♥ Ten rozdział dedykuję tylko i wyłącznie mojej Soundless, dzięki której założyłam swojego pierwszego bloga, za to, że pomagasz mi w tworzeniu tej historii i za to, że nasze pomysły niewiele się od siebie różnią. Za odpały na przerwach, na lekcjach, ale i za te w domu, za dziwne historyje, które układasz z Alice o mnie i "wiadomo kim" - to głównie ona coś tam wymyśla, ale nieważne ;p. Za cierpliwość do mnie i moich blogów, za szablony, za te trzy lata razem. Mogłabym się rozpisywać na kilka stron, za co chcę Ci podziękować, ale to nie ma sensu, więc piszę tylko: Dziękuję ;** ♥ i oby tak dalej!! Mam nadzieję, że nas - czytaj mnie - przyjmą do tego technikum! <3
"A gdy nasze wargi się zetknęły, wiedziałem, że gdybym nawet dożył setki i zwiedził wszystkie kraje świata, nic nie da się porównać z tą jedną chwilą, gdy po raz pierwszy pocałowałem dziewczynę moich marzeń i byłem pewny, że moja miłość będzie trwała wiecznie" - Nicolas Parks.
~~*~~*~~*~~*~~
~~ Becky ~~
Nudziło mi się już siedzenie w domu
i słuchanie o Czarodziejkach. To było bardzo ciekawe, ale po paru
godzinach wykładu na temat zastosowania różnych ziół
do eliksirów, myślałam, że głowa mi eksploduje.
Postanowiłam więc wyjść na miasto i pozwiedzać. W sumie, mama
również mnie do tego namawiała, ale wcześniej. Bała się o
mnie, to zrozumiałe. Z jednej strony pragnęła, bym spędzała czas na świeżym powietrzu, z drugiej jednak nie chciała się ode mnie oddalać. Tak długo musiała czekać na to spotkanie! I oczywiście nie mogła dopuścić, by pod jej opieką ktoś na mnie napadł czy po prostu potrącił. Nie daj Boże skręciłabym kostkę!
Trochę naśmiewałam się z jej nadopiekuńczości, ale po chwili namysłu doszłam do wniosku, że pewnie zachowywałabym się podobnie, gdyby chodziło o moją córkę.
Trochę naśmiewałam się z jej nadopiekuńczości, ale po chwili namysłu doszłam do wniosku, że pewnie zachowywałabym się podobnie, gdyby chodziło o moją córkę.
Stanęłam na chodniku i rozejrzałam
się. Żwawo ruszyłam przed siebie, wystawiając twarz na słońce.
Było strasznie gorąco, a na dodatek miałam na sobie ciemne ciuchy, co tylko potęgowało upał, który czułam, ale nie mogłam sobie pozwolić na inny ubiór. Jeszcze nie teraz.
Szłam, oglądając wystawy sklepów,
kamienice i domy. Byłam zafascynowana Manchesterem, jego zabytkami i
zielenią miasta. Znajdowało się tu sporo parków, a w części, w
której się znajdowałam, przed każdym domem prezentowały się zadbane ogródki z kolorowymi kwiatami i zielonymi krzewami.
Głowę trzymałam wysoko w górze, chłonąc promienie słoneczne, i nie
patrzyłam, co się działo przede mną. Obserwowałam leniwie
przepływające białe obłoczki. Nagle wielkie BUM!! I upadłam.
~~ Louis ~~
Wyjechałem z Londynu, bo nie mogłem
przestać myśleć o tej Brunetce, z którą stanąłem oko w
oko w marcu. Czułem, że ona odegra jeszcze jakąś ważną rolę w
moim życiu. Lecz jak się z nią skontaktować?
Liam uważał, że nie dało się ze
mną wytrzymać pod jednym dachem, ale dyplomatycznie mi tego nie
mówił. Napomknął coś ostatnio, żebym zrobił sobie
wakacje. Mieliśmy nadzieję, że to nam wszystkim zrobi dobrze. Więc wsiadłem w samochód. Wylądowałem na ulicy z torbą na ramieniu, patrząc wokoło. Nie miałem
pojęcia, dlaczego akurat tutaj przyjechałem. Liam stwierdził, że Manchester
to idealne miejsce na wakacje, a ulica Long Street jest wyjątkowa.
Więc poszedłem tą ulicą, zastanawiając się, co ja tam robiłem. Zadawałem sobie to pytanie chyba dwudziesty raz tego dnia. Czemu
Liamowi tak bardzo zależało na tym, bym tu był? Czy coś
wiedział? Czy tylko przeczuwał?
Nagle moje myśli przerwał wypadek.
Niechcący wszedłem w drogę jakiejś chodzącej burzy włosów,
która przewróciła się na chodnik.
