piątek, 11 października 2013

*PROLOG*

Dedykuję ten post wszystkim, którzy napisali komentarze pod ostatnimi postami, to dzięki wam wstawiam ten prolog ;** 


"Nigdy nie przestawaj się uśmiechać, 
nawet jeśli jesteś smutna, 
ponieważ nigdy nie wiesz,
 kto może się zakochać w twoim uśmiechu."


~~*~~*~~*~~*~~

Wszędzie panowały ciemności. Nic nie było widać, a jedyny dźwięk jaki można usłyszeć to kapanie wody. Żadnych odgłosów chrapania, rozmowy czy choćby miarowych oddechów. 
Niespodziewanie w tych nieprzeniknionych ciemnościach pojawiło się małe, niebieskie światełko, które z każdą chwilą rosło, aż stało się wielkim błyszczącym portalem, przez który przeleciały dwie postacie. Portal zniknął tak szybko, jak się pojawił, ale przybysze nadal leżeli na ziemi. 
- Nareszcie w domu! - szepnął jeden z nich. Chłopak wstał i rozejrzał się, jednak nic nie zobaczył. Nawet swojej towarzyszki, która ślamazarnymi ruchami próbowała się podnieść z podłogi. Nie tego się spodziewali. Tu powinno być jasno, głośno, ciepło i sucho, a nie zupełnie na odwrót. 
Badając stopami grunt, a rękoma wymachując przed twarzą, powoli zaczął się poruszać. W końcu dotarł do czegoś, co w jego mniemaniu miało kształt szafki. Zaczął macać blat, by znaleźć coś, cokolwiek co umożliwiłoby mu obejrzenie wszystkiego dokoła i zlokalizowaniu ich położenia. 
Znalazł świecę a nawet dwie. Teraz problem polegał na tym, by te świece jakoś zapalić. 
- Masz zapałki? - zapytał. Dziewczyna pokiwała głową, ale zorientowała się, że chłopak jej nie widzi więc dodała:
- Tak. - Miała zachrypnięty, drżący od emocji głos. 
Zaczynała bać się tej ciemności, nie podobała jej się ta głucha cisza. 
Jej towarzysz zaczął coś paplać, więc ruszyła za jego głosem, by po chwili wpaść w jego ramiona. Nie specjalnie oczywiście. Po prostu potknęła się o coś. Wyciągnęła z kieszeni kurtki paczkę zapałek. Dobrze, że jej wujek palił papierosy. Inaczej nie nosiłaby ze sobą zapałek, bo po co.  Chłopak drżącymi rękoma wyciągnął zapałkę z pudełeczka i przejechał czerwonym końcem o jego bok. Błysnął pomarańczowy ogień, a wokół poleciało parę iskier. Podetknął palący się koniec do świecy. Zajęła się od razu. Potem druga. Następnie wziął do ręki jedną ze świec i oświecił pomieszczenie. Nie dawała wielkiego światła, ale on miał bardzo dobry wzrok. Mógł więc ujrzeć malutkie pomieszczenie bez okien, z drewnianymi małymi drzwiami, nisko zwieszonym sufitem, tak, że chłopak prawie go dotykał, a do niskich nie należał. Na lewo od nich stało łóżko. Ale co to było za łóżko! Same dechy i sprężyny przykryte cienkim, podziurawionym kocem. Dalej znaleźli piec i komódkę, na której leżała gruba, oprawiona w skórę księga. Na szafie obok nich były brudne metalowe naczynia.
Ostrożnie podeszli do komody. Chłopak wyciągnął rękę i otworzył książkę. Na pierwszej stronie narysowana została mapa. Wyglądała całkiem inaczej od tych, które przywykł oglądać. Dalej strony zapisane były w nieznanym dla niego języku, więc nie przeglądał jej dalej. I tak nic by nie zrozumieli.
- Gdzie my jesteśmy? - wystraszyła się dziewczyna, wtulając się w ciepłe ramiona jej przyjaciela. Jeszcze raz zlustrowali pomieszczenie, w którym nigdy dotąd nie byli.
- Nie mam pojęcia, ale nie wygląda mi to na nasze czasy, - westchnął - tylko raczej średniowiecze, chociaż może i tam bywało lepiej....
Coś przykuło jego uwagę. Nie tylko wzrok miał super sprawny. Także i słuch był bardzo wyczulony. Tak samo jak węch na różnego rodzaju zapachy.
Stanęli w obronnych pozach, gotowi do ataku, na ugiętych w kolanach nogach. Coś zbliżało się do nich. Coś co nie pachniało znajomo. Ani ładnie.
Dziewczyna skrzywiła się, gdy do jej nosa doleciał smród zgniłych jajek, połączony z zapachem znoszonych skarpetek. Odór stawał się coraz silniejszy.
