środa, 8 października 2014

*26. "Zrobimy to jutro?"

Dziękuję za wspaniałą zabawę! Było mega super, śmiesznie i zabawnie, i wszystko :D Pierwsza taka nasza impreza i zaliczam ją do jak najbardziej udanych <3 Dziękuję ♥



"Ocalałeś nie po to, aby żyć." - Zbigniew Herbert. 



~~*~~*~~*~~*~~


~~ Narracja trzecioosobowa ~~

    Kolejny dzień w dziwnej krainie mijał im spokojnie. Od rana oboje byli zajęci swoimi obowiązkami; Shane poszedł z Kartikiem do pracy, a Chloe pomagała Felicity w domu. Gdy po kolacji wrócili do swojej chatki, byli zmęczeni i jedyne, o czym marzyli to gorąca kąpiel i sen. Niestety, na kąpiel nie mogli liczyć, nie w tym świecie, gdzie ludzie oszczędzali na czym tylko się dało, nawet na opale i wodzie czy jedzeniu. Ale nawet o śnie mogli zapomnieć, przynajmniej na razie, bo obiecali sobie rano, że wieczorem usiądą razem przy stole i porozmawiają o ich położeniu i szansach na powrót do domu.
    Usiedli więc naprzeciwko siebie. Miny mieli niewesołe, ale chyba nikt, na ich miejscu, by się nie cieszył. Podpierając głowy rękami i mrugając szybko powiekami, patrzyli na siebie niemal nieprzytomnie. Żadne z nich nie miało ochoty pierwsze się odezwać.
    Shane wyciągnął przed siebie rękę i dotknął nią ciepłej i delikatnej dłoni Chloe. Dziewczyna wzdrygnęła się nieznacznie, bo gest zaskoczył ją. Spojrzała mu w oczy, starając się powstrzymać ziewnięcie. Zauważyła w jego tęczówkach zmęczenie połączone z determinacją. Jego słowa potwierdziły tylko to, że dziewczyna nie dostała sennych majaków.
   - Musimy się stąd wydostać, nie podoba mi się atmosfera tego miejsca. To nie jest normalne, że codziennie wieczorem jesteśmy tak zmęczeni, że nie mamy na nic siły. Tutaj jest coś nie tak, nie mam pojęcia co, ale najwyższy czas się dowiedzieć i temu czemuś przeciwstawić.
    Chloe pokiwała półprzytomnie głową. Zgadzała się z chłopakiem w stu, a nawet może i więcej, procentach, ale po prostu nie miała siły na choćby odrobinę wyraźniejszy gest. Przyglądając się uważnie twarzy Shane'a, zauważyła, że w jego oczach już nie widać takowego zmęczenia, które ją ogarniało. Wyglądało to tak, jakby otoczka, która spowijała go, powodując brak sił, stopniowo się ulatniała. Zdawało jej się, że czuł się dużo lepiej, po chwili nawet się do niej uśmiechnął, zaciskając jej mocniej palce na dłoni, by dodać jej otuchy.
    - Musisz uwierzyć, że to nie jest normalne - szepnął. - To tylko zły czar, który musisz przezwyciężyć. Mnie się to już udało. Teraz tylko ty. Pomogę ci, nie bój się. Po prostu mi zaufaj.
    - Ufam ci - powiedziała bez zastanowienia.
    - To dobrze, a teraz powtarzaj za mną. - Wziął głęboki wdech i kontynuował. - To się nie dzieje naprawdę. To nie jest normalne. To tylko magia, która zaraz przestanie działać.
    - To się nie dzieje naprawdę. To nie jest normalne. To tylko magia, która zaraz przestanie działać. - mówiła cicho i szybko.
    - I jeszcze raz. To się nie dzieje naprawdę... - poinstruował Shane. Dziewczyna powtórzyła zdania jeszcze kilka razy. Dopiero wtedy i z niej spłynęło zmęczenie przytłaczające jej barki. Zaczerpnęła głośno powietrza, które po chwili wypuściła z delikatnym świstem. - Udało się! - zawołał chłopak, wstając szybko z krzesła, które przewróciło się, powodując mnóstwo hałasu. Przeszedł naokoło stół i wziął w ramiona nieco zdziwioną Chloe. Jej krzesło również się przewróciło, gdy zakręcił nią wokół własnej osi. Po chwili wahania wtuliła się w niego, wdychając znajomy zapach jego ciała. Niekontrolowany chichot wymknął jej się z ust.
    - Co to było? - zapytała, gdy chłopak w końcu odstawił ją na miejsce. Postawili krzesła znów na swoim miejscu i usiedli na nich. Shane spojrzał na nią, uważnie jej się przyglądając. Chciał się upewnić, że cały czar prysł.
    - Najwidoczniej ktoś nie chce, żebyśmy się stąd wydostali - zauważył.
    - Ktoś, albo coś - zasugerowała Chloe, próbując sobie to wszystko poukładać w głowie.
    - Nie, to na pewno był człowiek - powiedział przekonany chłopak. - A raczej jego magia, ale na pewno czar rzucił człowiek. Nie ma nigdzie, nawet w innym wymiarze, tak potężnej magii, która utworzyłaby się bez pomocy czarodzieja. Pytanie tylko, kto jest na tyle zdolny i silny, by móc nas tak omamić?
    - Naprawdę myślisz, że ktoś tutaj ma magiczną moc? - zapytała z powątpiewaniem dziewczyna.
    - To inny wymiar, magiczna kraina, tutaj wszystko jest możliwe - odparł.
    - Więc pewnie domyślasz się, kim może być ta osoba? - powiedziała Chloe, próbując zastanowić się, na kogo mógłby stawiać Shane.
    - To chyba oczywiste, że chodzi o Merrina - odezwał się głośno.
    - Nie jestem tego taka pewna - powiedziała nieprzekonana.
    - No a kto, jak nie on? - zirytował się nieco Shane. - Przecież to chyba oczywiste. On jest tym całym ich wodzem, czy jak on się zwie w ich kulturze. To on nimi przewodzi, więc najbardziej prawdopodobne jest to, że to on będzie miał moc.
    - Myślisz? - Dziewczyna zaczęła dostrzegać prawidłowość rozumowania przyjaciela. - Jak się tak zastanowić, to możesz mieć rację - przyznała. Chłopak skinął głową i uśmiechnął się do niej. - To co w takim razie robimy?
    - Sam jeszcze nie wiem. Moglibyśmy spróbować skontaktować się z Becky. Chyba będziesz potrafiła to zrobić?
    - Ja tak, ale nie jestem pewna, czy Becky z tamtego okresu, do którego się przenieśliśmy, będzie umiała odebrać prawidłowo sygnał czy wiadomość. Z tego, co widziałam przy rzucaniu zaklęcia, miała niewielkie pojęcie o rodzinnej magii. Nie wydaje mi się, żeby od tamtej pory coś się pod tym względem zmieniło.
    - Kurde, faktycznie. Wyglądała na zdezorientowaną wtedy. Myślałem, że było to związane ze śmiercią Davida i naszym odejściem. Nie sądziłem, że jeszcze się niczego o waszej rodzinie nie dowiedziała - wyraził swoje niemałe zdziwienie. Oparł się wygodnie - na tyle, na ile to było możliwe - o drewniane oparcie krzesła i podrapał po głowie, zastanawiając się, co by w takie sytuacji zrobić. - A mogłabyś skontaktować się z jej mamą? Ona na pewno wiedziałaby, co zrobić. No i przez nią dotarlibyśmy do reszty. Gdybyśmy poprosili ją, by opowiedziała o wszystkim Prue, Becky czy Alice...
