piątek, 6 grudnia 2013

* 6. "... Nie wyglądał jak Liam z boysbandu ani jak Liam-Wampir..."

Może będę się powtarzać, nie wiem, ale ten post dedykuję osobom, które komentują, a którym jeszcze nie dziękowałam ;* Nawet nie wiecie, ile radości mi sprawia, przeczytanie każdego, nawet nie wiadomo jak przesiąkniętego krytyką komentarza. I tu dziękuję Mystery, choć twoich komentarzy nie było za wiele, to pojawiły się i były takie, jakie lubię, czyli długie, w których napisałaś, co ci się podobało w rozdziale, a co nie, za co jestem ogromnie wdzięczna ;*


Słyszymy i widzimy tylko to, co jesteśmy zdolni pojąć. 


~~*~~*~~*~~*~~

Wstał piękny, ciepły, letni poranek. Słońce już od godziny ogrzewało świat swoimi promieniami.
Obudziłam się równo z nim, a za jakieś pół godziny rozdzwonii się budzik, budząc Alice i Becky oraz powodując w naszym małym pokoju istny chaos. Poszłam więc do łazienki, by potem nie robić zamieszania. Trudno było przedrzeć się przez labirynt toreb. Dziewczyny wyjeżdżały tylko na niecałe dwa tygodnie, a zabierały ze sobą masę ciuchów, jakby miały już tu nie wrócić. Otworzyłam drzwi, odsuwając czerwoną torbę Becky na bok. Zrobiłam poranną toaletę i ubrałam się.
Gdy wyszłam, dziewczyny jeszcze spały, więc, nie budząc ich, włączyłam laptopa. Zastanawiałam się, co powiedzieć Chrisowi, by nic nie podejrzewał, gdy po południu wyjdę na spotkanie z Liamem Chciałam dowiedzieć się wszystkiego o moim ojcu, lecz na razie nie powinnam nikomu mówić. Bo co, jeśli to wszystko okaże się kłamstwem?
Przeglądałam różne strony internetowe, ale nie znalazłam wiele takich, które by mnie zainteresowały. Jakieś plotki o gwiazdach w tym o Tomie Feltonie. Pisali o tym, że przeprowadził się z San Francisco z jakiegoś ważnego powodu. Nie podawali z jakiego, ale artykuł ten mnie zaciekawił.
W tym samym momencie zadzwoniły budziki i dziewczyny poprzewracały się na drugi bok. Becky zasłoniła głowę poduszką, a Alice zaczęła wymachiwać ręką w poszukiwaniu budzika. Westchnęłam i, uśmiechając się, wyłączyłam alarm. Odsłoniłam okno i w pokoju zrobiło się jasno. Potem otworzyłam je. Zawiał lekki wiatr, przynosząc ze sobą świergot ptaków.
- Która godzina? - zapytała Alice, siadając na łóżku i mrużąc oczy.
- Punktualnie w pół do ósmej. - Usiadłam na swoim łóżku.
Dziewczyny jęknęły chórem.
- Nawet dzisiaj nie dają nam się wyspać - westchnęła blondynka.
- Jeśli chcecie zjeść śniadanie, to radzę wam już wstawać - zauważyłam.
- Zajmuję łazienkę! - zawołały razem i, wystrzelone jak z procy, pobiegły do łazienki. Pierwsza dopadła do niej Alice. Becky walnęła zaciśniętą pięścią w białą płytę drzwi i zaczęła szukać swoich ubrań.
Równo o ósmej wyszłyśmy z pokoju. Szybko przeszłyśmy drogę z internatu do stołówki. Wzięłyśmy swoje śniadanie i usiadłyśmy przy stoliku. Przywitałyśmy się z chłopcami, którzy już tam siedzieli.
- Dzisiaj wielki dzień - zauważył Chris. Wszyscy spojrzeliśmy na niego, jak na kosmitę. - No co, cieszę się, że w końcu pozbędę się Damiena na dwa tygodnie. Marzyłem o tym odkąd razem zamieszkaliśmy. - Za te słowa oberwał od bruneta z łokcia w bok. - Poza tym Becky pozna swoich rodziców, a Alice wyjedzie stąd jako Zmiennokształtna. Tak, to wielki dzień - podsumował. Uśmiechnęłam się dobrodusznie.
