piątek, 8 listopada 2013

*3. "... To były najlepsze urodziny na świecie!..."

Dla Alice za to, że jest z tymi swoimi wadami, dzięki którym mam różne pomysły na opowiadanie. Za to, że jesteś, lub że Cię nie ma, nawet nie wiesz, ile Ci zawdzięczam, ile zawdzięcza Ci moje opowiadanie. Dziękuję ;* Choć pewnie tego nie przeczytasz ( za co się nadal focham) to i tak musiałam publicznie ci podziękować! <3


"Everything that kills me makes me feel alive"


~~*~~*~~*~~*~~

Sobota i niedziela minęły spokojnie. W poniedziałek Alice obchodziła swoje siedemnaste urodziny. Przygotowywaliśmy jej imprezę, o której pewnie wiedziała a miała być niespodzianką. Przez cały dzień Damien pilnował, by na wieczór wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Za bardzo się starał, jakby ktoś się pytał o moje skromne zdanie.
Lekcje jak to lekcje; nic ciekawego ani nic nowego. Same powtórki przed egzaminami, które miały się odbyć w połowie czerwca. Na samą myśl o nich robiło mi się niedobrze. Pracy domowej było po dziurki w nosie, dlatego razem z Becky, która ostatnio starała się nadrobić wszelkie zaległości, i Alice ślęczałyśmy w bibliotece nad książkami do samej kolacji a i tak wszystkiego nie zrobiłyśmy. Na szczęście to, co nam zostało, było na czwartek.
Na kolacji nie towarzyszył nam Tom. Co dziwniejsze, w ogóle go nie widziałam na stołówce. Zapytałam o niego chłopaków, lecz oni również nic nie wiedzieli.
- Co się nim przejmujesz. Jest dorosły - zauważył Damien, w rekordowym tempie pochłaniając swoją porcję.
- I nowy - dodałam. - Poza tym to aktor. Gwiazda! Może go porwali, albo...
- Hej! Hej! Wyhamuj, proszę, z tą swoją wybujałą wyobraźnią!
- Sorry. To o czym my...?
- Muszę spadać - oznajmił Dam, wstał i wyszedł.
- Na pewno nie wiecie nic o tym Brisingamenie?
Pokręciliśmy głowami.
- Brisingamen to w mitologii nordyckiej - odezwał się za mną męski głos - złoty lub bursztynowy naszyjnik bogini Frei. Kiedy go zakładała, żaden mężczyzna nie mógł się jej oprzeć. Brisigamen miał mieć też właściwość dawania zwycięstwa armiom w bitwie. Został wykonany przez czterech krasnoludów ze Svartalfeimu, Brisingów: Alfrigoja, Berlinga, Dvalina i Greeea. Żeby dostać naszyjnik, Freja zgodziła się oddać każdemu z nich.
Właścicielem tego głosu był Tom. Mówił, patrząc przed siebie, jakby czytał z niewidzialnej strony. Potem spojrzał na Becky.
- Siadaj i opowiadaj! - rozkazała brunetka, robiąc miejsce przy stole i wyciągając zeszyt i długopis.
