piątek, 14 lutego 2014

*11. "...Uśmiechnęła się, gdy wspomniała ciepłe ramiona, otaczające jej drobne ciało..."

Z dedykacją dla wszystkich, którzy tu wchodzą i mają siłę czytać te moje dyrdymały :D Dziękuję Wam za ponad 8000 wejść! Dziękuję za nominację do LBA - A., Seoanaa, Nikki i Kasi! Więcej informacji w zakładce. To również dla was ten rozdział, bo nominacją pokazałyście mi, że mój blog się Wam podoba i jest warty polecenia. ♥


"Rodzimy się z krzykiem. Z buntem dorastamy. W szalonym pędzie życia gubimy ponad miarę cenne perełki czasu, ścigając marzenia niedościgłe, chwytając chwile nieuchwytne..."


~~*~~*~~*~~*~~

~~ Narracja trzecioosobowa ~~

    Wstał ranek. Ciemnowłosa dziewczyna usiadła na łóżku i rozejrzała się po pomieszczeniu. Promienie słońca wpadały przez okno, ogrzewając jej zaspaną twarz. Na początku nie poznała tego miejsca, lecz po chwili wszystko do niej dotarło. Została uwięziona z blondynem w jakimś innym wymiarze, w którym wczoraj odbył się ślub. Zadrżała na samo wspomnienie wczorajszych wydarzeń.
    Doskonale pamiętała, co działo się po poczęstunku, jak nie mogła na to wszystko patrzeć, jak błogosławiła te cztery ściany, w których w końcu mogła się schować w ramionach niebieskookiego. Znów zadrżała. Uśmiechnęła się, gdy wspomniała ciepłe ramiona otaczające jej drobne ciało. Odwróciła się w stronę, na której spał chłopak. Miejsce było puste. Przerażona dotknęła poduszki. Już się ochłodziła. Jak oparzona wyskoczyła z łóżka, migiem doprowadziła się do porządku, ubrała i wybiegła na zewnątrz. Tam o mało nie wpadła na szczupłą blondynkę, niosącą w rękach mnóstwo ziół.
    - Przepraszam! - zawołała, pomagając jej zebrać rośliny z ziemi.
    - Nic się nie stało - zapewniła, spoglądając brunetce prosto w oczy. - Ale widzę, że coś cię wystraszyło - stwierdziła dziewczyna, w której Chloe poznała Felicity.
    - Nie widziałaś może mojego przyjaciela? - spytała brunetka.
    - Owszem, widziałam. Nie martw się o niego. Wróci na obiad. A teraz chodź ze mną. Nie powinnaś nosić tych ciuchów tutaj. - Dziewczyna rozumiała ją, choć było to trudne przez jej dziwny akcent. Pociągnęła ją za sobą. Chloe poszła za nią, lecz nie mogła wyzbyć się nieprzyjemnego uczucia, które towarzyszyło jej odkąd się obudziła. Czuła, że Shane'owi grozi jakieś nieznane jej niebezpieczeństwo.
    - Ale gdzie on jest? - zapytała, wchodząc do chatki Felicity i Kartika.
    - Poszedł z innymi do pracy - westchnęła, kładąc zioła na drewnianym stole. Wyglądało na to, że tylko dla Chloe było to podejrzane. - A teraz chodź, pożyczę ci jakąś sukienkę.
    - Ale po co? - zdziwiła się, gdy Felicity przeszła do drugiego pomieszczenia, gdzie na środku stało łóżko, a przy jednej ze ścian spora szafa, do której podeszła blondynka.
    - Jak to po co? - Spojrzała na nią. - Jeśli macie tutaj zostać, choćby nawet przez chwilę, musicie się dostosować do naszych zasad. A u nas dziewczyny chodzą w takich sukienkach. - Wyciągnęła z szafy piaskową, zwiewną sukienkę, która sięgała jej nieco przed kolana.
    Podała ją Chloe, by ta ją przymierzyła. Dziewczyna niechętnie pożegnała się z czarną spódniczką i bluzką w paski i wciągnęła na siebie delikatny materiał, który, mimo, że była wyższa od Felicity, sięgał jej do połowy ud. Dziękowała Nyks za to, że znaleźli się tutaj, gdzie słońce mocno grzało od rana po sam wieczór, a nie gdzieś, gdzie było zimno i hulał porywisty wiatr. Choć może wtedy stroje tubylców wyglądałyby inaczej.
    - Tutaj masz rzeczy na zmianę, sukienkę, którą zakładamy w najważniejsze święta, sweterki, gdyby było ci zimno i sandały, w których będzie ci się o wiele lepiej chodziło niż w tych... - Wskazała palcem na czarne buty na koturnie, które miała na sobie Chloe.
    - Dziękuję ci za wszystko - odpowiedziała nadal nieco zdezorientowana całą tą sytuacją. - To co będziesz dzisiaj robić? - zapytała po chwili milczenia.
    - To, co zwykle robią zamężne kobiety. - Wzruszyła ramionami i wróciła do kuchni. Chloe podążyła za nią, zostawiając ciuchy na łóżku.
    - Czyli? - spytała, choć domyślała się odpowiedzi.
    - Och, no wiesz. Muszę ugotować obiad, posprzątać, uprać brudy, a potem zabrać się za pielęgnowanie ogródka. Gdybym miała dzieci, to rano i wieczorem uczyłabym je pisać i czytać, ale jak na razie ten obowiązek jeszcze nie jest mój.
    - Och, to sporo pracy, jak na jeden dzień - zauważyła brunetka.
    - Można się przyzwyczaić. - Felicity uśmiechnęła się, zabierając ze stołu zioła. Potem podała gościowi skromne śniadanie. Chloe z ulgą stwierdziła, że nie było to żadne obrzydlistwo, które widziała wczoraj. Na talerzu widziała grudę sera, chleb z ziarnami, masło i kawałek szynki. Zjadła wszystko bardzo szybko i popiła czystą wodą z kubeczka.
    - Dziękuję - powiedziała, gdy skończyła. Felicity zabrała naczynia i umyła je. Wziąwszy czystą misę i zioła, skierowała się do wyjścia - Mogę ci jakoś pomóc? - zaproponowała, wychodząc za blondynką z domu.
    - Czemu nie. - Wzruszyła ramionami. - Muszę iść wypłukać rośliny w rzece. Trzymaj misę i chodź za mną! - Podała jej naczynie.
    Nie musiały iść daleko. Po parunastu metrach w głąb lasu za domkiem, dziewczyny ujrzały niegłęboki, ale dość szeroki, bystry strumyczek, który spływał po gładkich kamieniach. Na jednym z nich Felicity kazała położyć brunetce misę. Sama ściągnęła sandały i stanęła na dwóch sąsiednich skałkach. Poleciła Chloe, by ta podawała jej po jednej gałązce ziół. Wszystko szło szybko i sprawnie. Brunetka podawała mężatce rośliny, które ta zanurzała w lodowatej wodzie, by opłukać z piasku i ewentualnych ich mieszkańców. Następnie odrywała niepotrzebne części - korzenie i dolne części roślin, które w dużej mierze były wyschnięte i do niczego się już nie nadawały. Do misy trafiały zielone czubki ziół razem z ich liśćmi o dziwnym, aromatycznym zapachu.
    Gdy ostatnia roślina spoczęła w naczyniu, Felicity zeskoczyła delikatnie na piasek, założyła buty i ruszyła w drogę. Nie zmierzały jednak do wioski. Kolejnym zadaniem, jakie musiały wykonać, było sprawdzenie wnyk i sideł. Chloe przyglądała się temu z zainteresowaniem, bo nigdy czegoś takiego nie widziała. Wszelkie polowania, jakich była świadkiem, odbywały się w innych okolicznościach, a zwierzęta zabijano przy pomocy łuku, strzelby czy procy. Nigdy nie widziała zastawianych pułapek, a tym bardziej zwierzyny w takim urządzeniu. Zadawała mnóstwo nurtujących ją pytań, gdy Felicity wyciągała martwego ptaka z wnyk i zastawiała nowe pułapki. Takim sposobem po pół godzinie niosły już dwa spore ptaki i trzy wiewiórki, które wielkością dorównywały dorosłym kurom i jedno zwierzątko, które przypominało skrzyżowanie fretki z lisem, a którego Chloe nie potrafiła nazwać.
    - My, ludzie z wioski nazywamy go freliwem* - Ta nazwa nic nie mówiła brunetce, bo po raz pierwszy się z nią spotkała.
    Dopiero, gdy słońce było wysoko na niebie, a wioska tętniła życiem, wróciły do chatki. Położyły zwierzynę na progu, a Felicity przyniosła wszystkie potrzebne narzędzia do oporządzenia ich. Usiadły na ławeczce przy ścianie domku, przed sobą postawiły taboret, a na nim okrągłą deskę. Gdy pozbyły się piór z ptaków i futra z reszty zwierząt, blondynka przekroiła pierwszego ptaka wzdłuż klatki piersiowej. Trzasnęły małe kosteczki. Pomogła sobie palcami dostać się do wnętrzności ptaka. Wypatroszyła go, a potem włożyła do misy, w której przyniosła wodę. Takim sposobem w naczyniu wylądowała reszta zwierząt. Potem opłukała je z krwi i piórek, wylała czerwoną wodę i weszła do chatki. Tam przełożyła do garnka jednego ptaka i wiewiórkę. Zalała mięso czystą wodą.
