sobota, 23 listopada 2013

*5 "... Chyba mózg mi się przegrzał..."

Dla wszystkich anonimów, którzy komentują. Dzięki Wam, wiem, że ktoś to czyta i że mam dla kogo prowadzić tego bloga, że wam się podoba, za co jestem wam wdzięczna ;*


Sądzisz, że coś o mnie wiesz, ale to tylko wspomnienia, nic więcej. - Haruki Murakami.


~~*~~*~~*~~*~~

~~ Prue ~~

- Uch, jak ja nienawidzę egzaminów! - jęczała Alice, idąc z klasy historii w stronę łazienki.
- Wiemy, wspominałaś już o tym... Jakieś dziesięć razy - westchnęła Becky, która szła tuż za nią. Ja człapałam na samym końcu.
Weszłyśmy do szkolnej łazienki. Zawsze je lubiłam, bo były przestronne, czyste i ładnie urządzone. Podeszłam do jednej z dwóch białych umywalek, które były naprzeciwko drzwi. Alice zniknęła po lewo w pierwszej z brzegu kabinie. Odkręciłam kran i starannie umyłam spocone dłonie. Wytarłam je papierowym ręcznikiem, który zgniotłam i wrzuciłam do kosza, stojącego między umywalkami. Dopiero wtedy spojrzałam w długie lustro, wiszące na ścianie. Moje długie, ciemne włosy nie chciały się dzisiaj w ogóle układać, dlatego związałam je w niesfornego koka na czubku głowy. Byłam blada, niestarannie pomalowana i chuda. A wszystko przez te egzaminy. Chciałyśmy je zdać jak najlepiej, więc uczyłyśmy się do późna, a dzisiaj o mało nie zaspałyśmy na pierwszy test. Na szczęście angielski i inny język obcy - w moim i Becky przypadku hiszpański, a Alice japoński - już napisane. Nie było wcale tak źle, a pytania z angielskiego okazały się dosyć łatwe. Gorzej było jednak z hiszpańskim. Zrobiłam tylko jakąś połowę zadań. Na drugą po prostu nie starczyło mi czasu.
- Co zaznaczyłyście w 15? Ja wahałam się między "C", a "D" - usłyszałam głos Becky.
- Wahałaś się między Tolkienem, a Amandą Hocking? - zdziwiła się Alice, podchodząc do umywalki. Odkręciła kran.
- Wiesz, nie czytałam nic tolkienowskiego, więc mam prawo się wahać - powiedziała. - W końcu zaznaczyłam Amandę, bo jej trylogię czytałam...
- Ja zaznaczyłam Suzanne Collins. Pamiętam, że nasza kochana pani Nelson kiedyś o niej wspominała.... - odparłam.
- A ja byłam wierna Legolasowi i postawiłam na Tolkiena - przyznała Alice.
- Znając nasze szczęście, poprawną odpowiedzią będzie Stefanie Mayer - mruknęła brunetka. Musiałam się z nią zgodzić, choć dziwne byłoby, gdyby Zmiennokształtny pisał dobrze o Wampirach, prawda? A pytanie piętnaste brzmiało: "Który z podanych autorów książek jest Zmiennokształtnym?". Byłam przekonana, że to Suzanne Collins. Do teraz. Dziewczyny zasiały we mnie ziarno niepewności.
Wyszłyśmy z łazienki na pusty korytarz. Ci, którzy skończyli już pisać, na pewno wylegli na dwór, ponieważ było tak przyjemnie, że aż szkoda marnować czasu na przesiadywanie w czterech ścianach. My również skierowałyśmy się do wyjścia.
Słońce mocno przygrzewało, wiał lekki, ciepły wiaterek, a wszystkie możliwe miejsca do siedzenia były zajęte. Nam to nie przeszkadzało. Podeszłyśmy do wielkiego, rozłożystego dębu obok internatu i rozsiadłyśmy się na miękkiej trawie. Becky i Alice wyprostowały nogi i oparły się plecami o pień drzewa. Ja usiadłam po turecku naprzeciwko nich.
- Co zamierzacie zrobić z tymi dwoma tygodniami wolnego? - zapytała Alice, czyszcząc okulary.
- Zostaję w szkole z Chrisem - powiedziałam, bawiąc się zawieszką bransoletki.
Co powiedzieć, gdy spytają, dlaczego nie jadę do Londynu?
- Rozumiem. Ja jadę do Japonii, do rodziców - odpowiedziała blondynka.
- A ty? - zwróciłam się do Becky, która do tej pory siedziała, wpatrując się przed siebie, wyraźnie nad czymś myśląc.
- Ja? - wyrwała się z zamyślenia. - Em... - Wyraźnie nie wiedziała, jak zacząć.
- Mów - zachęciłam ją, kładąc jej dłoń na kolanie.
Odwróciła się w moją stronę i, patrząc mi w oczy, powiedziała.
- Jadę do Manchesteru.
- Do Manchesteru? - zdziwiła się Alice, marszcząc czoło. - Dlaczego akurat tam?
- Tak, do Manchesteru. Pojadę tam z Filipem. Do moich biologicznych rodziców - powiedziała cichutko, spuszczając wzrok. - Tylko nie wiem, czy to dobry pomysł... - Znów podniosła na mnie spojrzenie swoich zielonych oczu.
Jej tęczówki były koloru świeżej trawy. Duże, błyszczące, szczere i mądre, że bardziej się nie dało. Teraz nie były już tak smutne, jak tydzień czy dwa temu. To w tych oczach zakochał się mój brat. Mówią, że oczy są odzwierciedleniem serca i duszy. Jeśli tak jest naprawdę, to wiem, teraz już na pewno, że to, co łączyło tych dwoje, choć trwało krótko, było prawdziwe i szczere. Ja przeżyłam śmierć swojego brata, a ona swojej drugiej połówki, pokrewnej duszy...
- Powinnaś jechać. - Przywołałam się do porządku, uśmiechając się. - Naprawdę. To świetny pomysł.
- Wiecie, chyba macie rację. Tylko, że trochę się boję, jak zareagują - wyznała.
- Na pewno wszystko będzie dobrze - przekonywałam.
- Tak... Pewnie tak. Jakby co, będzie Filip. Jak mi to proponował, powiedział, że gdy będzie coś nie tak, to zawsze możemy wrócić do szkoły. - Wyraźnie poprawił się jej nastrój.
- Jak to: Filip proponował? - zapytała Alice. - Chcesz powiedzieć, że to on wysunął propozycję?
Becky kiwnęła głową.
- To tym bardziej powinnaś jechać, moja droga. Oni też chcą cię poznać. Inaczej Filip by cię nie pytał o... No wiesz o co mi chodzi. Eh... Chyba mózg mi się przegrzał - stwierdziła blondynka, masując się po czole.
- A to dopiero początek - zauważyłam.
- Nawet mi nie mów. Ja już mam dość - jęknęła, zamykając oczy.
- Właśnie. Ja muszę iść, zrobić powtórkę - oznajmiła Becky, podnosząc się, otrzepując spódniczkę i łapiąc torbę. - Na razie! - I już jej nie było. Tak, cała ona. Taką Rebeccę to ja rozumiem. Znów jest sobą. No, przynajmniej po części.
- Jak ona może się tyle uczyć? - spytała Alice. - Nie robi nic innego, tylko się uczy i uczy, a jak nie uczy to czyta albo gdzieś znika. Fakt, teraz rzadziej, ale mimo wszystko.
Westchnęłam.
- Cóż... Ona po prostu taka jest. Teraz jest sobą. Lub stara się znów sobą być...


~~ Becky ~~

Zasnęłam z książką od fizyki na kolanach. To moja pięta achillesowa.
Przeciągnęłam się. Zebrałam książki do torby. Za oknem biblioteki było ciemno, a świeca już prawie się wypaliła. Wyciągnęłam telefon. Dochodziła północ. Ledwo powłócząc nogami, udałam się do internatu dziewcząt. Gdy znalazłam się w pokoju, dziewczyny już spały. Rzuciłam torbę obok łóżka. Szybko się przebrałam w piżamę, składającą się z krótkich spodenek i niebieskiego T-shirtu, padłam na łózko, po czym odpłynęłam w krainę Morfeusza.

- Becky, Becky. Obudź się - usłyszałam głos.
Tak mi znany. Tak drogi. Otworzyłam oczy i ujrzałam osobę, do której ów głos należał.
- David? - spytałam wzruszona, nie mogąc uwierzyć.
Chciałam płakać, rzucić mu się na szyję, znów być bezpieczna w jego ramionach. I zrobiłam to, co chciałam.
- Cii... Nie płacz. Wiesz, jak tego nienawidzę - wyszeptał.
- Ale jak to możliwe? - spytałam, patrząc w jego błękitne niczym niebo o poranku oczy.
- Widzisz... Poprosiłem Boginię, by pozwoliła mi się z tobą zobaczyć. Pożegnać. Nie mogłem znieść, jak bardzo przeżywasz moje odejście - powiedział cicho, ciągle tuląc mnie do siebie. - Pozwoliła mi na to, bo nie mogła patrzeć na twoją rozpacz. Będę tu z tobą tę noc. Ostatnią. Ale nie martw się. Zawsze będę przy tobie. Bo jesteś moją pokrewną duszą. Najdroższą osobą na świecie. Rozumiesz? - spytał. - Ja zawsze będę przy tobie. Nawet wtedy, gdy nie będziesz o tym wiedzieć. Nigdy cię nie zostawię, ale ty musisz iść dalej. Żyć dalej. Bądź szczęśliwa. Radosna jak wiosna. Taka, jaką byłaś wcześniej, kochanie. Zrób to dla mnie - poprosił.
Pokiwałam głową, wciąż tuląc się do tak dobrze znanego mi ciała Dave'a.
- Musisz spać. Jutro egzamin - szepnął.
- A zaśniesz ze mną? - wychrypiałam.
- Oczywiście. - Pocałował czubek mojej głowy.
- Jeśli możesz mnie dotknąć... - zaczęłam - To czy pocałować też możesz? - spytałam.
- Tak. Ale tylko raz. Jeden - szepnął, zbliżając usta do moich. Po chwili moje i jego wargi złączyły się w ostatnim wspólnym pocałunku, który trwał i trwał. Który mógłby trwać wiecznie. Niestety, tak się nie stało. Dave, patrząc mi w oczy, starł kciukiem łzę z mojego policzka.
- Kocham cię. Zawsze będę - wyznał cicho.
- Ja też cię kocham. I nigdy nie przestanę - wyszeptałam.
- A teraz czas spać - powiedział.
W pewnej mierze to on mnie do tego nakłonił. Do położenia się pod kocem. Chwilę potem znalazł się obok mnie, tuląc do siebie tak, jak potrafił tylko on, a ja byłam szczęśliwa, bo miałam przy sobie tak dobrze mi znane drugie ciało. I choć wiedziałam, że nim ta noc dobiegnie końca, jego już nie będzie, to cieszyłam się, że mogę tu z nim być. Że złagodził mój smutek po jego stracie i że dał mi wskazówki, jak żyć dalej, bez niego.

Kiedy rano się obudziłam, nie było go. Tak jak powiedział. Mógł być ze mną tylko ostatnią, jedyną noc. Z początku myślałam, że to tylko sen. Tak, tak myślałam. Jednak, gdy zobaczyłam na pościeli bransoletkę z błękitną przywieszką w kształcie serca, wiedziałam już, że był tu naprawdę i że ciągle będzie nade mną czuwał. Przyrzekłam sobie, że choćby nie wiem co, nigdy, przenigdy nie ściągnę tej bransoletki. Dowodu jego obecności.


~~ Prue ~~

Gdy rano się obudziłam, Becky już nie spała. Siedziała na łóżku i przyciskała coś do piersi. Niebieską bransoletkę. Nie chcąc jej przeszkadzać, wstałam i udałam się do łazienki.
Po dwudziestominutowej toalecie byłam gotowa. W pokoju dziewczyny powtarzały jeszcze jakieś wzory. Mnie już głowa bolała od całej tej matmy i fizyki i postanowiłam nie powtarzać nic przed egzaminem, bo i tak niczego się już nie nauczę. Wczoraj razem z Alice zakuwałyśmy prawie do jedenastej i mam nadzieję, że to wystarczy.
Gdy dziewczyny były gotowe, wyszłam za Alice i Becky z pokoju, pogrążona we własnych myślach. Najpierw zastanawiałam się nad jutrzejszym egzaminem. Geografia jest prosta, więc się nią nie martwiłam. Gorzej z biologią. W londyńskiej szkole zawsze miałam średniawe oceny z tego przedmiotu. Gdy przyjechałam tutaj, obiecałam sobie, że będę miała jak najlepsze stopnie, jednak po wczorajszym hiszpańskim, wątpię, bym dotrzymała obietnicy.
Kolejną rzeczą, o której myślałam, był sen. Bardzo dziwny sen. Śnił mi się David. Powiedział, że mnie bardzo kocha, ale też, że nie mogę obwiniać się za jego śmierć, co robiłam do tej pory. Mówił coś o przeznaczeniu, o tym, że u Nyks jest mu wspaniale i że kiedyś znów się spotkamy. Chciałam, by tak było. Chciałam znów się przytulić do tego głupka. Ale to niemożliwe, nie teraz. Dziś rano postanowiłam sobie, że choćby nie wiem co, nigdy o nim nie zapomnę, ale i nie będę rozpaczać, bo wiem, że trafił do prawdziwego raju. Czułam, że Becky również o nim śniła. Była spokojniejsza i uśmiechała się z byle powodu, co nie zdarzało jej się ostatnio za często.
Potem wspominałam o mamie. Czy będzie zła, gdy się dowie, że mimo wolnego, nie przyjechałam do niej? Co będzie z Rose? Tak bardzo za nią tęskniłam! Tak bardzo chciałabym z nią pogadać. Na żywo, bo Skype i telefon się nie liczą. A może...? Nie... Stark by się nie zgodził. Choć, czemu nie? Może warto zapytać?
Uśmiechnęłam się do swoich genialnych myśli. W końcu znalazłam rozwiązanie!

Kolejne dni mijały bez żadnych niespodzianek. Biologia okazała się prostsza niż myślałam, za to historia i WOS, z którymi nigdy nie miałam problemów, okazały się być jednymi z trudniejszych testów. Jednak i z nimi dałam radę.
W piątek był egzamin z najgorszego przedmiotu, jak mogli wymyślić - chemia. Test pisemny zdawaliśmy we wtorek, natomiast praktyka odbyła się właśnie w piątek. Mieliśmy uwarzyć eliksir uzdrawiający. Męczyłam się nad nim do jedenastej, lecz nie wiem, czy zrobiłam coś użytecznego.
Po południu sprawdzali nasze umiejętności podczas walk. Mój egzaminator pochwalił mnie za niebezpieczny, choć przydatny unik i zablokowanie. Postawił mi piękne "Powyżej oczekiwań" czyli normalną piąteczkę. Byłam z siebie dumna, bo, choć kochałam grać w siatkę, to nigdy jakoś bardzo dobra z wf nie byłam. Chris i Damien chwalili się swoimi "Wybitnymi" z samoobrony, czyli szóstkami. Becky dostała "P", a Alice "Zadowalający", bo niby coś tam źle zrobiła, lecz sama nie wiedziała co dokładnie.
Na sam koniec tygodnia testów mieliśmy egzamin z samokontroli. Przez cały dzień zastanawiałam się, co będziemy musieli zrobić. W końcu, bo tuż przed kolacją moja ciekawość została zaspokojona. Otóż wszyscy nauczyciele sprawdzali, jak zachowamy się w różnych sytuacjach, czy nie zdradzimy swojej natury, czy nie zmienimy się w zwierzę, lub czy nie użyjemy swoich mocy. Na szczęście i ten egzamin jakoś przeżyłam z jednym tylko błędem - zamroziłam lecącą w moją stronę piłkę lekarską. Niby błahy błąd, ale mogłabym w świecie ludzi narazić się na nieprzyjemności.
Na szczęście egzaminy już za nami! Jutro trzeba będzie się pożegnać z Becky, Alice, Damienem i resztą, bo praktycznie wszyscy opuszczają szkołę. No i powinnam w końcu porozmawiać z dyrektorem o moim pomyśle!


~~*~~*~~*~~*~~

Hej :) Po pierwsze: jak wam się podoba szablon? :) I na tym i na drugim blogu zrobiony przez Marchewę!! Ubóstwiam cię po prostu! ;*
Rozdział pisany z Marchewą :D Za co również ci dziękuję :) Jakieś pytania? Walcie śmiało :) "P" to mam nadzieję wiadomo co oznacza :) - Powyżej oczekiwań - z Harry'ego Pottera :)
http://zuzkamalfoy.tumblr.com/
http://oneworldmanylivesonefuture.blogspot.com/
Zaglądajcie! :)
Nie przedłużam :)
Do następnego ;*
Zuza♥

12 komentarzy:

  1. Nie no bez przesady z tym ubóstwianiem... Nie napisałaś "się" tylko ci wyszło "si" :D i kilka razy przed "że" nie było przecinka... :D wyłapuję błędy jak ty :P ale jak sama widzisz z moją ortografią lepiej :D
    Jezu poryczałam sie jak to czytałam, a sama pisałam ten kawałek perspektywą Becky.. No po prostu załamka...-,-
    nie wiem co jeszcze.. weny i czasu i jak zawsze do usług... :D
    Twoja Marchewa♥ :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to "się" mnie dzisiaj dobiło -,- A przecinków żadnych nie znalazłam, albo ja jestem ślepa, albo tobie coś się poprzewracało. Ale te przecinki to w ogóle są teraz blisko literek i obie mogłyśmy nie zauważyć. Ja że ich nie ma, a ty że są.Sprawdzałam przed chwilą rozdział i aż mnie oczy bolą -,-
      I to nie jest ortografia, bo z ortografią to ty problemów nie masz, tylko interpunkcja.

      Usuń
  2. Świetny rozdział!!
    Nominuję Cię do Libster Award. :)

    Pozdrawiam :**
    niki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;* Ale jak już wcześniej wspominałam, nie biorę już udziału w tego typu zabawach, ale na pytania chętnie odpowiem, bo akurat mi się nudzi ;D
      Całusy ;*

      Usuń
  3. Hmmm... bardzo mi się podoba ten rozdział :) ten moment Becky z Davidem bardzo wzruszający
    Wszystkie szablony które się tu czy na drugim blogu pojawiały były i są świetne co więcej nawet niesamowite brawa dla Marchewy :P polać jej :D
    Rosemarie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha oj tak ;p poleje jej przy najbliższej okazji :D I zgadzam się, ten moment z Becky i Davem to wyciskacz łez :)
      Dziękuję serdecznie, a co do następnego rozdziału na tamtym blogu, to już się szykuje :) Jutro lub w niedzielę postaram się dodać :)
      Całusy ;*

      Usuń
    2. Hhahahh :D Ej bo się zarumieniłam.... A co do szablonów to.... Też jestem z nich zadowolona :) No ale bez przesady... A co do polania to... Zuza czekam :D

      Usuń
    3. Haha spoko, coś się przemyci na wycieczkę w piąteczek :D Tak więc, szykuj się ;p Oj, jeśli się rumienisz to zły omen... ;o ;p

      Usuń
  4. Cieszę się, że Ci się spodobał ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nareszcie wiecznie zajęta Mystery znalazła czas, by wpaść! I tak jak przypuszczałam- opłacało się przeczytać te dwa cudowne rozdzialiki *.*
    Masz wspaniały styl pisania. Lekki, nie zamęczasz. Opowiadania, które są wykonane podobnie najlepiej się czyta. Także tutaj duży (już nie pierwszy) plus dla Ciebie :)
    Poza tym: masz niesamowity pomysł na opowiadanie. Tak niesamowity, że teraz zostaje mi tylko czekać na następną notkę w nadziei, że będzie równie wspaniała jak poprzednie.
    Jestem wręcz pewna, że to Mayer jest Zmiennokształtna! XD Na bank! Ten fragment w łazience najbardziej spodobał mi się w całym rozdziale. Rozmowa dziewczyn była bardzo naturalna, a ja naturalne rozmowy lubię ^^
    Buziaki,
    Mystery :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj dziękuję, właśnie takie komentarze uwielbiam czytać. Długie, mówiące co dobrze zrobiłam, a co źle :) Cieszę się ogromnie, że nie zanudzam, bo czasem mi się wydaje, że to co pisze, może doprowadzić do tego, że czytelnikowi się oko przymknie lub że coś jest nienaturalne, lub wyolbrzymione.
      Haha życzę ci dużo wolnego czasu, byś częściej mogła tutaj zaglądać ;*

      Usuń
  6. Czytam bloga od wczoraj i jestem oczarowana. Mogłabym czytać to godzin no i w sumie ciągle lamie xd rozdziały dluuuugasne co fajnie mi się czyta. Polubiłam twój styl pisania naprawdę bardzo mi sie podoba. Rozdziały bez błędów. Jedyne co mnie denerwuje to te a.m. przy godzinach. Fajnie zw piszesz z różnych perspektyw. Czekam na kolejne rozdziału. BuZiaki wennnnyyy życzę/ emma

    OdpowiedzUsuń