Śniadanie minęło nam w miłej atmosferze. Gdy je skończyliśmy, poszłam z dziewczynami do naszego pokoju, by pomóc im z torbami. Za godzinę mieli pociąg do Londynu, potem każdy wsiądzie do innego środka transportu i poleci, pojedzie - zależnie gdzie - do swoich rodzin. Chris i Tom również zaofiarowali swoją pomoc, więc gdy wyszłyśmy z internatu, obładowałyśmy ich częścią walizek.
Czekaliśmy przed główną bramą na jakieś wolne miejsce w autokarze. Kilka już odjechało na stację. Zostały jeszcze dwa. W ostatnim znalazło się sporo miejsca, więc chłopcy upchali tam torby, a ja zaczęłam się żegnać z dziewczynami.
- Będę tęsknić. - Przytuliłam Alice.
- Ja też będę. - Teraz przyszedł czas na Becky.
- Obiecajcie, że zadzwonicie! - zastrzegłam.
- Och proszę was. Nie będzie nas tylko dwa tygodnie! - zawołał Damien, jednak podszedł do mnie, by się uściskać. - Nie szalejcie za bardzo. Chcę wrócić do szkoły, która będzie stała prosto - mruknął mi do ucha. Trzepnęłam go lekko w ramię i uśmiechnęłam się. Potem przyszedł czas na Filipa.
- Dbaj o Becky. I jakby coś się działo, to dzwoń, albo Teleportuj się - powiedziałam poważnie.
- Nie martw się. Damy radę! - Zaśmiał się, tuląc mnie do siebie. - I w wolnej chwili poćwicz trochę.
Pokiwałam głową. Patrzyłam, jak Alice i Damien wchodzą do autokaru, a Becky i Filip kierują się do stojącego dalej czarnego samochodu, którym mieli jechać do Manchesteru. Gdy machałam do blondynki, która uśmiechała się do mnie, poczułam, że ktoś delikatnie muska mój policzek. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam roześmianą Bellę i Jenn. One również wyjeżdżały. Szybko pożegnałyśmy się, bo autobus lada moment miał odjeżdżać. Dziewczyny zajęły miejsca przed Alice i brunetem i pomachały na pożegnanie. Wysłałam im po buziaku, po czym odjechali. Chris przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czubek głowy. Odwróciliśmy się w stronę szkoły.
- Ale tu teraz pusto i cicho - westchnęłam, patrząc na ponuro wyglądające szkolne budynki. Została nas garstka, którą można policzyć na palcach u rąk. Chłopcy zgodzili się ze mną.
- To co robimy? - zapytał Chris, gdy szliśmy chodnikiem.
- Idę spać - oznajmił Tom. - Na razie! - zawołał i zniknął w internacie. Nie chciał nam przeszkadzać. Czułam jego emocję. Tą pustkę i smutek, który starał się ukrywać.
- No to co MY robimy? - powtórzył pytanie, uradowany Chris.
- Ja będę się cieszyć z tego pięknego słońca. Muszę się trochę opalić - powiedziałam, idąc przed siebie po trawie za internatem.
- Serio? Będziemy leżeć cały dzień na trawie w słońcu? - jęknął.
- Jak ci się nie podoba, zawsze możesz iść do pokoju - zauważyłam.
- A może zagramy w siatkę? - zaproponował, kiwając głową na boisko.
- We dwoje?
- Co? Boisz się, że przegrasz? - droczył się ze mną.
- Nie. Każdy wie, że jestem od ciebie lepsza. Po prostu to głupota grać w dwójkę - stwierdziłam, siadając na zielonej trawie.
- Ty lepsza ode mnie? W życiu!
- A właśnie, że jestem lepsza! - Wytknęłam mu język, przymykając oczy.
- To chodź, zagramy. Zobaczymy kto wygra. Zakład, że cię pokonam?
- Dobra. O co? - zapytałam, wyciągając dłoń i otwierając szybko oczy.
- Przegrany robi jutro wszystko, co zechce zwycięzca. - Uśmiechnął się łobuzersko.
- Okey, umowa stoi! - Uścisnęliśmy sobie dłonie.
- To lecę po piłkę! - zawołał i już go nie było.
Zastanawiałam się, na co się zgodziłam. Zrobi wszystko... Zadrżałam, wyobrażając sobie rzeczy, które mógłby mi kazać zrobić Chris. Musiałam wygrać! Za wszelką cenę!
- Gramy trzy sety do dwudziestu, zgoda? - zapytał, gdy przyszedł, niosąc dwie piłki do siatkówki.
