poniedziałek, 1 grudnia 2014

*28. "...urwę ci głowę, bo coś mi się wydaje, że akurat twoja będzie nam zbędna..."

Rozdział z dedykacją dla Seoany i Nesti :) Za miłe słowa pod ostatnim rozdziałem :) Za to, że przeczytały i skomentowały  rozdział, za co jestem im wdzięczna <3 Cudownie jest przeczytać kochane słowa, które podnoszą na duchu :) Dziękuję *,* 



"Pomoc może nadejść z najmniej oczekiwanej strony..."
 - Zwiadowcy: Ziemia skuta lodem, John Flanagan.



~~*~~*~~*~~*~~

~~ Chris ~~

    Siedzieliśmy z Prue na kocu pod murem bardzo długo. Dziewczyna opierała głowę na moim ramieniu, patrząc na zachodzące za drzewami i budynkami szkolnymi słońce. Spoglądałem na nią od czasu do czasu, bawiąc się jej włosami. Nawijałem cienki kosmyk na swój palec, założyłem jej niesforne włosy za ucho, odgarnąłem wszystkie kosmyki na plecy, bym mógł widzieć całą jej twarz. A wyglądała naprawdę pięknie. Pomarańczowe światło odbijało się w jej niebieskich oczach, sprawiając, że błyszczały. Wyglądała na naprawdę odprężoną i zrelaksowaną. Uśmiechała się delikatnie, przez co wokół jej oczu zauważyłem maleńkie zmarszczki. Musnąłem opuszkiem palca te niewielkie bruzdy. Prue przymknęła oczy, delektując się moim dotykiem i jeszcze bardziej wtulając twarz w moją koszulę. Przejechałem palcem wzdłuż jej policzka, zatrzymując się na podbródku. Pochyliłem się nieco nad nią i pocałowałem ją. Dziewczyna szybko ujęła moją twarz w swoje dłonie, odwracając się w moją stronę. Wplotła palce między moje włosy. Moje dłonie powędrowały wzdłuż jej pleców aż dotarły do bioder. Delikatnie naparłem na nią. Dziewczyna położyła się na kocu a ja na niej. Całowaliśmy się namiętnie, poznając swoje ciała coraz bardziej natarczywie.
    Nie mam pojęcia, jak potoczyłaby się dalej sytuacja, gdyby nie zadzwonił telefon. Najpierw nawet nie oderwaliśmy się od siebie. Ale gdy dźwięk stał się wkurzający, odsunąłem się od dziewczyny i usiadłem obok, szukając po wszystkich kieszeniach telefonu. Prue jęknęła cicho, gdy przestaliśmy się całować.
    - Chociaż zobaczę, kto się dobija - powiedziałem, wyciągając telefon z przedniej kieszeni dżinsów. Spojrzałem na ekran, gdzie pojawił się numer telefonu Damiena. - Muszę odebrać. - Westchnąłem teatralnie i przejechałem palcem po wyświetlaczu. - No co tam? - odezwałem się już do chłopaka, który był po drugiej stronie.
    - Skończyliście już tę swoją schadzkę? - zapytał. W jego głosie słyszałem rozbawienie.
    - Nic ci do tego - odparłem tylko. - Mów, czego chcesz, bo jestem trochę zajęty.
    - Zwołaliśmy zebranie na strychu. Za piętnaście minut macie się tam pojawić, inaczej pójdziemy tam po was i was zgarniemy tak czy inaczej. Zrozumiano?
    - A nie moglibyście się obejść bez nas choć raz? - zapytałem bez nadziei. Od razu wiedziałem, jaką dostanie odpowiedź.
    - Nie. Tu chodzi o Shane'a i Chloe. Czyli musimy skorzystać z wiedzy i pomysłów wszystkich. Nawet tak mało rozwiniętych umysłowo jak ty.
    - Pożałujesz tych słów. Poczekaj, aż cię dopadnę. Zaraz tam będziemy i urwę ci głowę, bo coś mi się wydaje, że akurat twoja będzie nam zbędna - odpyskowałem, rozłączając się. - Idziemy! - zakomenderowałem szybko, podnosząc Prue z koca. Zwinąłem cały piknik w mgnieniu oka. Po chwili już byliśmy w drodze do szkoły.

***

    Wszyscy już znajdowali się na strychu. Jedni siedzieli na kanapie, drudzy na dywanie na podłodze, jeszcze inni na krzesłach. A Damien stał w najdalszym kącie pomieszczenia i spoglądał na drzwi wejściowe. Gdy przybyliśmy do pokoju, szybko odwrócił wzrok. Uśmiechnąłem się mimo woli. Przez cały czas próbowałem utrzymać poważny wyraz twarzy, ale jego niemała obawa rozbroiła mnie.
    - No w końcu się pojawiliście! - zawołała zniecierpliwiona Alice. Siedziała na kanapie razem z Becky i Tomem. Oparte plecami o mebel siedziały Bells i Jen. Na krzesełkach nieco dalej przycupnęli Filip i Alex.
    - Wcześniej nie mogliśmy. Przyszliśmy jak najwcześniej to było możliwe - wyjaśniłem. pociągając Prue za rękę, by poszła za mną. Usiedliśmy naprzeciwko kanapy na miękkim dywanie.
    - Ta jasne, nie musisz się nam tłumaczyć. Najważniejsze, że już jesteście - wtrąciła się Becky.
    - Zaczęliście już? - chciała wiedzieć Prue.
    - Nie, czekaliśmy na was. Chcieliśmy, by każdy był w temacie. Teraz możemy już zacząć - powiedziała Bella.
    - Ma ktoś jakiś pomysł, jak zrobić, by wizja Belli się nie spełniła? - zapytał Damien.
    - Musimy się do nich jakoś dostać, gdziekolwiek się teraz znajdują - powiedziałem.
    - Ameryki w tym momencie nie odkryłeś - zauważył mój przyjaciel. - Na to to chyba każdy wpadł, geniuszu - odparł z przekąsem.
    - Nie bądź taki cwany - odparowałem.
    - Chłopaki, uspokójcie się! - zawołała moja dziewczyna głośno. - Mamy tu poważny temat do obgadania a wy zachowujecie się jak jakieś dzieciaki z przedszkola!
    - Prue ma racje - poparła ją Bella.
    - Sorki - odrzekliśmy razem z Damienem jednocześnie. Spojrzeliśmy na siebie w tym samym momencie, uśmiechając się do siebie od ucha do ucha.
    - Myślę, że nie musielibyśmy się przedostawać do świata, w którym obecnie znajdują się Chloe i Shane - zastanawiała się na głos Alice.
    - Co masz na myśli? - zainteresowałem się. Wszyscy spojrzeli na blondynkę, czekając, aż przedstawi nam swój tok rozumowania. - Uważam - podjęła po chwili milczenia - że wystarczy, jak się z nimi w jakiś sposób skontaktujemy. Nie musimy się bezpośrednio narażać na to, że my także utkniemy w tamtym wymiarze. Po prostu możemy najpierw z nimi porozmawiać a następnie spróbować im pomóc przedostać się do naszego świata.
    - Okej, załóżmy, że to dobry pomysł - zaczęła Becky.
    - To jest dobry pomysł - wtrąciła się przyjaciółce Alice, podkreślając każde słowo.
    - Okej, jest dobry. Ale jak wcielić go w życie? W jaki sposób mielibyśmy się porozumieć między światami z Chloe i Shanem? - zadała kluczowe pytanie brunetka.
    - I tu na scenę wchodzisz ty. - Uśmiechnęła się do niej Alice. Tom, słysząc rozmowę dziewczyn, aż się zachłysnął powietrzem, gdy pojął, o co chodziło blondynce. Pokiwał z uznaniem głową, szczerząc zęby w stronę zadowolonej z siebie dziewczyny.
    - Naprawdę genialny pomysł - poparł ją. - Tylko myślisz, że się uda? - zapytał z powątpiewaniem.
    - Musi - odparła z przekonaniem. - Nie mamy innego wyjścia.
    - Hello! Mógłby mi ktoś w końcu wyjaśnić, na czym polega ten wasz cały genialny plan? - odezwał się trochę zły Damien.
    - I powiedzieć mi, co ja mam z nim wspólnego? - dodała Becky, spoglądając to na Toma, to na Alice niepewnym wzrokiem.
    - To proste. - Wzruszyła ramionami blondynka. - Pomagałaś Chloe otworzyć portal, który przeniósł ich do tamtego świata. Więc teraz musisz zrobić to samo... To znaczy nie to samo. Nie otworzyć portal, tylko za pomocą swojego ducha, skontaktować się z duchem Chloe.
    Spojrzała na ich niewyraźne miny, które wszystkie wyrażały to samo - zagubienie, zdezorientowanie i niedowierzanie. Tylko jeden Tom dalej zachęcał ją do głębszego tłumaczenia swojego planu.
    - Chodzi mi o to, że Chloe również musi mieć, jakieś powiązania z twoją rodziną, skoro tyle wiedziała na temat portalu, którego użyli w marcu. A skoro jest powiązana z twoją rodziną, to oznacza, że także i z tobą. A jeśli jest powiązana, to znaczy, że możesz się z nią bez problemu skontaktować.
    - No dobra, powiedzmy, że rozumiem sens tego, co powiedziałaś przed chwilą. To teraz pytanie do ciebie: jak ja niby mam to zrobić? Nigdy przecież czegoś takiego nie próbowałam - zaprotestowała słabo.
    - Powinnaś porozmawiać o tym ze swoją mamą - zasugerował Tom. - Ona na pewno będzie wiedziała, co zrobić w takiej sytuacji, jak ci pomóc.
    - Popieram - zgodziła się z Tomem Alice.
    - Dlaczego ja? - jęknęła brunetka.
    - Bo nie ja - odpowiedział mądrze Damien.
    - Baardzo śmieszne. Ha. Ha. Ha. Mówiłam poważnie - zirytowała się Becky. Spojrzała na swojego brata, który do tej pory siedział cicho. - A może byś mnie tak poparł? Albo chociaż w ogóle się odezwał? - naskoczyła na niego.
    - Ja? - zdziwił się nieco. Jego siostra pokiwała energicznie głową. - Uważam, że Alice miała dobry pomysł - zaczął ostrożnie. - Ale nie powinno wszystko być na twojej głowie. Musimy podzielić się obowiązkami. To jasne, że ty będziesz odgrywała główną rolę w całym tym przedstawieniu, ale to nie znaczy, że inni nie mogą ci pomóc.
    - A czy ktoś powiedział, że zostawimy ją bez pomocy? - zawołała Bella. - To jasne, że to dużo jak na jedną osobę.
    - Ja proponuję, byś razem z Filipem pogadała z mamą i wyciągnęła z niej wszystkie potrzebne nam informacje. Potem znowu się spotkamy i rozdzielimy resztę obowiązków. A tymczasem w każdej wolnej chwili każdy, podkreślam każdy, ma za zadanie szperać w bibliotece. Może znajdziemy coś ciekawego, co nam się przyda - rozporządziła Prue stanowczym głosem. - Wszystkim odpowiada taki układ? - zapytała dla pewności.
    - Jak najbardziej - odezwał się jako pierwszy Damien. Reszta pokiwała ochoczo głowami. Tylko Becky pozostawała z kwaśną miną.
    - Spokojnie, nie ma się czym stresować - zapewnił Filip, kładąc swoją dłoń na jej ręce. - Wszystko się uda. - Po chwili wahania w końcu i ona niechętnie skinęła głową.
    - No to mamy wszystko ustalone - powiedziałem, wstając z podłogi. - Mam nadzieję, że to oznacza koniec posiedzenia, bo zrobiłem się strasznie głodny. - Wyciągnąłem do góry ręce, prostując się i przeciągając. - Idziemy? - Spojrzałem na Prue, która już stała obok mnie.
    - Jasne. Jeśli oczywiście już możemy iść. - Rozejrzała się dokoła, szukając oznak sprzeciwu wśród zgromadzonych. Gdy go nie zauważyliśmy, pożegnaliśmy się i wyszliśmy z pokoju.

~~ Prue ~~

    Od razu ze spotkania poszliśmy do żeńskiego internatu, gdzie w małej kuchence przy salonie zrobiliśmy późną kolację, którą zjedliśmy, oglądając telewizję. Nie miałam pojęcia, co właściwie oglądaliśmy. Głowę cały czas zaprzątały mi myśli o Chloe i Shanie. Niby mieliśmy jakiś tam pomysł. Chłopaki uważali, że był dobry, ale ja i tak się martwiłam. I miałam się martwić dopóki tamta para nie stanie naprzeciwko mnie i nie zobaczę na własne oczy, że już im nic nie grozi.
    Siedziałam, opierając głowę o ramię Chrisa. Czułam się przy nim naprawdę bezpieczna. Nie zdziwiłam się więc, że zasnęłam.
    Gdy się obudziłam, wydawało mi się, że śniłam o Stylesie i Maliku, którzy razem coś kombinowali, byleby tylko się mnie pozbyć. Zobaczywszy jednak śpiącego obok mnie Chrisa, który wyglądał słodko i tak bezbronnie, od razu ten pomysł wyleciał mi z głowy. Potem, kiedy przypomniało mi się, że jednak coś takiego pamiętam, zgoniłam wszystko na przewidzenia i mary senne. I może gdyby nie to, zapobiegłabym dalszemu rozwojowi wypadków, który okazał się dla nas naprawdę tragiczny.

~~*~~*~~*~~*~~

    Heejooo :D Taki tam spojler na końcu rozdziału. Rozdział o dziwo pisało mi się przyjemnie. Czasami miałam jakieś zgrzyty, ale na szczęście udało mi się go skończyć. Jestem ciekawa Waszych opinii na jego temat.
    Tak więc do kolejnego!

2 komentarze:

  1. Jak możesz zakończyć to w takim momencie? Dlaczego ? ;__;
    No więc... A cóż mogłabym napisać? Lepszego rozdziału chyba nie mogłaś mi zadedykować! :D Pruse + Chris <3 No lepiej być już nie może ^^ Moja wyczekiwana para xd
    Rozdział także czytało się lekko i za szybko ;< I za mało :D Szczególnie z taką końcówką...
    Powiem Ci szczerze, że się wcześniej trochę pogubiłam, ale jak widzę słusznie bo wszystko wraca do normy :D Po prostu powoli wyjaśniasz pewne sprawy :d
    Mam nadzieję, że szybko ich odnajdą :d Polubiłam ich... I tak głupio by było, jeśli byś się ich pozbyła ( Od tego jestem ja ^^).
    Czekam na nn ^^
    Pozdrawiam
    Seo :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo fajna jest taka końcówka!! :p Mi się podoba :D
    Pogubiłaś się, ale się odnalazłaś? Czyli był mój błąd czy nie? :D
    haha faktycznie, od złych rzeczy, które się przydarzają bohaterom to jesteś ty. Ja już wiem, co się stanie, ale niczego nie mogę zdradzić, bo to wieeeelka tajemnica! :)
    Również pozdrawiam serdecznie!
    Zuza <3

    OdpowiedzUsuń