środa, 29 stycznia 2014

*10. part 2. "...Spojrzałem jej w oczy, nie przejmując się tym, że była człowiekiem..."

Już dawno sobie obiecałam, że ten rozdział będzie dla kogoś, kogo, w sumie, nie znoszę. Ale wiele mu zawdzięczam. Bo to dzięki mojemu byłemu jestem taka, a nie inna, silniejsza emocjonalnie. Wiem więcej i przeszłam więcej niż moje rówieśniczki. To dzięki niemu zaczęłam pisać. Teraz, z perspektywy czasu, widzę, jakie błędy popełniłam, ale chyba nie zmieniłabym pewnych decyzji. Bo gdybym je zmieniła, pewnie nie byłoby mnie tutaj. I choć wiem, że tego nie przeczytasz, choć Cię nienawidzę, to mój honor każe mi Ci podziękować. Za historię, która zapoczątkowała wszystkie moje opowiadania. 


"Miłość, co wprawia w ruch słońce i gwiazdy" - Dante Alighieri


~~*~~*~~*~~*~~

    Szłam ulicą pełną przechodniów. Nie zwracając na nich uwagi, brnęłam przez tłumy do kawiarni, w której miałam się spotkać z wyjątkową osobą. Na samą myśl na moich ustach zagościł uśmiech.
    Na parkingu stało mnóstwo samochodów osobowych i jeden autokar. Przyjechała jakaś wycieczka. Zapewne zatrzymała się tu przejazdem, bo co ciekawego - oprócz szkoły dla Zmiennokształtnych - było w Dundee?
    Zaciekawiona, zajrzałam do Common Grounds. Wszystkie stoliki były zajęte, a niektórzy klienci, jeszcze nieobsłużeni, stali przy barze. Rozejrzałam się wokół w poszukiwaniu znajomej twarzy, lecz nigdzie jej nie widziałam. Przecisnęłam się przez tłum i podeszłam do baru, bo stwierdziłam, że sama sobie nie poradzę. Spytałam barmana o poszukiwaną.
    - Siedzi przy stoliku tam. - Wskazał ręką ze ściereczką kąt pomieszczenia po jego lewej stronie.
    - Dzięki - odpowiedziałam i ruszyłam we wskazanym kierunku. Gdy dotarłam do stojących tam stolików, zamurowało mnie, a coś w mojej głowie zapaliło czerwone światełko. Nie jego się tu spodziewałam, nie w kawiarni! Co on tam robił? I to akurat w czerwcu?!
    Właściwie to odkąd pamiętam, byłam sentymentalna. Ta data dobrze utkwiła mi w pamięci. I choć chodziłam z Chrisem, to moja podświadomość sama wyciągnęła wspomnienia z zakamarków mojej głowy na światło dzienne. Nawet nie sądziłam, że mogły aż tyle przetrwać!
    To właśnie rok temu, 17. czerwca zaczęłam spotykać się z Michaelem. I choć to przeszłość i nie powinnam o tym myśleć, to jednak myślałam, bo, cholera, ja chyba na serio go kochałam. Może odrobinę, ale jednak. I teraz, w pierwszą rocznicę - choć skoro się rozstaliśmy to nie powinno się to liczyć - przyjechał tu sobie jak gdyby nigdy nic, usiadł tam, gdzie miała na mnie czekać pewna osoba, a uśmiech nie schodził mu z twarzy, gdy rozmawiał ze swoimi kumplami.
    - Prue! - pisnął czyjś wysoki głosik, który mnie ocucił. Rozejrzałam się dokoła, lecz nie dane mi było cokolwiek zobaczyć, ponieważ świat przesłoniły mi czyjeś blond włosy. - Och, kochanie, tak się cieszę, że cię w końcu widzę! - uśmiechnęłam się, czując na sobie spojrzenie wszystkich zebranych przy najbliższych stolikach. Dziewczyna cmoknęła mnie w policzek i poprowadziła do stolika, przy którym na mnie czekała. - Powiesz coś w końcu? - zaśmiała się, spoglądając na mnie.
    - Przepraszam, ja po prostu.... Tak się cieszę! nawet nie wiesz, jak bardzo!
    - Oj wiem. To super, że ten wasz dyrektor zgodził się, bym u was pobyła przez jakiś czas! - piszczała rozemocjonowana.
    - Ja też! - Zaśmiałyśmy się obie.
