piątek, 6 czerwca 2014

*18. "Tak jak to zwykle w bajkach bywa."

Tym razem z dedykacją dla mojej klasy, a zwłaszcza chłopców, ponieważ jesteście mega inspirujący, a gdy sobie pojechaliście to nie dałam rady nic napisać! Coś musi w tym być ;p Wasze zachowanie sprawia, że mam tyle pomysłów, że aż nie mam kiedy ich spisać. Dlatego jeszcze raz Wam dziękuję - większości - za te cztery lata owocnej znajomości ;* Za niezapomniane chwile na wfie i technice oraz wycieczkach! ♥ Teraz już wiem, że klasa bez Was to nie klasa ;p No i oczywiście muszę podziękować wspaniałej 3c za te cztery dni, które mogłam z nimi spędzić. Było cudownie! Te wfy! :D Ale i tak bym się nie zamieniła, sorry, ale nie ;p ;*


"Bo w tym cały sens istnienia, żeby umieć żyć bez znieczulenia" - Dżem

~~*~~*~~*~~*~~

~~ Alice ~~

    Pakowanie nigdy nie było moją ulubioną czynnością. Zawsze odwlekałam je do ostatniej chwili. Lecz teraz właśnie przyszła ta ostatnia chwila. Po południu mama z babcią odwożą nas na lotnisko, więc zostały mi z cztery godziny, na spakowanie wszystkiego, co wyciągałam przez ostatnie dwa tygodnie z walizki. A sporo się tego nazbierało! Moje ciuchy walały się, krótko mówiąc, po całym domu. Wszędzie tam, gdzie choć na chwilę usiadłam.
    Postanowiłam najpierw przynieś wszystkie ubrania do pokoju. Poszłam więc do salonu, uzbrojona w wielki kosz, którego mama używała, by przenieś pranie na sznurek lub z powrotem do domu.
    W salonie zastałam Damiena leżącego na kanapie przed telewizorem. W skupieniu oglądał mecz siatkówki. Gdy mnie zauważył, oderwał na moment wzrok od ekranu.
    - Cześć - przywitał się i uśmiechnął.
    - Hej. Już spakowany? - zdziwiłam się.
    - W przeciwieństwie do ciebie nie miałem tylu rzeczy. Poza tym zostawiałem je wszystkie u siebie w pokoju. Czekam, aż wyschnie pranie, które twoja mama dzisiaj rano robiła, bo były tam moje spodenki.
    - Skoro sam się już uporałeś z pakowaniem to może mógłbyś mi pomóc? Tego jest tak dużo! - jęknęłam, spoglądając na małą kupkę moich ubrań, leżącą w kacie salonu.
    - O nie! Nie dam się w to wrobić! Twoja babcia kazała mi się nie przemęczać, pamiętasz?
    - Wiem, pamiętam - burknęłam pod nosem. Włożyłam wszystkie swoje ciuchy do koszyka i powędrowałam dalej.
    Przechodząc obok okna, zauważyłam, że znowu padało. Z małymi przerwami lało od czwartkowego wieczoru. Słońca zza granatowych chmur nie było widać. Tylko deszcz, deszcz i deszcz. Przez tę psią pogodę wszystkiego się odechciewało. Jedyne, czego pragnęłam to położyć się pod kocykiem i spać. Niestety, musiałam się spakować.