- Jak tu niby mamy grać? I to we dwóch? Normalne sety?
Cameron
- Zadbałem o towarzystwo. Prue, poznaj proszę
Cameron. Cam, to Prue. - Zza Chrisa wyjrzała wysoka blondynka o błękitnych oczach i uścisnęła mi dłoń. - Cam będzie ze mną grała. Jest urodzoną siatkarką! - Podkreślił jej zdolności.
- A ja z kim mam grać? - zapytałam, rozglądając się dokoła.
- Zadzwoniłem po Toma. Zgodził się przyjść za jakieś dziesięć minut. Chodźmy! - Uśmiechnął się i poszedł w stronę boiska z rozłożoną siatką.
Gdy weszliśmy na boisko, zaczęliśmy się rozciągać. Po chwili dołączył do nas Tom. Gdy się trochę rozgrzał, mogliśmy zaczynać. Gra była zacięta, ale w sumie świetnie się bawiłam, a to najważniejsze. Pierwszego seta wygrali Cam i Chris, ale drugiego już my. W trzecim, walcząc do 32:30 zmiażdżyliśmy ich.
- I co, teraz wierzysz, że jestem lepsza? - zawołałam tryumfująco.
- Niech ci będzie, ten jeden raz - uśmiechnął się i pocałował.
- Chodźmy coś zjeść - zaproponował Tom.
Poszliśmy więc na stołówkę. Trafiliśmy idealnie na obiad. Gdy skończyliśmy, oznajmiłam, że muszę się umyć. Wstałam od stołu.
- Ale zobaczymy się później? - spytał Chris, również wstając.
- Może... Wiesz, muszę coś załatwić na mieście...
- Pójdę z tobą - zaoferował.
- Wiesz... To raczej babska sprawa... Lepiej żebyś został. Pogadaj z Tomem - zaproponowałam. - Poznajcie się lepiej, na pewno to wam nie zaszkodzi - zaproponowałam, uśmiechnęłam się, całując go w policzek. - Do zobaczenia potem!
- Cześć! - zawołał, gdy wychodziłam ze stołówki.
Ufff! Udało się go spławić!
Pobiegłam do pokoju, a gdy do niego weszłam, szybko zamknęłam drzwi na klucz. Wpadłam do łazienki, by się trochę ogarnąć i wziąć prysznic. Rozebrałam się i weszłam do kabiny. Opłukałam ciało letnią wodą, a gdy stanęłam znów na płytkach, owinięta w ręcznik, zaczęłam robić makijaż. Włosy zostawiłam rozpuszczone, jedynie je nieco pokręciłam.
Wyszłam z łazienki w samej bieliźnie, ponieważ zapomniałam zabrać czyste ubrania. Stałam przed szafą dobrych kilka minut, nie wiedząc co założyć. Aż w końcu wzięłam pierwsze lepsze ciuchy i wciągnęłam na siebie.
Była za piętnaście trzecia, więc szybko chwyciłam torebkę i wybiegłam z pokoju. Starałam się iść w ludzkim tempie. Co chwila upominałam się, by zwolnić. Jak poczeka, nic mu się przecież nie stanie.
Do kawiarni dotarłam z kilkuminutowym spóźnieniem. W Common Grounds niewiele się zmieniło. Dużo stolików, wokół nich krzesełka, przestronna sala z wielkimi oknami i bar.  Rozejrzałam się dokoła. Niespodziewanie przez moją tarczę mentalną, którą wytworzyłam przed wejściem tutaj, przedostały się czyjeś silne emocje. Podekscytowanie i zniecierpliwienie. Wiedziałam, że to moje Skojarzenie z Liamem. Tylko ono przebiłoby moją ochronę.
Zauważyłam chłopaka. Siedział przy tym samym stoliku co zawsze. Z dala od okien, na uboczu. Podeszłam do niego. Gdy na mnie spojrzał, aż się zachłysnęłam. Nie wyglądał jak Liam z boysbandu ani jak Liam-Wampir. Myślałam, że go znam, a tu proszę! Na spotkanie przychodzi Liam-Chłopak, którego nigdy nie miałam okazji poznać. No, może przez parę chwil... Jego brązowe oczy z czerwonymi przebłyskami otaczał wachlarz ciemnych rzęs, blada skóra, czerwone usta, starannie ułożone brązowe włosy. Jego twarz wykrzywił grymas. Ni to bólu, ni uśmiechu. Martwił się, lecz chciał to ukryć. Czym się martwił?
Ubrany był w zwykły ciemny T-shirt, podkreślający jego umięśnione ciało. Na nogach miał dżinsowe rybaczki i białe buty.