    Przyjrzałam jej się uważniej. Rose Mongomery. Moja najlepsza przyjaciółka od niepamiętnych czasów. Długie blond włosy, które przy odpowiednim oświetleniu wydawały się białe, okalały jej chudą, bladą twarzyczkę i falami spływały po ramionach i łopatkach. Mądre, niebieskie oczy pełne radości rozglądały się dokoła, oceniając wszystko. Mały, lekko zadarty nosek, różowe usta wygięte w szczerym uśmiechu i zęby białe i równe jak z reklamy pasty do zębów. Oto cała ona. Moja ukochana bratnia dusza, której nie widziałam od ponad sześciu miesięcy!
    Na sobie miała białą bluzkę na ramiączkach, krótką, czarną spódniczkę w kwiatowy, drobny wzorek i trampki. Na oparciu krzesła wisiał szary sweterek, a obok niej, na stoliku leżała mała torebka. Miała nienaganny makijaż, lekko falowane włosy, kilka bransoletek na nadgarstkach i pierścionki na palcach. Długie, idealnie przycięte paznokcie pomalowane na turkusowy kolor pasowały do jej osobowości. I wiedziałam, że były jej. Zawsze takie miała.
    Reasumując ani trochę się nie zmieniła. Gdy jej to powiedziałam, zaśmiała się.
    - A ty właśnie przeciwnie. Ledwie co cię poznałam. Wyglądasz na starszą niż na te pół roku przystało i mądrzejszą. I bardziej zmęczoną.
    - Nie tak dawno skończyliśmy zdawać egzaminy i nadal staram się odespać zarwane noce.
    - Tak, tak, tłumacz się tak sobie. Ja tu widzę inny powód. - Poruszyła brwiami. - Ale... Opowiadaj! Co tam u ciebie i Chrisa? - Spojrzała na mnie znacząco, a ja czułam, jak na moje policzki wpływają rumieńce. - Oho! Widzę, że jest co opowiadać. Może chodźmy na spacer? - zaproponowała. Zgodziłam się od razu, bo jakoś nie miałam ochoty zwierzać się jej z prywatnego życia, kiedy przy stoliku obok siedział Mike.
    Wstałyśmy, a chłopak zrobił to samo. Gdy chciałam go wyminąć, zastąpił mi drogę. Popatrzyłam na niego zdziwiona.
Mike
    - Poświęcisz mi minutę? Chciałbym z tobą porozmawiać - odezwał się zachrypniętym głosem.
    - Ale ja nie mam o czym z tobą gadać - odparłam, szukając wzrokiem torby Rose, żeby tylko czymś się zająć.
    - Proszę, tylko minuta! - Złapał mnie za nadgarstek.
    - Ja i tak właściwie miałam iść do łazienki - mruknęła Rose, zostawiając mnie samą. Małpa!
    Niechętnie usiadłam z chłopakiem na krzesełkach, które przed chwilą zajmowałam z blondynką. Czekałam aż zacznie rozmowę, lecz nie zanosiło się na to.
    - Jak tam twoje dziecko? - zagadnęłam niby od niechcenia. Tak naprawdę miałam go serdecznie dosyć.
    - Co? - zapytał głupkowato, spoglądając mi prosto w oczy.
    - To, że nie mieszkam w Londynie, nie znaczy, że nie wiem, co się tam dzieje.
    - Och - wyrwało mu się. Dopiero teraz skojarzył! To do niego podobne. - To nie jest...
    - Wiesz, daruj sobie tłumaczenia. Gadaj, co miałeś gadać.
    - Ja... Chciałem cię przeprosić. Zachowałem się jak ostatnia świnia, wiem to. - Wyjął zza pleców piękną, czerwoną różę i wręczył mi ją. - Dzisiaj jest 17. czerwca i choć nie jesteśmy razem, to chciałbym, żebyś wiedziała, że te pół roku, kiedy byliśmy razem, były najszczęśliwszym okresem w moim życiu - wyszeptał na końcu.
    Wzruszyłabym się, gdybym nie była tak na niego zła. Ale różę przyjęłam. Nie chciałam, by się obraził, czy coś. A znając jego, tak się właśnie mogło stać. Raz był miły i czuły, raz wściekły i zaborczy.
    Nie miałam pojęcia, co powiedzieć, na szczęście nie musiałam.
    - Pójdę już. Do zobaczenia - zawahał się, a potem wstał, odwrócił się i wyszedł, niemalże wybiegł.
    Siedziałam tak, dopóki Rose nie wróciła z łazienki i nie potrząsnęła mną. Nie zadawała pytań i byłam jej wdzięczna. Najpierw sama musiałam to wszystko przetrawić.