- Do czego ci to potrzebne? Przecież mitologia nordycka nie jest przedmiotem obowiązkowym.
- Mam napisać o tym naszyjniku, by poprawić ocenę. A ty skąd o nim wiesz? - zainteresowała się.
- Fotograficzna pamięć - odparł krótko, pukając się w skroń.
- Super! - zawołała. - No, opowiadaj, co tam wiesz o tym Brisingamenie.
Tom opowiedział jej mit, a dziewczyna pilnie notowała. Tymczasem Chris odpisywał komuś na smsa.
- Do kogo piszesz? - zainteresowałam się.
- Musimy już iść. - Spojrzał na mnie znacząco a ja w mig pojęłam, o co mu chodziło.
- Szkoda - zasmuciła się Becky, wstała od stołu i wyszła ze stołówki, pociągając za sobą Alice.
- Może pójdziesz z nami? - zaproponowałam Tomowi, który przyglądał się temu z niemałym zdziwieniem.
- Co szykujecie? - spytał, wypijając do dna kubek z wodą.
- Imprezę urodzinową dla Alice. Niby niespodzianka, ale znając życie to o wszystkim wiedziała już trzy tygodnie temu. To co, idziesz z nami?
- Nie powinienem, w końcu urodziny to uroczystość bardziej dla rodziny i przyjaciół - odparł smutno. Miał chyba złe doświadczenia związane z takimi imprezami.
- No nie daj się prosić. Zabawisz się, poznamy się lepiej. Będzie fajnie, zobaczysz! - nalegałam.
- Nawet nie mam dla niej prezentu.
- Na pewno się nie obrazi. - Zaśmiałam się. Niechętnie się zgodził. Po drodze zatrzymał się przed jednym z drzew, urwał gałąź z młodymi listkami i pąkami.
- Jakie są ulubione kwiaty Alice? - zapytał.
- Nie wiem - odparłam szczerze zaskoczona. Przystanęłam obok niego, marszcząc czoło i zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Każda dziewczyna lubi róże, nie? - Wzruszył ramionami Chris. Pokiwałam rozważnie głową. Może nie każda, ale wolałam nie komplikować sytuacji.
Tom położył gałąź na swoich dłoniach. Zamknął oczy, a gdy je otworzył, były kolorowe jak tęcza. Wpatrywał się w gałąź, która pod wpływem tego wzroku zamieniała się w piękny bukiet z żółtych róż.
- Jest śliczny, na pewno jej się spodoba - pochwaliłam jego pracę.
- Jaka to moc? Przypomina Transmogryfikację, ale ona działa, z tego co wiem, tylko na ciało posiadacza tej mocy - zainteresował się Chris.
- Masz rację, ale moja Transmogryfikacja jest na tyle rozwinięta, że mogę ją przenosić na różne przedmioty - wyjaśnił.
- No dobra. Chodźmy, chodźmy. Mamy być przed Becky i Alice, a ja muszę jeszcze skoczyć po prezent - ponagliłam. Weszliśmy do internatu dla dziewczyn. Chłopcy poszli do salonu, a ja wbiegłam po schodach na górę, by zabrać z pokoju paczkę dla blondynki.


~~ Tom ~~

Poniedziałkowy ranek minął spokojnie. Poznałem swoją klasę, poziom nauczania i wychowawców. Lecz przez całe przedpołudnie otaczały mnie tłumy piszczących dziewczyn. W San Francisco wszyscy się już do mnie przyzwyczaili a tutaj byłem nowy, tak samo jak moja sława. Gdy w końcu się od nich uwolniłem, obiad się już skończył. Ukryłem się pośród drzew i patrzyłem na przechodniów. Nie widziałem wielu takich, których znałem. Nagle dojrzałem Starka w towarzystwie młodej brunetki z mojego roku. Chyba się kłócili. Podszedłem bliżej, by podsłuchać, o czym rozmawiają.
- Nie, nie możemy! - mówił cicho, ale stanowczo dyrektor. Judy, bo to ona towarzyszyła Starkowi, wydawała się być zawzięta w swoich postanowieniach.
- Nie pozwolę żebyś mnie tak traktował! Nie jestem rzeczą, szmatą, którą można wyrzucić, gdy się zużyje. Myślałam, że o tym wiesz, w końcu jesteś dorosły. Ale jak widać, myliłam się co do ciebie i twoich poglądów. Nie chcę mieć już z tobą nic wspólnego! Nie odzywaj się do mnie, nie przychodź.
- Będziemy udawać, że nic się między nami nie wydarzyło? Myślałem, że mnie kochasz... - zauważył wzburzony.
- Jeśli tak ma wyglądać nasza miłość, to ja pasuję. - Pokręciła głową, odwróciła się na pięcie i odeszła. Stark wyglądał na zdezorientowanego. Po chwili przywołał jednak na usta uśmiech, który nie dosięgał oczu i ruszył przed siebie. Chyba zależało mu na szczęściu dziewczyny.
Tymczasem o mało nie zdradziłem swojej kryjówki, gdy usłyszałem, że uczennica spotykała się z dyrektorem. I to nie były korepetycje. Oni ze sobą byli! Sypiali ze sobą! Byłem tak zdruzgotany swoim odkryciem, że siedziałem w krzakach dobrych kilka minut. Gdy pierwszy szok minął, opamiętałem się, skarciłem w myślach.
"Niech robią co chcą, są dorośli, co mi do tego. Poza tym ja nie jestem odpowiednim kandydatem do potępiania innych. Sam nie jestem święty".
Westchnąłem i zacząłem zmierzać w stronę stołówki na kolację. Z tacą pełną jedzenia podszedłem do stolika, przy którym siedział Chris i ta cała jego banda. Właśnie stanąłem za Prue, gdy ta brunetka, chyba Becky, zapytała o Brisingamen. Bez namysłu opowiedziałem w skrócie to, co wiedziałem o tym klejnocie. Czasem tak miałem. Gdy ktoś o coś zapytał, przed oczyma pojawiało mi się to coś i od razu wiedziałem o nim wszystko. Oczywiście jeśli kiedykolwiek o tym czymś słyszałem lub czytałem. Wszyscy byli pod wrażeniem. Lecz ja nie uważałem fotograficznej pamięci za jako taki dar od Nyks. Ten sam efekt uzyskałbym, gdybym się czegoś bardzo długo uczył. Choć to byłoby czasochłonne, więc nie narzekałem.
Potem nasunęło się to zaproszenie na urodziny Alice. Impreza urodzinowa. Coś ukłuło mnie po lewej stronie klatki piersiowej. Widziałem w oczach Prue, że posmutniałem, dlatego starałem się przybrać weselszą minę. Niezbyt często ujawniałem swoje emocje, a po stracie Vivian nigdy specjalnie przed nikim się nie otworzyłem. Tylko ona i Will wiedzieli, że jednak potrafię okazywać większa gamę uczuć niż to robiłem na co dzień.
Od zawsze byłem skryty. Teraz to zaproszenie przywołało smutne fragmenty mojego życia. Kiedy zajmowałem się głupim przyjęciem, Vivian zamordowano! Chyba nigdy sobie tego nie daruję!
Zgodziłem się, lecz wychowany w dobrej, szanującej się rodzinie, nie mogłem sobie pozwolić na przyjście bez prezentu dla jubilatki. Dlatego też zmieniłem gałąź w bukiet żółtych róż, ulubionych kwiatów Vivian.
Weszliśmy do salonu w domu dla dziewcząt, gdzie poznałem Filipa, który spoglądał na mnie nieufnie i Bellę, uśmiechniętą od ucha do ucha, zapewne fankę. Usiadłem na jednym z wolnych foteli, a kwiaty położyłem na stoliku obok tortu.
Nie czekaliśmy długo na przybycie dziewczyn. Gdy podeszły do stolika, wszyscy krzyknęli "Sto lat!". Stanąłem za nimi, biorąc kwiaty do ręki. Zastanawiałem się, co miałbym jej powiedzieć. Czy wystarczą zwykłe życzenia, czy raczej powinienem wytłumaczyć swoją obecność?
Na szczęście, gdy przyszła moja kolej, a Alice mnie zobaczyła, Prue pospieszyła z wyjaśnieniami.
- Zaprosiłam go, chyba nie masz nic przeciwko?
- Nie, skąd. Czemu miałabym być przeciwna?
Obie uśmiechnęły się do mnie promiennie.
- To dla ciebie. - Wręczyłem jej bukiet. - Wszystkiego najlepszego. - Próbowałem uśmiechnąć się jak najbardziej wiarygodnie, lecz wiedziałem, że wyszedł z tego krzywy grymas.
- Dziękuję. Są naprawdę śliczne! I cieszę się, że przyjąłeś zaproszenie - powiedziała rozradowana Alice.
- Czas na tort! - zawołała Bella, niosąc małe ciasto w czekoladowej polewie.


~~ Alice ~~

To były jedne z najlepszych urodzin, jakie miałam w życiu! Żadne, nawet te piętnaste, gdy dostałam swoje upragnione kimono, nie przebije tego dnia! Nawet nie miałam pojęcia, że zwykłe siedzenie z przyjaciółmi, niedrogie prezenty to najlepsze urodziny EVER!
Mimo żałoby, mimo, że nie znaliśmy się z Tomem zbyt dobrze, wszyscy świetnie się bawiliśmy. Śmialiśmy się z wielu żartów opowiedzianych przez Damiena, rozmawialiśmy na przeróżne tematy, omijając szerokim łukiem Dave'a i szkołę.
Tom na początku wydawał się nieobecny, lecz z czasem i on dodał jakiś komentarz do prowadzonej rozmowy. Uśmiechałam się głupkowato, podczas gdy Felton opowiadał jak wyglądała jego dawna szkoła, czym się różniła od tej tutaj. Jacy byli uczniowie i nauczyciele. Powiedział, że bardzo zdziwiło go to ciepłe powitanie z naszej strony, jak i to, że ludzie, zwłaszcza dziewczyny, piszczały na jego widok, prosząc o autograf. Mówił, że odzwyczaił się od tego.
Po tym przyszedł czas, by rozpakować prezenty. Pierwszy był od Prue i Chrisa. Dostałam od nich kupony do nowootwartej chińskiej restauracji. W końcu będę mogła zjeść coś porządnego i normalnego! Oprócz tego w tym samym pudełku znalazłam dziesięciopak Grześków toffi i paczki żelek oraz przywieszkę w kształcie smoka. Becky podarowała mi najnowszą płytę Linkin Park, od Filipa dostałam, wybierane przez brunetkę kolczyki, które na końcu łańcuszka miały małe listki. Bella kupiła czerwony kapelusz i sweterek w czarno - białe paski, przyniosła również wielki kolaż, zrobiony ze zdjęć z Japonii jak i ze szkoły, byliśmy tam wszyscy. Oznajmiła, że zrobiła go Jenn, której było bardzo przykro, ale nie mogła przyjść, bo musiała zostać na jakiś dodatkowych zajęciach. A Damien? Od niego dostałam bukiet żółtych tulipanów. Powiedział, że ma jeszcze jakąś niespodziankę, jednak na nią musiałam nieco poczekać.
Nie wiedziałam ile to "nieco" dla niego znaczy, dlatego, gdy przyjęcie się skończyło i zostałam z nim w salonie sam na sam, trochę się denerwowałam. Zaśmiał się, czując, jak się niecierpliwię. Wstał z kanapy i pociągnął mnie za sobą. Wyciągnął z kieszeni chustkę, którą zasłonił mi oczy.
- Musisz mi zaufać - szepnął, gdy chciałam ściągnąć materiał z oczu. - Ufasz mi? - zapytał podejrzliwie, lecz czułam w jego głosie rozbawienie.
- Teoretycznie - odparłam, przekrzywiając nieco głowę. Wkurzało mnie to, że nie mogłam niczego zobaczyć.
Chłopak poprowadził mnie, uśmiechając się. Po prostu wiedziałam, że na jego różowe usta wpełzł złośliwy uśmieszek, który teraz ich tak szybko nie opuści. Wyszliśmy na dwór. Czułam świeże powietrze i delikatny wiatr we włosach. Szliśmy tak dosyć długo chodnikiem aż w końcu znów zostaliśmy otoczeni przez mury.
- Uwaga schody - ostrzegł mnie Damien. Stąpałam teraz ostrożniej, by się nie wywrócić. - Poczekaj. - Stanęłam posłusznie. Usłyszałam ciche skrzypnięcie, a w moje nozdrza uderzył zapach ryb i ryżu. - Chodź - szepnął do mojego ucha chłopak. Ruszyłam, lecz po paru krokach znów kazał mi się zatrzymać. Oddalił się ode mnie. Słyszałam skrzypnięcie, a potem poczułam jak odwiązuje mi chustkę i ściąga ją z oczu. - Wszystkiego najlepszego - usłyszałam jego głos tuż przy uchu. Otworzyłam oczy i ujrzałam niski stolik, nakryty białym obrusem, wokół niego leżało mnóstwo miękkich poduch, a na nim...
Ryba, ryż, sushi, owoce morza i inne potrawy z Japonii i nie tylko. Pośrodku między półmiskami paliły się dwie długie świece, tak samo jak wszędzie dookoła.
Odwróciłam się przodem do Damiena i zarzuciłam mu ręce na szyję. Miałam łzy w oczach, łzy szczęścia, łzy radości.
- Dziękuję - szepnęłam i pocałowałam go. On uśmiechnął się tylko, splótł nasze palce i poprowadził mnie do stolika. Usiedliśmy na poduchach i zaczęliśmy jeść, rozmawiając i śmiejąc się.
Tak, to były najlepsze urodziny na świecie! To była najwspanialsza noc, jaką kiedykolwiek przeżyłam!

~~*~~*~~*~~*~~

Hej ;) W końcu znalazłam czas na przepisanie tego rozdziału!! Jak wam się podoba? Według mnie ten mój Tom jest jakiś na razie bezpłciowy.... Chodzi mi o jego charakter. Będę musiała nad nim popracować :) Proszę o komentarze, bo nawet nie wyobrażacie sobie jak mi jest smutno, gdy widzę u innych tyle komentarzy, a u siebie tylko po 2, 3... Aż odechciewa mi się pisać...
Gdyby ktoś chciał się ze mną skontaktować:
http://zuzkamalfoy.tumblr.com/
Śmiało wchodźcie :) :
http://oneworldmanylivesonefuture.blogspot.com/
To chyba tyle, do następnego! <3

9 komentarzy:

  1. Skoro ty tak skrupulatnie wyłapujesz u mnie błędy i baki w przecinkach, to i ja postanowiłam być surowym okiem (o ile taki zwrot istnieje, ale mniejsza)
    Raz znalazłam literówkę (;P) i raz z małej litery początek zdania... ale to szczególiki...
    Alice jak to przeczyta (a zwłaszcza ostatnie 2 zdania :D) to sb od razu coś skojarzy i wyobrażam sb jej minę :3
    Ciekawy rozdział i długi (:D If U know what I mean)
    Coś jeszcze miałam i zapomniałam... Wiesz ta moja skleroza... "To siostra moja rodzona" (ta reklama lols)
    Dobra nie spamuję, na litanię za wcześnie i weny w UPŁCIOWANIU Toma :D
    Pozdrowionka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. baki wyłapuję? A cóż to może być? :D Chyba nie ma takiego wyrażenia ;p Przejrzę niedługo post i poprawię, dziękuję.
      Mam taką nadzieję, że przeczyta i sobie coś skojarzy ;p Och akurat dzisiaj sobie z Aśką pisałam o długu... Cóż za zbieg okoliczności ;p
      Jak ci się przypomni "Co miałaś" to napisz. Wiem, że to twoja siostra, znam się z nią doskonale ;p
      Ciekawe kiedy tą litanię wyskrobiesz (wystukasz chyba ale dobra :D) I dzięki, przydadzą się, bo na razie nie mam szczególnego planu na jego upłciowienie... ;o
      <3

      Usuń

    2. Marchewciu miny jaką teraz miałam nie da się wyobrazić, uwierz mi - szczena mi do podłogi zjechała ^O^

      Zuza ten rozdział naprawdę świetny, czuje się zaszczycona (TO O JAPONII PIĘKNE!!! <3)
      Dziękuję za dedykację
      mam łzy w oczach
      Trochę Ci się chyba zmienił styl pisania, ale na LEPSZE :)
      Czytałam jednym tchem
      Jeszcze raz dziękuję :*
      Naprawdę
      dziękuję
      Gemini

      Usuń
    3. Cieszę się, że się podobało :) szczena mi się tylko z wiadomo kim kojarzy :D I tak miało być ;* Zmienił się? Nie zauważyłam... :) Ale dobrze, że chociaż na lepsze :)

      Usuń
  2. Obiecałam, więc jestem! ;3 Wybacz, że dopiero teraz. :C
    TOOOM <3 Yay, Tomuś <3 Bezpłuciowy? Ja wiem? Jak dla mnie jest w porządku ;)
    Rozdział wymiata jest świeeeeetny, cuuudowny, wspaaaniały, geeenialny...
    Przyjemnie się czytało (zresztą tak jak poprzednie notki) bo dziewczyno Ty po prostu jesteś stworzona do pisania! :) It's not a joke.
    Końcówka najlepsza. :3
    Całusy,
    Mystery :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Nic się nie stało, najważniejsze, że wpadłaś i że ci się spodobało :) Dziękuję, hehe nie byłabym taka pewna, czy jestem stworzona do pisania, ale uwielbiam to robić i w sumie w większości czasu z łatwością mi to przychodzi :)
      Również całuję i liczę na szybki rozdział u ciebie, bo ostatnio długo musiałam czekać ;*

      Usuń
  3. 1. This is the Magic! Twój styl pisania jest magią!
    2. Nie wiem czy tylko mi to przeszkadza w czytaniu, to po prawej stronie co jest... gwiazdki czy jak to się nazywa inaczej (te takie kropeczki jasne )... nie wiem może zmień kolor czcionki albo tło..
    3. Nie przejmuj się małą ilością komentarzy jak widać ludzie cię jeszcze nie odkryli (czy twoich opowiadań):)
    4. Kolejny rozdział proszę :D
    Pozdrawiam :*
    Rosemarie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och wiem, mnie też przeszkadza i powiedziałam już Marchewie, bo to ona zajmuje się grafiką, by coś z tym zrobiła i jak tylko znajdzie czas to poprawi. Dziękuję za miłe słowa, od razu się uśmiecham, gdy tylko widzę jakiś komentarz :)
      A kolejny pojawi się szybciej na moim drugim blogu, postaram się jutro, lub w poniedziałek ;*

      Usuń