sobota, 24 października 2015

~9. "...i nie opuścić jej, aż do śmierci."

"Mógłbym przesiedzieć sto lat w więzieniu, gdybym tylko wiedział, że w końcu się zobaczymy." - C.J. Daugherty, "Niezłomni"



~~ Chris ~~


Shane jeszcze w kostnicy wyjaśnił nam, że Prue się wybudzała. Moje serce biło jak oszalałe. Z jednej strony bardzo się cieszyłem, że wracała w końcu do nas. Z drugiej jednak okropnie się martwiłem i denerwowałem. Gdzie ona, do cholery, polazła? Dlaczego nie poczekała? Co było tak ważne, że naraziła się, wychodząc z pomieszczenia?
Nie potrafiłem odnaleźć odpowiedzi na te wszystkie pytania, które kotłowały się zapewne nie tylko w mojej głowie. Widziałem na twarzach pozostałych, że również główkują nad rozwiązaniem tej zagadki. Żadne z nas jednak nie było na tyle inteligentne, by zrozumieć Prue i jej zamiary.
Powlokłem się za wszystkimi w kierunku internatu. W połowie drogi skręciłem jednak w lewo i udałem się do stajni. Łudziłem się, że przerażona swoim powrotem do życia Prue, zaszyje się w jakimś przytulnym miejscu, do którego lubiła wracać. A stajnia była właśnie takim miejscem. Zawsze, kiedy musiała coś przemyśleć, coś ją zdenerwowało, wystraszyło, zaszywała się wśród koni. Dokładnie tak jak Filip.
Przekraczając próg, wstrzymałem oddech a serce podskoczyło mi do góry. Żyłem tą nadzieją przez całą drogę i kiedy okazało się, że dziewczyny tam nie było, zawiodłem się. Zwiodłem się głównie na sobie, ale odrobinę też na Prue. Pomyślałem, że mogła się przecież schować w jakimś znanym mi miejscu a nie bawić się w chowanego i uciekać przede mną.
W następnej kolejności, zbeształem się za te myśli.
– Głupek – warknąłem. Koń z najbliższego boksu wyjrzał zza drewnianego ogrodzenia i spojrzał na mnie zaciekawiony. Zastrzygł uszami i parsknął. – Nie było jej tutaj, prawda? – zapytałem zwierzęcia. Oczywiście mi nie odpowiedział, więc wyszedłem ze stajni, po tym, jak koń, zamiast mną, znów na powrót zainteresował się sianem.
Z tego wszystkiego przegapiłem kolację, ale miałem nadzieję, że w stołówce w internacie znajdę coś wartego uwagi. Skierowałem tam swoje kroki i już po chwili siedziałem przed telewizorem z talerzem kanapek. Przełączałem co chwila na nowy kanał pilotem, ponieważ nic nie zwróciło mojej uwagi. Próbowałem się skupić na czymkolwiek innymi niż moja ukochana. Nie potrafiłem. Ciągle miałem ją przed oczami. Pragnąłem ją przytulić, pocałować, usłyszeć jej głos, poczuć jej dotyk na swoim ciele, mieć już do końca życia blisko siebie i nie opuścić jej, aż do śmierci.
Alex wpadł do salonu, kiedy jadłem ostatnią kanapkę. O mało co się nie udławiłem i już zamierzałem mu to wytknąć, jednak nie pozwolił mi cokolwiek powiedzieć.
– W końcu cię znalazłem, stary! – zawołał, łapiąc szybko oddech. – Chodź, nie mamy czasu!
Pociągnął mnie za sobą, przez co upuściłem kanapkę na podłogę. Nie zdążyłem zawołać, że powinien to najpierw posprzątać, a już biegłem za chłopakiem w kierunku szkoły. Pytałem go kilkakrotnie, o co chodziło. Przeczuwałem, że o Prue. Tylko co takiego musiało się stać, że Alex mi nic nie mówił i tak bardzo się spieszyliśmy? Przez głowę przeszły mi najczarniejsze scenariusze, a nie miałem siły zastanowić się, że przecież najgorsze już się stało i właśnie miała do mnie powrócić.
Wpadliśmy do skrzydła szpitalnego z impetem, przez co spojrzenia wszystkich zgromadzonych zwróciły się w naszym kierunku. Byli tam niemalże wszyscy, którzy mieli coś do powiedzenia w szkole. Nie widziałem tylko mojej Prue.
– Gdzie ona jest? – zawołałem, podbiegając do Dereka. Miał zmartwioną minę co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że coś się stało. Kiedy podszedłem do łóżka, wokół którego się wszyscy zebrali, parę mniej ważnych osób, których nawiasem mówiąc, nie znałem, odsunęło się, ukazując mi ukochaną.
Leżała przykryta kołdrą do brzucha. ręce złożone na brzuchu, twarz spokojna i uśmiechnięta. Patrzyła na mnie z wielką miłością wypisaną na twarzy. Usiadłem obok niej i złapałem ją delikatnie za jedną dłoń, nie wiedząc, czy nie zrobię jej dotykiem krzywdy. Prue ścisnęła mocno moją rękę. Nie spodziewałem się po niej takiej siły. Zwłaszcza, że z jakiegoś powodu, znajdowała się w szpitalu pod obserwacją Nancy.
– Co się stało? Gdzie się podziewałaś? – zapytałem. – Shane był przy tobie, kiedy się budziłaś. Pobiegł po nas a kiedy wróciliśmy, ciebie już nie było.
– To dłuższa historia – powiedziała cicho, dotykając dłonią mojego policzka. – Jezu, jak dobrze cię w końcu widzieć! Nawet nie wiesz, jak się stęskniłam! – szepnęła i pocałowała mnie lekko w usta.
Oszołomiony, nie miałem pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. Przyglądałem się jej, doszukując się jakichkolwiek zmian, lecz żadnych nie potrafiłem dostrzec. Może się w ogóle nie zmieniła? A może zmiana miała polegać na psychice?
– Ale dlaczego jesteś w szpitalu? Coś musiało się stać – zaoponowałem.
– Ojej, no bo zemdlałam, ponieważ za szybko wstałam i przez to, że się zmęczyłam biegiem. Nic wielkiego. – Wzruszyła ramionami, lekceważąc wszystko. Spojrzałem na Nancy, chcąc się upewnić, że to, co mówiła dziewczyna, to prawda. Kobieta skinęła głową.
– Zostanie u nas na obserwacji. Chcę się upewnić, że wszystko z nią w porządku. To prawdziwy cud, że do nas wróciła! – zawołała z uśmiechem na ustach. Również się uśmiechnąłem, oddychając z ulgą. Kamień spadł mi z serca.
– Hej – powiedziałem cicho, nachylając się ku niej. Kątem oka zauważyłem, że wszyscy nagle się ulotnili. Zostaliśmy w końcu sami.

~~ Prue ~~

Odkąd wróciłam, żadne z moich znajomych nie opuszczało mnie ani na krok. Staraliśmy nadrobić stracony czas. Nie było go wiele, zaledwie kilka dób, lecz to i tak za wiele. Zwłaszcza, że ani ja, ani oni nie wiedzieli do końca, czy wrócę. Becky i Louis milion razy dziękowali mi za interwencję. Nie widziałam w tym nic szczególnego, po prostu postąpiłam zgodnie z sumieniem i uchroniłam mojego ojca od ogromnego błędu. Na pewno w przyszłości żałowałby tak pochopnie podjętej decyzji. Sam o tym wspominał, kiedy rozmawialiśmy. Starał się znaleźć dla mnie jak najwięcej czasu w ciągu dnia, choć było to bardzo trudne. Organizował konkurs na dyrektora szkoły i przeglądanie podań kandydatów zajmowało mu wiele czasu. Czasami starałam się mu w tym pomóc, ale kompletnie się na tym nie znałam, więc niewiele mu ta moja pomoc pomogła.
Z nikim nie rozmawiałam o tym, co zdarzyło się Tam. Moi przyjaciele bardzo nalegali, Nancy również była ciekawa, lecz nie uległam. Pragnęłam zachować wspomnienia dla siebie. To było coś zbyt intymnego, osobistego, by komukolwiek o tym opowiadać. Może kiedyś ktoś się dowie ode mnie, co robiłam po śmierci, ale z pewnością nie w najbliższej przyszłości. Jedyne, co zrobiłam, to opisałam całe spotkanie z bratem i Nyks w pamiętniku, by nigdy o nim nie zapomnieć.
Znów w szkole wytykali mnie palcami, obgadywali za plecami, jak to było na początku roku, kiedy wszyscy już wiedzieli, że jestem córką Dereka Cartera. W końcu każdy się do tego przyzwyczaił i znów pojawił się powód, by mieli mnie za kogoś innego. Nie przeszkadzało mi to. Wiedziałam, że nie robią tego złośliwie, po prostu są pod wrażeniem, ciekawi tego, jak udało mi się oszukać śmierć. Uśmiechałam się do każdego, kto na mnie zerknął w ten zaintrygowany sposób.
Najwięcej czasu spędzałam z Chrisem. Zaszywaliśmy się czasami na całe dnie z dala od całego świata, głusi na telefony, na wszystko inne. Liczyliśmy się tylko my.
Oczywiście nie obyło się bez wyrzutów Rose, która na koniec naszej rozmowy rozpłakała się jak małe dziecko i przytuliła do mnie mocno. Cieszyłam się, że w końcu nie muszę przed nią nikogo udawać, że zaakceptowała nas wszystkich takimi, jakimi jesteśmy. Strasznie mi jej brakowało, ponieważ zawsze była takim punktem stałym w moim życiu. To zawsze na niej mogłam polegać, ze wszystkiego się wyżalić, była człowiekiem i w pewien sposób łączyła mnie z moim starym życiem. Nasza przyjaźń to najlepsze, co mnie w życiu spotkało.
Przyszedł też w moim życiu moment smutny. Któregoś dnia Shane i Chloe oznajmili, że muszą już wracać do siebie. Tyle czasu z nimi spędziłam, że zapomniałam, że przybyli z przyszłości. Traktowałam ich jak jednych z nas.
– Będę tęskniła – wyżaliłam się na pożegnanie, kiedy portal na strychu już był otwarty. Chris uświadomił mnie, że Shane to nasz syn. Jakoś nie mogłam sobie tego wyobrazić. Nie mieściło mi się to w głowie.
– My też – zapewniła Chloe. – Dziękujemy wam za wszystko – dodała, przytulając się do mnie. Pocałowałam ją delikatnie w policzek.
– Uważajcie na siebie – zastrzegłam.
– Już w twoim głowie wykształca się matczyna nuta – burknął Shane. – Myślałem, że to pojawiło się dopiero po moich narodzinach a tu proszę – westchnął teatralnie.
– Och, mój drogi – wtrąciła się Rose. – Gdybyś ty ją słyszał z jakiś rok temu, kiedy jeszcze nie wiedziała, że jest dziwnym czworonogiem. Wtedy to dopiero matczyła Davidowi i Chrisowi. – Zaśmialiśmy się wszyscy.
– Mam nadzieję, że tym razem traficie do swojego świata – powiedziała już całkiem poważnie Becky.
– Chyba limit pomyłek już wykorzystaliśmy, nie uważasz? – zapytał Damien. Obok niego stała Alice, która uśmiechnęła się z żartu ukochanego, po czym podeszła do Chloe i uścisnęła ją serdecznie.
Chris objął mnie ramieniem, kiedy zauważył łzy gromadzące się w moich oczach. Pożegnawszy się już z każdym, Chloe i Shane złapali się za ręce i zniknęli w portalu, który się od razu zamknął.

~~ Chris ~~

Stałem na plaży, fale słonego morza z hukiem wpływały na wybrzeże. Zastanawiając się, co ja robiłem na plaży, ruszyłem wzdłuż morza w poszukiwaniu odpowiedzi.
Pojawiła się szybciej, niż mogłem przypuszczać. Wiedziałem, że to niemożliwe, ale wyłoniła się jakby z wody, ponieważ wcześniej nigdzie jej nie widziałem, ale kiedy na nią spojrzałem, ona już stała po kostki w morzu. Zbliżyłem się do niej. Jej blond włosy rozwiewał na wszystkie strony wiatr. Zachwyciłem się jej urodą. Była piękna. Nie tak, jak dziewczyny, które spotykałem na swojej drodze, ale jak bogini. Emanował od niej spokój.
– Witaj, Chris. Długo kazałeś na siebie czekać – odezwała się. Wyglądała na młodą, ale coś w jej głosie mówiło mi, że to tylko pozory.
– Przepraszam – szepnąłem. Machnęła niedbale ręką.
– Najważniejsze, że w końcu się spotkaliśmy. Wiesz, dlaczego tu jesteśmy? – Szybko zaprzeczyłem ruchem głowy, więc od razu kontynuowała. – Chcę, byś uświadomił sobie, jak bardzo Prue jest wyjątkowa. Zdajesz sobie z tego sprawę?
– Tak – odpowiedziałem nieco drżącym głosem.
– Pamiętaj, że ona ci ufa jak nikomu innemu. Opiekuj się nią, ponieważ David już nie może. Jej brat jest teraz ze mną i to ty musisz przejąć również jego rolę. Obiecaj mi, że przy tobie nic jej się nie stanie, że nie będę musiała znów interweniować w wasze życie – odezwała się nieco groźniej.
– Obiecuję – powiedziałem poważnie, zdając sobie sprawę, kto przede mną stał. Nyks we własnej osobie nawiedziła mnie we śnie, by upewnić się, że Prue będzie ze mną dobrze. – Będę strzegł jej jak oka w głowie. Kocham ją i nie pozwolę, by stała jej się jakakolwiek krzywda. Już nigdy więcej!

~~*~~*~~*~~*~~

Siemson! Jejku, ale zabiegany tydzień! I kolejny również się taki zapowiadaaa! ;( Byle przeżyć do kolejnego piątku! <3
Jak tam rozdział? Taki trochę chyba miłosny, nie? Jeszcze raz powtarzam, że zbliżamy się do końca, żeby przy epilogu nie było niespodzianek :D Przy okazji, jeżeli komuś zatęskniłoby się za moim twórstwem, serdecznie zapraszam na "Polowanie na magię!". Co prawda troszkę początek zawaliłam, ale mam nadzieję się podnieść i coś niecoś poprawić w późniejszych rozdziałach <3
No to do kolejnegooo! Jeżeli dotrwam w szkole ;) Paa <3

4 komentarze:

  1. Śmiem twierdzić że to najmłodszy rozdział jaki napisałam.
    Rozwaliłas mnie matczyną nutą xd
    Nyks pojawia się w śnie Chrisa? No w sumie nie dziwie się jej że nie za bardzo by jej się chciało kolejny raz ratować im tyłki ;)
    Życzę weny i czekam na nn
    Ściskam mocno :*
    ~ Alex ♡_♡

    OdpowiedzUsuń
  2. O matuchno. Chloe i Shane wrócili do siebie, i jeszcze ta Nyks odwiedzająca Chrisa w śnie. Tylko szkoda, że to może być już prawie koniec. Ja chyba popadnę w głęboką depresję.
    Zapraszam również na mojego bloga, gdyż pojawił się tam bonusowy rozdział opisujący nieco co się wydarzyło pomiędzy pierwszą częścią, a drugą. W skrócie: Halloween.
    Pozdrawiam
    Kitty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tam, nie przesadzaj. Mnie też będzie przykro, kiedy przyjdzie czas na rozstanie, już mi dziwnie, kiedy pomyślę, że już nie będę pisała o Prue ani o Davidzie czy Chrisie, ale zamierzam poprawić całe opowiadanie, pisząc je prawdopodobnie od nowa ;) Więc spędzę z bohaterami jeszcze jakiś czas ;)
      Pozdrawiam serdecznie!
      Zuza :)

      Usuń