    - Tak właściwie, to czym przyjechałaś i skąd się tu wziął Mike ze swoimi kumplami? - zapytałam, chwytając torbę blondynki i wychodząc z kawiarni.
    - Och, ich wychowawca organizował wyjazd nad jakieś jezioro, gdzieś niedaleko. Spytałam, czy mogliby mnie tu podwieźć, a on się zgodził. Musiałam mu jednak powiedzieć, po co się tutaj wybieram i chyba wtedy Mike podsłuchał, że opowiadam o tobie - skrzywiła się. - Przepraszam - powiedziała szczerze. - Nie wiedziałam, że będzie chciał z tobą gadać. Myślałam, że skończyliście ze sobą.
    - I skończyliśmy - potwierdziłam, ale nie rozwijałam tematu.
    - No to opowiadaj, co tam u ciebie? - Byłam jej wdzięczna, że zmieniła temat.
    - Po staremu - odparłam wymijająco.
    - Nigdy nie umiałaś kłamać. - Pokręciła głową z dezaprobatą. - Macie tam w ogóle jakichś przystojniaków? - spytała. Stroniła od poważniejszych związków, ale to ona i nie mogła przegapić szansy na jakiś flirt. Zwłaszcza, że mogła się już z tą osobą nie spotkać. Bo niby kiedy miałaby jeszcze mnie odwiedzić?
    - Kilku by się znalazło, ale akurat pech chciał, że większość uczniów wyjechała i zostało chyba tylko trzech chłopaków, w tym jeden zajęty.
    - Och - zasmuciła się Rose. - Szkoda. Ale to nic! Liczy się to, że w końcu będę mogła spędzić z tobą trochę czasu! - Zaśmiałyśmy się. - A jak się miewa David? - zapytała nieśmiało.
    - To ty nic nie wiesz? - zdziwiłam się. Na wzmiankę o bracie głos odmówił mi posłuszeństwa. Do oczu napłynęły łzy. Starałam się nie reagować tak emocjonalnie, gdy ktoś wspominał Davida, ale nie potrafiłam. Bardzo mi go brakowało!
    - Co się stało? - wystraszyła się, widząc moją reakcję.
    - On.... - chlipnęłam. - Nie żyje! - Z oczu popłynęły mi łzy, których starałam się nie uronić. - Przepraszam. Miałam nie płakać. - Uśmiechnęłam się blado. Dziewczyna przytuliłam mnie mocno.
    - Czemu nic mi nie powiedziałaś? - Wzruszyłam tylko ramionami. Otarłam łzy z policzków.
    - Ale... David trafił do pięknego miejsca.... Na pewno mu tam dobrze i niedługo się tam z nim spotkamy - wyjaśniłam, osuszając twarz. Rose tylko pokiwała głową.
    - Czy... Czy mogłabym zobaczyć jego grób? - zapytała cicho.
    - Pewnie, ale potem. Najpierw spacer.
    Było miło, choć już nie tak wesoło jak na początku. Rose opowiadała o swoim życiu w Londynie, swoich sprawach, by choć na chwilę odciągnąć myśli od śmierci Davida. Mówiła o Jamesie, o innych osobach z mojej byłej szkoły. Nie wspominała tylko o Michaelu, którego różę nadal trzymałam w ręce i o mojej mamie. Nie miałam siły o nią pytać. Bałam się odpowiedzi. Bo co, jeśli okazałoby się, że mama chodzi załamana, cały czas płacze? Choć z drugiej strony może dowiedziałabym się czegoś dobrego? Wolałam jednak nie ryzykować. Przynajmniej nie na spacerze.
    I tak, pochłonięte rozmowami o niczym, doszłyśmy do szkolnej bramy. Zaczęłam oprowadzać Rose po terenie szkolnym. Pokazywałam jej różne miejsca. na koniec weszłyśmy do internatu i zaprowadziłam przyjaciółkę do kuchni. Przygotowałyśmy sobie parę kanapek i sok do picia. Wzięłyśmy wszystko i poszłyśmy do mojego pokoju.
    Po drodze modliłam się, by Chris był ubrany, a najlepiej, by w ogóle go tam nie było.
    Otworzyłam delikatnie drzwi i zajrzałam do środka, wstrzymując oddech. Moje serce było nienaturalnie szybko. Gdyby chłopak był w środku, spaliłabym się ze wstydu. Co z tego, że Rose znała nas od tak dawna! I tak byłoby mi głupio.
    Na szczęście nikogo w środku nie było. Na szafce przy moim łóżku, o dziwo zasłanym idealnie, leżała zgięta na pół karteczka. Wzięłam ją do ręki i rozłożyłam.

