~~~~~~~~~~~
Elo! Co tam u Was? Jak mijają wakacje? U mnie nudy! Tak się jaram! Dostałam w środę chyba "Władcę Pierścieni" od babci, co z tego, że stare wydanie i tak się cieszę.
Nie wiem kiedy kolejny, ale mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu.
Zaskoczyliście mnie tyloma głosami w ankiecie! Nie mam pojęcia czy to tylko parę osób na kilku komputerach, laptopach, czy rzeczywiście te 20 osób. Jeśli to drugie to bardzo się cieszę. :)

4 komentarze:

  1. Swietny rozdzial, wydaje mi sie ze ta paczka jednak nie jest od mamy Prue:) jak narazie nudy na wakacjach. Zycze weny.:) Rosemarie

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne! Jak zwykle kochana. Pewnie jest to ta paczka co była wcześniej ale z podrobionym adresatem. Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mua... Świetnie!! Już sie nie moge doczekać tego co wymyśliłaś... I ciągle się zastanawiam o co ci chodziło wtedy kiedy do mnie napisałaś tego SMSa... Czekam na nexta bo mnie zżera ciekawość jak nigdy... :D ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. yy jakiego smsa? mogłabyś jaśniej... wiesz, że ja nie myślę, gdy są wakacje, a przynajmniej staram się nie myśleć...

      Usuń