- O Matko! Przepraszam! Nie
zauważyłem cię! Zamyśliłem się i nagle... Nic ci nie jest? -
Mówiłem jak nakręcona katarynka, pomagając dziewczynie
stanąć na nogi. Moja torba leżała jakieś dwa metry ode mnie.
- Uch – jęknęła dziewczyna, otrzepując bluzkę. Dopiero po chwili podniosła głowę i nasze
spojrzenia się spotkały.
Zamarliśmy oboje. Dziewczyna cała
zesztywniała, a przez moje ciało przeszło rozkoszne ciepło. Uśmiechnąłem się do niej, lecz dziewczyna nadal stała
nieruchomo.
- Cześć. - Wyciągnąłem do niej dłoń. - Jestem Louis - przedstawiłem się. Nie uścisnęła
ręki.
- Wiem, kim jesteś – warknęła
przez zaciśnięte usta. Uniosłem do góry brew. Nie miałem pojęcia, o co jej chodziło. - Twój przyjaciel zabił
mojego chłopaka – syczała jak wąż, mrugając nienaturalnie
szybko.
- On nie jest... - Chciałem
zaprzeczyć, ale to była prawda. Harry'ego zaliczałem do swoich najbliższych przyjaciół. Ale teraz zdecydowanie już
nim nie jest. Jedyne, co nas teraz łączy to zespół, który
może i tak się lada chwila rozpaść. - Przykro mi – szepnąłem.
- I słusznie. – Spojrzała mi w
oczy. Znów poczułem ciepło rozlewające się po całym moim
ciele. Jej mina złagodniała, nabrała zdziwionego wyrazu. -
Czekaj... To ty... To ty uderzyłeś Zayna. To ty wtedy odszedłeś. zostawiając mnie... Czemu?
- Co czemu? - zdezorientowałem się
jej paplaniną.
- Czemu mnie zostawiłeś? Czemu
nie zabiłeś? Dałbyś radę... - szeptała, patrząc intensywnie w
moje oczy.
- Ja... Sam nie wiem. – Dlaczego to
zrobiłem?
Szukałem w głowie odpowiedzi na jej pytanie, lecz nie mogłem znaleźć. Zaświtała mi tylko jedna, niewyraźna myśl. Oczy. Jej oczy pełne strachu, ale i
zdeterminowania.
- To ty, ty zrobiłaś coś,
widziałem to w twoich oczach, powiedziało mi, że razem możemy
zbudować lepszą przyszłość, taką bez walk i waśni pomiędzy
naszymi gatunkami. Dałaś mi nadzieję na lepsze życie, bez
rozkazów Stylesa. Tym jednym spojrzeniem uratowałaś nie
tylko siebie... - Dlaczego to mówiłem? Nawet sam nie
wiedziałem, co dokładnie oznaczały te słowa, ale ona chyba
zrozumiała, bo pokiwała wolno głową i spuściła wzrok.
- Dzięki. – Patrząc w buty,
nieśmiało się uśmiechnęła. Nie widziałem tego, ale to
poczułem. To było coś, czego jeszcze nigdy nie doznałem.
- Napijesz się kawy? -
zaproponowałem. - W ramach przeprosin za wszystko – dodałem
szybko. Wzruszyła ramionami. Nie ufała mi jako Wampirowi, ale
zaczęła się przekonywać do mojej ludzkiej, męskiej strony.
Uśmiechnąłem się do niej najładniej jak tylko potrafiłem. -
Nie daj się prosić – namawiałem ją, aż w końcu wiedziałem,
że uległa.
- Okey – zgodziła się nieśmiało.
- Świetnie. Znasz tu jakieś miłe
miejsce? - Rozejrzałem się w poszukiwaniu torby. Dziewczyna
pokręciła głową.
- Nie pochodzę stąd – odparła.
Podniosłem torbę z ziemi i pociągnąłem dziewczynę za rękę.
- Jak masz na imię? - zapytałem, zdając sobie sprawę, że nie znałem jej tożsamości.
- Rebecca, ale wolę Becky -
odpowiedziała.
- Becky – szepnąłem, jakbym
chciał zapamiętać jej imię.
Doszliśmy do hotelu, w którym
miałem mieszkać. Weszliśmy do środka. Załatwiłem wszystkie
sprawy w recepcji, zostawiłem tam torbę i poszedłem z Becky do
kawiarenki, w której nikogo nie było oprócz barmanki,
która przyjęła nasze zamówienia.
Zajęliśmy miejsca pod ścianą w
ciemnym kącie pomieszczenia.
- Co tam u Prue? - spytałem,
przypominając sobie imię córki Dereka.
- Dobrze, na tyle, na ile to jest
możliwe... - odparła. Na początku nie skojarzyłem, co miała na
myśli, lecz po chwili zrozumiałem. Śmierć brata. I chłopaka
Becky.
Barmanka przyniosła nasze zamówienia.
Becky wzięła sztućce do ręki i zaczęła jeść. Przyglądałem
się temu z zafascynowaniem. To prawda, że jedliśmy ludzkie
jedzenie, ale jakoś szczególnie nigdy mi nie smakowało.
Dziewczynę to chyba speszyło, bo odłożyła widelec i już miała
położyć nóż, gdy stało się coś strasznego.
Sztuciec wypadł jej z ręki, drasnął
opuszek jej palca i upadł z brzdękiem na podłogę. Dziewczyna
spojrzała na mnie wielkimi, przerażonymi oczami. A ja po prostu
siedziałem. Nie dotarł do mnie jeszcze zapach krwi i dlatego
byłem w miarę przytomny. Wziąłem Becky pod rękę i zaprowadziłem
na górę, biorąc wcześniej z recepcji swoją torbę i klucz.
Gdy otwierałem drzwi, poczułem to.
Ten słodki zapach krwi, pomieszany z mokrym psem. Ale woń wilka mi
nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie. Było w niej coś
podniecającego.
Mój wampirzy mózg szybko zarejestrował, jak wyglądał hotelowy pokój. Wielkie, małżeńskie łoże po prawo, tuż obok szafka nocna z małą lampką. Za łóżkiem zobaczyłem balkonowe okno, którego widok wychodził na ogród. Po przeciwnej stronie stała drewniana, masywna szafa z lustrem zamiast lewego skrzydła drzwi. Następnie znajdowały się drzwi do łazienki. Ściany pokoju pomalowane zostały na brzoskwiniowo. Był przytulny, choć ogromny. Może to przez te ciepłe kolory w nim panujące?
Mój wampirzy mózg szybko zarejestrował, jak wyglądał hotelowy pokój. Wielkie, małżeńskie łoże po prawo, tuż obok szafka nocna z małą lampką. Za łóżkiem zobaczyłem balkonowe okno, którego widok wychodził na ogród. Po przeciwnej stronie stała drewniana, masywna szafa z lustrem zamiast lewego skrzydła drzwi. Następnie znajdowały się drzwi do łazienki. Ściany pokoju pomalowane zostały na brzoskwiniowo. Był przytulny, choć ogromny. Może to przez te ciepłe kolory w nim panujące?
Rzuciłem wszystko tuż przy drzwiach,
które zamknąłem kopniakiem. Nie minęło nawet pół sekundy. Becky pewnie nawet nie zauważyła, że na ułamek sekundy odleciałem. Podszedłem do wystraszonej
dziewczyny, która próbowała zlizać krew z palca.
Przyglądałem się jej intensywnie.
- Nie masz się czego bać –
zapewniłem cicho, biorąc do ręki jej dłoń i całując
skaleczony palec. Na moich wargach została kropelka krwi.
Dziewczyna oddychała bardzo głośno, jej serce waliło jak
oszalałe. Zaśmiałem się w duchu. Zgarnąłem jej włosy z
policzka za ucho i przejechałem po żuchwie, przyprawiając jej
ciało o dreszcze.
Po chwili nasze usta się złączyły.
Zapukałem językiem w jej wargi, a ona, o dziwo, je otworzyła.
Całowaliśmy się namiętnie, w międzyczasie muskając opuszkami palców nasze ciała. Uniosłem ją delikatnie i zaniosłem na łóżko.
Zjechałem ustami niżej. Całowałem jej szyję, ramię, przedramię,
nadgarstek. Nie wiem, kiedy moje kły wysunęły się i zatopiły w
jej ciepłej tętnicy. Nie chciałem się pożywiać. Byłem
najedzony, bo tuż przed wyjazdem piłem i to sporo. Chciałem po
prostu... No cóż, jest tylko jedno wytłumaczenie. Chciałem jej
zaimponować, chciałem, by poczuła się lepiej, chciałem, by była
moja.
I chyba tak się stało. Zapukałem do
jej umysłu, a ona otworzyła mi drogę w nieznane.
~~ Becky ~~
To co mi robił, było... Nie do
opisania. Nawet zapomniałam, że jesteśmy urodzonymi wrogami. W
tamtej chwili liczył się tylko on. Gdy zaczął pić moją krew,
poczułam się cudownie... Rozkosz i pożądanie mieszały się w
moim organizmie, wychodząc przez usta w postaci krzyków i
jęków. To było coś niezwykłego.
Nagle, w jednej chwili, usłyszałam
jego myśli, pragnienia, marzenia. Zrozumiałam, co się stało wtedy
w dniu balu wiosennego.
Nie chciał mnie zabić, tak po
prostu, bo mu się spodobałam. Tak, spodobało mu się coś w moich
oczach, ale to przecież ja...
Wiedziałam, że ani on, ani Liam czy
Niall nie utrzymywali kontaktu z Harrym ani z Zaynem. W jednej chwili
odpuściłam mu wszystkie winy, zaufałam mu. Nie miałam pojęcia, co
się z nami działo, co się będzie dziać potem. Liczyła się tylko
chwila. On i ja.
Od śmierci Davida z nikim nie było
mi tak dobrze. Może to tylko uczucie, które potem zniknie
wraz z Louisem. A może nie. Może obaj zostaną na dłużej. Tego
chciałam. Chciałam być kochaną, pożądaną, kochać i pożądać.
Wolną ręką znalazłam jego pasek od
spodni. Rozpięłam delikatnie, z małą pomocą chłopaka, który
nadal pił moją krew. Ale nie przeszkadzało mi to. Wręcz
przeciwnie.
Lou oderwał zakrwawione usta, jakby słyszał to, co myślałam. Oblizał je, schował kły i pocałował namiętnie, w międzyczasie dobierając się do mojej bluzki. Ściągnęliśmy wszystkie nasze ubrania, pieściliśmy się, lecz to nie to dawało mi tą wielką rozkosz. To uczucie płynęło z nadgarstka. Wiem, głupie, ale taka była prawda. Jakby ugryzienie Louisa spowodowało jakieś połączenie.
Lou oderwał zakrwawione usta, jakby słyszał to, co myślałam. Oblizał je, schował kły i pocałował namiętnie, w międzyczasie dobierając się do mojej bluzki. Ściągnęliśmy wszystkie nasze ubrania, pieściliśmy się, lecz to nie to dawało mi tą wielką rozkosz. To uczucie płynęło z nadgarstka. Wiem, głupie, ale taka była prawda. Jakby ugryzienie Louisa spowodowało jakieś połączenie.
„Spowodowało” - usłyszałam jego
głos w głowie.
„Jak to?” - zdziwiłam się.
„To Skojarzenie, lecz czy chcesz bym
ci o tym teraz opowiadał?”
Przejechał dłońmi wzdłuż mojego
uda, mówiąc tym gestem, że ma inne plany. Tak samo jak ja.
Potem dowiem się co to za Skojarzenie.
„Mądra dziewczynka” - zaśmiał
się w myślach.
Natarłam na jego usta z jeszcze
większym pożądaniem, aż zaparło mu myślowy dech. Nie myśleliśmy
o niczym. Tylko o sobie. I to bardzo intensywnie, przez następną
godzinę.
Gdy w końcu opadliśmy na poduszki,
trochę kręciło mi się w głowie. Lou powiedział, że
prawdopodobnie wypił za dużo mojej krwi. Lecz nie przejmowałam
się. W końcu mój organizm szybko przyzwyczai się i
wyprodukuje odpowiednią ilość tych wszystkich czerwonych krwinek
czy czegoś tam jeszcze. Chłopak zaśmiał się, słysząc moje
myśli.
- Miałeś mi powiedzieć, co to jest
Skojarzenie – przypomniałam, wtulając się w jego nagie ciało.
- Skojarzenie to wymiana krwi. Takie
powiązanie między Wampirami a innymi stworzeniami.
- A czym to się różni od
zwykłego picia krwi? - zaciekawiłam się.
- Gdybym chciał się tylko pożywić,
wypiłbym krew i cię zostawił, tak, że byś niczego nie pamiętała.
Skojarzenie jest wtedy, gdy, pijąc krew, próbuje się połączyć
z drugą osobą umysłami. To dlatego usłyszałaś moje myśli, gdy
piłem, choć wtedy jeszcze nie do końca byliśmy Skojarzeni.
Nie wiem czy zrozumiałam do końca, o
co w tym wszystkim chodziło.
- A dlaczego to zrobiłeś? -
spytałam, bo to pytanie nie dawało mi spokoju.
- Bo odkąd cię pierwszy raz ujrzałem
tam w lesie, nie mogę przestać o tobie myśleć. Śnisz mi się
praktycznie co noc. Pragnąłem znów cię zobaczyć,
powiedzieć ci cześć, lecz nic o tobie nie wiedziałem. Teraz, gdy
tak myślę, to sądzę, że zakochałem się w tobie od pierwszego
wejrzenia. Wierzysz w przeznaczenie? Ja jak do tej pory nie
wierzyłem, ale chyba coś w tym jest. Skojarzyłem nas, byś mi już
nigdy więcej nie uciekła. Teraz znajdę cię, choćbyś była na
drugim końcu świata - szeptał mi do ucha.
Trochę mnie to zaniepokoiło. Jako
Wampir był mega zaborczy. Chciał mieć mnie tylko dla siebie. Ten
tekst, że znajdzie mnie gdziekolwiek bym nie była, przyprawił mnie o
dreszcze. Od teraz będzie wiedział, co robię, z kim, gdzie i jak...
Lecz z drugiej strony... Chciałam te wszystkie rzeczy robić z nim.
Chciałam, by mógł mnie znaleźć, choćby w innej galaktyce.
To było straszne i miłe za razem. Ale czy powinnam wiązać się z
chłopakiem trzy miesiące po śmierci poprzedniego? Czy ktoś
pomyśli, że nie kochałam Davida? Kochałam go. Ale co, jeśli Lou
ma rację z tym przeznaczeniem? David miał mnie nauczyć jak kochać,
by potem móc cieszyć się szczęściem z innym? Czy to aby
nie samolubne? Nie wiem. Ale wiem jedno. Wpadłam po uszy, zakochując
się w Wampirze Louisie Williamie Tomlinsonie.
Straciłam poczucie czasu. Nie wiedziałam, ile tak leżałam wtulona w Lou. Z błogiej ciszy wyrwał mnie dźwięk telefonu.
- Nie odbieraj - mruknął mi do ucha, oplatając mnie rękoma w talii.
- Chociaż zobaczę kto to - szepnęłam, próbując jakoś wyjść spod kołdry.
Chłopak westchnął i wypuścił mnie. Zaczęłam szukać swojej torebki, w której znajdował się telefon, lecz nie mogłam jej znaleźć. Rozejrzałam się po pokoju.
- Tego szukasz? - spytał Louis machając torebką w powietrzu. Opierał się na łokciu i patrzył w moje oczy. Cały jego tors i umięśnione, blade nogi były odkryte. Przygryzłam dolną wargę. Chłopak zaśmiał się i w wampirzym tempie przemieścił, by znaleźć się tuż przede mną. Zakręciło mi się w głowie.
- Skąd to masz? - zdziwiłam się, przypominając sobie dopiero po chwili do czego służą usta.
- Mam większą orientację niż ty. Jestem szybszy i sprytniejszy - wymruczał mi do ucha. Na moją nagą skórę wstąpiła gęsia skórka.
- Już niedługo - odparłam.
- Nie mogę się doczekać - szepnął i pocałował mnie namiętnie. W międzyczasie próbowałam przechwycić torebkę z nadal dzwoniącym telefonem, lecz bez skutku. Chłopak schował ją za swoimi plecami.
- Ale ten ktoś jest upierdliwy - westchnął, odrywając usta od moich.
- Daj mi torebkę - zażądałam, wyciągając rękę przed siebie.
- A co z tego będę miał? - Uniósł brwi do góry.
- Zobaczymy - szepnęłam, przejeżdżając palcem po jego klatce piersiowej i uśmiechając się uwodzicielsko. Westchnął tylko zrezygnowany i podał mi ramiączko torby.
- Trzymam cię za słowo - ostrzegł.
Szybko wyciągnęłam telefon, oddalając się od Louisa. I tak będzie słyszał o czym rozmawiam, lecz może mój rozmówca nie usłyszy jego. A dzwonił do mnie nie kto inny, a Filip. Zwiesiłam ramiona, bo uderzyła mnie fala rzeczywistości. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przytknęłam telefon do ucha.
- Halo!?
- Gdzie jesteś? Czemu nie odbierasz telefonu? Wiesz jak się martwiliśmy? - Czytaj "martwiłem", bo mama sama wygoniła mnie z domu, stwierdzając, że za mało przebywam na słońcu.
- Poszłam się przejść i straciłam poczucie czasu. Która jest godzina?
- Dochodzi siódma. Kiedy będziesz?
- Nie wiem, ale nie bój się, wrócę cała i zdrowa. - Zaśmiałam się serdecznie.
Usłyszałam, że Lou coś tam do siebie mamrocze.
- Jest ktoś z tobą? - Nie umknął uwadze mojego brata nawet najcichszy szmer.
Zmieszałam się. Co miałam mu powiedzieć?!
- Mówiłam, jestem na spacerze. Właśnie zatrzymałam się po coś do picia i wokół mnie jest mnóstwo osób - wymyśliłam na poczekaniu.
- Wiesz, że wyczuję czy z kimś byłaś? - Niestety wiedziałam. Aż za dobrze pamiętałam sytuację, gdy wyczuł, co mama przygotowała na obiad, będąc jeszcze na chodniku.
- Wiem, zawsze mi o tym przypominasz - wytknęłam mu. - Poradzę sobie. A teraz muszę kończyć, jeśli chcesz, bym wróciła do domu na noc.
- A spróbuj nie wrócić - pogroził ze śmiechem. - I tak cię wytropię.
- Dobra, dobra. Nie przechwalaj się już tak. Do zobaczenia.
- Cześć.
Rozłączyłam się i opadłam na łóżko. Louis wyszedł z łazienki.
- Twój brat jest Dhampirem? - zdziwił się. Pokiwałam tylko głową.