Najpierw skrzypnęły drzwi i wraz ze snopem ostrego światła, bijącego z pochodni, do pomieszczenia wlała się nowa fala odurzającego smrodu. Dwóm przyjaciołom aż obiad wrócił do przełyku, który z trudem z powrotem przełknęli. Za pochodnią wczłapał się potężny, zgarbiony mężczyzna. Przyjrzeli mu się uważniej. Był niski i zgarbiony, długie ręce zwisały mu wzdłuż ciała. Twarz zasłonięta bujnymi czarnymi kręconymi włosami i brodą opadającą na zaokrąglony brzuch. Całe ciało utrzymywało się na dwóch krótkich, ale grubych i silnych nogach. Spod burzy włosów spoglądały na nich zielone oczy, a okrągły nos zmarszczył się, gdy mężczyzna próbował ich wywąchać. Ubrany był w futra od stóp do głowy, przez co wydawał się taki potężny. W rzeczywistości mierzył o ponad głowę mniej od chłopaka.
Mężczyzna był tak samo zaskoczony widokiem dwóch obcych mu osób, co dziewczyna i chłopak. Zamarł na moment w miejscu z wyciągniętą nad głowę włócznią.
Gdy pierwszy szok i zdziwienie minęło, opuścił broń i ufnie podszedł do dziewczyny. Oni nie przejawiali takiej ufności wobec przybysza. Cofnęli się o parę kroków.
- Wy nie mieć czego się bać. Ja wasz przyjaciel. Musieć was przedstawić rada - wyjaśnił w ich języku, tak by go zrozumieli. - Wszyscy się ucieszyć na wasze przybycie. - Uśmiechnął się. W jego zielonych oczach można było dostrzec wesołe iskierki.
- Kim jesteś? Gdzie my jesteśmy? - zawołał powoli chłopak, tak by mężczyzna mógł go zrozumieć.
- Zaraz, zaraz. Wszystko dowiedzieć się na rada.
- A kiedy zacznie się ta rada? - Powoli zaczął irytować go ten facet.
- Już za chwilę. Wy musieć iść za mną! - zawołał i ruszył ku drzwiom. Chcąc nie chcąc, przyjaciele powędrowali za nim. Okazało się, że wylądowali w piwnicy, gdzie ich przewodnik sypiał.
Szli po kamiennych schodach w górę. Robiło się coraz cieplej i jaśniej a co najważniejsze, bardziej sucho. Korytarz oświetlały wielkie pochodnie, płonące po obu stronach.
Dotarli do małych drewnianych drzwi, które stanęły otworem, gdy tylko zbliżyli się do nich. Chłopak musiał się sporo schylić, by nie przywalić głową w futrynę. Znaleźli się w przestronnym, niskim korytarzu z licznymi okrągłymi oknami po jeden stronie i drzwiami po drugiej. Mężczyzna poprowadził ich wzdłuż korytarza. Gdy minęli okienko, dziewczyna wyjrzała na zewnątrz. Domek stał na skraju polany, zewsząd otoczonej wysokimi i grubymi drzewami. Przez ich korony i pnie ledwie przedostawały się czerwone promienie zachodzącego słońca. Po lewo od chatki dostrzegła niskie domki zbudowane z drewna i przykryte słomą. Gdzieś z oddali unosił się dym znad dużego ogniska, które rozpalili mieszkańcy.
Podeszli do jednych, solidnie wyglądających drzwi, które również same się otworzyły. Za nimi dostrzegli niskiego, lecz dobrze zbudowanego mężczyznę o jasnych, prostych włosach, jasnozielonych oczach, różanych policzkach i małych ustach wykrzywionych w szczerym uśmiechu. Mężczyzna miał na sobie białą koszulę z kołnierzem a na niej brązową kamizelkę. Spodnie koloru khaki podwinięte do kostek, a na stopach nie miał butów. Skłonił się, ściągając wyimaginowany kapelusz z głowy.
- Witam was serdecznie - przywitał się po angielsku, jednak w jego wymowie było słychać twardy akcent, którego nie mogli skojarzyć. - Nazywam się Silas. Chodźcie, Rada już czeka. - Poprowadził ich wydeptaną ścieżką wijącą się między domkami.
Dotarli do środka wioski, gdzie paliło się duże ognisko, dające światło i ciepło. Wokół niego zgromadzili się starzy i młodzi, mężczyźni i kobiety, dorośli i dzieci. Wszyscy byli do siebie podobni. Jasne włosy, zielone lub niebieskie oczy, rumiane policzki. Mężczyźni nosili podwinięte spodnie w kolorach brązu i zieleni, białe koszule i kamizelki. Kobiety miały natomiast sukienki koloru pisakowego i przed kolana, gdy były młode, różowe lub czerwone i do kolan, gdy miały mężów i dzieci, a czarne lub brązowe do ziemi nosiły starsze kobiety. Wszystkie posiadały podobny krój, na ramiączkach. Niektóre ubrały białe sweterki w czarne delikatne wzorki. Żadna nie miała butów. Dzieci do dziesiątego roku życia założyły kolorowe ciuchy, nosiły to, co rodzice posiadali. Gdy skończyło dziesięć lat, musiało ubierać się zgodnie z wymogami.