    Szukając kolejnych ubrań, wracałam myślami do wydarzeń sprzed kilku dni. Po starcu z Zaynem wiele się działo. Po pierwsze było mnóstwo krzyku i bólu, gdy babcia od nowa łamała mi rękę, która zrastała się zbyt szybko i w nieodpowiednim miejscu. Po tych trzech dniach już nie czuję, że ją złamałam. Gorzej poturbowany był Damien. Nadal nie doszedł do siebie. Ciągle oddychał szybko i płytko, rzężąc przy tym niemiłosiernie. rany na jego ciele goiły się prawidłowo, ale wolno. Babcia stwierdziła, że to dlatego, że oberwał srebrnym nożem. Srebro utrudnia gojenie ran Zmiennokształtnym, każdy uczący się w szkole w Dundee to wie. Nie zdawałam sobie jednak sprawy, że mimo wszystko to może być aż takie poważne. Chłopak miał zakaz wykonywania zbędnych czynności, wysiłku i szybkiego poruszania się. Gdyby tylko w pobliżu był jakiś las! Wtedy mógłby się przeobrazić, co przyspieszyłoby jego rekonwalescencję. Babcia jednak kategorycznie zabroniła przemian. Bała się, że ktoś by go zobaczył.
    Już po opatrzeniu ran przyszedł czas na zdanie relacji dociekliwej babci. Ja również miałam parę pytań do Damiena. Więc to ja zaczęłam opowieść, a chłopak ją dokończył. Wyjawiłam jej wszystko, odpowiedziałam na pytania, które w trakcie zadawała. Nie była zła. Cieszyła się, że nic poważnego nam się nie stało, że oboje żyjemy. Martwiło ja tylko to, że Wampir nas ot tak zaatakował na ulicy. Następnie spojrzałam na bruneta i zapytałam, bo jedna sprawa nie dawała mi spokoju.
    - Skąd wiedziałeś, że on ma moją bluzkę?
    - Widziałem - odparł.
    - Co ona tam robiła? - zdziwiła się babcia.
    - Dobre pytanie. Mam jedną hipotezę tylko nie wiem, do jakiego stopnia jest prawdziwa - powiedział Damien. Zachęciłyśmy go, by mówił dalej. - Wydaje mi się, że ta Pijawa włamała się do domu i ukradła coś twojego, Alice, by wywęszyć cię wszędzie, nawet jeśli straciłby cię z oczu.
    - Och! - zachłysnęłam się. Takie wyjaśnienie do głowy by mi nie przyszło. Ale zawsze najprostsze rozwiązania najtrudniej jest wymyślić. - Skoro on napadł na nas to Prue jest w ogromnym niebezpieczeństwie! Muszę do niej zadzwonić - mruknęłam po chwili, gdy już prawda do mnie dotarła. To moja przyjaciółka przecież była główną ofiarą. To na nią poluje Styles. Nie na mnie czy Damiena. Ale skoro zaatakowali nas to na pewno wkrótce zaatakują i Prue.
    Zadzwoniłam. Dziewczyna bardziej przejęła się nami niż swoim życiem. Stwierdziła, że w szkole jest bezpieczna. Wszystkie ofiary w horrorach tak mówią. I jak kończą? Na pewno nie żyją długo i szczęśliwie. Po kilkuminutowym monologu, który wygłosiłam, mówiąc, jaka to ona jest ważna dla nas, dla całego świata, nie tylko magicznego, ale i ludzkiego, zapewniła, że będzie na siebie uważać. Strasznie się o nią bałam. Na szczęście już niedługo znów będziemy razem. Razem zawsze raźniej, nie?