- Nieźle, prawda? Mój brat to pół-wampir, skojarzyłam się z Wampirem, choć jestem Zmiennokształtnym i nasze gatunki się nienawidzą. Co za... - znów westchnęłam.
- Twój brat mnie wyczuł i dlatego do ciebie zadzwonił - stwierdził. - Wyczuł, że jest gdzieś w pobliżu Wampir i chciał się upewnić, że wszystko z tobą w porządku.
Nawet o tym nie pomyślałam. Ale to chyba najbardziej prawdopodobne.
- I co ja mam teraz zrobić? Wywącha, że się z tobą spotkałam...
- Możesz wziąć prysznic. Co prawda nie zmyje zapachu naszego Skojarzenia ani tego co tu robiliśmy, ale gdyby chciał to wyczuć, to musiałby się do ciebie zbliżyć tak, jak bratu nie wolno zbliżać się do siostry.
- Serio myślisz, że się nie połapie?
- Miejmy nadzieję. - Uśmiechnął się i pocałował mnie w usta.
Wstałam niechętnie i poczłapałam do łazienki. Umyłam się i ubrałam. Doprowadziłam się do stanu, w jakim weszłam do tego pokoju. Na koniec spryskałam się swoimi perfumami.
- I jak? - spytałam, wychodząc z łazienki. Chłopak pochylił się nade mną i wciągnął powietrze.
- Ja czuję. Ale myślę, że Filip nie wyczuje mojego zapachu. Przynajmniej nie tak od razu.
Odetchnęłam z ulgą. Wzięłam swoją torebkę i już miałam nacisnąć klamkę, gdy zatrzymał mnie jego głos.
- Spotkamy się jeszcze, prawda? - Odwróciłam się do niego z uśmiechem.
- Musimy - zapewniłam go.
Szybko znalazł się tuż przy mnie i wziął w ramiona.
- Puść, wariacie! Bo znowu przesiąknę twoim zapachem!
Odsunął się ode mnie.
- Odprowadzę cię - zaproponował.
Rozważałam tą propozycję, lecz jemu nie mogłam odmówić.
Szliśmy chodnikiem, trzymając się za ręce i nie odzywając się do siebie. Na skrzyżowaniu, z którego widać było mój dom, stanęliśmy i wymieniliśmy się numerami telefonów.
- Zadzwonię - obiecał.
- Mam nadzieję - zaśmiałam się, wspięłam na palce i pocałowałam na pożegnanie.
Potem odwróciłam się i szybko pognałam do domu w świetle zachodzącego słońca i zapalających się latarni ulicznych. Nie zerkałam do tyłu na chłopaka, bo gdybym go zobaczyła, rzuciłabym się na niego i nie puściła.
Przez całą drogę do domu modliłam się, by Filip niczego się nie domyślił.
Stanęłam przed drzwiami, wsunęłam klucz w zamek, przekręciłam go i otworzyłam drzwi. Zalał mnie zapach Zmiennokształtnych zupełnie odmienny od zapachu Louisa. Chłopak pachniał jakimiś owocami egzotycznymi, a dom pachniał... Domem, ciepłem, ogniskiem i specyficznym zapachem wilka.
Weszłam dalej i od razu wpadłam na Filipa. Zaczął mnie obwąchiwać. Chyba coś wyczuł, bo zmrużył oczy i przyglądał mi się ze zdziwieniem.
- Wiesz, zabawna historia. - Postanowiłam grać. - Spotkałam tutaj swojego dawnego kolegę ze szkoły! Tutaj! Wyobrażasz sobie? Tak się zagadaliśmy, że nie wiedziałam, że aż tyle czasu minęło.
Nie uwierzył, ale darował sobie pytania. I dobrze. Nie miałam już siły. Zjadłam szybko kolację i poczłapałam do pokoju. Padłam na łóżko w tym samym momencie, w którym dostałam smsa.
- Moje łóżko jest takie puste i zimne bez ciebie - przeczytałam wiadomość od Louisa. Uśmiechnęłam się na samą myśl o nim. Nie rozumiałam, jakim cudem się w nim zakochałam tak po prostu. Ale gdyby się tak zastanowić, to on podobał mi się już wcześniej, gdy słuchałam One Direction. Może serio istnieje coś takiego jak przeznaczenie? Sama już nie wiem... Czy ja coś w ogóle wiem? Chyba nic.
Hej ;* Soundless, jeśli spodziewałaś się czegoś innego to wybacz mi :D
Rozdział pisany daaaawno temu! Jak mnie wzięła na to wena, czyli tuż po pomyśle, czyli gdzieś tak we wrześniu, dzisiaj tylko trochę dopracowałam.
Co o nim sądzicie? Dla mnie jest... ok... Choć mógłby być lepszy, wiem o tym. Może zdziwiło Was to, że tak na siebie wpadli i już od razu do łóżka, ale podkreślam, ona niedługo przejdzie przemianę, a on to Wampir, więc nie powinno was to dziwić. No i boję się, że tam w pewnym momencie nieco przesadziłam, ale jeśli zauważycie kiedy, to sami mi powiedzcie :)
Ankieta oczywiście musi być. Proszę o oddanie głosów tym razem na najlepszą parę opowiadania! Jestem ciekawa, kto wygra ;p
Do następnego ;*
Chłopak westchnął i wypuścił mnie. Zaczęłam szukać swojej torebki, w której znajdował się telefon, lecz nie mogłam jej znaleźć. Rozejrzałam się po pokoju.
- Tego szukasz? - spytał Louis machając torebką w powietrzu. Opierał się na łokciu i patrzył w moje oczy. Cały jego tors i umięśnione, blade nogi były odkryte. Przygryzłam dolną wargę. Chłopak zaśmiał się i w wampirzym tempie przemieścił, by znaleźć się tuż przede mną. Zakręciło mi się w głowie.
- Skąd to masz? - zdziwiłam się, przypominając sobie dopiero po chwili do czego służą usta.
- Mam większą orientację niż ty. Jestem szybszy i sprytniejszy - wymruczał mi do ucha. Na moją nagą skórę wstąpiła gęsia skórka.
- Już niedługo - odparłam.
- Nie mogę się doczekać - szepnął i pocałował mnie namiętnie. W międzyczasie próbowałam przechwycić torebkę z nadal dzwoniącym telefonem, lecz bez skutku. Chłopak schował ją za swoimi plecami.
- Ale ten ktoś jest upierdliwy - westchnął, odrywając usta od moich.
- Daj mi torebkę - zażądałam, wyciągając rękę przed siebie.
- A co z tego będę miał? - Uniósł brwi do góry.
- Zobaczymy - szepnęłam, przejeżdżając palcem po jego klatce piersiowej i uśmiechając się uwodzicielsko. Westchnął tylko zrezygnowany i podał mi ramiączko torby.
- Trzymam cię za słowo - ostrzegł.
Szybko wyciągnęłam telefon, oddalając się od Louisa. I tak będzie słyszał o czym rozmawiam, lecz może mój rozmówca nie usłyszy jego. A dzwonił do mnie nie kto inny, a Filip. Zwiesiłam ramiona, bo uderzyła mnie fala rzeczywistości. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przytknęłam telefon do ucha.
- Halo!?
- Gdzie jesteś? Czemu nie odbierasz telefonu? Wiesz jak się martwiliśmy? - Czytaj "martwiłem", bo mama sama wygoniła mnie z domu, stwierdzając, że za mało przebywam na słońcu.
- Poszłam się przejść i straciłam poczucie czasu. Która jest godzina?
- Dochodzi siódma. Kiedy będziesz?
- Nie wiem, ale nie bój się, wrócę cała i zdrowa. - Zaśmiałam się serdecznie.
Usłyszałam, że Lou coś tam do siebie mamrocze.
- Jest ktoś z tobą? - Nie umknął uwadze mojego brata nawet najcichszy szmer.
Zmieszałam się. Co miałam mu powiedzieć?!
- Mówiłam, jestem na spacerze. Właśnie zatrzymałam się po coś do picia i wokół mnie jest mnóstwo osób - wymyśliłam na poczekaniu.
- Wiesz, że wyczuję czy z kimś byłaś? - Niestety wiedziałam. Aż za dobrze pamiętałam sytuację, gdy wyczuł, co mama przygotowała na obiad, będąc jeszcze na chodniku.
- Wiem, zawsze mi o tym przypominasz - wytknęłam mu. - Poradzę sobie. A teraz muszę kończyć, jeśli chcesz, bym wróciła do domu na noc.
- A spróbuj nie wrócić - pogroził ze śmiechem. - I tak cię wytropię.
- Dobra, dobra. Nie przechwalaj się już tak. Do zobaczenia.
- Cześć.
Rozłączyłam się i opadłam na łóżko. Louis wyszedł z łazienki.
- Twój brat jest Dhampirem? - zdziwił się. Pokiwałam tylko głową.
- Nieźle, prawda? Mój brat to pół-wampir, skojarzyłam się z Wampirem, choć jestem Zmiennokształtnym i nasze gatunki się nienawidzą. Co za... - znów westchnęłam.
- Twój brat mnie wyczuł i dlatego do ciebie zadzwonił - stwierdził. - Wyczuł, że jest gdzieś w pobliżu Wampir i chciał się upewnić, że wszystko z tobą w porządku.
Nawet o tym nie pomyślałam. Ale to chyba najbardziej prawdopodobne.
- I co ja mam teraz zrobić? Wywącha, że się z tobą spotkałam...
- Możesz wziąć prysznic. Co prawda nie zmyje zapachu naszego Skojarzenia ani tego co tu robiliśmy, ale gdyby chciał to wyczuć, to musiałby się do ciebie zbliżyć tak, jak bratu nie wolno zbliżać się do siostry.
- Serio myślisz, że się nie połapie?
- Miejmy nadzieję. - Uśmiechnął się i pocałował mnie w usta.
Wstałam niechętnie i poczłapałam do łazienki. Umyłam się i ubrałam. Doprowadziłam się do stanu, w jakim weszłam do tego pokoju. Na koniec spryskałam się swoimi perfumami.
- I jak? - spytałam, wychodząc z łazienki. Chłopak pochylił się nade mną i wciągnął powietrze.
- Ja czuję. Ale myślę, że Filip nie wyczuje mojego zapachu. Przynajmniej nie tak od razu.
Odetchnęłam z ulgą. Wzięłam swoją torebkę i już miałam nacisnąć klamkę, gdy zatrzymał mnie jego głos.
- Spotkamy się jeszcze, prawda? - Odwróciłam się do niego z uśmiechem.
- Musimy - zapewniłam go.
Szybko znalazł się tuż przy mnie i wziął w ramiona.
- Puść, wariacie! Bo znowu przesiąknę twoim zapachem!
Odsunął się ode mnie.
- Odprowadzę cię - zaproponował.
Rozważałam tą propozycję, lecz jemu nie mogłam odmówić.
Szliśmy chodnikiem, trzymając się za ręce i nie odzywając się do siebie. Na skrzyżowaniu, z którego widać było mój dom, stanęliśmy i wymieniliśmy się numerami telefonów.
- Zadzwonię - obiecał.
- Mam nadzieję - zaśmiałam się, wspięłam na palce i pocałowałam na pożegnanie.
Potem odwróciłam się i szybko pognałam do domu w świetle zachodzącego słońca i zapalających się latarni ulicznych. Nie zerkałam do tyłu na chłopaka, bo gdybym go zobaczyła, rzuciłabym się na niego i nie puściła.
Przez całą drogę do domu modliłam się, by Filip niczego się nie domyślił.
Stanęłam przed drzwiami, wsunęłam klucz w zamek, przekręciłam go i otworzyłam drzwi. Zalał mnie zapach Zmiennokształtnych zupełnie odmienny od zapachu Louisa. Chłopak pachniał jakimiś owocami egzotycznymi, a dom pachniał... Domem, ciepłem, ogniskiem i specyficznym zapachem wilka.
Weszłam dalej i od razu wpadłam na Filipa. Zaczął mnie obwąchiwać. Chyba coś wyczuł, bo zmrużył oczy i przyglądał mi się ze zdziwieniem.
- Wiesz, zabawna historia. - Postanowiłam grać. - Spotkałam tutaj swojego dawnego kolegę ze szkoły! Tutaj! Wyobrażasz sobie? Tak się zagadaliśmy, że nie wiedziałam, że aż tyle czasu minęło.
Nie uwierzył, ale darował sobie pytania. I dobrze. Nie miałam już siły. Zjadłam szybko kolację i poczłapałam do pokoju. Padłam na łóżko w tym samym momencie, w którym dostałam smsa.
- Moje łóżko jest takie puste i zimne bez ciebie - przeczytałam wiadomość od Louisa. Uśmiechnęłam się na samą myśl o nim. Nie rozumiałam, jakim cudem się w nim zakochałam tak po prostu. Ale gdyby się tak zastanowić, to on podobał mi się już wcześniej, gdy słuchałam One Direction. Może serio istnieje coś takiego jak przeznaczenie? Sama już nie wiem... Czy ja coś w ogóle wiem? Chyba nic.
~~*~~*~~*~~*~~
Hej ;* Soundless, jeśli spodziewałaś się czegoś innego to wybacz mi :D
Rozdział pisany daaaawno temu! Jak mnie wzięła na to wena, czyli tuż po pomyśle, czyli gdzieś tak we wrześniu, dzisiaj tylko trochę dopracowałam.
Co o nim sądzicie? Dla mnie jest... ok... Choć mógłby być lepszy, wiem o tym. Może zdziwiło Was to, że tak na siebie wpadli i już od razu do łóżka, ale podkreślam, ona niedługo przejdzie przemianę, a on to Wampir, więc nie powinno was to dziwić. No i boję się, że tam w pewnym momencie nieco przesadziłam, ale jeśli zauważycie kiedy, to sami mi powiedzcie :)
Ankieta oczywiście musi być. Proszę o oddanie głosów tym razem na najlepszą parę opowiadania! Jestem ciekawa, kto wygra ;p
Do następnego ;*
Zuza ♥