Silas pokazał im wolne miejsca, gdzie mieli spocząć. Gdy wszyscy zebrali się, wstał najstarszy mężczyzna w wiosce, który miał 50 lat i przemówił.
- Otwieram 1495 posiedzenie Rady Plemiennej. Dziś jest szczególny dzień, nie tylko ze względu na połączenie węzłem małżeńskim dwójki młodych ludzi, ale również dlatego, że przybyli do nas goście z innego wymiaru. - Ku zdziwieniu przybyszów, ten siwy mężczyzna mówił po angielsku. Koło niego siedział chłopak, na oko osiemnastolatek, ubrany  w czarne spodnie, nie podwinięte, co go wyróżniało. Nie miał również brązowej kamizelki. Po drugiej stronie starca skuliła się młodziutka dziewczynka w białej sukience i wianku z polnych kwiatów na głowie. Wyglądała na najwyżej piętnaście lat. Miała długie, prawie białe włosy, duże niebieskie oczy i okrągłe czerwone usta.
Gdy starzec mówił o nich, wszystkie oczy zwróciły się w ich kierunku. Byli zachwyceni.
- Witamy was w naszych skromnych progach. Bogowie zesłali was do nas, byśmy razem świętowali ten jakże cudowny dzień, bo oto mój syn Kartik zwiąże się na zawsze węzłem małżeńskim z tą oto młodą damą - Felicity, by dać początek wielkim czasom, o których mówi przepowiednia. Teraz, jeśli pozwolicie, przybliżę naszym gościom - zwrócił się do pozostałych - przebieg tych uroczystości. Najpierw połączymy młodych psychicznie, z  błogosławieństwami rodziny jak i Boga, bo bez tego nie ma udanego małżeństwa, potem odbędzie się uczta, na którą zapraszamy wszystkich, bez wyjątku, a na koniec razem z młodymi udamy się do ich nowego domu, - wskazał na ustrojony kwiatami i lampionami domek - by podziwiać cud połączenia fizycznego. Od tego momentu Felicity będzie tylko Kartika i odwrotnie. Jeśliby ktoś w jakikolwiek sposób zburzył święty związek, spalimy go. Za parę dni zostanie złożona ofiara w podzięce dla Bogów.
Wszyscy powstali. Kartik i Felicity stanęli przed ogniskiem obok siebie. Najstarszy - Merrin - połączył ich dłonie długim sznurem, wziął bukiecik ziół, który zapalił w ognisku, a następnie ugasił i zaczął nim wymachiwać wokół nich, dymiąc ich twarze. Potem podeszli rodzice i dziadkowie i uczynili to samo. Merrin wygłaszał mowę w ojczystym języku, więc dwójka przyjaciół nic nie rozumiała. Stała z boku i przyglądała się temu dziwnemu zjawisku. Na koniec wymienili się złotymi obrączkami z wygrawerowanym imieniem swojego małżonka. To był symbol przynależności do siebie tej dwójki. Młoda para pocałowała się szybko, rozwiązano sznury i wszyscy goście podążyli za nimi do długich stołów zastawionych różnymi dziwacznymi potrawami. Zaczęli jeść i pić, lecz dwójce przyjaciół nie za bardzo smakowały budynie z ziół polnych, roślin, potrawki z żab czy ślimaki w błotnym sosie.
Po dwugodzinnej uczcie goście powstali. Kartik wziął Felicity na ręce i zaniósł do udekorowanego domu. Wszyscy podążyli za nimi. Weszli do sypialni. Goście stłoczyli się wokół łóżka obsypanego płatkami róż, na którym leżeli nowożeńcy. Całowali się namiętnie. Kartik błądził dużymi, umięśnionymi dłońmi po kruchym ciele Felicity. Goście byli zachwyceni tym widokiem. Dziewczyna drżącymi dłońmi rozpinała guziki koszuli chłopaka, on rozwiązał jej suknię, która opadła na łóżko. Nie miała nic pod spodem. Kartik, jakby chcąc zasłonić jej nagie ciało przed ciekawskimi spojrzeniami, położył się na niej.Z trudem ściągnął swoje spodnie. Nie pieścili się tak, jakby to robiła normalna para nowożeńców. To było obleśne patrzeć jak się obściskują na oczach wszystkich. Brunetka nie wytrzymała tego widoku. Skryła twarz w ramieniu swojego przyjaciela. On natomiast patrzył na nich jak zahipnotyzowany. Nie rozumiał kultury plemienia, ale i nie odczuwał wobec tego seksu żadnej negatywy.
- Przepraszam - szepnął Kartik do ucha Felicity.
Usłyszała to tylko dziewczyna i ci całkiem nowi, dziwnie ubrani, zesłani przez Bogów ludzie.
Za co on ją przepraszał? - przemknęło im przez głowę. - Za to, że musi to robić? Przecież się zgodziła....
Niestety Felicity nie miała nic do gadania w tej sprawie. Tradycją było to, że po ślubie wszyscy goście idą z małżeństwem do sypialni, by upewnić się, że z tego związku powstanie nowy człowiek.
Tradycją też było to, że ojciec 18-19 latka wybierał dla niego najbardziej odpowiednią dziewicę i urządzał im wesele. To był wielki zaszczyt dla dziewczyny jak i jej rodziny, gdy chłopak miał być wodzem w przyszłości, gdy jego ojca już nie będzie na tym świecie.
Wśród młodych dziewcząt również panowały różne obyczaje. Na przykład, gdy pojawi się pierwsza miesiączka i dziewczyna staje się kobietą i jest zdolna do poczęcia, wyprawia się huczną imprezę, dzięki której wiadomo, którą dziewczynę można wybrać na przyszłą żonę. Bo tylko taką, zdolną do płodzenia dzieci i zdrową wybierano. Tą, która nie miała za sobą pierwszego krwawienia, nie można było wydać za mąż. Był to grzech, bo według zasad plemienia, podstawą małżeństwa jest spłodzenie potomka, najlepiej chłopca pierwszego.
Kartik wszedł w Felicity, której oczy były ogromne ze strachu. Ktoś z tłumu wydał okrzyk radości, lecz go uciszono. Po jednym pchnięciu nie poczną dziecka. Chłopak brutalnie złapał za oba nadgarstki dziewczyny i trzymając je nad jej głową, gwałtownie i szybko poruszał się w niej. Dziewczyna zacisnęła mocno powieki i usta. Czuła, jakby Kartik chciał przebić się na wylot, to bolało. Czuła całą sobą jego erekcję, lecz ona zamykała się, nie chciała tego. Chłopak nie zwracał uwagi na to, że Felicity robi się coraz ciaśniejsza. Chciał doprowadzić ją lub siebie w końcu do orgazmu. Wtedy wszyscy sobie pójdą i będą mieli spokój. Będzie miał ją tylko dla siebie. Więc poruszał się coraz brutalniej. Łóżko zaczęło trzeszczeć i skrzypieć, a wśród gapiów słychać było pomruki zadowolenia. Jednak nie odeszli. Czekali na ten pewny znak, że to już na pewno już.
- Dasz radę synu - mruknął pod nosem Merrin. Pamiętał swój pierwszy raz. Robił to ze swoją żoną bardzo długo. Oboje opadli już z sił, lecz pod presją nie mogli szczytować.
Dziewczyna opierała się fali rozkoszy, która rozlewała się po jej ciele i która kazała otworzyć jej usta. Lecz po tych kilkunastu minutach była już zmęczona tą walką, więc rozchyliła lekko wargi, a z jej gardła wydobył się cichy jęk. Nikt, prócz Kartika, go jednak nie usłyszał. Chłopak czując, że za chwilę koniec, wziął się w sobie i pchnął najmocniej jak potrafił. Felicity zabrakło tchu. Zaczęła krzyczeć i jęczeć na zmianę. Zwijała się z rozkoszy pod umięśnionym ciałem Kartika. Goście zaczęli klaskać i wiwatować. Większość wzięła swoje dzieci (które, ku zgorszeniu dwójki przyjaciół, oglądały tą scenę miłosną) i wrócili do siebie, by w swoich domach zaznać rozkoszy równej tej, której zażywała teraz para młoda. Zostali tylko, według dziewczyny, najbardziej zboczeni, którzy chcieli się podniecić czyimś seksem.
Kartik wykonał jeszcze parę mocnych pchnięć, doprowadzając siebie do orgazmu i zdarcia gardła przez Felicity. Było ich słychać w lesie. Spłoszyli sarny i ptaki z drzew. Chłopak opadł na Felicity, bo nie chciał pokazywać jej ciała innym. Dopiero, gdy wszyscy wyszli, zszedł z niej i położył się obok. Uśmiechnął się do niej łobuzersko.
- Jesteś twardą sztuką - sapnął.
Dwójka przyjaciół wyszła jak najszybciej się dało. Dziewczyna nie rozumiała jak tak można! Wychodzić za mąż w wieku 15 lat i uprawiać seks na oczach całej wioski!
Poprosili Silasa o jakiś kąt do spania. Zaprowadził ich do najwyższej chaty tuż obok domu nowożeńców. Życzył im dobrej nocy i uśmiechnął się. Położyli się na małym łóżku bardzo blisko siebie. Dziewczynę trochę peszyła ta bliskość, ale po chwili skarciła się w myślach. Od tak dawna podobał jej się ten chłopak, a ona wstydziła się przy nim leżeć. Chłopak przytulił ją do siebie. Czuła się bezpiecznie. Wiedziała, że jutro czeka ich pracowity dzień. Muszą się stąd jakoś wydostać i trafić do swojego czasu i wymiaru.
Tymczasem w głowie wodza układał już się plan składania dwóch młodych ofiar w podzięce Bogom. Będzie to szczególna ofiara, bo tym razem złożą ludzi, a nie zwierzęta i rośliny jak co roku. Uśmiechnął się, bo wiedział, że jego plan jest doskonały.

~~*~~*~~*~~*~~

Heeej :D Co tam u Was? Jak się podoba nowy prolog? A wygląd bloga? A zdjęcia bohaterów? Od tej chwili postaram się, by posty były dłuższe (coś koło tego co powyżej), ale wiadomo jedne mogą być dłuższe inne krótsze :) Nie mogłam się powstrzymać i dodałam go szybciutko :D  Kogoś informować o nowych rozdziałach? Jeśli tak to piszcie w komentarzach swoje gadu :)
Dziękuję za komentarze i tyyyle wyświetleń :) ♥ Od teraz, może nie każdy ale część postów, będzie dedykowana komuś, zależnie od sytuacji, mojego nastroju czy różnych innych :D
Nie wiem czy to wszystko, ale kończę :) Do następnego ;*
Ps. Misiek, ten cytat u góry dostałam ostatnio od Ciebie, więc teraz się odwdzięczam ;* Wracaj do mnie szybciutko :D ;*
Pps. Widzicie całą grafikę po prawej? Bo mój wyśmienity monitor jest za mały i nie wyświetla mi całej -,-  jednak mam nadzieję, że wy ją widzicie :) Za wygląd bloga i za psucie sobie nerwów :D dziękuję Marchwie mojej niezastąpionej ;*
Zuza♥

10 komentarzy:

  1. TO JEST NIESAMOWITE! Cudny prolog! Kartik z czym mi sie kojazy to imie? Jak najszybciej rozdzial dodaj jestem ciekawa co dalej:). Weny. Rosemarie:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzięłam to imię z pewnej książki, którą teraz czytam :) "Magiczny Krąg" to trylogia Libby Bray :) Może czytałaś, a jeśli nie to nie wiem skąd ci się kojarzy Kartik :)

      Usuń
    2. Aaa no tak, czytalam ta ksiazke niestety tylko 1 czesc ( w mojej bibliotece jest strasznie malo ksiazek) o rany niezle niezle, bd ciekawie opisalas ta scene z ich udzialem;). Rosemarie P.S. Dziwny obyczaj zeby gapic sie jak ktos sie kocha. . .

      Usuń
    3. aj no wiem ta moja porypana wyobraźnia :D
      ja jestem na drugiej części i w mojej bibliotece trzeciej już nie ma, a podobno jest super, bo koleżanka ebooka miała :)
      Dziękuję ;*

      Usuń
  2. Zostałaś nominowana przeze mnie na Liebster Blog Award. Więcej informacji tu :http://kakuch.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. no to tak... P R Z E P R A S Z A M ! ! !
    Bo późno komentuję i wgl... a za psucie nerwów to tam... :D cieszę się że się podoba :D tylko to tło mnie wpienia...;/ grr.. zobaczysz zrobie nowe... No i czekam na next i liczę na ten mój rozdział na gwiazdkę :D :*
    Weny, czasu etc.
    Twoja wkurzająca, trzęsąca krzesłem Marchewa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co se możesz ;p tylko pomarzyć ;p Za taką długość komentarza? Chyba śnisz ;p Jeszcze wgl nie napisałaś nawet czy ci się podoba ;p I nie odp. mi na gadu ;p Mam wymieniać dalej? Tak więc zapomnij o tym, że jutro dam ci zeszyt i o tym, że rozdział ten pojawi się na gwiazdkę ;p
      Za to, że mi zabrałaś "Mitologię" ;p

      Usuń
    2. Rozdział świetny, DŁUGI!!! i ciekawy... Śnić to mi się pani nowak dzisiaj śniła i że wychodziłam z Banku który byl koło kościoła... A kościół był na miejscu masarni... wgl WTF??
      No a wracając to ja ci moge dać mitlogie jak ją przeczytam :D bo łatwe są te mity i zakres materiału :D widziałaś?? A i chce przypomnieć masz bloga na spisach zgłosić :D no i nwm co jeszcze... wiesz na co ja czekam i moge czekać nawet dłużej ale dodaj w tym roku kalendarzowym :D nie mam weny więc ci eseju nie napisze... jak mnie wena chytnie to ci litanie odprawię w komentarzu... no to tyle... bajo :*

      Usuń
    3. Jak mi opiszesz bloga w paru zdaniach to choćby dzisiaj mogę zgłosić ;p
      Jestem ciekawa tej litanii i sb poczekam na nią :D
      Oj nie wiem czy uda mi się w tym roku :)
      A mity będę miała w piątek chyba to se możesz ;p

      Usuń
  4. Super! Spodobał mi się bardzo ten prolog. Trochę tajemniczy... Mmmm... Czyli to co lubię najbardziej! :) Szablon. Szablon nie jest zły, tylko w niektórych fragmentach za jasny, tak że nie jestem w stanie przeczytać wyrazu. Błędów właściwie nie znalazłam, oprócz kilku powtórzeń. Za ten (prawie) brak błędów duży plus dla Ciebie. :)
    Całusy,
    Mystery :*

    Zobaczyłam na Twoim profilu, że lubisz Opowieści z Narnii i HP, więc może przypadnie Ci do gustu mój blog o połączeniu tych dwóch światów? Zapraszam! harrypotter.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń