piątek, 26 grudnia 2014

*29. "Gdy ma się nadzieję, ma się już bardzo wiele."

Rozdział dla Ali, która mnie rozumie i wspiera jak mało kto na tym świecie! *,* Kochana nie tak dawno miała urodzinki i dlatego też chciałabym Ci życzyć jeszcze raz wszystkiego co najlepsze w życiu, uśmiechu, zdrowia szczęścia i ty już wiesz czego tam jeszcze! Kocham Cię baaardzo mocno :p <3


"Zabijamy samych siebie, by nie ranić innych"


~~ Prue ~~

    Postanowiłam kolejny dzień przeznaczyć na poszukiwania ojca. Dzień wcześniej nawet zadzwoniłam do Liama z pytaniem, czy chciałby mi pomóc. Od razu zaczął wmawiać mi, żebym na razie dała sobie spokój i nie narażała się znowu na niebezpieczeństwo. Wysłuchałam go spokojnie, nie przerywając mu. I tak, bez względu na to, co by powiedział, ruszyłabym. Nie mógłby mi zabronić ani w żaden inny sposób przeszkodzić w realizacji mojego planu. Przyjęłam do wiadomości to, że się o mnie bał. I byłam mu za to wdzięczna, ale sama również umiałam o siebie zadbać. Nie potrzebowałam ciągłego pilnowania.
    Gdy kazał mi przysiąc, że nie pójdę bez niego, lub kogokolwiek innego, zapadła cisza. Nie chciałam skłamać. Nie wiedziałam, co powiedzieć, by móc iść a jednocześnie zrobić tak, by Liam nie podejrzewał mnie o samowolną wyprawę.
    - Wiedziałem - odparł zrezygnowany, gdy nadal milczałam.
    - Zrozum mnie... - zaczęłam, ale mi bezpardonowo przerwał.
    - Jasne, że cię rozumiem. Ale nie mam pojęcia, dlaczego nie możesz trochę odczekać? Aż się wszystko uspokoi? Domyślam się, że twoi przyjaciele są bardzo podejrzliwi i coraz trudniej ci jest się wyrwać z domu - zauważył.
    Trafił w sedno. Chris od jakiegoś czasu nie spuszczał ze mnie oka. Jakby przeczuwał, że chciałam uciec. Kończyły mi się wymówki, których mogłabym użyć, by wyjść ze szkoły. Było coraz trudniej.
    Ale przecież nie mogłam się w takim momencie poddać! Gdybym odpuściła, mój ojciec zostałby gdzieś w obcym świecie całkiem sam. A ja bym nigdy go nie poznała. A bardzo chciałam go zobaczyć, przytulić się do niego, porozmawiać z nim. Po prostu go poznać, zobaczyć, jakim jest człowiekiem. Czy jestem do niego podobna. A może David miał coś z ojca? Mama kiedyś opowiadała, że byli podobni do siebie. Więc tym bardziej zależało mi na odnalezieniu taty.
    Znów milczałam przez długi czas, więc Liam uznał, że domyślił się wszystkiego bardzo dobrze. Nie było więc sensu wyprowadzać go z błędu.
    - Po prostu muszę. Proszę, nie przekonywuj mnie, bo to i tak nic nie da. Ja i tak wyruszę - zakończyłam smutnym głosem. Rozłączyłam się i szybko schowałam telefon w najgłębszy kąt szafy, nie chcąc słyszeć ani widzieć, że Wampir próbuje się do mnie dodzwonić.
    Oczywiście wstałam wcześnie rano. Nie miałam ochoty spotykać się z nikim przed moją podróżą. Zepsułabym sobie humor i tyle. Nie wiedziałam, co na siebie włożyć. Mapa kierowała mnie tym razem do ciepłych rejonów Francji nad Może Śródziemne, więc w końcu postawiłam na letnie ciuchy.

***

    Wylądowałam w centrum zatłoczonego miasta, gdzie na drogach powoli robił się korek, ludzie spieszyli do pracy. Niektórzy już na swoich stanowiskach sprzedawali aromatycznie pachnącą kawę, ciepłe jeszcze pieczywo czy świeże warzywa i owoce. Słońce już mocno świeciło, ale na szczęście wiał przyjemny wiatr, rozwiewając moje rozpuszczone włosy. Przystanęłam na chwilę, przymykając oczy. Wciągnęłam głęboko powietrze, w którym wyczułam słony zapach morza. Znaczyło to, że znajduję się niezwykle blisko brzegu. Zapragnęłam zmienić swoje dzisiejsze plany. Już nawet ruszyłam za zapachem soli, lecz po chwili się powstrzymałam. Miałam inne zadanie do wypełnienia! Z niechęcią zaniechałam wizyty na plaży i skierowałam się w stronę, którą mi podpowiadała mapa.
    Okolica była przepiękna. Wąskie uliczki pokryte brukiem. Budynki znajdujące się niesamowicie blisko siebie i drogi. Balkony obwieszone kwiatami i ziołami. Mnóstwo małych sklepików, uśmiechniętych, miłych ludzi, wiele zieleni w centrum miasta. Na sam widok tego wszystkiego z mojej głowy wyparowały wszelkie troski. Zaczęłam się cieszyć pobytem w tym jakże uroczym miejscu. Rozglądałam się uważnie dokoła, by zapamiętać jak najwięcej szczegółów i niczego nie przegapić.
    Mapa zaprowadziła mnie do piaskowej kamienicy, na której parterze znajdowała się mała kawiarenka z wystawionymi na zewnątrz stolikami i krzesłami. Oczywiście na balustradzie balkonu zawieszone były doniczki z kwiatami. Na dole również nie brakowało zieleni. Gdzie się tylko dało ustawiono kwitnące o tej porze roku krzewy i donice z kolorowymi kwiatami.
    Zastanawiałam się, czy dobrze trafiłam. Rozejrzałam się dokoła, szukając jakiejś tabliczki, która powiedziałaby mi, gdzie się dokładnie znajdowałam. Niczego takiego nie znalazłam. Kawiarnia była już otwarta, więc postanowiłam tam poszukać pomocy. Weszłam przez uchylone drzwi do środka i rozejrzałam się uważnie. W pomieszczeniu było bardzo widno; wielkie okna wpuszczały mnóstwo światła, a ściany pomalowane na piaskowy kolor odpowiednio je odbijało. Po drugiej stronie znajdował się bar a za nim wejście do kuchni. Na całej przestrzeni poustawiane zostały stoliki, a wokół nich krzesełka. Wszystko zostało wykonane z ciepłego drewna. Cały wystrój sali - kwietniki i obrazy na ścianach, półki, na których stały zdjęcia w ramkach - sprawiał, że kawiarnia była przytulna.
    - Dzień dobry! - zawołałam, szukając kogokolwiek do rozmowy. Podeszłam do baru i zadzwoniłam dzwoneczkiem, który tam znalazłam. Po chwili zza drzwi wyszła młoda kobieta. Włosy miała związane w koński ogon z tyłu głowy. Twarz przyjazną i uśmiechniętą. Ubrana była w białą bluzkę z kołnierzykiem i czarną spódniczkę przed kolano. W pasie zawiązany miała bordowy, krótki fartuszek.
    - Bonjour! W czym mogę pomóc? - zapytała z wyraźnie słyszalnym akcentem francuskim. Uśmiechnęłam się do niej szeroko.
    -  Dzień dobry, nazywam się Prue Carter. Chciałam się spytać, jak mam dotrzeć pod ten adres? - Pokazałam jej karteczkę z wypisaną nazwą ulicy i numerem domu. Kobieta zmarszczyła na chwilę nos a potem spojrzała na mnie.
    - To tutaj. Budynek, którego pani szukała. Właśnie w nim się znajdujemy - odpowiedziała.
Petra
    - To dobrze, bo już myślałam, że zabłądziłam - odparłam. Nieco mi ulżyło. Ale i tak najgorsze było przede mną. Nie miałam pojęcia, czy mogłam zaufać tej kobiecie, czy dobrze zrobię, wyjawiając jej prawdę...
    - Mogłabym zapytać, dlaczego pani szukała mojej kawiarni? - odezwała się uprzejmie, lecz wyczułam od niej ostrożność.
    - Szukam mojego ojca. I ktoś zaufany wskazał mi ten adres - zaczęłam. Zauważyłam niewielką zmianę w jej postawie. Jej mięśnie nieco się spięły, a uprzejmy uśmiech niemal zniknął z jej ust.
    - Kto pani udzielił takich informacji?
    - Jeden znajomy - powiedziałam wymijająco.
    - Jak pani się nazywa? Mogłaby pani powtórzyć? - zapytała, przyglądając mi się uważnie. Nie wiedziała, co w tej sytuacji zrobić. Czułam to.
    - Prudence Carter - oznajmiłam, uśmiechając się grzecznie.
    - A czy mogłabym poprosić o jakiś dowód tożsamości?
    - Oczywiście. - Wyciągnęłam z torby legitymację szkolną i podałam jej. Obejrzała każdy milimetr dokumentu nim mi go oddała.
    - Przepraszam, ale ja z reguły nikomu nie ufam. Ale myślę, że ty jesteś tym, za kogo się podajesz. Nie wyczuwam od ciebie złych intencji ani emocji. Jestem Petra.
    - Pani również potrafi odczytywać uczucia innych? - zapytałam ucieszona, że może poznałam kogoś, kto ma podobny dar do mojego.
    - Czasami uda mi się powiedzieć, jakie targają kimś jakieś wielkie emocje. To nic takiego. Zwykła intuicja. - Wzruszyła skromnie ramionami. Ale ja wiedziałam, że to nie była zwykła intuicja. Jednak nie drążyłam tematu, bo nie chciałam się z nią kłócić. - Ale nie mówmy o mnie. Proszę, usiądź - zaprosiła mnie, pokazując jeden ze stolików stojących obok mnie. Sama wyszła zza baru i usiadła naprzeciwko mnie. - Może się czegoś napijesz? - Gdy pokręciłam głową, ta przeszła do konkretów. - Musiałam się upewnić, że nie jesteś oszustem. Wielu ludzi już mnie tak podchodziło, ale nikomu jeszcze się nie dałam. Oczywiście chodzi ci o Dereka... - umilkła, bym mogła potwierdzić. - Jesteś trochę do niego podobna - zauważyła. - Ale poznałam cię dopiero po bliższym przyjrzeniu się.
    - Zna pani mojego ojca - ucieszyłam się.
    - Oczywiście, że znam. Mieszkał tutaj jakiś czas, potem musiał przenieś się w inne miejsce, ponieważ nadal go szukali. Nie jest nigdzie bezpieczny. Dlatego cały czas jest w ruchu. Trudno będzie go namierzyć. Ale pomogę ci w tym. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by go odnaleźć. Ponieważ zaprzyjaźniliśmy się przez ten czas, gdy był tutaj.
    - Odzyskał ludzką postać? - zdziwiłam się.
    - Ależ skąd! - żachnęła się. - Ale znaleźliśmy inny sposób na komunikację. Twój ojciec potrafił, jak samiec alfa połączyć się z moim umysłem. W ten sposób przekazywaliśmy sobie swoje myśli, poznawaliśmy się. To naprawdę wspaniały człowiek. Mam nadzieję, że się w końcu spotkacie i pomożesz mu doprowadzić się do postaci człowieka.
    - Też mam taką nadzieję - mruknęłam, spuszczając głowę. Kobieta uścisnęła moją dłoń, która leżała na stole.
    - Będzie dobrze. Trzeba mieć nadzieję. Gdy ma się nadzieję, ma się już bardzo wiele.

***

    Opuszczając Francję, czułam pewną pustkę. Był to bardzo piękny kraj warty zobaczenia i zwiedzenia. Jednocześnie wizyta w tym kraju podniosła mnie na duchu i dodała nowych sił. Petra obiecała odezwać się, gdy tylko znajdzie jakieś informacje o moim tacie. Ona miała większe znajomości niż ja wśród Zmiennokształtnych. Chociaż trafniej byłoby powiedzieć, że ja nie miałam znajomości wcale wśród tych Zmiennokształtnych, którzy się liczą w świecie. Ruszyłam więc do domu pełna nadziei na szybkie odnalezienie ojca. Już za długo przebywał bez rodziny na wygnaniu u różnych ludzi. Czas, by wracał do domu.
    Gdy tylko weszłam do pokoju, dziewczyny zalały mnie potokiem pytań. Wydawało mi się, że pytały o wszystko. Trajkotały trzy po trzy, nie dając mi dojść do słowa.
    - Hej, hej! - krzyknęłam w końcu. - Wiecie, gdzie jest może Chris? Muszę z nim koniecznie porozmawiać. Mam ważną sprawę - wyjaśniłam szybko.
    - Bardzo się o ciebie martwił, gdy mu powiedziałyśmy, że jak rano wstałyśmy, ciebie już nie było. Wydaje mi się, że mówił coś o bibliotece - powiedziała Alice. - Nie powiesz nam, gdzie byłaś?
    - Później! - zawołałam, wychodząc z pokoju. Usłyszałam jeszcze jak Becky coś zaczęła mówić do blondynki, ale nie potrafiłam rozróżnić konkretnych słów.
    W mgnieniu oka znalazłam się w bibliotece. Odnalazłam chłopaka między regałami książek. Uśmiechnęłam się na jego widok od ucha do ucha. Zarzuciłam mu ręce na szyję i namiętnie pocałowałam. Nieco zdziwiony, potrzebował ułamka sekundy, by pocałunek odwzajemnić. Poczułam, że mu ulżyło, gdy zobaczył mnie całą i zdrową.
    - Cześć - przywitałam się.
    - Hej - mruknął. Nadal był niezadowolony z tego, że sama gdzieś wyszłam, nie mówiąc mu o niczym wcześniej.
    - Muszę z tobą porozmawiać - zaczęłam poważnie. Chris spojrzał na mnie nieco przestraszony. Uspokoiłam go, mówiąc, że to nie jest coś, czym miałby się martwić. Przynajmniej nie tak jak myślał. Musiała minąć chwila, nim wykrztusiłam to, co chciałam mu powiedzieć. - Chyba odnalazłam mojego ojca...

~~*~~*~~*~~*~~

   Hej! Oczywiście dedykacja pisana na początku grudnia :D Więc wzmianka o urodzinach i w ogóle :) Mam nadzieję, że rozdział jest okej. Dziękuję seoanie, że skomentowała! :)

3 komentarze:

  1. Po pierwsze: Ja zawsze będę komentować Twoje rozdziały, więc tak szybko się mnie nie pozbędziesz! ;*
    Po drugie: O matko, matko!!!! W końcu powiedziała o tym Chrisowi!!! Chociaż miałam nadzieję, że zrobi to o wiele wcześniej... Ale nic. Cieszę się, że zrobiła to teraz, a nie później.
    Podejrzewam, że i tak nie będzie tak łatwo znaleźć jej ojca.. I jeszcze problem z Chloe i Shane ( prawdopodobnie źle zapisałam jego imię...).
    Przyznam, że nawet polubiłam Liama. Wcześniej tak niezbyt wierzyłam w jego intencje, ale powoli się do niego przekonuję.
    No nic. Nie będę dalej zanudzać, bo mam masę zaległości na innych blogach...
    Kurde, naprawdę podziwiam Cię, za stworzenie tak wspaniałej historii :3
    Pozdrawiam
    Seo <3

    PS. Tak przy okazji... Zapraszam na nowy rozdział na Ostatnim tańcu :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzienkuujee! :* Hihi i wcale się nie chcę pozbywać *,* Bo Twoje komentarze są zawsze takie śliczne :p
      Hahaha wspaniała historia mówisz? To chyba ty masz cudowne historie :P moje to takieeeeee :D że aż szkoda gadać :D
      To baaardzo dobrze, że przekonałaś się do Liama <3 A co do Chloe i Shane'a to już niedługo się dowiesz :D No i o ojcu Prue w sumie też, bo już niedługo wszystkie zagadki zostaną rozwiązane :)
      Również pozdrawiam!
      Zuza :*

      Usuń
  2. To był najlepszy rozdział do tej pory! Zwłaszcza opis kawiarni i jej okolicy - czułam się, jakbym to wszystko widziała :D

    OdpowiedzUsuń