piątek, 27 czerwca 2014

*20. "Bądź z nią szczery we wszystkim, w czym tylko możesz."

Rozdział dedykuję całej mojej klasie. Smutno mi się robi, gdy pomyślę, że już może nigdy się nie spotkamy, nie w takim gronie. A byłoby super. Tyle wspólnych wspomnień będziemy dzielić - tych smutnych, wesołych czy zabawnych. Tak dużo się przez te trzy lata wydarzyło! Aż trudno zliczyć. Cieszę się, że trafiłam do tej 3b. Mimo wielu kłótni, niezorganizowania, nie lubienia się wszystkich członków klasy, było świetnie i bardzo dobrze będę wspominać gimnazjum. Przede wszystkim dzięki Wam, bo na nic innego nie mogę liczyć :D Dziękuję Wam ludziska za te trzy lata spędzone razem! ♥ I mam nadzieję, że jednak wybierzemy się razem gdzieś jeszcze! Jeny, chłopaki mogli się ze mnie śmiać, że płakałam, ale strasznie mi będzie Was brakować! ♥


Mimo tylu pomyłek
I tak będę z tobą
Mimo tak wielu granic
I tak będę z tobą
Mimo tylu nieznanych
I tak będę z tobą
I tak będę sobą
- Będę z tobą; LemON


~~*~~*~~*~~*~~

~~ Rose ~~

    Prue naciągnęła strzałę na cięciwę, wymierzyła w tarczę i strzeliła. Dokładnie śledziłam każdy jej ruch. Bo cóż innego mi pozostało? Nie chciałam jej rozpraszać rozmową, a przecież sama zgodziłam się, by przyjść tutaj z nią, by mogła poćwiczyć. Szczerze, całkowicie nie rozumiałam, dlaczego nie chciała powiedzieć Chrisowi o tym, że uczy się strzelać z łuku. Według mnie to było bardzo fajne. Co prawda sama bym na pewno nawet nie spróbowała, ale skoro jej się to podoba... Ale cóż, nie rozumiałam wielu rzeczy, które ostatnio działy się wokół mnie. I już mnie to nie dziwiło.
    Nie trafiła w środek tarczy, sama przyznała mi się, że tylko raz udało jej się tego dokonać, z mniejszej odległości, ale strzała utkwiła naprawdę bardzo blisko środka. Dziewczyna przekrzywiła głowę, oceniając, jak jej poszło. Chyba uznała, że całkiem nieźle, bo usiadła obok mnie, kładąc delikatnie łuk i kołczan ze strzałami na ziemi.
    - Gdzie ty się tego nauczyłaś? Normalnie aż strach koło ciebie siedzieć - zagadnęłam.
    - Filip mnie wszystkiego uczy. Przypadkowo kiedyś się tu na siebie zetknęliśmy i go o to poprosiłam, a on nie odmówił. Wiesz, że zawsze chciałam się nauczyć strzelać z łuku.
    - Chyba odkąd obejrzałaś "Opowieści z Narnii" - powiedziałam.
    - To też. - Zaśmiała się.
    - Wiesz, że będę tęsknić? - zapytałam nieśmiało.
    - Na pewno nie bardziej ode mnie - odparła.
    - Oj nie wiem, nie wiem. Nie byłabym tego taka pewna. Tak strasznie mi ciebie brakuje w Londynie! Chciałabym, by wszystko było tak jak dawniej - wyznałam.
    - Też chciałabym wrócić do Londynu, ale wiesz, że nie mogę. Muszę zostać tutaj. Ale jeśli wszystko dobrze pójdzie, przyjadę na Święta Bożego Narodzenia. - Uśmiechnęła się krzywo. Wiedziałam, że myśli o tym samym co ja. Że do świąt jeszcze pół roku. Że to zdecydowanie za długo. Objęłam ją ramieniem i przyciągnęłam do siebie. Położyła głowę na moim ramieniu a ja swoją na jej głowie. Siedziałyśmy tak, kołysząc się w prawo i w lewo przez jakiś czas, nie odzywając się do siebie. Cieszyłyśmy się tą chwilą, czerpałyśmy na zapas szczęście z tego, że byłyśmy razem, siedziałyśmy obok siebie, tuliłyśmy się.
    - Co tam u ciebie i Toma? - zapytała znienacka.
    - A co ma być? - zdziwiłam się. Spojrzałam na nią, zastanawiając się, czy ze mnie nie drwi, lecz mówiła całkiem poważnie. Przynajmniej na taką wyglądała.
    - No nie wiem. Dlatego się pytam. Ostatnio dużo czasu spędzałaś ze mną. Nie było mu z tego powodu przykro? W końcu już jutro wyjeżdżasz.
    - Wiesz, gdy z nim gadałam, zachowywał się jakoś dziwnie. Tak właściwie to ja cały czas nawijałam, a on milczał. Spytałam go, czy wszystko w porządku, ale on powiedział, że tak i żebym się nim nie przejmowała. Ale jak mam się nie przejmować jak widzę, że coś go gryzie. Zależy mi na nim jak na nikim do tej pory...
    - To było straszne pół roku dla nas wszystkich. Musisz postawić się w jego sytuacji. Czy nie zachowywałabyś się tak samo? Pomyśl.
    - Ale czuje, że to nie ma nic wspólnego z Vivian. Nie w tym sensie. Wydaje mi się, że chodzi o mnie. Mam takie przeczucie... Tylko kompletnie nie wiem, czy poprawne. I nie wiem, jak to sprawdzić, bo Tom nic mi nie chce powiedzieć.
     - A myślisz, że mnie by powiedział? - spytałam ostrożnie. Nie wiedziałam, czy chciała, bym wchodziła buciorami w ich sprawy.
    - Nie mam pojęcia, ale jeśli chodzi o mnie to pewnie tobie szybciej powie niż mnie. Porozmawiałabyś z nim? Strasznie się o niego boję... - wyznałam. Prue zaśmiała się cicho. - No co?
    - Nic, po prostu cieszę się, że w końcu znalazłaś kogoś, kto ci się podoba i odwzajemnia twoje uczucia. Jakoś nigdy nie miałaś szczęścia w miłości.
    - Ale za to zawsze miałam szczęście w kartach - odparłam. Obie zaśmiałyśmy się głośno.
    - Będzie mi ciebie brakować! Bardzo! - Westchnęła Prue, podnosząc się z ziemi.