- Cześć - przywitał się po dłuższej chwili milczenia.
- Hej - odezwałam się i nadal staliśmy.
- Może usiądziemy? - zaproponował, kiwając głową na stolik i krzesełka. Skinęłam głową. Zajęliśmy więc miejsca naprzeciwko siebie. Gdy podszedł kelner, zamówiliśmy ciastka i kawę. - To... - zaczął. - Co tam u ciebie?
- Dobrze - stwierdziłam krótko. - Słuchaj - postanowiłam nie owijać w bawełnę. - Wiem, że trudno nam ze sobą rozmawiać po tym, co się stało, ale musisz mi powiedzieć, czy dobrze rozumuję.
- Tak - odparł, wyczytując z moich myśli resztę pytania. - Tak, twój tata żyje.
Moje serce zaczęło bić coraz to mocniej.
- Ale jak... Jak to możliwe? - szepnęłam, niezdolna wydobyć z siebie głośniejszego dźwięku.
- Sam do końca nie wiem. Podobno chronią go czary, o których Styles nic nie wie. Cały czas próbuje je złamać, ale jak dotąd bez skutku.
- Czy wiesz, gdzie on jest?
- Tego nikt do końca nie wie. Podobno, gdy ktoś jest blisko poznania prawdy o jego położeniu, to przenosi się gdzie indziej. Lub go przenoszą.
- Kto?
- Ludzie, którzy wiedzą o Wampirach i ich nienawidzą. Gdy byłem jeszcze z Stylesem, podejrzewał, że jest gdzieś w zachodnich Włoszech. Teraz może być wszędzie. Znaczy, wszędzie tam, gdzie są Łowcy Wampirów, a oni mieszkają praktycznie w każdym państwie.
- Świetnie - westchnęłam. - Nie jestem ani trochę bliżej rozwiązania tej zagadki. Ale dzięki, że się ze mną spotkałeś. - Wzruszył ramionami. - To, co tam u ciebie i reszty chłopaków? - spytałam, by przełamać powstałe między nami lody. Zaczął opowiadać, co tam u niego i Nialla oraz Louisa. Potem on zapytał o mnie i moich przyjaciół, więc powiedziałam, że prawie wszyscy wyjechali.
- Alice do Japonii, a Becky do Manchesteru i teraz w szkole jest mega pusto - zakończyłam.
- Która to Alice, a która Becky? - zainteresował się. - Jakoś nie zapamiętałem.
- Alice ma proste, blond włosy, a Becky ciemne i kręcone.
Pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Wiesz, będę musiała już lecieć. Powiedziałam, że przed szóstą będę z powrotem - powiedziałam po ponad dwugodzinnym spotkaniu. Chłopak zapewnił mnie na koniec, że postara się zebrać jak najwięcej informacji o moim ojcu i teoretycznym miejscu zamieszkania. Chciał mi pomóc. Starał się odpokutować za wszelkie zło, które uczynił. I byłam z niego dumna, bo zależało mi na nim i chciałam, by miał udane życie. I myślę, że teraz, jak się tak zmienia, to jego przyszłość wygląda o wiele kolorowiej, niż przed paroma miesiącami. Mimo złości, jaką do niego żywiłam, chyba już się na niego nie gniewam, bo grunt to mieć mnóstwo sojuszników i zaufanych ludzi. A myślę, że on może być i jednym i drugim. Może mam za miękkie serce, ale każdy zasługuje na drugą szansę. Nawet Wampir. Zwłaszcza przemieniony Wampir, który nie miał jak zdecydować o tym, czy chce nim zostać, czy też nie.
Gdy się już pożegnaliśmy, wyszłam na zewnątrz, a Liam został w kawiarence.
Dochodziła szósta, kiedy przekraczałam bramę. Przeszłam przez chodnik. Zauważyłam, że chłopcy siedzą przy boisku i o czymś zawzięcie rozmawiają. Widziałam na ich twarzach uśmiechy, więc zaśmiałam się cicho pod nosem. Nie chcąc im przeszkadzać, weszłam do internatu.
Przez całą drogę myślałam o ojcu. Gdzie jest? Czy go znajdę? Jak i w którym miejscu mam zacząć poszukiwania? Nie znałam odpowiedzi na żadne z tych pytań, ale obiecałam sobie, że chociaż spróbuję, nawet gdyby to miałaby być ostatnia rzecz, jaką zrobię.


