niedziela, 7 lipca 2013

# Chapter Twenty Eight #

Przez cały kolejne półtora miesiąca nie miałam żadnych snów, w których pojawiał się Liam. Spotkałam się z nim kilka razy i dawno już zapomniałam o całym tym Skojarzeniu.
Okazało się, że David i Becky są razem. Wtedy, w naszym pokoju, to właśnie o tym rozmawiali, a Becky potem zastanawiała się, czy dobrze zrobiła. Według mnie najważniejsze było to, że czuli się ze sobą szczęśliwi.
Codziennie chodziliśmy do szkoły, uczyliśmy się, co sobotę mieliśmy treningi. Już przyzwyczaiłam się do nowego życia. Zaczęłam powoli panować nad swoją mocą i przyjaciele już wiedzieli, żeby mnie nie straszyć. Ale gdy się skupiałam, potrafiłam zatrzymać, lecąca poduszkę, na której ćwiczyłam z Chrisem. Było okey, choć często się denerwowałam i mi nie wychodziło i wtedy się załamywałam i krzyczałam, że nigdy mi się nie uda. I gdy ktoś stał przede mną, to przez następne parę minut nie mógł się ruszać. Uczyłam się też odmrażać rzeczy, których molekuły spowolniłam, jednak to mi w ogóle nie wychodziło.
Obchodziliśmy też urodziny Damiena. Była to podwójna uroczystość, gdyż tego samego dnia wypadły uroczystości Pełni Księżyca. Było super. Bawiliśmy się do samego rana. Kilka dni temu swoje osiemnaste urodziny obchodziła również Jenn. Zrobiliśmy przyjęcie - niespodziankę. Była mega zaskoczona, widząc nas z tortem i prezentami.
Była sobota. Właśnie razem z Becky szykowałam się na spotkanie z Liamem i Niallem. Powiedzieli, że mają dla nas niespodziankę. Byli bardzo tajemniczy. Na początku bałam się, ale ciekawość wzięła górę i zgodziłam się z nimi spotkać.
Znowu ogarniała mnie panika, ale widząc radosną Becky, uspokoiłam się. Jej nastrój udzielił mi się.
Gdy byłyśmy gotowe, wyszłyśmy z pokoju. W mojej torbie schowane zostały nasze "przepustki" - jak je określała Beck. Po drodze spotkałyśmy Alice. Tylko ona wiedziała, dokąd tak naprawdę się wybierałyśmy. Chłopaki coś tam podejrzewali, ale nie pytali. Tylko Chris kiedyś zaczął badać, gdzie znikamy na tyle godzin. Było mi głupio go okłamywać. Powiedziałam, że musimy się odstresować. Wspomniałam, że Becky nie umie siedzieć na miejscu. Tak naprawdę chodziło mi o siebie i chyba załapał aluzję, bo więcej o nic nie pytał. Nie zabraniał mi też wypadów do miasta, tak jak to było w przypadku poznania Filipa, bo wiedział, że i tak postawię na swoim. Widziałam, że się męczył, bo taka już jego natura, więc swoje spotkania z chłopakami - chyba tylko jako przyzwoitka, ale nieważne - ograniczałam do minimum.
Szłam z Becky ulicą, oglądając wystawy sklepów. W drodze powrotnej miałyśmy wstąpić do sklepu i kupić parę drobiazgów. Punkt druga trzydzieści  dotarłyśmy do Common Grounds. Chłopcy już na nas czekali. Od razu podeszłyśmy do stolika i przywitałyśmy się. Gdy przyszła kelnerka, zbyli ją. Zrobiłam zdziwioną minę.
- Zabieramy was na wycieczkę - oznajmił Niall.
- Co? - wytrzeszczyłam oczy. - My nie możemy...
- Och nie bądź taka! - przerwała mi Becky. - Będzie fajnie. Nikt się nie dowie, że byłyśmy gdzieś poza kawiarnią. A poza tym zasady są po to, żeby je łamać.
- Co prawda to prawda.- Zaśmiał się Li. - Ale jeśli nie chcecie...
- Chcemy! - zaprotestowała moja przyjaciółka, wstając.
- To niedaleko - zaczął przekonywać mnie Liam.
- No dobra - dałam za wygraną, choć nadal mi się to nie podobało.
- Super! - ucieszył się blondyn. - Chodźmy!
Wstaliśmy od stoły. Wyszliśmy na parking przy kawiarni i skierowaliśmy się do najbliżej stojącego w cieniu, czarnego auta z przyciemnianymi szybami. Zadrżałam. Już gdzieś widziałam to auto. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to to samo auto, którym Liam w moim śnie zabrał mnie do siebie. Przez moje ciało przeszły dreszcze. Li zauważył zmianę w mimice twarzy i zapytał, czy dobrze się czuję.
- Jest okej - odparłam bez przekonania, jednak chłopak nie drążył tematu.
Chłopcy zajęli miejsca z przodu samochodu, a my z tyłu. Liam prowadził. W mgnieniu oka znaleźliśmy się na jakiejś małej polanie, zapewne poza miastem. Na łące, która przypominała kształtem koło, stały stoły i ławki a na nich mnóstwo jedzenia i picia. Wszytko to otoczone było wysokimi drzewami i gęstymi krzewami. Plecami do nas w cieniu drzew po drugiej stronie polany stało dwóch chłopaków. Odwrócili się w naszą stronę, gdy wysiadaliśmy z auta. Jeden nieznacznie się skrzywił, lecz praktycznie od razu przywołał na swoją twarz sztuczny uśmiech. Miał czarne włosy, ubrany był w bejsbolówkę, czarne podarte spodnie i białe buty. Drugi uśmiechał się cały czas od ucha do ucha, ubrany w koszulkę w paski, czerwone spodnie, do których przyczepione zostały luźno puszczone szelki i białe buty. Chłopcy mieli na oko około dwudziestu lat. Paskowaty od razu do nas podbiegł. Zgadywałam, że to Louis. Nie myliłam się. Gdy Liam nas przedstawił, dowiedziałam się, że ten drugi to Zayn. Zachowywał się co najmniej dziwnie. Nie podchodził do mnie i do Becky, trzymał się z dala, jakbyśmy były trędowate.
Niall, Louis i Becky cały czas się śmiali. Blondyn zawstydzał dziewczynę, mówiąc jak to ona bardzo chciała ich poznać i w ogóle. Louis śmiał się dobrotliwie. Ja również do nich dołączyłam.
Siedzieliśmy na ławach przy stole. Jedliśmy owoce i ciastka, piliśmy. Ja, Becky i Liam tylko soki i wodę, ale podejrzewam, że chłopcy mieli coś mocniejszego. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nagle Niall wstał, pobiegł do auta. Po chwili wrócił z gitarą w ręce. Usiadł i zaczął grać. Potem razem z chłopcami śpiewał kilka piosenek. Niektóre z nich znałam i śpiewałam razem z nimi. W końcu i moja przyjaciółka do nas dołączyła. Lou zaprosił ją do tańca, a mnie Liam. Zayn przyglądał się nam z niesmakiem, może nawet obrzydzeniem. Jednak na to nie zwracałam uwagi. Byłam zbyt szczęśliwa, by doszukiwać się czegoś, co miałoby mnie zmartwić czy zasmucić. Cieszyłam się towarzystwem tych normalnych chłopców. Właśnie tego było mi trzeba: kilka godzin wśród niemagicznych ludzi. Brakowało mi tego. Choć kochałam moich przyjaciół z legend, to przy nich czułam presję. Byli pewni, że wszystko zrobię, bo byłam córką Dereka Cartera, TĄ, która pokona te przeklęte Wampiry. Wciąż w centrum uwagi a ja tego nigdy nie lubiłam. I nadal nie przywykłam i chyba nigdy się tak nie stanie. Nienawidziłam, gdy się o mnie non stop rozmawiał. Nie cierpiałam tego! Więc cieszyłam się tym czasem spędzonym w towarzystwie chłopców z zespołu. Bo przy nich mogłam udawać normalną...
Mój wewnętrzny monolog przerwało pytanie Becky. Bardzo nieśmiały głosik był ledwo słyszalny:
- A czemu Harry z wami nie przyjechał?
Chłopaki spojrzeli na siebie ukradkiem. Dziewczyna to zauważyła, bo szybko dodała.
- Nie to, że się wtrącam. po prostu jestem ciekawa, bo wydawało mi się, że jesteście praktycznie nierozłączalni.
- Teoretycznie jesteśmy nierozłączni. W praktyce wygląda to nieco inaczej - powiedział Lou. Becky czekała na dalsze wyjaśnienia.
- No bo widzisz - podjął Liam, jąkając się. - Harry musiał zostać z matką. Ma sporo na głowie...
Becky pokiwała ze zrozumieniem głową. Intuicja podpowiadała mi, że chłopcy coś kręcili. Jednak nie wnikałam. W końcu to nie moja sprawa, co robił Harry. W ogóle to zdziwiłam się, gdy dowiedziałam się, że najpierw Niall, potem Lou chcą nas poznać. Było mi miło, ale coś mi nie pasowało. Bo przecież byłam (przynajmniej dla zwykłych ludzi) normalną nastolatką. Niczym szczególnym się wśród zwykłych nastolatek nie wyróżniałam. Więc miałam prawo się dziwić temu, że ci znani chłopcy chcieli się spotkać ze mną i z Becky, prawda?
Czas było wracać. Pożegnałyśmy się z chłopakami przed kawiarnią. Tamci weszli do środka, a ja z Becky poszłyśmy do szkoły. Po drodze wstąpiłyśmy tylko do sklepu.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Hej. Nie było 4 komentarzy, ale chyba mnie zepsuje wesołego nastroju jaki ostatnio mam. Dużo was wchodzi na tego bloga, widzę po ilości wyświetleń (wczoraj było 38, a przedwczoraj też coś koło tego) i cieszę się z tego, dziękuję <3
Zapraszam Was serdecznie na mojego drugiego bloga, którego znajdziecie w zakładce "One day can change everything!"
Nie wiem kiedy pojawi się następny, chyba dopiero w przyszłym tygodniu.
Au revior! <3

4 komentarze:

  1. Muaa :* Tu Marchewa :*
    no no no :D czadowo ^^ Widzimy się w piątek kochana i weeeny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bombowo :) Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To koniec ? Mialam wrazenie ze dopiero zaczelam czytac tego bloga. . . Swietny rozdzial. Powiem to juz nie wiem ktory raz - twoje opowiadanie wciaga jak nie wiem co. Weny zycze i jak najszybciej dodaj rozdzial:D Rosemarie

    OdpowiedzUsuń
  4. Zauważyłam parę literówek, ale tak to jest super. Bardzo wyraźnie widać, jak z każdym rozdziałem lepiej piszesz!

    Ps. Moje uwagi typu "zmień to, zmień tamto" nie są złośliwościami. Po prostu (jeśli mogę tak powiedzieć) mam pewne doświadczenie w kręgu wydawniczym, i wiem, czym można im podpaść. Pamiętaj, że im lepszy tekst, tym więcej osób będzie go czytać!

    OdpowiedzUsuń