    - Mogę spróbować, ale nigdy czegoś takiego nie robiłam. Wcześniej wiązałam się tylko z mamą, a i to nie zawsze działało. - Posmutniała. Chciała być pomocna Shane'owi. Chłopak myślał za nich dwóch, więc ona pragnęła przynajmniej czynem mu to wszystko wynagrodzić.
    - Zadziała - powiedział chłopak z taką pasją, że i Chloe uwierzyła, że jej się uda nawiązać kontakt z mamą Becky. - Wierzę w ciebie - szepnął, nachylając się ku niej i patrząc prosto w oczy. Przez plecy dziewczyny przeszedł przyjemny dreszcz.
    - Okej, będę potrzebowała chwili ciszy i spokoju, paru ziół, przynajmniej dwie świece i kredę. Fajnie by było, gdybym miała też kryształy, pomogłyby mi utrzymać kontakt dłużej niż normalnie, ale w naszym przypadku nie zdobędziemy kryształów. Nie tutaj. - Westchnęła. - Zioła mogę jutro skombinować. Felicity mi pomoże. Gorzej będzie ze świecami... - zastanawiała się.
    - Popytam, może coś się wykombinuje, nie martw się. Ty zajmij się roślinami, a ja przyniosę świece - zaproponował. Dziewczyna kiwnęła głową na znak zgody. - Zrobimy to jutro?
    - Tak, im szybciej, tym lepiej. Wynośmy się stąd zanim stanie nam się coś złego, bo coś czuję, że im dłużej tu jesteśmy, tym bardziej coś nam zagraża. Nie mam pojęcia, czym miałoby być to zagrożenie, ale niewątpliwie się zbliża. Z każdym dniem jest coraz bliżej...
    - Mam nadzieję, że nasz plan wypali.
    - Musi. Inaczej zostaniemy tu na zawsze. A ja nie chcę się tutaj zestarzeć. - Wzdrygnęła się na samą myśl o pozostaniu w krainie Kartika i Felicity.
    - Razem damy radę - zapewnił ją, dotykając czule jej dłoni. Chloe delikatnie się zarumieniła, ale starała się nie okazać, jak duże zrobił na niej wrażenie jego dotyk. Uśmiechnęła się tylko szeroko, zaglądając przez chwilę w jego oczy. Potem spuściła wzrok na ich złączone ręce na stole. - Chyba powinniśmy się już położyć. Jutro wielki dzień, musimy być wypoczęci - odezwał się po chwili milczenia. Chloe kiwnęła tylko głową. Wstała szybko od stołu, podeszła do łóżka, gdzie ściągnęła swoją sukienkę i zamiast niej założyła cieniutką halkę do spania. Szybko położyła się na łóżku i przykryła szczelnie kołdrą. Nie lubiła zakładać swojej "pidżamy", bo odsłaniała więcej niżby chciała pokazać. Wstydziła się paradować półnago, zwłaszcza, że Shane, który jej się podobał, co chwila na nią spoglądał.
    Chwilę potem i chłopak położył się na łóżku. On nie miał problemu z nagością. Spał bez koszulki, jedynie w krótkich a la spodenkach. Wyciągnął się wygodnie na łóżku, spoglądając w sufit, jedną rękę trzymał zgiętą w łokciu pod głową, a druga leżała na jego brzuchu.
    - No to dobranoc - powiedziała pierwsza Chloe, przewracając się na bok, plecami do chłopaka. Ten spojrzał na nią z błądzącym w kącikach ust uśmiechem.
    - Dobranoc - szepnął, zapatrzony w burzę ciemnych włosów rozrzuconych na poduszce i nagich ramionach dziewczyny. Podniósł rękę, bo poczuł dziwną potrzebę odgarnięcia kosmyków z jej ciała, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Odłożył więc z powrotem rękę na brzuch i wpatrywał się zamyślony w sufit drewnianej chatki.