~~ Bella ~~

   Odkąd pamiętam, nigdy nienawidziłam pożegnań. Zawsze musiałam się rozpłakać, stojąc przed najbliższymi i wiedząc, że spotkamy się dopiero za pół roku w święta. I tym razem było tak samo. Przytuliłam się mocno do mamy, potem do taty. Następnie podeszłam do rodziców Alexa, by z nimi też się pożegnać.
    - Uważajcie na siebie! Uczcie się dobrze! - wołała mama, gdy wzięliśmy swoje walizki i ruszyliśmy przez lotnisko. - Do zobaczenia! - Odwróciłam się jeszcze raz i pomachałam do rodziców. Tata obejmował w talii mamę, która wycierała chusteczką łzy z policzków. Uśmiechnęłam się do nich i pomachałam wolną od bagażu ręką. Mimowolnie zwolniłam tempo.
    - Chodź, bo się spóźnimy - ponaglił Alex, ciągnąc mnie za lewą dłoń.
    - Już idę - mruknęłam. Podążyłam za nim, ciągle myśląc o rodzicach. Strasznie trudno mi się z nimi rozstawać. Alex nie miał pojęcia, dlaczego tak to wszystko przeżywam; widziałam to w jego oczach. On cieszył się, że już nie będzie miał na głowie rodziców, że znów będzie mógł robić to, na co miał ochotę. Ja nie widziałam tego w ten sposób. Dla mnie wyjazd oznaczał rozłąkę z najbliższymi mi osobami, na których zawsze mogłam polegać, którzy, bez względu na wszystko, byli ze mną, wspierali mnie, kochali. Zawsze najtrudniejsze było wejście na pokład samolotu. Potem już wszystko samo się układało. I choć cieszyłam się, że znowu spotkam się z wszystkimi znajomymi, było mi smutno, że rodzice nie mogli być przy mnie w tak ważnym dla mnie okresie życia.
    A był bardzo ważny. Nie tylko ze względu na to, że stawałam się dorosłą kobietą, że dojrzewałam jako Zmiennokształtny. Chodziło tu raczej o to, że na reszcie życie zaczęło mi się układać. Życie z Alexem.
    Przez ostatni tydzień bardzo dużo rozmawialiśmy. Na początku zastanawialiśmy się, jak doszło do naszej zamiany ciałami. Trochę to trwało zanim Alex zorientował się, że wszystko zaczęło się od tej chińskiej restauracji, w której byliśmy w zeszły piątek. Zaproponowałam, byśmy się tam wybrali i dowiedzieli, czy nasza wizyta tam miała coś wspólnego z późniejszym incydentem.
    Gdy tylko weszliśmy do restauracji, dostrzegłam tę samą kobietę, która dała nam ciastka z wróżbą. Podeszliśmy do niej, lecz okazało się, że nie rozumiała ani po angielsku, ani po włosku. Na szczęście jedna z kelnerek zauważyła, że mamy kłopoty i podeszła do nas. Była młodziutka, mogła mieć zaledwie dwadzieścia parę lat. Czarne włosy związane miała w kitkę. Nosiła granatową spódnicę i białą koszulę, w talii przepasany miała biały fartuszek. Uśmiechnęła się w naszą stronę, a potem zwróciła się do starszej pani. Krzyczała na nią cicho w ich ojczystym języku. Oczywiście nic nie zrozumieliśmy. Była mocno wkurzona na kobietę, bo nawet ja odczułam jej gniew, a moja empatia nie była dobrze rozwinięta.
    Kiedy już sobie wszystko wyjaśniły, kelnerka spojrzała na nas przepraszającym wzrokiem.
    - Bardzo mi przykro, że musieliście przez to przechodzić. Ale moja babcia, cóż, mocno wierzy w chińską magię.
