sobota, 26 września 2015

~7."Każdy, kto o pomoc poprosi, zostanie wysłuchany"

"To jeszcze nie koniec. Jeszcze nie. Nie możemy się poddać."
 - "Niezłomni" C. J. Daugherty 



~~ Prue ~~

    Siedziałam z Davidem na pomoście w ciszy. Oboje wpatrywaliśmy się w taflę spokojnego jeziora. Próbowałam zrozumieć całą sytuację, w której się znaleźliśmy, ale nie szło mi to zbyt dobrze. Utknęliśmy już na początku. Ani ja, ani mój brat nie wiedzieliśmy, jak dalej postąpić, co zrobić. Żadne rozwiązanie nie przychodziło nam do głowy. W końcu Nyks nie powiedziała wprost, jak mam się wydostać z Przedsionka.
    No właśnie! Wydostać się. Czy chciałam znów wrócić na ziemię? Z jednej strony jakaś część mnie nawet cieszyła się z takiego obrotu sprawy. Za bardzo tęskniłam za moimi przyjaciółmi, którzy tam pozostali. Pozostawała też kwestia ojca, którego dopiero co odnalazłam i jeszcze nie zdążyłam poznać. Z drugiej jednak czułam pewnego rodzaju pustkę, smutek związany z kolejną rozłąką z bratem, może nawet z tym wspaniałym miejscem. No bo kto by nie tęsknił za takimi widokami? Taką cudowną atmosferą? Musiałby być naprawdę nieczułym idiotą.
    Zerknęłam na mojego brata. Miał niesamowicie skupiony wyraz twarzy, że aż nie śmiałam mu przeszkadzać. Ciekawiło mnie, nad czym tak myślał. Może zastanawiał się, jakby się mnie tu pozbyć? Miałam nadzieję, że tak właśnie było, ponieważ bardzo chciałam pomóc przyjaciołom. A z tego, co opowiadał mi David, mogą wpaść w niezłe tarapaty.
    Przypatrywałam się chłopakowi jakiś czas zaciekawiona. Zaintrygowało mnie to, że w pewnym momencie zaczął ruszać ustami, jakby coś mówił. Nie potrafiłam rozróżnić słów, ponieważ wymawiał je zbyt cicho. Chyba wyczuł, że mu się przyglądam, bo podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się porozumiewawczo. Nie rozumiałam, co chciał mi w ten sposób przekazać. Może żebym się nie martwiła?
    Jego wzrok zaraz po tym przeniósł się na coś po mojej prawej stronie. David wstał z niesamowitą gracją i zwinnością, otrzepał dłońmi spodnie i zwrócił się twarzą w tamtą stronę. Poszłam śladami brata i już po paru chwilach oboje patrzyliśmy na drobną postać idącą w naszą stronę. Już z daleka zauważyłam, że to kobieta. Miała na sobie długą, białą suknię oraz niemalże białe włosy sięgające pośladków, które delikatny wiatr rozwiewał we wszystkie strony. Kiedy podeszła bliżej, dostrzegłam jej piękną twarz nie skrytą za kilogramami makijażu. Dama była stuprocentowo naturalna, bił od niej blask, ale nie potrafiłam go zidentyfikować. Uśmiechała się do nas serdecznie.
    Stanąwszy naprzeciwko nas, okazała się niesamowicie niziutka i drobniutka, chociaż ani ja, ani ona nie nosiłyśmy butów. Posiadała krągłą figurę, a mocno zarysowana, jakby jeszcze świeża blizna ciągnęła się od lewego ramienia i ukrywała się pod fałdami sukni na piersi.
    - Witajcie - odezwała się pierwsza melodyjnym głosem. David skłonił się nisko, pozdrawiając ją. Ja stałam natomiast osłupiała, nie wiedząc, jak się zachować. Spuściłam więc głowę, choć bardzo niechętnie, ponieważ trudno było oderwać od kobiety wzrok.
    - Nyks, dziękuję, że odpowiedziałaś na moją modlitwę - usłyszałam głos mojego brata i wszystko zrozumiałam. Te szepty pod nosem, jego postawa wobec nieznajomej. Wszystko w mgnieniu oka stało się jasne.
    - Każdy, kto o pomoc poprosi, zostanie wysłuchany, a ja postaram się ze wszystkich sił mu tę pomoc dostarczyć - odpowiedziała. - Czy wyjaśniłeś jej wszystko, jak cię prosiłam? - zapytała. Uniosłam delikatnie głowę, by móc widzieć choć odrobinę. Chłopak pokiwał gorliwie głową, uśmiechając się do bogini. - Bardzo dobrze się spisałeś - pochwaliła go, a on znów się skłonił, tym razem nieco płycej. - Prue - zwróciła się tym razem do mnie. Pod wpływem jej głosu po prostu musiałam podnieść na nią wzrok. Spojrzałam w jej zielone oczy i utonęłam w nich. Były niesamowite, pełne radości, mądrości, wiedzy. - Jesteś gotowa na powrót do domu?
    Nie miałam pojęcia, co mam odpowiedzieć. Nie dlatego, że zaniemówiłam, stojąc przed Nyks, jak to było chwilę temu. Po prostu nie czułam, że jestem gotowa na ten kolejny krok.
    Nyks, widząc moje rozterki, chwyciła mnie lekko za ramię i odciągnęła na bok. Na jej tak młodo wyglądającej twarzy, odbiły się lata jej doświadczenia.
    - Nie mam pojęcia, co teraz czujesz - nie ukrywała, nie kłamała, co mi się bardzo podobało, bo nie było obłudne i fałszywe. - Wiem, że zawsze wszyscy od ciebie oczekiwali dużo. Może nawet zbyt dużo, jak na tak młodą osobę. Ale popatrz. Dałaś radę. Odnalazłaś ojca, pokonałaś najgroźniejszego Wampira i przezwyciężyłaś śmierć. Jesteś wyjątkowa. A ja nie pozwolę ci zginąć w tym okrutnym świecie na dole. Zawsze przy tobie byłam i to nigdy się nie zmieni. Staram się czuwać nad każdym moim dzieckiem, ale ty jesteś jedyna w swoim rodzaju. I po twoich dokonaniach zasługujesz na odpoczynek. Ale zdecydowanie nie w mojej krainie. Jeszcze nie teraz. To nie twój czas. Tobie pisany jest inny, ciekawszy scenariusz. Na pocieszenie mogę ci dodać, że kiedyś na pewno się spotkamy - zapewniła na koniec, śmiejąc się.
    Nie wiedziałam, czy akurat to chciałam od niej usłyszeć. Nie byłam też pewna, czy zadziałało to na mnie jakoś motywująco czy może odwrotnie. Zdałam sobie jednak sprawę, że ktoś w końcu docenił to, co zrobiłam, że zobaczył trud, jaki włożyłam w zadania, przed którymi mnie los postawił. Zrobiło mi się niesamowicie miło, kiedy usłyszałam takie słowa z ust samej Nyks. One musiały coś znaczyć. W końcu była boginią.
    Łzy mi się w oczach zakręciły, więc kobieta uściskała mnie ze śmiechem jak kochająca matka. Brakowało mi takiej matczynej miłości w ciągu ostatniego roku. Każdy, nawet prawie dorosły człowiek potrzebuje czasami ramienia matki, na którym może się wypłakać lub po prostu wesprzeć w trudnej chwili. W tamtej chwili zapragnęłam odbudować swoje relacje z mamą i postanowiłam, że pierwsze, co zrobię po powrocie, to właśnie długa rozmowa z rodzicielką. Choćby się paliło i świat miałby się za moment skończyć, chciałam, by zakończył się, kiedy pogodzę się z mamą.
    - Czas już na ciebie - szepnęła mi do ucha. Odsunęłam się od niej i pokiwałam niezdarnie głową. Łzy już dawno poleciały mi po policzkach i nawet ich nie wycierałam, bo nie widziałam w tym sensu. Podeszłam szybko do Davida i przytuliłam się do niego mocno.
    - Pozdrów ode mnie rodziców. Powiedz tacie, że bardzo chciałbym go poznać - powiedział mi do ucha łamiącym się głosem. Skinęłam tylko głową, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. - Kocham cię. - Pocałował mnie w czoło, jak to zwykle robił, kiedy jeszcze żył. - Opiekuj się Becky. Zasługuje na szczęście - dodał na koniec i odwrócił się ode mnie, zapewne nie chcąc pokazywać mi swoich łez.
    - Chodźmy - odezwała się Nyks i pociągnęła mnie za rękę w swoim kierunku.
    - Do zobaczenia, David! - krzyknęłam, odwracając się ostatni raz. Pomachał do mnie na pożegnanie.

~~ Shane ~~

    Przez cały dzień coś nie dawało mi spokoju. Chodziłem podenerwowany i nie mogłem na niczym skupić myśli, choć bardzo tego potrzebowałem, by zrozumieć, dlaczego tak mi się dzieje. Chloe patrzyła na mnie niepewnie, kiedy bębniłem palcami w stół lub kiedy podrygiwałem nogą. Na pewno bardzo chciała mi pomóc, lecz nie wiedziała, jak. Ja również.
    W końcu z braku pomysłów postanowiłem odwiedzić Prue. Żaden pomysł, jak sprowadzić ją z powrotem stamtąd, gdzie się znajdowała, nie przychodził mi do głowy. Byłem w kropce. Wiedziałem, że muszę coś zrobić, ponieważ ceremonia pogrzebowa miała odbyć się już jutro. Przez głowę przeszła mi nawet myśl, by ukraść ciało i schować je w jakimś bezpiecznym miejscu, lecz to byłoby głupie.
    Usiadłem obok niej i chwyciłem ją za rękę. Już przyzwyczaiłem się do jej zimna. Pierwszy raz, kiedy ją dotknąłem, odskoczyłem od razu. Chłód, który od niej bił sprawiał, że momentalnie zamarzałem. Dziwiło mnie to, ponieważ jako Zmiennokształtny nie powinienem tak bardzo odczuwać niższej temperatury. A jednak.
    - Cześć, mamo - odezwałem się do niej, po raz pierwszy odkąd się tu zjawiłem, mówiąc do niej w ten sposób. Ciężko mi było, nie tylko dlatego, że leżała obok mnie nieżywa. Chodziło również o jej wygląd. Mogłaby uchodzić za moją dziewczynę czy siostrę a nie za matkę! Mimo że wiedziałem, że to dlatego, że przenieśliśmy się w czasie, nadal, po tylu miesiącach, nie potrafiłem się przyzwyczaić. Myśląc o mamie, przed oczami widziałem kobietę dorosłą, dochodzącą do czterdziestki a nie osiemnastolatkę, która nawet nie wie, że ma, lub raczej będzie miała syna.
    Zamknąłem oczy, mając nadzieję, że jej obecność pozwoli mi na skupienie się. I na początku to działało. Udało mi się uspokoić swoje nerwy i zacząłem zastanawiać się, skąd u mnie od rana takie podenerwowanie. Lecz nie dane mi było posiedzieć w absolutnej ciszy. Już po chwili usłyszałem dziwne, ciche, stłumione uderzenie. Najpierw jedno, po jakimś czasie drugie. A potem jeszcze jedno, szybciej niż poprzednie. Częstotliwość uderzeń narastała, a ja nie potrafiłem zidentyfikować źródła hałasu, co mnie jeszcze bardziej wkurzyło.
    Dźwięk wydawał się znajomy i to mi nie dawało spokoju. Wstałem i puściłem dłoń dziewczyny, przeszedłem się od ściany do ściany, lecz hałas pozostawał. Wróciwszy na swoje miejsce, chwyciłem z powrotem rękę Prue i doznałem szoku. Była ciepła! Dotknąłem jej twarzy, która delikatnie nabrała rumieńców, których wcześniej nie zauważyłem. Przytknąłem ucho do jej klatki piersiowej, by upewnić się, że nadzieja, która zrodziła się w mojej głowie, nie była płonną.
    Usłyszałem jej mocne bicie serca, które już od jakiegoś czasu próbowało mi powiedzieć, że dziewczyna do nas wraca. Nie mogąc się powstrzymać, skakałem jak głupi ze szczęścia w miejscu i krzyczałem.
    - Zaraz wracam. Tylko nigdzie mi nie odchodź! - zastrzegłem, nachylając się ku niej, kiedy już się opanowałem.
    Wybiegłem z kostnicy, ciesząc się jak wariat. Pragnąłem podzielić się tą jakże wspaniałą nowiną z pozostałymi. Znalazłem ich w salonie, oglądających jakiś film. Spojrzeli na mnie dziwnie, kiedy wparowałem z prędkością światła do pokoju.
    - Musicie to zobaczyć! - zawołałem, próbując złapać oddech i ponaglając ich. Nie chcieli mnie słuchać, dopiero po paru chwilach namów udało mi się ściągnąć ich z kanapy. Pociągnąłem Becky i Alice za sobą a chłopcy poszli za mną.
    Zaprowadziłem ich do kostnicy, przepuściłem ich, by weszli pierwsi, a kiedy i ja stanąłem przy łóżku, okazało się, że posłanie było puste. Zdezorientowany spojrzałem po twarzach pozostałych. Wszyscy wyglądali na równie zaskoczonych co ja.
    - Gdzie ona jest? - zapytał podejrzliwie Chris, patrząc mi prosto w oczy.
    - Też chciałbym wiedzieć - mruknąłem, siadając na miejscu, na którym jeszcze przed chwilą budziła się do życia Prue.


~~*~~*~~*~~*~~

    Hejo! Spodziewaliście się czegokolwiek, co zawarłam w tym rozdziale? Czy może jednak Was czymś zaskoczyłam. Jestem niezmiernie ciekawa Waszych opinii! ;)
    Ostatnio sporo mam na głowie; trzy zbliżające się wielkimi krokami konkursy, mnóstwo kartkówek, prawie codziennie po dwie co najmniej, dodatkowo mamy nakręcić reklamę, która ma zachęcić uczniów do przyjścia do technikum, więc szykuje się parę zarwanych nocy, by wszystko przygotować. No poza tym zostałam przewodniczącą klasy a co za tym idzie organizuję wycieczkę klasową, a raczej staram się coś wymyślić, by każdy był zadowolony, a jak wiecie, zadowolić 30 osób na raz to ciężka sprawa :D
    No nie marudzę Wam więcej, życzę natomiast, byście mieli mnie obowiązków ode mnie! Oj tak <3

6 komentarzy:

  1. Czy zaskoczylas?
    Zdecydowanie.
    Ale oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
    Widzę, że też jesteś fanką "wybranych" ;)
    Ten cytat należy do moich ulubionych, zaraz po tym, że dziewczyna nie może być ciężka, bo jest dziewczyną xdd
    Mitologia grecka? Hmm. To wcale nie głupie połączenie ... Chociaż osobiście trochę inaczej wyobrażam sobie Nyks, ale nie bd się czepiać ;)
    Nie dziwie się Prue, że miała wątpliwości co do powrotu. Każdy na jej miejscu by miał. Ale wydaje mi się że dobrze zrobiła. To nie był jej czas na śmierć.
    Heh no pewien Szczerze, że Shane rzeczywiście jest w dziwnej sytuacji, bo nie dość, że widzi matkę jako jego rówieśniczke, to jeszcze martwą.
    Prue powraca!
    No prawie ...
    Coś ty z nią zrobiła?!
    Gdzie moja Prue? Wróciła do życia i po prostu sb poszła? No weź ... Przez ciebie znowu nie będę mogła się doczekać rozdziału ... Ech, ale co zrobię?
    Życzę weny ;)
    Ściskam mocno
    ~ Alex ♡ _ ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejku! Uwielbiam "Wybranych"! Mam wszystkie części w domku! <3 Cóż, wyobrażenie Nyks nie ma nic wspólnego z mitologią, jedynie postać Nyks, jako bogini, a tak to wszystko wymyślałam :D
      Oj, czy dobrze zrobiła? Sama nie wiem, nigdy chyba nie będę do końca wiedziała, czy dobrze zrobiła :) Ale za bardzo byłoby mi szkoda tych wszystkich, którzy zostali na ziemi :D
      Oj Prue szybciutko się pojawi, bo już niedługo będę kończyła moją artystyczną powieść ^^
      No co zrobisz, jak nic nie zrobisz? :D Ale tak to przeczytasz kolejny rozdział <3
      Pozdrawiam!
      Zuza <3

      Usuń
  2. Matko ona żyje! Ona w końcu żyje. Ale wydawało mi się, że jej powrót będzie trudniejszy, a tu co? Od tak wróciła do świata żywych. Tylko gdzie teraz ta dziewczyna polazła? Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i przy okazji przepraszam, że tak późno przeczytałam, ale po prostu brak mi było weny na cokolwiek. Ale już jestem.
    Pozdrawiam i czekam na next

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, chyba najprostsze rozwiązania są najlepsze, nie? :D Nie chciałam z tego robić nie wiadomo czego. A może to moje lenistwo? :D
      Nic się nie stało, najważniejsze, że jesteś ;)
      Również pozdrawiam!
      Zuza <3

      Usuń
  3. Jak zwykle wiernie czytam - niedługo nadrobię też zaległości w recenzjach i poradach (pracowite wakacje, pierdylion nauki... rozumiesz). Przy okazji zapraszam cię:
    http://dzienniknihalkruger.blogspot.com/
    http://jestem-mentalnym-moherem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, miło czytać, że jeszcze ktoś wiernie czyta ;) Mam nadzieję, że Ci się podoba ;)
      Wpadnę, jak znajdę chwilkę, na pewno ;)
      Pozdrawiam!
      Zuza <3

      Usuń