"Gdy przyjdziesz, zadzwoń. Będę z Tomem"

    Uśmiechnęłam się i zaczęłam szukać telefonu. gdy go już znalazłam w czeluściach mojej głębokiej torby, wybrałam numer Chrisa. Odebrał prawie natychmiast jakby czekał na mój telefon.
    - Wróciłaś już? - zapytał bez przywitania.
    - Może jakieś "cześć kochanie, jak się masz?"? - wytknęłam mu.
    - A weź! Stęskniłem się - pożalił się.
    - Co robicie? - spytałam, nie zwracając uwagi na jego żale.
    - Siedzimy i oglądamy mecz.
    - W pokoju czy salonie?
    - W salonie, bo nikogo nie ma.
    - Okey. To za chwilę przyjdę i przyprowadzę niespodziankę. - Uśmiechnęłam się do Rose. - Jedliście coś?
    - Tak, obiad.
    - Dobra, to najpierw zjem. Pa.
    - Cześć!
    Rozłączyłam się. Usiadłam na łóżku, biorąc jedną kanapkę i szklankę z sokiem.
    - Kto jest z Chrisem? - zainteresowała się Rose.
    - A taki jeden! - Machnęłam ręką. Chciałam nie tylko chłopakowi sprawić niespodziankę.
    - Chłopak? - Pokiwałam głową. - Ładny? - Zaśmiałam się. Wzruszyłam ramionami, ale w końcu musiałam przyznać, że Tom był przystojny. - No to chodźmy!
    - Czekaj! Daj człowiekowi zjeść! - zawołałam, gdy pociągnęła mnie za rękę. W ostatniej chwili złapałam karton soku i talerz z kanapkami. Wybiegłam z pokoju za zaintrygowaną i uśmiechniętą przyjaciółką.
    Już po chwili stałyśmy w progu salonu chłopców. Blondynka dyszała lekko ze zmęczenia. gdy już unormowała oddech, śmiało weszła do pokoju. rozejrzała się i pomachała do chłopców, którzy nie potrafili ukryć swojego zdziwienia. Oboje podnieśli się ze swoich miejsc. Chris, nadal niedowierzając, podbiegł do dziewczyny.
    - Co ty tu robisz?
    - Stoję! - Zaśmiała się, cmokając jego policzek.
    - Właśnie widzę.
    - Niespodzianka! - uśmiechnęłam się, wychylając głowę zza pleców blondynki.
    - Bardzo miła niespodzianka - odparł Chris. Podeszliśmy do stolika, przy którym Tom nadal stał, wpatrując się w moją przyjaciółkę. Gdy ich przedstawiłam, podali sobie ręce, a ich spojrzenia się spotkały. W tamtej chwili wiedziałam, że coś było na rzeczy.

~~ Tom ~~

    - Ty to też czujesz? - zapytałem Chrisa, wciągając głośno powietrze.
    - Człowiek - mruknął blondyn i spojrzał na drzwi.
    Również powędrowałem tam swoim wzrokiem. W progu stała średniego wzrostu blondynka, uśmiechnięta od ucha do ucha. Pomachała do nas i jednym ruchem głowy odgarnęła włosy sprzed twarzy. Ten gest przypomniał mi kogoś, a im bardziej przyglądałem się dziewczynie, tym więcej podobieństw zauważałem między nimi. Między tą nieznajomą, a Vivian. Ona też tak robiła, gdy włosy ją denerwowały, wchodząc do oczu, czy ust. Obie miały błękitne oczy ciekawe świata. Sylwetka i, o ironią, głos przywołały miłe wspomnienia.
    Patrzyłem na dziewczynę, nie mogąc pojąć, jak dwie osoby mogą być tak podobne, a jednocześnie tak różne od siebie. Gdy uścisnęła moją dłoń, wiedziałem, że poczuła to, co ja. Przyjemne mrowienie w palcach. Spojrzałem jej w oczy, nie przejmując się tym, że była człowiekiem.


~~*~~*~~*~~*~~

Hej :) Macie rozdział wcześniej niż planowałam, ale na następny pewnie będziecie musieli trochę poczekać. W końcu znalazłam jakiś sposób na Toma, choć to jeszcze chyba nie do końca wszystko. To będzie temat, który pojawił się w wielu opowiadaniach,a le jeszcze nie u mnie i dlatego postanowiłam coś takiego napisać. Z resztą przekonacie się sami za parę rozdziałów :)
Tych, którzy lubią - mniej lub bardziej - skoki narciarskie, skoczków i różne takie (;D) zapraszam na bloga mojej przyjaciółki. Dopiero zaczęła i pewnie nie pogniewałaby się, gdybyście tam zajrzeli.
http://gdybym-miala-skrzydla.blogspot.com/  
No i oczywiście dziękuję kochanej seoanaa za nominację! ;*
Do zobaczyska!
Zuza♥

13 komentarzy:

  1. No kurde... takie wyróżnienie na koniec? Aż się zarumieniłam >.< , ale w sumie, zasłużyłaś na nominację, więc się nie dziw, że ją dostałaś :)
    Nie spodziewałam się przyjazdu jej przyjaciółki, ale ta scena, kiedy wchodziła do pokoju martwiąc się, czy Chris jest ubrany, była po prostu boska :D
    Coś czuję, że między Rose a Tomem zaiskrzy xd
    No i mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się, jednak szybciej, bo liczę na kolejne sceny Prue i Chrisa : *
    Pozdrawiam <3
    http://ostatnitaniec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na sceny z Chrisem i Prue będziesz musiała troszkę poczekać, bo teraz głównie pisałam o innych bohaterach, ale na pewno się doczekasz! :)
      Ojej dziękuję! *,* Wiesz, takie wyróżnienie wiele dla mnie znaczy! Też bym cię nominowała ;p
      Znów zaskoczyłam? Faajnie :)
      Dziękuję, dziękuję ;*
      Papa ♥

      Usuń
  2. no ciekawie, ciekawie...
    Czekam na next i weny :*
    P.S. brak koncepcji na dłuższy komentarz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, nie będę się wypowiadać, że nigdy nie masz więcej do powiedzenia, so...
      Ale cieszę się, że "ciekawie".

      Usuń
  3. Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniej notki. Tak to właśnie jest, kiedy tydzień nie mam dostępu do komputera, a potem okazuje się, że wszyscy postanowili dodać nowe rozdziały. :/ Cały świat się przeciw mnie obrócił. xd Ale mogę Cię zapewnić, że poprzednią notkę przeczytałam, tylko nie zdążyłam jej skomentować. Powiem tylko tak krótko, że mi się bardzo podobała i, że cieszę się, iż Prue i Chrisowi się układa ;)
    Rose to taka super pozytywna postać. Przypomina mi trochę Rachel z Percy'ego Jacksona. A Rachel strasznie lubię, więc...
    Chris mnie wkurza. Z tego, co widzę, gardzi zwykłymi ludźmi. Na stos z nim!!!
    Przekomarzanie się P. i Ch. cudowne! <3
    Moje zdanie na temat Twojego stylu znasz, więc się nie powtarzam :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, no przecież się nie gniewam. jak mogłabym się na ciebie gniewać? :) Znam to. Nie miałam prądu przez dwa dni chyba - nawet niecałe - a i tak było sporo do czytania :) Ej! jestem z tobą! Duchem, ale i tak!
      Taak, bo Rose to taka właśnie pozytywna postać. Taki promyczek wśród mroku :D
      Nie do końca rozumiem tego, że Chris gardzi innymi ludźmi... Aż muszę przeczytać te ostatnie dwa rozdziały :) Może mi coś umknęło. Chyba, że chodziło Ci o Toma? To wtedy mogłoby Ci się tak wydawać, ale... zresztą będę to tłumaczyć w którymś tam rozdziale :)
      Uwielbiam czytać Twoje komentarze! Dziękuję!!! ;* No i mam nadzieję, że się coś u Ciebie pojawi??
      Adios! ♥

      Usuń
  4. Ja to zawsze coś głupiego palnę -,- Zasugerowałam się tym "Człowiek - mruknął blondyn i spojrzał na drzwi." I pewnie zamiast mruknął, przeczytałam burknął. :D No w każdym razie - zwracam mu honor. ;p
    I nie dziękuj. To szczera prawda wszystko : )
    A u mnie... Na razie mam lenia i nic nie piszę ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przejmuj się :) No to wszystko się wyjaśniło. A już myślałam, że coś sknociłam!
      Ale i tak dziękuję ;p od moich podziękowań się - przynajmniej dzisiaj - nie odczepisz ;p
      Ejj!!! Proszę!!! Zawzij swojego lenia!!!! - też ostatnimi czasy go mam, ale i tak chciałabym coś u Ciebie przeczytać!!! Mam nadzieję, że leń szybko od Ciebie sobie pójdzie ;( Trzymam kciuki, by tak było!

      Usuń
  5. Nie mam zielonego pojęcia, czy bawisz się w takie rzeczy, ale nominowałam Cię do Liebster Award. Szczegóły u mnie na blogu :) - http://jeszcze-o-nas.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawy blog. Nie przeczytałam jeszcze wszystkich rozdziałów, ale mam taki zamiar. :D

    Zapraszam na trzeci rozdział, który pojawił się po trzech miesiącach przerwy!
    spiew-kosoglosa.blogspot.com


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Mile mnie zaskoczyłaś.
      Widziałam, widziałam. Gdy tylko uporam się z wszystkim, na pewno wpadnę. Chyba nawet dzisiaj.

      Usuń
  7. Wspaniały rozdział, dobrze, że Prue i Chrisowi się układa w związku : )
    Oby tak dalej ..
    Rose wydaje się być taką pozytywną i entuzjastyczną postacią ...
    Czekam na NN <3
    I Zapraszam do mnie ...

    „ Nazywano Ją terrorystką. Imię Gabriela oznaczało kłopoty..
    On miał miano grzecznego chłopca z dobrej rodziny, jedynie miano..
    Zaczęło się niewinnie – Zdrada chłopaka, jedna impreza, ogromny błąd, wspólny sekret. Kusząca tancerka i przystojny, tajemniczy adorator. Miała inne plany, ale stało się - połączyło ich namiętne uczucie, patrzyła na niego inaczej niż na innych, ale piękna bajka nie trwała długo .. Jak potoczy się los dwóch różnych osobowości, dwóch innych światów, które z pozoru inne są identyczne .. Czy przetrwają uczucia, które od samego początku nie miały prawa bytu ?! ”

    Serdecznie zapraszam do przeglądnięcia mojego opowiadania, gdyż było by mi naprawdę miło zyskując czytelniczkę taką jak Ty.
    Było by fajnie, gdybyś zerknęła na mojego bloga, przeczytała rozdziały i skomentowała styl pisania, fabułę... Wszystkie uwagi są miło widziane : )
    Także zapraszam ..
    lostterroristhasfoundherprince.blogspot.com
    PS : Mam nadzieję, że nie pominiesz tego komentarza i zajrzysz do mnie *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och jak mogłabym pominąć tak miły komentarz? :) Dziękuję za miłe słowa.
      Oczywiście wpadnę, gdy tylko znajdę czas - a może i dzisiaj. Co mi tam, nie będę się uczyć na kartkówkę z historii. Ale niczego nie mogę obiecać.
      Bardzo zaintrygował mnie opis twojego opowiadania! taki tajemniczy ;o A to lubię.

      Usuń