    - Więc to przez te ciastka zamieniliśmy się ciałami? - zapytał Alex.
    - Tak, niestety. Przepraszam was za to. Pewnie chcielibyście, żeby wszystko wróciło do normy...
    - Tak właściwie to już wróciło - wtrącił się chłopak.
    - Naprawdę? - zdziwiła się kelnerka.
    - Tak. Moglibyśmy chwilę porozmawiać? Mamy do pani kilka pytań, a pewnie i pani pragnęłaby się dowiedzieć, jak nam się udało wszystko odczarować. A muszę pani powiedzieć, że to dosyć dziwna historia. - Uśmiechnęłam się.
    - Proszę, mów mi Youli .
    - Jestem Bella, a to jest Alex - przedstawiłam nas. Podaliśmy sobie dłonie. Dziewczyna pokazała nam wolny stolik, więc usiedliśmy. Sama zniknęła za barem, po chwili przynosząc herbatę i ciasteczka.
    - Dlaczego ta kobieta chciała, byśmy zamienili się ciałami? - zapytał Alex, biorąc do ręki jeden smakołyk.
    - Moja babcia zauważyła, że się kłócicie. Jak już wspominałam, wierzy w chińską magię, według której skłócone osoby najlepiej pogodzić w ten właśnie sposób. Ludzie muszą poznać siebie nawzajem, a jaki jest lepszy sposób od tego, w którym stają się sobą na jakiś czas? Widzę, że akurat w tym przypadku miała rację. Już się pogodziliście?
    - Tak - przyznałam. - Mogłabyś podziękować swojej babci od nas? Jestem jej wdzięczna za to, co zrobiła.
    - Oczywiście, podziękuję. Możecie mi teraz powiedzieć, jak wróciliście do własnych ciał? Bardzo mnie to interesuje.
    Opowiedzieliśmy jej ogólnikowo, jak czuliśmy się w nie swoich ciałach, co się działo po przemianie. Słuchała bardzo uważnie, nie wtrącała się, nie zadawała pytań. Bardzo się z tego cieszyłam, bo bałam się, że gdyby mi przerwała, straciłabym wątek.
    Potem przeszłam do historii, która zdarzyła się na obiedzie. Opowiedziałam, jak Alex wyznał mi miłość i pocałował i co działo się potem. A było co opowiadać!
    - Najpierw poczułam delikatne mrowienie w palcach u nóg, potem przeszło na resztę ciała, straciłam panowanie nad ciałem i runęłam na ziemię. A Alex za mną. Upadliśmy, trzęsąc się, jakbyśmy dostali ataku padaczki. Na szczęście po chwili wszystko ustało i zorientowaliśmy się, że znów jesteśmy w swoich ciałach. nawet nie wiesz, jak bardzo się wtedy cieszyliśmy!
    - No tak! - zawołała Youli. - Pocałunek prawdziwej miłości odwróci czar. Tak jak to zwykle w bajkach bywa - zaśmiała się, a my jej zawtórowaliśmy. 
     Gdy już zagadkę zamiany ciał mieliśmy rozwiązaną, zaczęliśmy rozmawiać o nas. O tym co było, co jest i co będzie. Wspominaliśmy dzieje, kiedy jako młode dzieciaki chodziliśmy ze sobą, kiedy wszystko było proste. Teraz wszystko się komplikowało, nawet gdy wydawało się, że sprawa jest najprostsza na świecie. Zawsze los i my musimy wybierać inną drogę.
    Postanowiliśmy z Alexem żyć teraźniejszością. Nie martwić się przyszłością. Co Nyks nam ześle, tak też będzie. Nic na to nie poradzimy, więc po co sami mamy planować przyszłość, skoro ta została już zaplanowana z dniem naszego poczęcia, a może i jeszcze wcześniej?


~~ Becky ~~

    - Czego się boisz? - zapytał.
    W jednej chwili w mojej głowie pojawiło się setki myśli:
    Boję się tego, że będę zwykłym, szarym człowiekiem. tego, że nie spotkam osoby, która uczyni moje życie wyjątkowym.
    Tego, że nie będę w stanie dawać radości osobom, które kocham. Boję się życia...
    A najbardziej boję się tego, że nigdy nie zrozumiesz, co chcę ci powiedzieć, że jesteś dla mnie cholernie ważny...
    - Boję się pająków - odpowiedziałam. Chłopak zaśmiał się serdecznie i przytulił mnie mocno do siebie.
    - Tak, ja też - szepnął mi do ucha. Poczułam jego przyjemny zapach, gdy muskał moją żuchwę swoimi ustami. Gdy w końcu natrafił na moje usta, namiętnie mnie pocałował. Tak bardzo uwielbiałam się z nim całować! Było bardzo przyjemnie. W brzuchu mnie ściskało, jakby każdy pocałunek był naszym pierwszym. Czułam się, jakbym była naprawdę zakochana. Może i byłam. Sama nie wiedziałam. Bo gdy mnie całował, przestawałam myśleć. Nic innego się nie liczyło. Tylko on i jego pełne usta
    Nawet się nie zaróżowiłam, choć powinnam, bo dokładnie wiedział, o czym myślałam. Skojarzenie było fajną sprawą, ale nie w takich momentach jak ten.
    Lecz może to dobrze, że mógł to wyszperać z moich myśli? Jeśli by tego nie zrobił, sama musiałabym mu o tym kiedyś powiedzieć. A tak to już się tym nie przejmowałam.
    - Nie chcę, żebyś wyjeżdżała - pożalił się.
    - Ja też. Dobrze mi jest tak, jak jest. Ale muszę. Gdybym nie wróciła, przysłaliby jakiś oddział specjalny tu po mnie. A Filip chyba by oszalał! - Zaśmiałam się, wyobrażając sobie minę mojego brata, kiedy usłyszałby, że nie wracam z nim do szkoły.
    - Tak, chyba masz rację. Co nie zmienia faktu, że będę za tobą tęsknić. Baardzo! - wymruczał znów obsypując mnie pocałunkami.
    Siedziałam z Louisem w jego pokoju w hotelu na łóżku. To było nasze ostatnie spotkanie przed moim wyjazdem do Dundee. Gdy w końcu, po tylu dniach żałoby, znalazłam szczęście, musiałam je opuścić.Nie było to sprawiedliwe, ale czy życie w ogóle kiedykolwiek jest sprawiedliwe?
    Pożegnania zawsze są trudne. Bez względu na to, czy wyjeżdża się na rok, dzień czy godzinę. Gdyby nie Louis chętniej wracałabym do szkoły. W końcu to jedyne miejsce, gdzie mogę się uczyć tego, co naprawdę mnie ciekawi i przyda się w życiu. Teraz było mi smutno. Gdy już dojadę do szkoły, nie będę miała czasu na spotykanie się z Louisem. Oczywiście pomijając fakt, że w ogóle dostałabym pozwolenie na wyjście poza teren szkolny.
    Jeden z najważniejszych argumentów przemawiających za powrotem do szkoły to to, że w każdej chwili mogła zacząć się moja pierwsza przemiana. Za dwa tygodnie moje urodziny. W ciągu tych kilkunastu dni może wydarzyć się wszystko. A bardzo chciałabym mieć przy sobie Nancy, gdy zacznie się moja pierwsza przemiana. Ona wie, co w takich chwilach robić. Czułabym się przy niej bezpieczna. Względnie, oczywiście. Bo co się wydarzy, tego nikt nie wie. Chyba tylko sama Nyks.


~~*~~*~~*~~*~~

     Hej! Rozdział z lekkim poślizgiem, ale jest przynajmniej dłuższy niż poprzednie. Przynajmniej tak uważam. Poza tym ostatnio coś mało komentujecie. Nie tylko tutaj, ale i na drugim blogu też. Nie wiem, dlaczego. Rozumiem, że wystawianie ocen, ostatnie poprawy, ale jakoś tak mi przykro. Może po prostu wam się nie podoba? Cóż, ja to tak odbieram.
    Końcówkę pisało mi się strasznie opornie, dlatego może być tragiczna :D
     Nie zanudzam Was więcej!
Zuza♥

6 komentarzy:

  1. W końcu wracają do szkoły! No, no, no... Fajnie ^^
    Przyjemnie mi sie czytało, rozdział rzeczywiście dłuższy niż poprzednie :)
    Pocalunek prawdziwej milości?? Oooo ^^
    Jestem mega ciekawa co tam siedzi w twojej pięknej glówce i czym nas zaskoczysz kolejnym razem...
    Pozdrowionka i weny :*
    ~S

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mam nadzieję, że zaskoczę, a pomysłów mam kilka, może niektóre nawet ciekawe. Tylko brak mi czasu i odpowiedniego sprzętu do pisania.
      Taa, w końcu skończyłam te wątki wszystkie, które się rozwinęły, gdy wyjechali. Teraz chyba już będzie łatwiej napisać rozdział, przynajmniej taką mam nadzieję.
      To dobrze, że dłuższy, starałam się, by taki był.
      Zuza <3

      Usuń
  2. O Bosz... ;D
    Wspaniały! ;* "Pocałunek prawdziwej miłości" świetnie to wymyśliłaś! "Boję się pająków" rozwaliło mnie normalnie. xD Tak miło się czytało! :) Po prostu nieziemskie! I ten moment z Lou.... Kochhham!
    No właśnie to wystawianie ocen i poprawki... urwanie głowy z tym. ;P Ale udało się wyciągnąć na pasek. A u cb jak z tym?
    No cóż... nie pozostaje nic innego, jak czekać z niecierpliwością na dalszą część! I co wydarzy się do jej urodzin. :D
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny, kochana. ;* (u mnie też już nowy rozdzialik ;D )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział zaraz przeczytam i skomentuję. Miałam przeczytać w szkole, ale masz strasznie małą czcionkę na telefonie ustawioną - może tylko mnie się tak wydaje :D
      Cieszę się, że Ci się podobało ;)
      Chyba będzie, oj mam taką nadzieję. Ale na 99.9% będzie pasek na świadectwie! :D
      Oj wydarzy, wydarzy! :D Mam nadzieję, że uda mi się to opisać tak, jak chcę ;p
      Zuza <3

      Usuń
  3. Hej haj heloł!
    Przepraszam straszliwie za brak komentarza pod ostatnim rozdziałem. Ostatnio ulotniłam się z blogosfery i ciężko było mi się z powrotem odnaleźć. Serio, zapomniałam jak pisze się komentarze 😐
    Ale przechodząc do rozdziału. To z pewnością nie jego wina, że komentarzy jest mniej *starannie omija fakt, że sama nie komentowała* Wszystkie posty są na równym, bardzo wysokim poziomie. Wiadomo, jedne lepsze, drugie gorsze, ale wszystkie świetne. Jak dla mnie w ostatnich, bodajże dwóch rozdziałach trochę za dużo miłości, ale to chyba tylko takie pierwsze wrażenie, bo jak się tak zastanawiam, to te wszystkie intrygi są zachowane. 😏^o^
    Już się nie mogę doczekać, kiedy Styles weźmie sprawy we własne ręce. Oczekuję jakiejś konfrontacji między nim a Alice. Mam taką cichą nadzieję, że do czegoś takiego dojdzie.
    Mam takie niejasne poczucie, że już gdzieś widziałam coś podobnego do pytania Louisa i odpowiedzi Becky, że boi się pająków O.o W każdym razie tu fajnie to pasuje, bo ten ship jest skojarzony :D
    I wyjaśnienie zamiany ciałami mnie satysfakcjonuje, chyba z tej części rozdziału możesz być najbardziej dumna.
    I mostów hiperłączy (szczerze mówiąc nie wiem czy to hiperłacza, ale ciiiii) które uwielbiam!
    Jeśli pomyliłam imiona, czy wątki to wybacz :C Zawsze mi się to wszystko myli, ehhh.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie też miłości aż nadto, ale powoli wracam do głównego wątku, wszystkich intryg i niespodzianek, które dla Was szykuję w tej części bloga :) Nie umiem napisać czegoś, co nie miałoby w sobie choć krztyny wątku miłosnego, ale teraz będzie go coraz mniej - choć oczywiście się będzie przeplatał, bo wiem, że niektórzy czytelnicy go lubią. Mam nadzieję wprowadzić więcej akcji w dalsze rozdziały, ale muszę wszystko podokańczać co jest do zakończenia, bo potem to by się zrobiło masło maślane a Wy nic byście nie wiedzieli :)
      Styles weźmie sprawy w swoje ręce. Muszę to sobie wszystko poukładać i wyrzucić pewne sytuacje, które zamierzałam opisać, bo chyba nie będą pasować, ale niedługo pojawi się Styles ;p
      Co do tego fragmentu z Becky i Lou - że też nikt się wcześniej nie zorientował! - to zainspirował mnie obrazek z internetu, gdzie było coś podobnego napisane :)
      Nie wyszłaś z wprawy, naprawdę :) Twój komentarz mnie jak najbardziej satysfakcjonuje. Dlaczego by nie miał? ;D
      Co do konfrontacji Alice ze Stylesem... Hym hym... Jakoś tak to sobie nieco inaczej wyobrażałam i muszę nad tym pomyśleć teraz ;p Bo w głowie już mi się rodzi plan ;D
      Chyba nie pomyliłaś! Jestem z Ciebie dumna! :)
      Też Cię pozdrawiam!
      Zuza <3

      Usuń