    - Tyle nam na dzisiaj wystarczy. Resztę muszę zanieść mamie. Chodźmy.
    Wyszły z domu. Felicity poprowadziła Chloe między budynkami praktycznie na drugi koniec wioski. Gdzie nie spojrzeć, wszędzie bawiły się małe dzieci, kobiety wykonywały codzienne obowiązki, a starcy siedzieli w fotelach i czytali lub wykonywali prace ręczne.
    Przed rodzinnym domem blondynki zgromadziło się sześcioro dzieci w różnym wieku - od dwóch latek do lat trzynastu. Pochylały się nad czymś, cicho dyskutując. Gdy zauważyły Felicity, od razu się zerwały, by się do niej przytulić.
    - Hej, hej! Bo mnie udusicie! - krzyknęła, uśmiechając się promiennie. - Rory, mama w domu? - zapytała najstarszego, gdy już wyswobodziła się z rąk maluchów. Odpowiedział jej bardzo podobny do niej niski jeszcze blondyn o nieco zasmuconych oczach.
    - Tak. Kazała nam nie przeszkadzać. Uważaj, ma dzisiaj zły humor, od rana coś ją denerwuje.
    - Dzięki, idźcie się pobawić. Ja zaniosę mamie świeżą zwierzynę na obiad. - Podniosła delikatnie misę, wypełnioną mięsem. Dzieci ucieszyły się i szybko pobiegły bawić się w dziwną, nieznaną Chloe zabawę.
    Dziewczyny weszły do środka. Domek był bardzo podobny do chatki Felicity i Kartika. Różniło je tylko to, że w tej było więcej dziecięcych akcesoriów i mniej światła.
    - Cześć, mamo! - zawołała Felicity od progu.
    - Dzień dobry! - przywitała się grzecznie brunetka, choć jeszcze nie widziała rodzicielki blondynki.
    Dziewczyny usłyszały raban, dochodzący najprawdopodobniej z kuchni, a potem ciche, siarczyste przekleństwa.
    - Mamo? - zapytała niepewnie Felicity, przechodząc w mgnieniu oka korytarz i wpadając do kuchni. Chloe pobiegła za nią.
    Mamę Felicity zostały siedzącą na podłodze, wśród szczątków potłuczonego talerza i kubka. Z lewej ręki sączyła się czerwona krew i spływała na drewnianą podłogę. Blondynka podbiegła do kobiety, która na moment podniosła wzrok, lecz po chwili znów siedziała ze zwieszoną głową i wpatrywała się niewidzącym wzrokiem w potłuczoną porcelanę. Jej córka wzięła czystą ściereczkę, zamoczyła ją w wodzie i przetarła ranę z krwi.
    - Co się stało? - spytała cicho, odgarniając jej długie, gdzieniegdzie przetykane siwizną blond włosy z twarzy.
    - Ja... - zawahała się, a potem rzuciła w ramiona córki. Chloe zauważyła, jak bardzo są do siebie podobne. Gdyby jej mama była młodsza, mogłyby uchodzić za siostry. Blondynka głaskała rodzicielkę po plecach, dopóki ta się nie uspokoiła. Gdy już to nastało, ponowiła pytanie, a wtedy kobieta odpowiedziała jej. - Ja po prostu nie mogę uwierzyć, że ciebie już tu nie będzie... Ja nie poradzę sobie tutaj bez ciebie. Kto się zajmie dziećmi? Sama nie dam sobie rady... A Rory nie potrafi, poza tym to chłopak...
    Felicity zaczęła pocieszać swoją mamę, obiecała przychodzić najczęściej, jak to się tylko dało. Lecz kobietę nie można było tak szybko zwieść tym zapewnieniem.
    - Teraz masz swojego męża i to nim powinnaś się zająć, a nie starą matką. Poza tym niedługo będziesz miała swoje dzieci i to nimi się będziesz opiekowała... Przepraszam - dodała po chwili. - Nie powinnam ci tym głowy zawracać. - Spojrzała na nią z uśmiechem, pociągając nosem. Potem jej spojrzenie powędrowało ku zdezorientowanej Chloe, nadal stojącej w progu kuchni. Felicity szybko przedstawiła dziewczynę i zaprosiła do środka.
    Do samego południa dziewczyny przesiedziały w domu kobiety. Chloe dowiedziała się nowych, rzeczy, głównie przepisów na ich dziwne potrawy, których nie zamierzała nigdy gotować. Potem wróciły do chatki Felicity i zaczęły przygotowywania do obiadu.

Felicity
~~*~~*~~*~~*~~

* A to taki tam wymysł mojej którejś tam przyjaciółki :D
    Hej :) Megaogromnie przepraszam, że rozdział nie pojawił się wcześniej, ale moi nauczyciele się po prostu wściekli. Nie dosyć, że wracam późno do domu, to jeszcze mam tyle pracy domowej, że po prostu w niej tonę. Poza tym boli mnie prawy nadgarstek i dłuższe pisanie jest dla mnie katorgą. Ale już się nie użalam ;p
    Teraz czas na nieco wyjaśnień. Tam, gdzie oni się znajdują czas płynie kompletnie inaczej - możecie sobie to porównywać do Narnii. Czasami kilka miesięcy u nas to u nich jedna noc, a czasami u nas jedna noc to kilka miesięcy u nich. Rozumiecie? I rozdział w niespotykanej w tej części narracji trzecioosobowej, ponieważ nie wiedziałam jak to wszystko dokładnie opisać i narracja trzecioosobowa wydała mi się najodpowiedniejsza.
    Dziś Walentynki, dlatego, życzę Wam wszystkiego dobrego, singlom, by w następne Walentynki spędzali je z kimś wyjątkowym, a parom tego, by wytrwali i by następne to święto mogli również spędzać ze sobą ♥ Ile dostaliście walentynek? Bo ja 2 ^^
    Do kolejnego!
Zuza♥
Ps. Mystery, wykrakałyśmy tym swoim gadaniem ;p Pan Fryta spytał mnie ostatnio, ale na szczęście trochę umiałam i on dziwnie pytał i dostałam 4+. A następnym razem go pozdrowię od Ciebie, ciekawe jak zareaguje ;*

10 komentarzy:

  1. Hahhah :D którejśtam :P trols :D
    Nwm co napisać, wiem że zbliża się to co obiecałaś... 3 rozdziały o ile dobrze pamiętam co mi mówiłaś na fizyce dzisiaj...
    wtedy się postaram i wymaluję długi (lol :D) komentarz :D
    Jestem ciekawa co z Shanem :D i ten nadgarstek to nadwyrężyłaś na wfie i SKSach, ale ma ci wyzdrowieć, bo gramy mecz :*
    Weź sb posmaruj KOŃSKĄ maścią :D hahhaha :D walentynka dla sziszy :D
    Okay, ogarniam się i pozdrowionka :*
    BUŹKI ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee.... Chyba mówiłam na biologii ;p (boszz Fryta everywhere!!)
      No którejś tam, bo nie pamiętam, kto to wymyślił ;p
      No ja liczę, że będzie co poczytać w tym komentarzu, bo za ten to ty się bój przychodzić do szkoły ;p
      Co do Shane'a to... A bo ja wiem... Na razie o nim nie myślałam, ale jak już się spytałaś, to się dowiesz za... no nie wiem po 20. rozdziale ;p
      Weź, ciekawe czy taką posiadam w domu.... ;o No wiem, że ma mi wyzdrowieć, chcę, żeby mi wyzdrowiał, bo nawet pisać opowiadania nie mogem ;(
      Bajo! - jak to Seba ♥

      Usuń
  2. Jestem ciekawa co z tego wyjdzie :D Ogólnie to szkoda mi tej dziewczyny...żeby w tak młodym wieku wychodzić za mąż? :C
    No i oczywiście zastanawia mnie to, co będzie z tym chłopakiem. W końcu ona miała jakieś tam swoje przeczucia...
    Przepraszam, ale nie potrafię wysilić się na bardziej sensowny komentarz xd więc powiem ogólnie, że rozdział jest świetny! Zresztą jak każdy :*
    Pozdrawiam i życzę dużo weny <3
    seoanaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami Wasze domysły mnie rozwalają. Znaczy, chodzi mi o to, że ja jeszcze często o czymś nie pomyślałam, a wy już się zastanawiacie co tam może się wydarzyć :)
      Nie przejmuj się, mnie się to często zdarza, więc nie mam pretensji. Dla mnie najważniejsze jet to, że przeczytałaś, że Ci się podobał i że skomentowałaś :)
      Jam jest człowiek bez serca, co związuje związkiem małżeńskim tak niewinne i młode niewiasty ;p Ale cóż, takie tam prawo :)
      Też Cię pozdrawiam!
      Zuza♥

      Usuń
  3. *puk puk* Dzień dobry! Jestem tak mało spóźniona, że aż mnie duma rozpiera. :3
    A co do rozdziału - mega! *.* Wpisuję go na listę ulubionych. Bo może i napisałaś już ciekawsze (mam nadzieję, że nie brzmi to tak, jakby ten nie był ciekawy, bo nie to mam na myśli!) ale przyznam się szczerze, że fragmenty z Shanem i Chloe podobają mi sie najbardziej. To dopiero drugi rozdział o nich, prawda? Moja pamięć w tych sprawach si raczej nie sprawdza, więc pewnie się mylę. No ale!
    Jeśli możemy porównać to miejsce do Narnii, to mam właśnie kolejny powód, by udowodnić świetność tego rozdziału. Bo wszystko co ma choćby najmniejszy związek z Narnią z reguły jest genialne. A w tym przypadku nie odbiegasz od reguły, bo rzeczywiście jest świetnie (:
    A Felicity wygląda trochę jak elf :o Tak mi się jakoś skojarzyła ta postać na zdjęciu z elfem właśnie xD
    Obowiązek noszenia sukienek - bomba! Fajnie by było, gdyby też w Polsce był taki obowiązek. Dobra, w sumie to nie wiem, czy by było fajnie... Ale i tak mi się pomysł podoba.
    Ciebie boli nadgarstek, a mnie boli kręgosłup. I to tak, że masakra. Ale akurat ból kręgosłupa nie usprawiedliwia mnie przed niedodawaniem rozdziału ;c No to niech ból nadgarstka ustanie, bo jak nie, to ja się już z przyczyną tego bólu rozliczę... *śmieje się złowrogo*
    Fryta to jakiś podejrzany typ. Coraz mniej gościa lubię. Można by rzec "Fryta is everywhere and you don't need to look anywhere."
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heeej!! Jestem tak mile zaskoczona tym, że tak szybko wpadłaś ;)
      Dla mnie to tak nie brzmi, nie martw się :) Rozdział pierwszy, ale prolog był z ich perspektywy, więc to można również zaliczyć, nie? :D Więc się nie mylisz. Naprawdę Ci się podobają? Miło, miło ^^
      Taaak, można to porównywać do Narnii - pod względem mijającego tam czasu tylko i wyłącznie, ale można. Hm... W sumie jak tak teraz spojrzałam na to zdjęcie, to rzeczywiście tak trochę wygląda jak elf ;o Jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć?
      Może sukienek nie, ale gdyby były do wyboru spódniczki to ewentualnie. Choć teraz tak się przyzwyczaiłam do leginsów, że nie wyobrażam sobie życia bez nich. Jak ja mogłam wcześniej normalnie funkcjonować? :) Chciałam, by było coś, co by odróżniało to miejsce od wszystkich światków w naszym wszechświecie.
      Biedactwo!! Coś ty zrobiła? No wiesz... Jeśli rozliczysz się z siatkówką (jestem ciekawa jak byś tego dokonała ^^) to proszę bardzo, ale wiesz, niedługo mam mecz i po meczu znów mnie będzie bolał - ciągłe koło... ;( A bez siatkówki chyba bym nie przeżyła ;o
      Oj tak, żebyś ty go widziała! Taki niski niczego sobie koleś, a jednak! Zaczyna mnie powoli prześladować :D Oj można by tak rzec!!! Hahahaha to jest genialne! I szczere i prawdziwe :D ON JEST WSZĘDZIE!
      No także tego... Mam nadzieję, że kręgosłup przestanie Cię boleć i że dodasz coś na bloga niedługo!

      Usuń
    2. Ty siatkówka, ja pływanie. Bo właśnie trenuję sobie pływanie, a jak się codziennie ma treningi po trzy godziny, to kręgosłup trochę szwankuje.
      Dobra, nie chcę wyglądać jak skrzywdzone przez życie dziecko, więc się już nie użalam :) A siatkówka - kocham! Co jakieś dwa tygodnie mam siatkówkę na W-Fie i uwielbiam te W-Fy <3 Jeśli kiedyś skończę z pływaniem, to przerzucam się na siatę! ;3

      Usuń
    3. Hahaah ja mam cały czas na wf siatkówkę i pewnie dlatego - mniej więcej - to moje zamiłowanie do tego sportu :D Ale niestety kiedyś tam miałam obtłuczony prawy nadgarstek i teraz gdy więcej razy zaserwuję to mnie boli.
      Eee tam!! Nie wyglądasz - w dużej mierze dlatego, że cię nie widzę - jak skrzywdzone dziecko. każdy ma prawo czasem sobie ponarzekać ;p
      No w każdym razie... Cieszę się, że ktoś mnie rozumie :)
      Całusy!
      Czekająca na rozdział u Ciebie Zuza ;*

      Usuń
  4. Jupi ja ju !czy jupijajej (szczerze to nie wiem jak się to pisze:D). W końcu doczekałam się tego rozdziału! już od dłuższego czasu zastanawiałam się co się stało z tą dwójką ... ciekawe co będzie z Shanem ... mam nadzieje że nic mu się nie stało :)
    no nic nie mam weny na pisanie dzisiaj więc kończę :)
    Weny życzę i jak najszybciej rozdział proszę ;)
    Rosemarie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe rozdział specjalnie dla Ciebie ;p Bo wiedziałam, że na nich czekasz :)
      Ja też nie wiem, dlatego co tam!
      Co będzie z Shanem? Dobre pytanie ;o Nie no, jakiś tam pomysł mam, a jaki, dowiesz się póóźniej!
      Dziękuję, a rozdział pojawi się szybciej na tym drugim blogu :)
      Pozdrawiam!
      Zuza ♥

      Usuń