środa, 10 kwietnia 2013

# Chapter Eighteen #

Historię ze snami opowiadałam wiele razy. O kilka za dużo, według mnie. Raz Chrisowi w nocy. Raz Nancy, gdy się obudziłam i gdy już na nas nakrzyczała. Raz Starkowi i Radzie Szkoły i raz mamie przez telefon. W jakiś sposób dowiedziała się o tym, co mi się stało. I oczywiście Davidowi, Damienowi, Becky i Alice, gdy przyszli do mnie w poniedziałek po lekcjach.
Nie myślałam o tym, co widziałam w śnie. Nie myślałam, o tym, że to gdzieś tam się wydarzyło. Dla mnie to był tylko zwykły sen, o którym sensie szybko zapomniałam.
Nancy powiedziała, że wypuści mnie we wtorek wieczorem. Pod warunkiem, że zawroty głowy miną.
Stark zarządził jakieś nagłe zebranie Rady. Chris mi powiedział. Podobno się nieźle wkurzył, gdy dowiedział się, że zostałam zaatakowana. Tak to nazwał. Atak na jego uczennicę.
Dziś wtorek. Czułam się lepiej. Głowa mnie nie bolała i cieszyłam się, że w końcu stąd wyjdę. Miałam dość leżenia i patrzenia jak wszyscy robią coś za mnie. Ubrałam się w ciuchy, które rano podrzuciły Alice i Becky. Chłopcy obiecali wpaść do mnie wieczorem żeby zabrać mnie na kolację. Podobno nie wolno im spuścić mnie z oczu. Takie było rozporządzenie Starka. Usłyszałam to przez przypadek wczoraj wieczorem. Dyrektor myślał chyba, że śpię i powiedział to Chrisowi, który siedział przy mnie przez większość wolnego czasu.
Siedziałam i czytałam książkę. Nagle przede mną pojawiła się głowa mojego brata. Wzdrygnęłam się. Obok niego stał Damien.
- Gotowa? - spytał.
- A gdzie Chris?
- Nie mógł przyjść. Stark wezwał go do siebie - wyjaśnił mój brat.
Miałam już zejść z łóżka, gdy poczułam na karku czyjś ciepły oddech, a po chwili ktoś zaczął składać pocałunki na mojej szyi. Wystraszyłam się, pisnęłam i podskoczyłam, wyrzucając ręce przed siebie.
David i Damien zaczęli się śmiać, lecz po chwili wszystko ucichło. Jednak wtedy się tym nie przejmowałam. Odwróciłam się i zobaczyłam Chrisa. W jego oczach tańczyły złote iskierki. Był czymś zdziwiony i trochę rozbawiony.Nie patrzył na mnie tylko na coś ponad moim ramieniem. Uderzyłam go lekko w ramię, by zwrócił na mnie uwagę.
- Hej! Wystraszyłeś mnie! - Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. - A poza tym David mówił...
- Chciałem zrobić ci niespodziankę.
Wyciągnął zza pleców czerwoną różę i wręczył mi ją. A potem znów popatrzył na coś za mną. Zaczął się śmiać. Odwróciłam się i zamarłam.
- Co im się stało? - spytałam.
David i Damien stali jak posągi. Nie ruszali się, nawet nie oddychali.
- Twoja moc się uaktywniła - powiedział ze śmiechem Chris.
- Jak to... odczarować?
Nagle chłopcy zaczęli powoli się poruszać. W zwolnionym tempie. W sali znów słychać było ich śmiech.
- Widzisz, na razie twoja moc jest słaba, ale z czasem będziesz umiała to kontrolować - wyjaśnił Chris. Wziął z krzesła moją torbę - Idziemy?
Pokiwałam głową, bo nadal byłam wstrząśnięta całą tą sytuacją. Wyszliśmy z sali i poszliśmy do stołówki.
Wiadomość o tym, że miałam "wypadek" i byłam w szpitalu szybko się rozniosła i teraz wszyscy się na mnie patrzyli. Szłam przez jadalnie z chłopakami i dziwnie się czułam, wiedząc, że ponad połowa uczniów się na mnie patrzy. Wzięłam szybko swoją porcję i zaszyłam się przy naszym stoliku. Nienawidziłam być w centrum uwagi. Czułam się wtedy strasznie niekomfortowo.
Chłopcy dołączyli do mnie, a po chwili przyszły Alice i Becky. Beck gadała jak nakręcona. To wkurzało, ale przynajmniej nie musiałam się odzywać. W spokoju zjadłam kolację, przysłuchując się Becky, Damienowi i Davidowi. Kłócili się o coś.
Wstałam od stołu, a razem ze mną Chris.
- Dokąd idziesz? - spytała Becky.
- Muszę się przewietrzyć.
- Idę z tobą - odezwał się Chris.
- Ale... - Chciałam zaprotestować, lecz chłopak mi przerwał.
- Nie ma żadnego "ale". Samej cię nie puszczę. Więc albo idziesz ze mną, albo wcale. - Puścił do mnie oczko.
Zrezygnowana zgodziłam się. Chłopak uśmiechnął się słodko. Wyszliśmy ze stołówki. Na korytarzu chłopak złapał moją dłoń i splótł nasze palce. Popatrzyłam na niego lekko zdziwiona. On tylko wzruszył ramionami. Pokręciłam głową z niedowierzania, ale i uśmiechnęłam się.
Szliśmy chodnikiem, trzymając się za ręce i patrząc na drzewa białe od śniegu, oświetlone budynki i brudne, i mokre ławki. Nie odzywaliśmy się. Milczenie jest złotem, jak powiadają. Było miło tak spacerować po ośnieżonych drogach z jedną z najważniejszych mi osób na świecie.
Stanęliśmy pod lampą tuż obok ławki. Chris stał twarzą do mnie. Miał rozszerzone źrenice z tymi złotymi iskierkami. Bez słowa przybliżył się do mnie i zaczął całować. Nie opierałam się, bo uwielbiałam jego pocałunki. Jednak w tym było coś innego. Coś, co mnie przeraziło. Zaczęłam się szarpać. Chciałam się wyrwać, lecz nie mogłam. Był ode mnie silniejszy. Więc pozostawało mi tylko błaganie go w myślach.
Nie wiem czy usłyszał, ale przestał. Oderwał się ode mnie.
- Przepraszam. Po prostu księżyc... Boże! Zostały prawie dwa tygodnie do pełni, a ja... - Schował twarz w dłoniach. Upadł na najbliższą ławkę. Podeszłam do niego i usiadłam na drugim jej końcu, by chłopak nie czuł się osaczony. Lecz on przysunął się do mnie, położył się na ławce, a głowę oparł na moich nogach. Zdziwiona tym ruchem, nie wiedziałam, co robić. Położyłam rękę na jego głowie i delikatnie zaczęłam go po niej głaskać. Powoli zaczął się odprężać.
Gdy się już trochę uspokoił, wstał i powiedział:
- Powinniśmy iść.
Pomógł mi się podnieść i odprowadził pod domu. Pożegnaliśmy się. Podał mi moją torbę. Czułam, że nadal jest smutny.
Akurat wtedy Becky i Alice wracały z kolacji. Poczekałam na nie przed domem. Gdy mnie dogoniły, weszłyśmy razem do środka.
W pokoju było ciemno i dziwnie cicho. Alice zapaliła światło. Położyłam torbę na łóżku i wypakowałam jej zawartość do szafy. Różę położyłam na stoliku. Potem poszłam do łazienki.

~~ Becky ~~

Wstał zimny, lecz słoneczny poranek. Becky obudziła się jako pierwsza. Ubrała się i spakowała. Cały czas myślała. Napisała chyba z pięć listów do mamy, jednak nadal nie wiedziała, który ma wysłać. Układała też sobie w myślach rozmowę z Filipem. Chciała do niego zagadać. Tylko co miała mu powiedzieć?
- Hej Filip! Sądzę, że jesteś moim bratem. - Żenada! 
Gdy wyszła z łazienki, obudziły się Alice i Prue. Przed ósmą wyszły z pokoju i skierowały się do stołówki. Zjadły śniadanie. Po posiłku miały chwilę wolnego, więc pomogły Prue w nadrobieniu materiału. 
Potem odbywały się lekcje. Angielski, historia, biologia, WOS i zajęcia praktyczne, na których uczyli się o różnych eliksirach. Od następnego tygodnia miały się zacząć treningi sztuk walki i samoobrony. 
Po zajęciach Becky, David, Alice i Damien siedzieli w bibliotece. Beck z Davidem odrabiali zadania domowe, a Damien pokazywał Alice różne ciekawe książki. Stali z cztery kroki od stolika, przy którym siedzieli brat Prue i Rebecca. Co chwila wybuchali stłumionym śmiechem, szeptali coś do siebie, gdy nagle wszystko ucichło.
- Co, w końcu się opanowaliście? - spytała Becky, odwracając się w ich stronę. Jednak ICH tam nie było. W miejscu gdzie przed chwilą stali, leżała tylko mała książka. David i Becky zaczęli ich szukać po całej bibliotece, lecz na próżno. Nigdzie ich nie mogli znaleźć. Dziewczyna podniosła książkę i chciała ja otworzyć, jednak David ją powstrzymał. 
- To może być niebezpieczne. 
Chłopak wyciągnął telefon i zadzwonił do Chrisa. Nie tłumaczył mu co się stało, tylko kazał szybko przyjść do biblioteki. 
Po paru minutach do pomieszczenia wpadli Prue i Chris. Dziewczyna popatrzyła po twarzach Beck i swojego brata. 
- A gdzie Alice i Damien? 
- Chyba mamy problem - wyznała Becky i opowiedziała przybyłym to, co wiedziała. Podała im książkę. Chłopak przyjrzał jej się uważnie. Nie otworzył jej i reszcie też zakazał oglądania jej od środka. 
W końcu położył ją na stoliku, kazał się reszcie odsunąć jak najdalej. Sam stanął przed stolikiem, zmrużył oczy, których tęczówki zrobiły się złote. Książka otworzyła się na losowej stronie. Z jej wnętrza zaczęły buchać kłęby dymu, które owijały się wokół przyjaciół, przywołując ich bliżej siebie. 
- Nie podchodźcie! - zawołał do nich Chris. 
Po chwili dym ulotnił się, a chłopak powoli podszedł do stolika. Książka otwarta była na stronie z obrazkiem. 
- Ja tam bym się kłócił o to, kto w tej sprawie ma problem. - Westchnął Chris. 

~~~~~~~~~~
Hej, widzę, że coraz mniej osób komentuje posty. Tak więc następny rozdział pojawi się, gdy pod tym postem będzie co najmniej 3 komentarze (wiem, że się może udać, bo były kiedyś chyba 4). Dzisiaj jest krótszy, kolejne będą ciekawe (przynajmniej ja mam taką nadzieję, że będą dla was ciekawe). Zachęcam do głosowania w ankietach (po prawej na samej górze). 
To chyba tyle...
Pamiętajcie minimum 3 komentarze...
Bajo ;**

4 komentarze:

  1. Super jak zawsze:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zejebiocha ^^
    czekam na nexta....
    nie wyświetla mi sie ten link do złotych oczu... ale mam bogatą wyobraźnię i ona mi wystarcza... Albo jak to aśka twierdzi DŁUGą wyobraźnię :D
    Weny ^^
    Kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. cudo cudo cudo. Czekam na nn rozdział. Jestem ciekawa jak z tą książką dalej się potoczy. ♥ Zapraszam do mnie . właśnie dodałam nowy rozdział . I wysłałam Ci dziś o 12 list ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominowałam cię do Liebster Award szczegóły u mnie na blogu : http://newlifeof1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń