czwartek, 25 kwietnia 2013

# Chapter Twenty #

 ~~ W książce ~~

Alice i Damien biegli przed siebie. Chcieli jak najszybciej oddalić się od Evelyn. Po drodze dziewczyna wyjaśniła chłopakowi, co się stało w chacie. Nie mógł uwierzyć, że dał się zaczarować Sukkubowi.
Stracili rachubę czasu. Nie wiedzieli, czy biegli kilka minut czy godzin. Alice była strasznie zmęczona. W końcu stanęła, oparła dłonie na kolanach, pochylając się do przodu. Kiedy oddech się jej unormował, zawołała:
 - Prue, do jasnej cholery wiem, że właśnie to czytasz, więc zrób coś! Ja już nie dam rady iść dalej.
- Co ty wyprawiasz? Oszalałaś? Chcesz ściągnąć na nas uwagę wilków czy Prue? A w ogóle to skąd wiesz, że to ona ma książkę, a nie ktoś inny?
- Mam przeczucie - odparła tylko. Wyprostowała się i rozejrzała dookoła. - Tu jest jeszcze ciemniej i zimniej niż nad strumykiem.
Nagle na najbliższym drzewie, na najniższej gałęzi zobaczyli grube, zimowe płaszcze, czapki i rękawiczki. Alice i Damien ucieszyli się na widok podarunków.
- Dzięki! - zawołali razem.
Ubrali się i od razu zrobiło im się cieplej. W kieszeni płaszcza Alice znalazła butelkę wody. Napili się i ruszyli w dalszą drogę. Nie uszli daleko, gdy usłyszeli czyjś przeraźliwy krzyk. Musieli zatkać uszy, by wytrzymać ten wysoki dźwięk. Pisk nie ustawał. Alice nie mogła wytrzymać. Upadła na ziemię i zwijała się z bólu. Damien usiadł obok niej i razem przeżywali męczarnie. Nie zauważyli, jak nad nimi przeleciała dziwna postać o bladej cerze i błękitnych oczach. Miała postrzępioną, długą suknię, białe włosy i długie zęby. To ona tak wysoko piszczała.

~~ Prue ~~


Dostałam wiadomość od Becky, że niedługo przyjdą do nas z eliksirem. Ucieszyłam się, bo Alice i Damien znów natrafili na jakiegoś stwora, a ja nie wiedziałam, jak im pomóc.
Zajęłam myśli czymś innym.
- Jak nazywa się moc, którą unieruchomiłam Damiena i Davida?
- Spowalnianie molekuł, czyli zwolnienie molekuł co daje efekt zatrzymania czasu - wyjaśnił Chris.
- Skąd też potoczna nazwa "Zamrażanie" - dopowiedziała Bella.
- A ty jaką mocą władasz? - spytałam dziewczynę.
- Mam wizje, które pozwalają mi zobaczyć przyszłość lub przeszłość. I zaczynam uczyć się glamouringu. Zmieniam swój wygląd za pomocą iluzji. Pokazać?
Pokiwałam głową. Bella powoli zaczęła zmieniać wygląd. Jej oczy miały dziwny kolor. Po chwili wyglądała jak Lucy Hale.
- Wow! - zawołałam. - To jest super!
- Dzięki - powiedziała i wróciła do swojego wyglądu.
Mijały sekundy, minuty, a Beck i David nie wracali. Zaczęłam się denerwować. Coś musiało się stać. Znów zaczęłam panikować. Chris to zauważył i zaczął mnie uspokajać.
- Kim, czy czym jest ten stwór? - zapytał.
- Nie wiem - odparłam.
- Bells, sprawdzisz?
Dziewczyna weszła między regały. Ja wstałam i zaczęłam chodzić wokół stolika. W końcu Chris wstał, stanął naprzeciwko mnie. Chłopak popatrzył mi w oczy. Uśmiechnęłam się i mocno przytuliłam. Poczułam zapach jego perfum. Tylko one się nie zmieniły od czasu, gdy byłam jeszcze człowiekiem, gdy nie przejmowałam się Sukkubami, gdy siedzieliśmy w salonie na kanapie, jedliśmy pizzę i oglądaliśmy jakiś film czy mecz siatkówki. Gdy tak teraz nad tym myślałam, to wydawało mi się, że było to tak dawno! A minęły tylko trzy tygodnie. Trzy tygodnie, w których dowiedziałam się, że jestem Wilkołakiem, że posiadam super moc i że Wampiry chcą mnie zabić. Była też i dobra strona zmiany życia. Poznałam kilku fajnych ludzi i dopiero tutaj, w tej szkole uczę się rzeczy, które mnie naprawdę interesują, i wiem, że one mi się kiedyś w życiu przydadzą. I przybliżyłam się do Chrisa.
Chciałam, by ten uścisk trwał wiecznie jednak nic nigdy nie idzie po mojej myśli. Chris odsunął się ode mnie. Nadal na mnie patrzył jednak ja spoglądałam na swoje dłonie. Chłopak podniósł więc palcem mój podbródek. I wtedy musiałam spojrzeć mu w twarz. Chris bez słowa mnie pocałował. Namiętnie, powoli, czule i delikatnie. Był to nasz pierwszy taki pocałunek. I znając nas chyba ostatni. Chris wplótł swoje palce w moje włosy. Ja jedną rękę opierałam na jego piersi, a drugą założyłam na jego kark. Po chwili moja dłoń przejechała w górę na jego włosy, a jego ręce powędrowały wzdłuż kręgosłupa na moje pośladki. Myślałam, że ich dotknie i Bóg wie, co będzie robił. Jednak się myliłam. Jedna jego dłoń leżała na moim ciele, a drugą zaciskał na tej pierwszej. Jeszcze bardziej przyciągnął mnie do siebie. Byłam przez niego uwięziona, lecz to mi się podobało.
Nagle zza regału wyskoczyła Bella, wołając:
- Hej, chyba znalazłam... och przepraszam. - Zmieszała się, gdy nas zobaczyła.
Oderwałam się od Chrisa i odsunęłam od niego. Tylko na kilka milimetrów, bo chłopak nadal trzymał mnie w potrzasku. Pocałował mnie w czubek nosa i dopiero po tym stanął obok mnie. Rękę trzymał na moim biodrze.
- To czym to coś jest? - zapytał jakby nigdy nic.
- Chyba raczej kto. Banshee. Była kiedyś wiedźmą, a teraz zabija niewinnych swoim piskiem. Może używać lewitacji, a ofiary znajduje za pomocą pewnego rodzaju telepatii. Wyczuwa ból, czy strach śmiertelników i ich zabija. Potrafi też zmienić osoby z nadprzyrodzonymi mocami w Banshee.
- Jak je unicestwić? - spytałam.
- Wystarczy pokonać swój lęk i użyć swojej mocy - wyjaśniła.
- Alice jeszcze nie ma aktywnej mocy - zauważyłam.
- Ale Damien ma. Zmiana w kamień. Potrafi osobę, która patrzy w jego oczy zamienić w głaz. Co prawda tylko na jakiś czas, ale to może wystarczyć, do czasu gdy ich stamtąd nie wyciągniemy - powiedział Chris.
- Warto spróbować - rzekłam.
Wyplątałam się z objęć chłopaka i usiadłam przy stole. Wzięłam do ręki długopis. Pomyślałam chwilę i zaczęłam pisać:

"Damien pomyślał, że musi coś zrobić. Nie znał istoty, która tak przeraźliwie krzyczała i nie wiedział, co robić. Jego jedyną bronią były oczy, które potrafiły zamienić wszystko w kamień. Musiał spróbować. Podniósł się więc na dygoczące nogi, wyprostował się i spojrzał w górę. Najpierw nie widział Banshee jednak po chwili zobaczył strzępek lecącej sukni, a obok jego właścicielkę. Białoskórą kobietę. Odetchnął głęboko, cały czas w myślach powtarzał: 
- Nie boję się, nie boję się!
Wyzbył się całego strachu. Spojrzał wiedźmie w oczy, zmrużył je. Teraz jego tęczówki miały inny kolor. Mijały sekundy, a pisk nie ustawał. Lecz Damien nie poddawał się. 
W końcu po jakiejś minucie krzyk zaczął słabnąć, aż całkowicie ustał. Posąg, w który zamieniła się Banshee, spadł z drzewa i roztrzaskał się na kilkanaście mniejszych kawałków. Dumny z siebie chłopak, uśmiechnął się. Odwrócił się w stronę leżącej dziewczyny, która nadal wiła się z bólu. Podszedł do niej i poruszony całą tą sytuacją, przytulił ją. 
- Już po wszystkim - szepnął jej do ucha. 
Alice pociągnęła nosem. Spojrzała w oczy chłopaka. Uśmiechnął się do niej, a dziewczyna wtuliła się w niego."

~~ U dyrektora ( w tym samym czasie) ~~

- A wie pan, że ... - Nie zdążyła skończyć Jen, bo ktoś otworzył drzwi klasy i uderzył profesora Collinsa w plecy. Nauczyciel szybko się odwrócił i zobaczył Becky i Davida, którzy wychodzili z sali.
- A co to ma znaczyć? - zapytał przyjaciół. Jednak nie czekał na odpowiedź. Od razu zaczął na nich krzyczeć. - Co wy sobie myślicie, włamując się do mojej klasy, kradnąc składniki i robiąc z nich jakiś eliksir? - Wskazał na fiolkę w ręce Becky.
- Możemy to wyjaśnić... - zaczęła, lecz nauczyciel jej przerwał.
- Będziecie się tłumaczyć przed dyrektorem! - zawołał i zaczął prowadzić ich ku wyjściu.
Szli szybko, co chwila popychani przez Collinsa. Po niecałych pięciu minutach byli już w gabinecie Starka. Dyrektor siedział w swoim fotelu niewzruszony tymi nagłymi odwiedzinami, co rozzłościło jeszcze bardziej nauczyciela, który starał się wyjaśnić powód, dla którego tu przyszedł. Gdy skończył, głos zabrał Stark:
- Dziękuję Thomasie za tę informację. Możesz już odejść. Sam się nimi zajmę - rzekł spokojnie z miłym lecz trochę wymuszonym uśmiechem. Nauczycie zawahał się. - Obiecuję, że dostaną należną im karę.
Collins skinął głową i wycofał się z pokoju. Dyrektor spojrzał na uczniów i odetchnął głęboko.
- Powinniście bardziej uważać. Nie sądzicie? Gdyby ktoś dowiedział się, że w mojej szkole podłożono jakiś przedmiot, który miał zabić ucznia, to by mnie wylali. A ta szkoła beze mnie przestałaby istnieć lecz oni, nauczyciele i wasi rodzice nie zdają sobie z tego sprawy. Macie ten eliksir? - zmienił szybko temat.
Becky pokiwała głową i pokazała fiolkę z płynem.
- Dobrze. Teraz wystarczy polać nim strony książki. Musicie uważać żeby wywar nie dotknął niczyjej skóry. I najlepiej wylać eliksir tam, gdzie historia aktualnie się kończy. - Zamilkł. Nikt nie wiedział, co powiedzieć. Dopiero po chwili Stark znów podjął rozmowę. - Udawajcie przed profesorem Collinsem, że dałem wam szlaban. Zero wychodzenia do miasta. To będzie najlepsze rozwiązanie dla nas wszystkich. A teraz idźcie uratować waszych przyjaciół.
Pożegnali się i wyszli. Gdy drzwi gabinetu zatrzasnęły się za nimi, rzucili się pędem do biblioteki.
Zdyszani wpadli do niej i zaczęli szukać Prue, Chrisa i Belli.  Znaleźli ich w najdalszym, najciemniejszym kącie biblioteki za regałami.
- Macie eliksir? - zawołała Prue, gdy tylko ich zobaczyła.
Becky podniosła fiolkę, bo po szaleńczym sprincie nie mogła wydobyć z siebie słowa. Wszyscy  ucieszyli się na widok zielonkawego płynu w buteleczce. Stanęli wokół stolika, na którym leżała otwarta książka. Becky wylała zawartość fiolki, która po dotknięciu papieru zrobiła się szarobiała. Z książki zaczęły buchać kłęby dymu, który podrażniał drogi oddechowe i wszyscy zaczęli kichać, kaszleć i prychać. Wokół nich była gęsta mgła. Nie widzieli siebie nawzajem, więc zaczęli panikować. Jednak ten stan rzeczy trwał krótko. Po jakiejś minucie cała mgła i dym wsiąknęły z powrotem do książki, a przed Chrisem, Davidem, Becky, Prue, Bellą i Jen stali Damien i Alice. Wszyscy znów byli razem w komplecie. Byli tak zajęci sobą, że nie zauważyli jednej bardzo ważnej rzeczy...

~~~~~~~~~~~~
Hej ;* Były 4 komentarze. Jestem z was dumna :D dacie radę 5 czy to już za dużo? :) Mam nadzieję, że nie :)
Piszcie w komentarzach co wam się podoba, a co nie. Jeśli będę wiedziała to będę mogła zmienić to co wam się nie podoba :)
To chyba wszystko. Do następnego ;**

3 komentarze:

  1. heuheu i ja pierwsza :D No bosko bosko :D Jak ja nie lubie gdy tak urywasz... jak na przykład dzisiaj czytam czytam i tu nagle KONIEC!! Ale i tak kończysz wyrazy a nie jak nasza Alice "wole nie wie" lool :D
    Wiesz że jak nie będziesz wiedziała co napisać zawsze służę pomysłem :D jak ostatnio z resztą :D
    to tyle :D kocham ♥♥
    weny :**

    OdpowiedzUsuń
  2. znowu to samo....nie ma mojego komentarza który dodawałam przez mojego boskiego iPhone'a który mnie wkurza...ehh...wybacz

    A więc chce powiedzieć że to jest genialne jak zawsze i dodaj szybciutko następny :)

    xoxo Lexi

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo jak zwykle ! boże dlaczego kończysz w takim momencie? dopiero w poniedziałek mogę wwyslac ci list

    OdpowiedzUsuń