~~ Tom ~~

    Prue znalazła mnie między regałami w bibliotece. Właśnie odkładałem książki na swoje miejsce, gdy podeszła do mnie i zagadnęła.
    - Hej, co tam? - Odwróciłem się do niej, uśmiechnąłem delikatnie i wzruszyłem ramionami. Potem wróciłem do poprzedniej czynności. Dziewczyna sięgnęła po następną nieuporządkowaną książkę i położyła na odpowiedniej półce. - Gadałam dzisiaj z Rose.
    - Codziennie z nią rozmawiasz - zauważyłem.
    - To prawda - przytaknęła. - Ale dzisiaj rozmawiałyśmy o tobie.
    - O mnie? - zdziwiłem się.
    - O tobie - potwierdziła. - Martwi się o ciebie.
    - Niepotrzebnie. Nic mi przecież nie jest.
    - No właśnie nie jestem pewna. Dziwnie się zachowujesz.
    - To znaczy jak? - zapytałem, przerywając na chwilę pracę. Spojrzałem jej prosto w oczy. Wiedziałem, że ma mocne argumenty. Widziałem w jej oczach, że się nie podda dopóki nie powiem jej prawdy.
    - Wiesz, gdybym to ja wiedziała, że pozostał mi jeden dzień z Chrisem zanim by nie wyjechał gdzieś daleko i potem nie mogłabym się z nim widywać to wykorzystałabym ten czas jakoś bardziej... Spędziłabym z nim jak najwięcej czasu, wiedząc, że później może być to niemożliwe. Czy to nie dostateczny dowód na to, że zachowujesz się inaczej niż zwykle?
    - Sam nie wiem. My nie jesteśmy jak ty i Chris. Nie chodzimy ze sobą pół roku. Znamy się jakieś dwa tygodnie... Czy to możliwe, żeby w tak krótkim czasie się zakochać? - spytałem.
    - Rose się zakochała - odparła. Serce zabiło mi szybciej. Prue spojrzała na mnie uważniej. Przekrzywiła głowę i uśmiechnęła się. - O co chodzi?
    - Nie mam pojęcia, czy to wypali. Czy ja i Rose... Czy ten związek ma przyszłość? Czy damy radę tak na odległość, nie mówiąc sobie pewnych rzeczy?
    - Nie przekonasz się, dopóki nie spróbujesz. Zaryzykuj, a przekonasz się, że warto.
    - A jeśli okaże się, że to dla nas zbyt trudne? Nie chcę skrzywdzić ani siebie, ani jej. Ale jeśli zaangażujemy się bardziej to skrzywdzimy się na pewno.
    - Nie, jeśli pozostaniecie sobą. Jest tyle par na świecie takich jak wy i normalnie żyją, pobierają się, mają dzieci. Rodzice Alice na przykład. Jej mama jest Zmiennokształtną, a jej ojciec człowiekiem.
    - Naprawdę? Nie wiedziałem.
    - Według mnie jesteście dla siebie stworzeni. Tylko nie możesz się od niej odwracać. To również ją rani. Bo bardzo się o ciebie martwi. Bądź z nią szczery we wszystkim, w czym tylko możesz. Wtedy będzie wam o wiele łatwiej.
    Wiedziałem, że miała racje. Tylko czy tego nie spieprzę? Czy już nie spieprzyłem?
    - Idź do niej. Czeka na ciebie już tak długo, nie pozwól jej, by czekała jeszcze dłużej - usłyszałem głos Prue. Porzuciłem książki na środku biblioteki i wybiegłem z niej, szukając Rose.

