poniedziałek, 24 czerwca 2013

# Chapter Twenty Six #

W niedzielę wszyscy byli bardzo podekscytowani, podenerwowani i nieco drażliwi. Co chwila wybuchały jakieś sprzeczki, a gdzie nie spojrzeć, pary całowały się. Co ja mówię! Żeby tylko całowały!!! Miałam powyżej uszu całego tego cyrku. Najgorsze było to, że mnie także powoli zaczynał udzielać się ten nastrój.
Przez cały dzień nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Chodziłam z kąta w kąt, czym denerwowałam dziewczyny, które jeszcze nie czuły mocy Księżyca. Dopiero wieczorem, gdy miałam się czym zająć, nieco się uspokoiłam. Umyłam się, uczesałam, zrobiłam makijaż i ubrałam się w przyszykowane już wcześniej ubrania. Potem razem z Becky i Alice wyszłam z pokoju. Szybko dotarłyśmy do Sali Księżycowej, gdzie zbierali się wszyscy. I nauczyciele, i uczniowie. Był już spory tłum. Stanęłyśmy tam, gdzie wyznaczono miejsce dla pierwszego roku. Obok mnie pojawił Chris w czarnym garniturze. Spod marynarki widziałam kołnierz białej koszuli i błękitny krawat. Złapał mnie za rękę i splótł nasze palce. Uśmiechnęłam się do niego ciepło. Nachylił się i szepnął mi do ucha:
- Po tym wszystkim zabieram cię na krótki spacer.
- A dokąd? - spytałam zaciekawiona.
- Zobaczysz - odparł tajemniczo i mrugnął do mnie.
Mieściliśmy się w okrągłej sali z otworem w suficie na środku, przez które widać było gwiazdy i księżyc. Pod tym oknem stał ogromy stół. Zgaszono światła, a zapalono pochodnie i świece. Znajdowaliśmy się w okręgu, a po środku stało pięć dziewczyn. Każda z nich miała jedną świecę różnego koloru. Jedna stała od północy, druga od południa, trzecia od zachodu i czwarta od wschodu, a piąta pomiędzy nimi. Ta ostatnia opowiadała, po co się tutaj spotkaliśmy. Mówiła o bogini Nyks, której będziemy oddawać dzisiejszej nocy cześć. Wyjaśniała, co będziemy dokładnie robić, chodząc wokół najbliższych dziewcząt.
Gdy skończyła nas wprowadzać w tego typu obrzędy, zaczęła przywoływać po kolei wszystkie żywioły, zaczynając od powietrza i dziewczyny, która stała na zachodzie. Zapaliła świecę, którą trzymała. Przy każdym z żywiołów powtarzała jakieś słowa, których nie potrafiłam wyłapać w tłumie podekscytowanych szeptów za mną. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, więc trochę się wystraszyłam, gdy poczułam ciepły, orzeźwiający wiatr we włosach. Do moich nozdrzy doleciał przyjemny zapach wiosny. Zamknęłam oczy. Dziewczyna odwróciła się w stronę północy i przywołała wodę. Wtedy ogarnął mnie zimny podmuch przesycony kropelkami wody. Fale wody, których tak naprawdę nie było, lizały mnie po kostkach. Dziewczyna znów odwróciła się w prawo, zatrzymując się przy dziewczynie, która stała na wschodzie. Przywołała ogień, zapalając czerwoną świecę. Na twarzy i dłoniach poczułam gorący podmuch, jakby ktoś rozpalił ognisko tuż przede mną. Wtedy dziewczyna odwróciła się w stronę południa, zapaliła zieloną świecę, a ja poczułam zapach świeżo skoszonej trawy. To było coś niezwykłego; wszystkie żywioły szalały wokół mnie, a ja stałam z przymkniętymi oczami zadowolona z życia.
Na koniec dziewczyna stanęła na środku, zamknęła oczy, zapalając wcześniej ostatnią świecę. Przywołała Ducha. Poczułam jego obecność. Nie wiedziałam, kim czy czym on dokładnie jest, ale w tamtym momencie poczułam więź, o której wspominała na początku ta dziewczyna - Evelyn. Mówiła, że wszystkie nasze moce i dary pochodzą od Nyks. Teraz naprawdę to czułam. Ogarnęło mnie takie szczęście, jak jeszcze nigdy dotąd. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po zebranych. Ci, którzy stali najbliżej, chyba najbardziej odczuwali obecność Żywiołów. Mieli rozmarzone miny i zamknięte oczy. Znajdujący się nieco dalej także je czuli, ale jakby mniej.
Potem Evelyn wzięła bukiet ziół, zapaliła je i ugasiła, tak że nad roślinami unosił się dym, którym zaczęła nas okadzać. Był to słodki, duszący zapach. Ktoś zaczął śpiewać nieznaną mi pieśń. Po chwili na "scenę" weszła Judy. Poruszała się z gracją i wdziękiem. Miała śliczny głos. Wysoki  i czysty sopran roznosił się po wielkiej sali, w której się znajdowaliśmy.
Gdy piosenka dobiegła końca, różni ludzie zaczęli znosić na stół owoce, warzywa, zioła, kwiaty i inne rośliny. Układali je w zgrabny stos. Wszystko to miały być dary dla naszej Nyks. Potem dziewczyny podziękowały Żywiołom i odesłały je. Myślałam, że to koniec. Ale myliłam się. Teraz pojawiły się kolejne dziewczyny, które niosły puchary napełnione po brzegi czymś czerwonym. Podchodziły po kolei do każdego, a wszyscy upijali jeden mały łyk. Na koniec same z nich piły, a resztą oblewały rośliny na stosie. Potem podszedł Stark z pochodnią i zapalił zioła na stole.
Buchnęły płomienie, zrobiło się gorąco i jasno. Czułam zapach tych wszystkich spalanych roślin. Zaczęto rozdawać karteczki.
- Po co to? - zdziwiłam się.
- Teraz każdy może posłać swoje życzenia do bogini - wyjaśnił Chris. - Wystarczy, że wrzucisz karteczkę z napisanym marzeniem do tego ognia.
Pomyślałam, czego chciałabym najbardziej... Miałam chłopaka i przyjaciół, którzy mnie kochali i zrobili dla mnie wszystko, mamę, którą ubóstwiałam... Czego mogłabym jeszcze chcieć?
Do głowy przyszedł mi tylko jeden pomysł. Napisałam szybko na kartce życzenie, uważając, by nikt nie podejrzał, co nabazgrałam. Złożyłam kartkę na pół, podchodząc ostrożnie do stołu. Wrzuciłam zawiniątko w płomienie, które je od razu strawiły. Chris i reszta moich przyjaciół też podchodzili i wysyłali swoje życzenia.
Zwróciłam uwagę na twarz blondynki, która przywoływała żywioły. Była mi skądś znajoma. Nie mogłam sobie tylko przypomnieć, gdzie ją widziałam.
- Chodź - szepnął mi do ucha Chris, przerywając moje rozmyślania. Pociągnął mnie ku wyjściu.
- Już koniec? - zapytałam, by się upewnić. Przytaknął, więc poszłam za nim.
Poprowadził mnie do stajni, jednak nie weszliśmy do środka. Minęliśmy wejście i skierowaliśmy się ku pniom drzew. Im bliżej byliśmy lasu, tym mniej było wokół nas śniegu. Na terenie szkoły odgarnięty śnieg leżał tylko pod drzewami (co, nawiasem mówiąc, było dziwne, bo znajdowaliśmy się daleko na północy), a tam przecież ktoś musiał oczyszczać chodniki, byśmy mogli przejść. Lecz tutaj śnieg nie był odgarnięty. Po prostu tu nie leżał.
- Ktoś kto włada atmokinezą za tym stoi - powiedział Chris, wyczytując z moich myśli nieme pytanie. Spojrzałam na niego wilkiem. - No co? Twoje myśli są bardzo głośne. A poza tym znam cię na tyle dobrze, że po prostu wiedziałem, że prędzej czy później o to zapytasz - wyjaśnił. - To co, może poćwiczysz przemianę? Dzisiaj będzie ci o wiele łatwiej niż w zwykły dzień. W końcu jest pełnia - zaproponował. Zawahałam się. - Chodź! - Pociągnął mnie za rękę. - Zobaczysz, będzie fajnie - zapewnił.
Stanęliśmy między drzewami, a Chris zaczął ściągać z siebie ubranie. Popatrzyłam na niego zdziwiona a on na mnie z politowaniem.
- Musisz się rozebrać, bo przy transmutacji całe twoje ubranie zmieni się w strzępki materiału - wyjaśnił.
Niechętnie zaczęłam ściągać to, co miałam na sobie. Starałam się nie patrzeć na chłopaka. Zostałam w samej bieliźnie. Myślałam, że tyle wystarczy, jednak CHRIS STAŁ PRZEDE MNĄ CAŁKOWICIE NAGI!
- Jeśli nie chcesz się pożegnać z tymi koronkami, to lepiej je ściągnij.
Pozbyłam się bielizny. Chłopak uśmiechnął się do mnie zachęcająco.
- Co mam teraz zrobić? - spytałam.
- Odnajdź w sobie zwierza! - zawołał i skoczył do przodu.
- Ale ja nie... - Nie skończyłam. Księżyc sam mnie do siebie przywołał. Nawet nie zdążyłam się dobrze zastanowić, co się ze mną działo. Po prostu magia we mnie uaktywniła się pod wpływem księżyca. Skoczyłam naprzód na ręce. Bałam się, że je sobie złamię, jednak wylądowałam na czterech silnych i stabilnych łapach. Byłam wilkiem tak samo jak Chris. Chłopak przesunął łapą nasze ubrania pod krzak.
 "- Chodź, przebiegniemy się!" - usłyszałam jego głos w swojej głowie. To było coś innego od czytania w myślach, czy telepatycznego połączenia, gdzie można się z kimś porozumiewać. To była dziwna więź wilków, dzięki której rozumiały się bez słów, i której na razie jeszcze nie pojmowałam.
Chłopak pobiegł między drzewa, więc zaczęłam go gonić. Najpierw dziwnie mi się biegło na czterech, ale powoli przyzwyczajałam się. Wszystko widziałam wyraźniej, więc na nic nie wpadłam, co graniczyło z cudem przy takiej prędkości, jaką osiągałam. Czułam wszystkie zapachy. Zapach sosen, Chrisa i gdzieś w oddali dymu były ostre.
W końcu dogoniłam chłopaka. Dla zabawy rzuciłam się na niego. Wylądowaliśmy na ziemi. On leżał plecami na liściach, a ja na nim. Przeturlał się, by leżeć na mnie, a podczas tego ruchu zmieniliśmy się w ludzi. Lekko dyszeliśmy. Popatrzyłam w oczy chłopaka. Jego źrenice wyglądały jak łebki od pinesek, a w jego tęczówkach tańczyły złote iskierki. Pochylił się nade mną. Nasze usta dzieliły milimetry.
- Kocham cię - szepnął i zaczął mnie całować. Dziko i zachłannie. Oddałam mu pocałunek bez zastanowienia. Chris usiadł na liściach, a ja na nim. Oplotłam nogami jego biodra, przywarłam piersiami do jego torsu. Nie dzielił nas ani jeden skrawek materiału. I to mnie przerażało, ale i podniecało jeszcze bardziej. Czułam narastające zgrubienie tam, gdzie moje nogi połączone były z jego udami. Uklękłam, odrywając się od niego, bo myślałam, że oszaleję. Jednak nadal się całowaliśmy. Objęłam rękami jego głowę, a on całował moją szyję. Potem obojczyki, aż doszedł do nabrzmiałych piersi, na których zaczął składać delikatne pocałunki. Z moich ust dobiegł cichy jęk rozkoszy. Teraz byłam otwarta na każdą jego propozycję. Jednak on nic szczególnego nie zrobił. Całował, pieścił, czym doprowadzał mnie do szaleństwa. Chciałam więcej. Chciałam go całego. Dzisiaj. Teraz. Zaraz. Ale to się nie stało. Chris przestał. Odsunął mnie od siebie na jakiś centymetr.
- Nie mogę. Chcę żeby nasz pierwszy raz wynikał z miłości, a nie dlatego, że księżyc na nas działa. I wiem, że ty też tak nie chcesz, choć teraz myślisz co innego.
To prawda, nie pragnęłam tak. Nie miałam ochoty kochać się z nim tak dziko, na liściach, w lesie, gdzieś, gdzie każdy mógł na nas trafić.
- Prze... - Przerwałam mu pocałunkiem.
- Nie - szepnęłam. - Nie przepraszaj. Dziękuję.
Pocałował mnie ostatni raz, po czym wstaliśmy.
- To co, ścigamy się? Kto pierwszy będzie przy ubraniach?
- Jeśli tak bardzo chcesz przegrać! - zawołałam i skoczyłam, zmieniając się w wilka.
Biegliśmy teraz w drogę powrotną. Nad nami świecił księżyc w całej swojej okazałości. Wokół nas drzewa, krzewy, natura. Tylko śniegu nie było wiele.
Gdy dotarliśmy do krzaków, pod którymi schowaliśmy ubrania, przeobraziliśmy się z powrotem w ludzi. Teraz już nie czułam wstydu czy zażenowania, stojąc nago przed Chrisem. Ubraliśmy się dosyć szybko i ruszyliśmy w stronę szkoły.
Nagle Chris zatrzymał się. Nasłuchiwał. Ja też wytężyłam słuch. Jednak niczego podejrzanego nie usłyszałam.
- Co jest? - szepnęłam.
- Cii! - uciszył mnie, nadal słuchając. - Ktoś się zbliża - warknął, stając tak, by zasłonić mnie swoim ciałem. Wtedy i ja usłyszałam odbijanie łap od ziemi i ciche, ledwo słyszalne stąpanie łap na mchu i liściach.
Zbliżał się do nas Zmiennokształtny, bo gdyby to było zwykłe zwierzę, biegłoby znacznie głośniej. A i Chris zareagowałby inaczej.
Zatrzymał się gdzieś w pobliżu. Wstrzymałam oddech. Chris czujnie przeczesywał wzrokiem mrok. Nagle po naszej lewej stronie zauważyłam parę żółtych ślepi wpatrzonych w naszą dwójkę. Spomiędzy krzaków wyłoniła się postać wielkiego kota. Zacisnęłam mocniej palce na dłoni chłopaka. Ten szepnął cicho, bym się nie bała.
Jak miałam się nie bać? Skoro przed nami stał jakiś inny Zmiennokształtny, którego nie znałam i który mógłby nas w każdej chwili zaatakować, gdyby tylko chciał i mógłby usprawiedliwiać się pełnią i pewnie nic by mu nie zrobili. Więc jak miałam się nie bać?
Ku mojemu zdziwieniu zwierzę wycofało się. Spojrzałam na Chrisa, który odwrócił się w moją stronę, czując na sobie mój wzrok.
- Czemu on poszedł? - wychrypiałam.
- Chce z nami porozmawiać, więc poszła przeobrazić się w człowieka - wyjaśnił wypranym z emocji głosem. Jego twarz przypominała kamienną maskę.
Ona. A więc to była dziewczyna... Czego od nas chciała??

~~~~~~~~~~~~~~~~~~
....

4 komentarze:

  1. Mua!! Nie czytałam tego... to byl ten tajemniczy rozdział... :D
    Kocham!!! Czekam na next :*
    WEEENNNYYY!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski... Nie moge sie doczekać kolejnego.. Ciekawe kto to będzie..
    Czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham kocham kocham! W końcu nadrobilam i czekam na nn. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Druga część rozdziału cudowna, a zwłaszcza zakończenie - uwielbiam takie, które wywołują u czytelnika rozpacz typu "no czemu musiałaś skończyć w tym miejscu?! Kocham cię, pisarko, ale cię nienawidzę!" :)
    Tylko muszę czepić się pierwszej połowy. lepiej by było, gdybyś jednak coś w niej pozmieniała, bo nie jestem pewna, co powiedzą panie Cast na tak jawny plagiat... :/

    OdpowiedzUsuń