~~*~~*~~*~~*~~

Hej, dziękuję za ponad 5000 wejść na bloga i komentarze pod ostatnim postem, jesteście wielcy, nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę :) Cytat u góry z mojego ciasteczka z wróżbą z dyskoteki andrzejkowej :)
Uch, dzisiaj miałam jechać na "Igrzyska Śmierci", ale z powodu kochanego wiatru Ksawerego odwołali wycieczkę i niestety jak na razie nie obejrzę filmu w kinie. Ale może się uda w przyszłym tygodniu. Poza tym, nie wiem, czy wiecie, ale dzisiaj o 22 chyba będzie druga część Władcy Pierścieni :) Och już nie mogę się doczekać, szkoda, że tak późno.
No nic, nie biadole dłużej. Jak na razie rozdział nie sprawdzony, tak wiec z góry przepraszam za błędy, gdy znajdę czas, wszystko poprawię.
Do kolejnego!
Zuza♥

8 komentarzy:

  1. napisałaś "o raz" w drugim zdaniu :) przed "więc" przecineczek w trzecim zdaniu :) "niech" z małej literki na początku zdania :) kolejne "więc" i brak przecinka, i kolejne... i wyszło ci "a le" :D
    No to chyba tyle błędów, nie tyle błędów co pomagam ci w poprawianiu :)
    A, co do rozdziału to każdy kolejny cieszy mnie jak dziecko, cukierek na Boże Narodzenie... Wkurzona jestem na tego Ksawerego... Pff... Chciałam jechać na "W pierścieniu ognia", a tu dupa blada... :(
    Hahah ucięłaś ten rozdział :D Ty i Manchaster :D If U know what I mean :D To chyba tyle w temacie :D
    Weny i ściskam :*
    ~S

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marchewa... Przed tym więc nie stawia się przecinka... Nie przed każdym więc stawiamy przecinek, jest tylko wtedy, gdy rozdziel się zdania składowe, wiesz zdania współrzędnie złożone, a tam nie było zdania współrzędnie złożonego. Chyba poprawiłam wszystko, nie wiem.
      Jak ucięłam rozdział? Nie rozumiem. Przecież napisałam tyle, ile miałam... I co ja i Manchester? Wtf?
      Powiedzmy, że zrozumiałam ten komentarz ;p

      Usuń
  2. Czyli mowisz ze nie sprawdzalas tekstu? To moze dlatego niektore sformulowania wydaly mi sie troche dziwne (pisze z komorki wiec nie chce mi sie wypisywac o co mi chodzi) jak bd sprawdzac to pewnie to zauwazysz. Rozdzial extra. Nie moge sie doczekac kiedy wyjasni sie z tym ojcem Prue ciekawa jestem jak uda sie jej go zmalesc. Rosemarie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och przepraszam, teraz jak to czytałam jeszcze raz to mi aż głupio, że takie błędy miejscami zrobiłam, ale spieszyłam się wczoraj, bo praktycznie przez cały dzień nie miałam prądu i bałam się, że mi wyłączą komputer.
      Hueh cieszę się, że Cię zaciekawiłam :) Mam nadzieję, że poprawiłam to, o co ci chodziło.
      Pozdrawiam, Zuza ;*

      Usuń
  3. *fanfary*
    Jestem! Zobacz, jakoś się uwinęłam! Dziękuję bardzo za dedykację. Fakt, komentarzy nie ma za wiele, ale postaram się to zmienić ;3
    A rozdział taki boski, że jacieprzepraszam. Really. Taki boski, że hoho!
    Po raz kolejny napiszę, że nie tylko dialogi, ale też opisy sytuacji są bardzo naturalne. Przypomniał mi się obóz, kiedy żadna z koleżanek nie chciała wyłączyć budzika. Oczywiście i tak ja zawsze musiałam tę przykrą czynność wykonywać. I ta sytuacja, ta w internacie była bardzo naturalna. Z życia wzięta. (:
    Kolejna rzecz, której warto poświęcić uwagę. Mianowicie pomysł. Zaginiony ojciec. Każdy mógłby to wymyślić. Ale już nieliczni wpadliby na pomysł, by ojciec przemieszczał się, kiedy bliscy są blisko rozwikłania jego aktualnego miejsca pobytu. No. Więc tutaj składam pokłon.
    Podobają mi się odnośniki tj. np. Becky i odnośnik do zdjęcia z jej ubiorem. Taak, to mi się bardzo podoba.
    I na koniec jedna uwaga. Nie wiem, może coś przeoczyłam, zapomniałam, czy jeszcze coś innego, ale dziwi mnie fakt, iż godziny zapisujesz angielskimi skrotami (am., pm.)
    Mystery :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juchuu!!!! Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem z Ciebie dumna :D Hah u nas na wycieczkach kto nastawiał budzik, ten go wyłączał, więc czegoś takiego nie było, ale tobie jak najbardziej współczuje, bo ja również tego nienawidzę :)
      "boski, że hoho!" - hoho kojarzy mi się tylko ze św. Mikołajem :D
      Cieszę się, że udało mi się napisać to naturalnie, wiadomo, nie zawsze można, ale staram się i jestem Ci wdzięczna, że to zauważasz i podkreślasz :)
      W sumie, sama nie wiem skąd mi się wziął ten pomysł, by ojciec Prue "uciekał" przed tymi, którzy chcą go znaleźć, już kompletnie nie pamiętam :)
      A te skróty zapisuję tak, po angielsku, ponieważ ogólnie akcja dzieje się w WB i pomyślałam, że tak będzie ok. W wielu innych opowiadaniach zauważyłam to i pomyślałam, że skoro akcja dzieje się w WB to ten niewielki akcent jakoś to jeszcze bardziej podkreśli, czy czy ja wiem :)
      Och uwielbiam czytać takie komentarze, gdzie widzę, że czytelnik zagłębił się w lekturze, wyłapuje pewne szczegóły, o których ja mogłam zapomnieć.
      Całusy ;*

      Usuń
  4. Świetny ten rozdział!! Powalasz nim na kolana. :*
    Już jutro wracam do szkoły po dłuuugiej nieobesności, więc na pewno opowiem o Twoim blogu znajomym.
    Pozdrawiam Cię serdecznie i przytulam gorąco.
    Zapraszam, właśnie dodałam nowy rozdział: http://oczywampira2.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh cieszę się, że Cię powaliłam :D Twój komentarz wywołał na mojej twarzy uśmiech tak szeroki, że nawet sobie nie wyobrażasz :D
      Dziękuję, że polecisz mojego bloga, to dla mnie wiele znaczy. Będę Twoją dłużniczką ;* Już lecę czytać rozdział.
      Całuję ♥

      Usuń