~~ Prue ~~

    Przy żegnaniu Rose było mnóstwo łez, uścisków, pocałunków. Pustki, smutku, żalu. Ale w końcu wyjechała, a my musieliśmy żyć dalej.
    Przez kolejne dni nie działo się nic ciekawego. Powoli wdrażaliśmy się w szkolne życie. W weekend należało odrobić zaległe prace domowe, które nauczyciele zadali nam na te trzy tygodnie wolnego. Nie były to trudne zadania, ale i tak zmarudziłam przy nich większość soboty. Na szczęście przy kolacji czekała nas miła niespodzianka. Stark ogłosił, że dwudziestego siódmego lipca odbędzie się dyskoteka. Gdy tylko to powiedział, wszyscy zaczęli krzyczeć z radości i klaskać.
   - Dobrze, dobrze. Wiem, jak bardzo jesteście rozradowani, ale mam jeszcze jedno ogłoszenie. Otóż przyszły wyniki waszych egzaminów. Bardzo się cieszę, bo wypadły nadzwyczaj dobrze. Poprosiłbym, by przewodniczący klas przyszli do mnie po kolacji, by odebrać dokumenty, z których dowiecie się o waszych wynikach. Smacznego! Radujcie się, bo macie z czego! - zakończył i wyszedł ze stołówki.
    Przewodniczącą naszej klasy na początku roku została Alice i to ona, w towarzystwie Damiena, po kolacji poszła do Starka. Natomiast ja razem z Becky i Chrisem wyszliśmy na dwór. Usiedliśmy na trawie pod drzewami. Zamierzałam wypytać dziewczynę o to, jak było u jej rodziców, czy wydarzyło się coś szczególnego. Lecz kiedy o to zapytałam, Beck zaczęła opowiadać jakich to fantastycznych ma rodziców, że Maya, mimo jej trudów, nie przekonała się do niej. Nie wspomniała ani słowem o jakiś wydarzeniach, które ją zmieniły. A coś ją diametralnie zmieniło. Dużo częściej się uśmiechała - a raczej uśmiechała się cały czas. Przestała ubierać się cała na czarno. Nadal zakładała jedną rzecz ciemną, ale reszta miała różne barwy. Już nie uciekała, spędzała dużo czasu z nami lub z Filipem. Bardzo mnie to cieszyło, lecz nie wiedziałam, co stało za tą nagłą zmianą.
    Alice dopiero po dobrej godzinie przyniosła kartki z naszymi wynikami. Szybko je nam rozdała. Drżącą ręką rozłożyłam złożony na pół papier. Przejechałam pobieżnie wzrokiem po długim ciągłym tekście. Bla, bla, bla... Gadanina o formalnych częściach egzaminów. Dalej w kolumnie wypisane zostały przedmioty a obok nich procenty punktów, które uzyskałam.

język angielski - 88%
język hiszpański - 59%
matematyka - 70%
fizyka i chemia - 71%
geografia - 100%
biologia - 63%
historia - 92%
WOS - 85%
eliksiry - 50%
samoobrona - Powyżej oczekiwań
test samokontroli - Powyżej oczekiwań

    Mogłam być z siebie dumna. Nic poniżej połowy i nawet eliksiry i hiszpański poszły mi lepiej niż myślałam. Najbardziej cieszyłam się z maksymalnej liczby punktów z geografii i aż tylu procent z historii. Mimo tak nieumiejącego przekazywać wiedzę nauczyciela, napisałam egzamin na 92%. To był dowód na to, że jednak coś tam umiałam. Bo nie sztuka jest nauczyć się, gdy nauczyciel jest wymagający. Sztuką jest coś wiedzieć, gdy ma się tak niedobrego nauczyciela jak my.

 ~~*~~*~~*~~*~~

    PUK, PUK!
    Hej, jest tu kto? Czy wszyscy mnie już opuścili nawet na blogu? Jeśli jesteście to dajcie jakiś znak swojej egzystencji, bo nie wiem, czy jest sens, bym dalej publikowała, skoro nie czytacie.Wiem, że teraz to same flaki z olejem, ale muszę pewne sprawy podokończać, by móc ze spokojem przejść do najważniejszej części tego opowiadania.
    Dzisiaj krótszy, bo się załamałam. Wszyscy się z kimś żegnają i nie daję już rady nic wymyślić, ale już wkrótce urodziny Becky, a potem to się będzie działo :D Tylko chcę Was widzieć!
Zuza♥

12 komentarzy:

  1. Troche smutny ten rozdzial ;/ Ale kocham to opowiadanie. Ubóstwiam takie nadprzyrodzone postacie. Czekam na next. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smutny, smutny. Dla mnie każde rozstanie jest smutne. Jeszcze pisałam to w koniec roku...
      Cieszę się, że Ci się podoba :)
      Zuza ;*

      Usuń
  2. Jestem, czytam caly czas :). nie komentuje jedynie dlatego, ze obrazilam sie na blogspot. ostatnio napisalam dosyc dlugi komentarz i klikam opublikuj, a tu co? strona sie odswiezyla ale komentarzu nie bylo, no to zla pisze jeszcze raz, a pozniej kolejny az myslalam ze mnie szlag trafi kiedy znow sie nie dodal tak wiec dalam sb spokoj. Rozdzial jak zwykle swietny :). Weny. Rosemarie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że nie tylko mnie blogspot nie lubi? :) Ale prosiłabym chociaż od czasu do czasu o komentarz, żebym wiedziała, że ktoś jest. To takie kochane, gdy dzisiaj zobaczyłam Wasze cztery komentarze. Od razu chęć pisania do mnie wróciła. Bo jak ostatnio przez prawie dwa tygodnie był tylko jeden komentarz to się załamałam.
      To dobrze, że jesteś i że nadal Ci się podoba moje opowiadanie :)
      Zuza ;*

      Usuń
  3. Rozdzial jak zwykle exstra i co to za pytanie ze czy masz dalej publikowac ? ! no pewnie ze masz heh szkoda ze Rose pojechala noi ze Becky przestala zamykac sie w sobie zmieniajac temat to jestem ciekawa co u Shane i Chloe
    tak wiec czekam z niecierpliwoscia na nexta ktory mam nadzieje pojawi sie wkrotce
    zycze mnostwo weny
    pozdrawiam :***** :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że jesteście, bo ostatnio prawie nikogo nie było i już myślałam, że wszyscy sobie poszli. Bo ostatnio wiele osób mnie opuszcza :)
      Wiem, że szkoda. Mnie też jest strasznie szkoda, ze Rosie wyjechała, bo ją strasznie lubię. Chyba zaraz po Chrisie to moja ulubiona postać :)
      A co do Shane'a i Chloe to planuję niedługo zrobić rozdział o nich :) Wy czytacie w moich myślach, czy jak? :D
      Pojawi się, mam nadzieję, że się pojawi :) Że mi nic nie przeszkodzi w pisaniu go :)
      Dziękuję <3
      Zuza ;*

      Usuń
  4. Tylko mi tego nie rób :c Nie przeżyje bez Prue i Chrisa xd Wiem, mam niezłego świra na punkcie tej dwójki, ale oni są tacy słodcy <3
    Masz rację, ten rozdział jest trochę smutny. Zważywszy na to, że przez ostatnie dni czekało mnie bardzo dużo pożegnań... No cóż, łezka też się zakręciła, gdy czytałam pożegnanie Prue i Rose...
    Rozdział jest jak zwykle świetny! Matko, kocham Twoje opowiadanie <3 Kurde... zdechnę, jeśli spróbujesz go usunąć, czy też zawiesić :c Nie rób mi tego...
    Pozdrawiam :*
    Seo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej!!! Są słodcy? :D Słodziaki dwa *,* hehe nie zdawałam sobie z tego sprawy :)
      Mnie też czekało mnóstwo pożegnań ostatnio, jedne spodziewane inne nie do końca... Ale cóż, co się stało to się nie odstanie :) Aż muszę przeczytać to jeszcze raz na spokojnie i zobaczyć, czy rzeczywiście to takie smutne :)
      Jeśli będę miała dla kogo pisać to oczywiście, że go nie zawieszę ani nie usunę. Bo bez pisania to chyba bym umarła...
      Też Cię pozdrawiam! Lecę czytać Twój bonus!
      Zuza ;*

      Usuń
  5. PUK, PUK!
    Tak, jestem ;_; I nawet komentarz zostawię. Ale nie teraz. Tylko...za jakiś czas. Ale zostawię! Promise!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to chyba pozostaje mi czekać?

      Usuń
    2. Całe wieki mnie tu nie było! Ale nie tylko tu, a w całej blogosferze. Mam wrażenie, że nigdy nie nadrobię zaległości na tych wszystkich blogach, ale tutaj komentarz zostawić muszę nie tylko dlatego, że bardzo lubię Twoje opowiadanie, ale też dlatego, że widzę, że przejmujesz się brakiem czytelników i ZUPEŁNIE MYLNIE twierdzisz, że to „flaki z olejem” oraz nie wiesz czy kontynuacja bloga ma sens. A więc przybywam, by Cię zapewnić: ma.
      Przechodząc do rozdziału. Czuję się taka podobna do Prue, bo też strzelam z łuku! :’) Może i od niedawna, bo byłam tylko na dwóch lekcjach, ale byłam! Musiałam się tym pochwalić, bo strzelanie z łuku jest takie zarąbiste, że jaciekręce. :D I tak samo jak Prue chciałam się tego nauczyć odkąd poznałam Narnię (świetny fragment btw. ;p) tylko, że potem do Narni dołączyły jeszcze Igrzyska Śmierci i Zwiadowcy. :3
      Doskonale wiem, jak musiały się czuć Rose i Prue, a przy tym wiem, że świetnie te uczucia opisałaś. Też niedawno żegnałam się z moją najbliższą przyjaciółką, bo idziemy do innych szkół, a wiadomo, że to oznacza o wiele rzadsze spotkania. I naprawdę gratuluję Ci opisania uczuć przyjaciółek, bo są… kompletne, zupełnie nic im nie brakuje. : )
      Oooo, dyskoteka! No, no, czuję, że coś ciekawego może z tego wyniknąć. ^^ W mojej klasie zazwyczaj reakcja na wiadomość o dyskotece jest całkiem odwrotna, ale moja klasa nie jest w końcu klasą Zmiennokształtnych XD
      Jestem dumna z Prue, że tak dobrze sobie poradziła na egzaminach! :D I mam ochotę jej powiedzieć o Becky i Louisie, żeby nie była taka niedoinformowana ;D
      I bardzo podoba mi się ostatnia… hm… refleksja na temat nauczycieli. Święta prawda!
      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Wiesz, powiem Ci, że za chwilę dodam kolejny rozdział ;p
      Nie bolały Cię ręce i plecy? Ja właśnie też dlatego pokochałam Zwiadowców - oczywiście jest mnóstwo innych powodów, ale cóż, moja miłość do łuku nie zna granic, więc to jest taki duży powód - i Willa i Gilana *,*
      Dziękuję! Wiesz, tak mało ostatnio było ludzi u mnie na blogu, że pomyślałam, ze nawet tutaj wszyscy mnie wystawili, nie mówiąc nic. Ale cieszę się, że tak nie jest. I zobaczysz, że się podniosłam z dołka, jak zobaczysz długość kolejnego rozdziału. Jeszcze nie jest skończony a jest taaaaki długi! :)
      Też się żegnałam z przyjaciółką. W ogóle idziemy wszystkie - te co trzymałyśmy się w szkole ostatnio razem - kompletnie gdzie indziej do szkoły, każda do innej miejscowości. To takie smutne i przykre! ;(
      Też mam czasami ochotę jej powiedzieć, ale cóż, jestem okrutna i jej tego nie powiem. Na pewno nie teraz. To będzie ich taka słodka tajemnica :D
      Haha no cóż, nie często u nich zdarza się taka okazja do świętowania, u nas w szkołach to wygląda nieco inaczej. Chociaż moja klasa też czasami nie reagowała entuzjastycznie na dyskoteki :)
      No nic, lecę dokończyć rozdział!
      Też Cię pozdrawiam! I pisz kolejny rozdział!
      Zuza <3

      Usuń