***

    Chloe siedziała jak na szpilkach, czekając na powrót Shane'a. Z pomocą Felicity zebrała wszystkie potrzebne jej zioła, które potem związała w bukiecik. Znalazły się w nim między innymi szałwia, sosna i lawenda. Teraz leżały na wyszorowanym rano stole.
    Dziewczyna przyszykowała już wszystko. Przedmioty, które mogłyby przeszkadzać, odsunęła na boki tak, że w pomieszczeniu znalazło się mnóstwo wolnej przestrzeni. Postanowiła, że razem z Shanem przesuną pod ścianę jeszcze stół. Sama nie dałaby sobie z nim rady, ponieważ był za ciężki.
    Na piecu w rogu kuchni stałął garnek pełen smakowitej potrawki, którą dziewczyny dzisiaj przyszykowały na kolację dla Shane'a i Kartika. Chloe wzięła trochę do domu, wymigując się błahostkami od wspólnej wieczerzy. Wolała od razu po jedzeniu zająć się rytuałem, a gdyby spędzili kolację u młodej pary, na pewno tak szybko by nie wyszli.
    Chloe tak bardzo się zamyśliła, że dopiero Shane, wchodząc do chatki, wytrącił ją z tego stanu względnej błogości.
    - Cześć! - zawołał od progu. Powiesił kurtkę na wieszaku przy drzwiach, ściągnął buty, by nie nabrudzić w całej kuchni i przeszedł dalej. Jeszcze trochę rozkojarzona brunetka spojrzała na przyjaciela, nie wiedząc, co zrobić. - Co jest do jedzenia? Jestem strasznie głodny! - jęknął, siadając przy stole. Dopiero wtedy Chloe zorientowała się, co musi zrobić. Pobiegła szybko do piecyka, z garnka nałożyła na dwie miseczki potrawki i jedną postawiła przed Shanem a drugą tam, gdzie miała siedzieć. Potem między nimi położyła pokrojony świeży chleb po czym usiadła, podając chłopakowi łyżkę.
    Zaczął jeść niemal od razu. Westchnął błogo, gdy napakował sobie pełną buzię mięsa i pieczywa. Dziewczyna pokręciła tylko głową, uśmiechając się nieznacznie. Również wzięła do ust pierwszy kęs chleba i łyżkę potrawki. Smakowała pysznie, zupełnie inaczej, niż wszystkie inne potrawy, które uchodziły za specjały kuchni tejże krainy. Była normalna, bez żadnych gadzich wydzielin czy zielonych glonów i mchów. Zwykła potrawka z freliwów i warzyw z dodatkiem ziół, które dziewczyny zebrały w lesie i na łące.
    Gdy skończyli, Chloe szybko posprzątała ze stołu, po czym przenieśli go nieco na bok. Wtedy pośrodku pomieszczenia zrobiło się mnóstwo wolnego miejsca.
    - Przyniosłeś świece? - zapytała, gdy położyła poduszkę na podłodze, gdzie miała usiąść w trakcie rytuału.
    - Jasne. Pikuś. Mam chyba z pięć, powinny być dobre, nie wiem, nie znam się na tych waszych obrzędach. - Wzruszył ramionami, wyciągając z torby pięć białych świec.
    - Idealnie - pochwaliła chłopaka, biorąc od niego świece i stawiając w odpowiednich miejscach - Na północy, południu, wschodzie i zachodzie, a jedną przy poduszce. Potem przyniosła bukiecik z ziół i palącą się szczapę z piecyka, którą zapaliła wszystkie knoty świec, a następnie i rośliny. Gdy tylko się zajęły ogniem, zdmuchnęła płomień, by zioła zaczęły się dymić. W powietrzu unosił się przyjemny zapach szałwii, sosny i lawendy, który oboje z lubością wdychali.
    Gdy dziewczyna miała już wszystko przy sobie, usiadła na poduszce w chmurze dymu. Wygładziła zmiętą kartkę, na której zapisała wcześniej wymyślone zaklęcie komunikacji. Z bijącym głośno i mocno sercem wypowiedziała wyraźnie słowa zaklęcia. Zamknęła oczy, by móc skupić się na magii. Po chwili poczuła na odsłoniętej skórze lodowaty powiew wiatru. Uniosła powieki i zobaczyła szalejący na wietrze płomyk świecy. Spojrzała przerażona na przyjaciela. To nie tak miało wyglądać. Coś poszło nie tak jak powinno.


~~*~~*~~*~~*~~

     Hej, miałam nie dodawać, ale ja miewam takie odpały. Postanowiłam dodać, ale co dalej to nie wiem. Prawie nikt nie zadeklarował się, że będzie czytał jak będę dodawała. No nic, nie będę tutaj znowu przetaczać mojej przemowy.
    Mam nadzieję, że podoba Wam się takie żerowanie, żerujcie dalej, śmiało.
    NO I ANKIETA! GŁOSUJCIE.

5 komentarzy:

  1. Ej, ja tu po prostu nie mam internetu! Proszę mnie zbyt pochopnie nie oceniać! Nie komentowałam, to prawda. I za bardzo też nie czytałam... Ale zrozum: ja internet mam tylko raz w miesiącu i to tylko w telefonie! Spróbuję coś z tym zrobić, ale nic nie obiecuję.

    I cieszę się, że w końcu jest rozdział o Chloe :) Tęskniłam za nią.

    Pozdrawiam i życzę weny.
    Jun

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej, ale wcześniej skąd mogłam wiedzieć, że nie miałaś internetu? Nie jestem święta i wszechogarniająca i po prostu nie wiem.
      Cieszę się, że fajnie wymyśliłam z rozdziałem o Chloe.
      Zuzka M.

      Usuń
  2. Hej :* Na samym początku bardzo Cię przepraszam, że dopiero teraz komentuję :c Ale jak już wcześniej wspomniałam, przez ostatnie dni byłam w szpitalu, no i ta wcześniejsza hulanka między lekarzami... Teraz też nie jest ok, ale mam chwilę wolności ;)
    Przeczytałam wszystkie zaległe posty i jestem zachwycona rozdziałami, no i trochę smutna, gdyż ja też mam ostatnio problemy z czytelnikami... Po prostu ich brak... A miło jest poczytać od nich komentarze :c
    Rozdział jest cudowny :* Uwielbiam tą parkę ( chociaż i tak Prue i Chris są u mnie na pierwszym miejscu ). W poprzednim bałam się, że im coś zrobisz :c No ja bym ich uśmierciła... a dopiero potem pewnie zastanawiała się nad konsekwencjami :D
    Jestem ciekawa co wymyślisz dalej :* A! I znalazłam kilka literówek:
    "- Ktoś, albo ktoś "- chyba miało być coś ;*
    "Na piecu w rogu kuchni stałą garnek"- stał
    Pozdrawiam i nie mniej mi tego za złe, ale naprawdę czytam Twoje opowiadanie. Nie mogę regularnie go komentować. Przynajmniej póki nie skończą się te wszystkie badania, bo prawdopodobnie znowu wyślą mnie na tydzień czy dłużej do szpitala :c
    Seo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To coś aż tak poważnego? Kurde, zapomniałam się Ciebie spytać u Ciebie na blogu -,-
      Ach, literówki to mogą być, bo nie sprawdzałam wgl od paru notek, bo jakoś nie mam siły przeczytać tego jeszcze raz, ale niedługo się wezmę i poprawię wszystko :)
      Ja naprawdę tego nie rozumiem, że ludzie jakoś dziwnym trafem nie potrafią znaleźć czasu, nawet jeśli jest wolne. Ja po po prostu tego nie rozumiem, że się komuś podoba i tego nie czyta, ale cóż, jak się dowiedziałam, nie wszystkich tak korci jak mnie do czytania dalej :D
      Zobaczysz, co zrobię :D Jeszcze nic nie jest pewnego :D Taaa, ty jesteś do tego zdolna :D
      Mam nadzieję, że dojdziesz do siebie szybko! <3
      Pozdrawiam!
      Zuza ;*

      Usuń
  3. Wspaniały kochanie! xx Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń