piątek, 15 sierpnia 2014

*23. "Ogień je unicestwiał, niszczył moje serce. "

Z dedykacją dla Sweet Berry. Wiesz, nie znam Cię zbyt dobrze, więc tekst będzie krótki, ale chcę Ci podziękować choć tak za wspaniałe słowa w Twoich komentarzach, które podniosły mnie na duchu :) Odkąd zaczęły się wakacje, miałam coraz mniej komentarzy i gdy myślałam, że już nikt nie czyta, pojawiłaś się Ty. Dziękuję Ci z całego serducha za fantastyczne komplementy. No i urzekł mnie Twój awatar! *,* ♥



Ogień i Lód.
Jedni mówią, że świat zniszczy ogień.
Inni, że lód.
Iż poznałem pożądania srogie,
Jestem z tymi, którzy mówią: ogień.
Gdyby świat zaś dwakroć ginąć mógł,
Myślę, że wiem o nienawiści 
Dość, by rzec: równie dobry lód
Jest, by niszczyć
I jest go w bród.
- Robert Frost.


 ~~*~~*~~*~~*~~

~~ Louis ~~

    Siedziałem i oglądałem telewizję z Liamem, gdy to się stało.
    Zaczęło się od niewinnego bólu głowy. Jednak że byłem Wampirem, nigdy tego nie doświadczyłem. Dlatego nieco się wystraszyłem. Syknąłem cicho, łapiąc się dłońmi za skroń. Zmrużyłem oczy. Nigdy nie bolałam mnie głowa, lecz instynktownie wiedziałem, że coś jest nie tak. Lecz nie mogłem nic na to poradzić. W końcu żadne zwykłe leki, które łykają ludzie, nie działały na Wampiry takie jak ja. Zacząłem się wiercić na kanapie, co przykuło uwagę Liama. Chłopak przyjrzał mi się uważnie. Gdy spytał, co mi się stało, szybko, lecz z trudem, mu odpowiedziałem. Zmartwił się. Zaczął wypytywać o różne rzeczy, lecz trudno było mi się skupić na jego dociekliwych pytaniach.
    Usłyszałem dzwonienie w uszach, gdy fala bólu odeszła. Wtedy zacząłem gorączkowo zastanawiać się, dlaczego przydarzyło mi się coś tak dziwnego. Zanim kolejna fala bólu zalała moją głowę, zdążyłem zadać Liamowi pewne pytanie.
    - Czy myślisz, że to może mieć coś wspólnego z tym, że Becky przechodzi przemianę? Minęły już dwa tygodnie od jej urodzin, a ona nadal się pierwszy raz nie przemieniła. Myślisz, że to już? Że mogę to tak odczuwać?
    - W końcu jesteście Skojarzeni - mruknął. - Sądzę, że twoja teoria ma sens. Tylko czy Becky faktycznie przechodzi przemianę? - zastanawiał się.Oczywiście Liam wiedział, że skojarzyłem się z dziewczyną. Nie ukryłbym tego przed nim. Poza tym musiałem mieć kogoś, komu mógłbym się zwierzać. A miałem tylko jego, Nialla i Becky. Nikogo więcej.
    - Uważam, że tak. Ten ból, on nie jest normalny. Nie tylko ze względu na to, że jestem Wampirem i to nie możliwe, ale również dlatego, że nie czuję, jakby to mnie bolało tylko kogoś. Nie potrafię tego opisać. Po prostu tak się czuję. Sam nie wiem, ale jeśli ja odczuwam to tak silnie, to nawet wolę sobie nie wyobrażać, co przeżywa Becky. - Wzdrygnąłem się. Nie rozmawialiśmy wiele. Liam przypatrywał mi się uważnie, gdy ja zamknąłem oczy, bo jasne światło mi przeszkadzało. Tak samo jak dźwięk telewizora. Kazałem przyjacielowi go wyłączyć. Posłuchał mnie. Lecz nadal mi coś przeszkadzało, choć w pokoju zapanowała cisza. Wtedy uzmysłowiłem sobie, że to nie mnie przeszkadzał hałas tylko Becky. Starałem się ją jakoś wesprzeć, dać jej do zrozumienia, że byłem przy niej w tych ciężkich chwilach, ale nie wiedziałem, jak tego dokonać. Cały czas mnie coś blokowało, zagradzało dostęp do jej umysłu. Czułem tylko jej ból, złe samopoczucie, bezsilność i ulatniającą się gdzieś chęć walki.
    Gorąc, jaki zalał moje ciało, bardzo mnie zaskoczył. Nigdy nie czułem takiego ciepła we wnętrzu swojego ciała. Nigdy nic ani nikt mnie tak nie rozgrzał. Na początku wydawało mi się, że to przyjemne uczucie, lecz po chwili, gdy temperatura wzrosła, zmieniłem zdanie. Coś spalało mnie od środka. Wypalało moje wnętrzności. Momentami aż czułem płomienie, które lizały niebijące, zimne serce. Nie topniało jednak pod wpływem gorąca. Ogień je unicestwiał, niszczył moje serce. Niczego nie rozumiałem. Dlaczego tak nagle nie mogłem oddychać? Czy to aby na pewno była przemiana? Jeśli tak, to dlaczego działo się tyle niewyjaśnionych rzeczy. Nie sądziłem, że pierwsza przemiana to coś tak okropnego. Oczywiście wśród Wampirów krążyły plotki na ten temat, ale nigdy te opowieści nie były tak drastyczne!
    Nagle wszystko ustało. Zaczerpnąłem głośno powietrza. Nie potrzebowałem tlenu, by przeżyć, ale wtedy czułem ogromną potrzebę wzięcia pełnego oddechu. Może z przyzwyczajenia. Może dlatego, że do tej pory odczuwałem wszystkie emocje Becky, że podzielałem jej odruchy. Ona była śmiertelna i musiała oddychać.
    W tamtej chwili przestały mi się udzielać uczucia Becky. Trochę mnie to zdezorientowało i wystraszyło. Szybko oczyściłem więc umysł z wszelkich myśli i odnalazłem umysł dziewczyny. Już nic nie blokowało mi wejścia do niego. Bez problemu tam wszedłem. Nie miałem pojęcia, w jakim była stanie, ona nie potrafiła mi tego powiedzieć. Jedyne, co mogłem zrobić, to podniesienie jej na duchu. Ciągle, aż do znudzenia powtarzałem jej, że wszystko będzie dobrze, że jestem przy niej, że jej nie zostawię. Miałem nadzieję, że wkrótce, jeśli już nie wtedy, wszystko z nią będzie w porządku i znów ujrzę jej uśmiechniętą od ucha do ucha twarz, ciemne włosy, które okalały opaloną, szczupłą twarz, wąskie, różowe usta i zielone oczy otoczone wachlarzem gęstych, czarnych rzęs. Miałem nadzieję...


~~ Prue ~~

     Stałam nad Becky. Patrzyłam na jej nieruchome ciało, skulone w kłębek. Martwiłam się o nią. Z tego, co pamiętałam, moja przemiana przebiegła bez żadnych komplikacji. Nie musiałam nawet zostawać na noc w skrzydle szpitalnym pod czujnym okien Nancy. Z Becky było inaczej. Źle znosiła przemianę. Lekarka wyjawiła mi, że bała się, że dziewczyna odrzuca przemianę. Tak naprawdę wcale nie chciała się przemieniać.
    Wstrząsnęła mną ta informacja. Becky nie pragnęła być jednym z nas? Przecież to absurd! Ona kochała magię. Uwielbiała życie Zmiennokształtnego.
    Do czasu śmierci Davida. Zrozumiałam tę smutną prawdę tuż po chwili. To właśnie ten jej ukochany świat zabrał jej chłopaka, którego kochała. Coś w niej musiało winić naszą naturę za to, co się stało. Może nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Prawdopodobnie tak było. Inaczej przecież ktoś by zauważył - ja czy Filip. Nie mogliśmy być przecież aż tak ślepi!
    Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Dotknęłam dłonią jej ramienia. Było chłodne. Zdziwiło mnie to, bo w czasie przemiany nasze organizmy stawały się coraz cieplejsze. W jej przypadku jednak było inaczej. Stawała się coraz zimniejsza. Nancy potwierdziła to skinieniem głowy. Jednak nadal wierzyła w to, że Becky sobie poradzi, że odnajdzie drogę ku nam. I ja w to musiałam wierzyć. Chciałam w to uwierzyć.
    To od Filipa dowiedziałam się, że przyjaciółka trafiła do skrzydła szpitalnego. Odnalazł mnie w parku, gdzie chodziłam z Chrisem, trzymając się za ręce i śmiejąc się. Od razu, gdy tylko ujrzałam jego minę, wiedziałam, że stało się coś niedobrego. Szybko wyjaśnił nam, co się wydarzyło i w mgnieniu oka znaleźliśmy się w skrzydle szpitalnym. Nancy pozwoliła tylko mnie wejść do Becky. Nawet Filipa tam nie wpuściła. Ale ona już wiedziała, kto powinien siedzieć przy przechodzącym przemianę. Zawsze trafnie dopierała jego towarzysza. Moim był Chris. Mojego brata Becky, a Alice Damien. I wszyscy byliśmy kochającymi się parami.Więc i wtedy mój pobyt tam nie był przypadkowy.
    Czekając i odliczając kolejne sekundy, zapytałam ją o to. Bez wahania stwierdziła, że to mój brat powinien siedzieć na moim miejscu, ale że go już nie było, to ja zastępowałam go przy boku Becky. Jako jego najbliższa rodzina.
    Nie miałam pojęcia, co robić. Siedziałam tylko i modliłam się, by wszystko było okej. Ale to nic nierobienie denerwowało mnie. Wolałam, by coś się działo. Nie znosiłam bezczynności. A tylko tyle wtedy mi pozostało. Czekanie.
    Wszędzie wokół wyczuwałam napięcie. Chłopcy stojący na korytarzu byli zaniepokojeni tym, że nic im nie mówiono. Raczej zaniepokojeni to za słabe słowo. Za drzwiami Filip szalał. Chris próbował go uspokoić, lecz sam nie był w najlepszym nastroju i dlatego nie udawało mu się to. Od obojgu bił strach o Becky, który, mieszając się w głowie z moim, potęgował uczucia, które mną zawładnęły. Zaczęłam cała dygotać. Zacisnęłam dłonie w pięści, a usta w wąską kreskę, by nie słuchać szczęku zębów. Widząc, jak bardzo się denerwuję, Nancy podała mi jakiś lek na uspokojenie. Gdy tylko go połknęłam, poczułam się lepiej. Starałam się równomiernie oddychać, by więcej nie wpaść w panikę. Byłam w skrzydle szpitalnym, by pomóc Becky, a nie użalać się nad sobą. Nie mogłam pozwolić, by czyjeś emocje zawładnęły mną tak mocno, bym nie potrafiła sobie z nimi poradzić.
    O zmianie stanu dziewczyny poinformował nas fakt, że poruszyła nogą. Najpierw jedną, następnie drugą. Po chwili wyprostowała całe swoje ciało, by znów skulić się w kłębek. Potem coś uniosło jej klatkę piersiową do góry. Gdy upadła z powrotem na łóżko, jej dłonie zaczęły się palić. Stanęły w ogniu, który nie trawił ani ich, ani pościeli czy materaca. Po prostu ogniste języki lizały jej ciało. Razem z Nancy przeraziłyśmy się tym widokiem, ale nie na tyle, by przestać rozsądnie myśleć. Lekarka zapewne domyśliła się, że oto uaktywniła się jej moc. Ja wiedziałam, że jej moc dała o sobie znać już dużo wcześniej. Przypomniał mi się wieczór, kiedy to przyszła do pokoju z poparzoną ręką. Obstawiałyśmy, że to właśnie jej moc się uaktywniła. Teraz miałam pewność. Władała ogniem - chyba najniebezpieczniejszym z czterech żywiołów.
    Już po chwili jej ciało zaczęło się zmieniać. Powoli przybierało postać wilka o ciemnej, lśniącej sierści. Nie krzyczała, wilk nie zaryczał. Podniósł tylko na nas swój duży łeb, spojrzał jednym, zielonym, mądrym okiem i znów się położył, w mgnieniu oka zmieniając się z powrotem w ludzką postać.
    Przykryłam jej nagie ciało miękkim kocem, bo całe ubranie Becky było w strzępach. Przyglądałam się jej uważnie. Wyglądał, jakby spała. Czułam jednak, że nie powinno tak być. Nancy nadal się niepokoiła. A jeśli lekarza coś dręczyło, znaczyło to, że w każdej chwili możemy ją stracić. Mimo, że teoretycznie wszystko już było za nami.
    Nancy podeszła do drzwi i otworzyła je, wpuszczając do środka chłopców. Filip od razu podbiegł do łóżka, usiadł przy nim, wziął Becky za rękę. Czułam, że bardzo ją kochał. Nie musiałam jednak mieć tej swojej empatii, by stwierdzić, jak bardzo mu zależy na siostrze. Dopiero nie tak dawno ją odnalazł. Nie chciał jej tak szybko stracić.
    - Przemieniła się - zaczęła powoli Nancy. - Niestety jest w bardzo złym stanie. Nie mogę zagwarantować, że przeżyje, ale robimy wszystko, by jej pomóc. To ona ciągle chce walczyć, choć nie ma już siły. Musi przestać. - Westchnęła głęboko. Sprawdziła kroplówkę, którą podłączyła do ciała Becky, gdy tylko ta się uspokoiła. Chris wolnym krokiem podszedł do mnie i objął od tyłu w pasie. Oboje patrzyliśmy na pogrążoną w śnie przyjaciółkę i jej brata, który usiłował powstrzymać się od łez. Szeptał coś do dziewczyny, lecz nie chciałam tego słuchać. To były ich sprawy i nie zamierzałam dociekać, co do niej mówił.
    W pewnym momencie, nawet nie wiem, ile czasu upłynęło, Becky zaczerpnęła głośniej powietrza. Wszyscy spojrzeliśmy na nią z nadzieją na to, że w końcu się wybudzi. Nancy podbiegła do niej szybko, zmierzyła puls, który wracał do normalności. Serce zabiło mi szybciej, gdy zobaczyłam łzy spływające po jej policzkach. Zaczęła coś mamrotać, lecz na początku nikt nie mógł zrozumieć jej bełkotu. Dopiero po chwili wypowiedziała zdanie na tyle głośno, byśmy mogli je wszyscy usłyszeć.
    - Przepraszam, przepraszam, że przeze mnie się zapaliłeś!
    Nic nie rozumiejąc, wpatrywaliśmy się w dziewczynę, która machała rękami wokół swojej głowy, jakby chciała coś odgonić od siebie. Płakała cicho. Łzy spływały po bladych policzkach i wsiąkały w brązowe pukle jej włosów.
    Po chwili otworzyła oczy. Były czerwone. Jak ogień.

~~*~~*~~*~~*~~

    Hej :) Rozdział macie szybciej, bo ostatnio musieliście czekać. Mam nadzieję, że wszystko jest okej. No i nowe zdjęcie Becky już ląduje w zakładce "Główni bohaterowie" ;)
Zuza♥

10 komentarzy:

  1. Cześć xd chciałam tu zamieścić jakiś fajny komentarz, ale czuje, że mi nie wyjdzie :) Na początku to wypadałoby by się przedstawić, a więc jestem Justyna i niedawno przez przypadek wpadłam na Twojego bloga :3 Brak mi słów ja się w nim po prostu zakochałam ! Czytałam go dzień w dzień żeby nadrobić zaległości, a teraz kiedy doszłam do tego rozdziału czuje straszny niedosyt xd chcę więcej i więcej ! Na pewno zostanę wierną czytelniczką xd Twoje opowiadanie jest cudowne, nigdy nie przestawaj pisać, bo naprawdę masz talent ! XD
    Czytając ten rozdział miałam ciarki, przeżywałam przemianę razem z Becky, to w jaki sposób udało Ci się opisać te wszystkie emocje i uczucia jest niesamowity :3 zazdrosze talentu, życzę weny i pozdrawiam xd
    Przepraszam za wszelkie błędy w komentarzu, ale pisze go na szybko i w dodatku na telefonie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej ;p Warto wierzyć w siebie, wiesz? Komentarz wyszedł Ci cudowny! Dziękuję! Aż się wzruszyłam! ;p
      Zawsze z miłą chęcią witam nowe wierne czytelniczki. A więc witaj moja nowa wierna czytelniczko! ♥
      Zuza ;*

      Usuń
  2. To jest mój pierwszy komentarz pod Twoim blogiem z mojego prawdziwego konta! Dzisiaj przemogłam się i weszłam na laptopa, a co z tym się wiąże- bloggera. Patrzę- jest nowy rozdział więc ja takie- JEST!!! Ładuję się. Załadowane. Patrzę i już miałam wyszczerz na twarzy. Ten rozdział został zadedykowany dla mnie! I chcę Ci za to podziękować.
    Chcę napisać długi rozdział, ale mam szlaban i weszłam na internet tylko dlatego, że moja mama wyszła do sklepu :/ Postaram się napisać najdłuższy komentarz jaki mogę :)
    Przechodząc do właściwego tematu-
    Wow.. Louis miał szczęście, że nie przeżywał tego tak jak Becky. Ból głowy u wampira... rzeczywiście jest to dziwne. Dobrze, że Lou właściwie odczytał znak.
    Co prawda nadal mu nie ufam, ale to pewnie jest przejściowe :D
    Nie łatwo jest znieść przemianę, jednak ta od Becky musiała być naprawdę bolesna. Louis też odczuł tego skutki poprzez skojarzenie. Normalnie bym mu współczuła, ale nieee xD
    Chociaż dziwnie się poczułam czytając to z jego perspektywy to jednak spodobało mi się :)
    Przejdźmy dalej :
    Becky naprawdę nie chce być zmiennokształtną? Oj.. Znowu wracamy do przeszłości... do Davida.
    Jednak przemieniła się i włada ogniem.
    Mimo, że jest z nią źle.
    Te wszystkie informacje zaczerpnęłam z tego rozdziału. Wierzę jednak, że wszystko jest dobrze.
    Dopiero gdy przeczytałam część z perspektywy Prue, zrozumiałam część z perspektywy Louisa. On się palił! Teraz na ich drodze może pojawić się większa przeszkoda niż inne gatunki istot.
    Jednak najbardziej zdziwiło mnie ostatnie zdanie, albo raczej- ostatni wers.
    " Po chwili otworzyła oczy. Były czerwone. Jak ogień."
    Dlatego właśnie, składam wniosek o dodanie następnego rozdziału w trybie.. hmm.. natychmiastowym! xD :D
    Ten rozdział będzie jednym z moich ulubionych na Twoim blogu. Nie dla tego, że mi go zadedykowałaś, tylko dla tego, że jest jedyny w swoim rodzaju i na żadnym z blogów jakie czytam lub czytałam nie widziałam, rozdziału choćby w jednym procencie podobnym do tego.
    Dziękuję :)
    Sweet Berry :>


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W jakim sensie inny? :) Bardzo się cieszę, że jest jedyny w swoim rodzaju, bo chciałam, by moje opowiadanie różniło się od tych wielu, które są w internecie.
      Rozdział w trybie natychmiastowym się nie pojawi ;p A co do tego ostatniego wersu to bardzo chciałam, by to tak groźnie zabrzmiało. Czy będzie, zobaczycie w następnym rozdziale ;p
      Strasznie dziękuję za tak długi komentarz. Wiem, że trudno jest takie pisać - sama również jakiś gigantycznych nie piszę - ale cieszę się, że znalazłaś tyle rzeczy wartych uwagi. Od razu inaczej spoglądam na rozdział, gdy ktoś mi tak wypisze, jak zinterpretował, czy zobaczył notkę ;)
      W sumie podoba mi się to, że mu w jakiś sposób nie ufasz. To tak, jakbyś była Zmiennokształtną i miała wrodzoną niechęć do niego ;p Ej! Jesteś Zmiennokształtną? Przyznaj się! ;p
      Proszę bardzo! Ja również dziękuję!
      Zuza ;*

      Usuń
    2. Oooo fajnie by było być Zmiennokształtną. Niestety moje geny są daleko od tego :)
      Dziękuję :)
      Sweet Berry :>

      Usuń
  3. Przepraszam, że tutaj, ale nie widzę spamu :(

    Zapraszam na rozdział drugi! :)
    [...]"Biegła już ostatkiem sił, jednak nie miała zamiaru przestać. Nie chciała mu się dać złapać. Chciała jeszcze żyć. Miała całe życie przed sobą. Nie mogła się tak po prostu poddać. Biegła gęstym lasem przedzierając się przez kolczaste krzewy, które raniły ją w ręce i nogi, zostawiając po sobie podeszłą krwią rankę. Miała wrażenie, że osoba, która ją goni, za każdym razem, gdy dojdzie na jej ciele kolejna rana, biegnie coraz to szybciej i szybciej...
    Zapraszam na ciąg dalszy tutaj: http://wild-forcee.blogspot.com
    Miło by mi było, gdybyś pozostawiła po sobie ślad w postaci opinii, gdyż nie wiem co robić z tym blogiem, czy jest w ogóle warto prowadzić :)
    Pozdrawiam, Eunice.

    OdpowiedzUsuń
  4. Raz, dwa, trzy, przybywa Mystery! Rym słaby jak nie wiem, ale na nic innego mnie nie stać. Bo jestem roz-trzę-sio-na. Roztrzęsiona po przeczytaniu tego i poprzedniego rozdziału, bo przemiana Becky jest... roztrząsająca. XD Nie wiem, czy rozumiesz mój stan - mam jakby rozerwaną duszę. Uczucie, które towarzyszy mi często przy czytaniu książek, kiedy dowiaduję się, że mój ulubiony bohater jest zdrajcą, czy coś w ten deseń. Teraz czuję się podobnie, tylko w trochę mniejszej skali. To nic złego, po prostu ja nie potrafię się tak wczuć w blogi jak w książki - i chyba nie jestem jedyna. :)
    Teraz miałam szczęście i okazję przeczytać kilka rozdziałów pod rząd, bez żadnej przerwy, co nasuwa mi na język komplement. Całość bardzo ładnie ze sobą współgra, rozdziały się wzajemnie uzupełniają. :>
    Mój zdecydowanie ulubiony fragment rozdziału to ten, w którym języczki ognia lizały ręce Becky. Opis tej sytuacji coś w sobie takiego miał, że wooooow, ciary, normalnie ciary mnie przeszły. Przed oczami stanął mi ten obraz i długo jeszcze towarzyszył.
    No i Louis. Nie powiem, żebym go lubiła, ale to jak Becky zachowywała się po otrzymaniu jego liściku utwierdza mnie w tym, że naprawdę go kocha, chociaż z początku nie byłam tego pewna. Ale i tak go nie lubię.
    Kiedy czytam o pani Nancy, nie mogę pozbyć się sprzed oczu obrazu Poppy Pomfrey :D
    Jesteś moim mistrzem zakończeń! *składa pokłony przed ołtarzykiem swojej mistrzyni zakończeń, który uprzednio postawiła* Serio. To, zarówno jak poprzednie, powalają na kolana. Zakończenia rozdziałów są chyba najważniejsze. To w końcu one zachęcają do dalszego czytania. I wiesz co, czuję się maksymalnie zachęcona. ;p Kiedy czytam jakąś książkę, którą muszę już odłożyć, ale nie mogę się oderwać, często z rozmysłem kończę w połowie rozdziału, bo wiem, że jeśli doczytam do końca, już nie będzie tak łatwo. :D
    Jeśli mam poszukać jakichś błędów, żeby mój komentarz był konstruktywny, to będzie bardzo trudne zadanie. Bo chyba poza jedną literówką (nie pamiętam już jaką) nic nie było złego. Nie robienie błędów wywołuje moją zazdrość :C ale jeśli coś mi wpadnie do głowy, to napiszę, bo zdaję sobie sprawę, że konstruktywna krytyka jest lepsza niż najdłuższy komentarz pełen pochwał. :)
    Na koniec jeszcze przeproszę za moją nieobecność ;o Wybacz. :c
    Bajos!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak masz? Też kończysz w połowie rozdziału, bo wiesz, że potem będziesz musiała przeczytać kolejny, bo końcówka rozdziału na maksa Cię wciągnie???? Przybij pionę! ;p I ja też wolę książki. Gdy trzymam papierową książkę jest tak... Sama nie wiem, ale na pewno inaczej niż czyta się bloga czy inne opowiadania w formie elektronicznej.
      Baardzo się cieszę, że podobała się wszystkim przemiana Becky, bardzo mi na tym zależało, żeby wyszła dobrze.
      Co wy macie do Louisa? Kurde czy jest ktoś kto go lubi? ;) Ale w sumie to za nim też nie przepadam, ale cicho, nie chcę, żeby usłyszał, albo żeby Becky usłyszała.
      Masz mój ołtarzyk??? *,* Hahahaha masakra, będę się powtarzać, ale cieszę się, że rozdziały współgrają, bo to czasami też może nie wyjść. No i że zakończenia były w odpowiednim momencie. Nie żeby coś, ale starałam się, by wyszło tak, jak wyszło.
      A kto nie popełnia błędów? Staram się dokładnie sprawdzać rozdziały, ale za każdym razem, gdy wyświetlę go jeszcze raz to znajdę kolejny błąd - czy to literówkę, czy powtórzenie czy źle postawiony przecinek, lub brak przecinka w odpowiednim miejscu. Ale dobrze, że starasz się znaleźć błędy :) Dziękuję ;p
      Mam nadzieję, że niedługo pojawi się u Ciebie kolejny rozdział! :) Pozdrawiam!
      Zuza <3

      Usuń
  5. Heeej :* Przepraszam za drobne spóźnienie...
    Kurde, gdybym wiedziała, że rozdział jest taki cudowny, ukradłabym bratu lapka i weszła :D Chociaż mogłam to zrobić też na telefonie, ale strasznie bym się denerwowała, że nie mogę skomentować, bo okropnie mi się pisze na nim ;/
    Dobra, wracając do rozdziału... Becky nie umrze, prawda? Prooooszę, powiedz, że nic jej się nie stanie! Niech Louis ruszy dupę i do niej przyjdzie ( wiem, że nie może, ale to by było takie słodkie *.*)
    W ogóle to takie słodkie, że wszyscy są sobie tacy bliscy... Mieć takich przyjaciół to skarb <3
    Co mogę jeszcze napisać? Jesteś cudowną pisarką, a ten blog jest tego dowodem. Och, uwielbiam czytać Twoje opowiadanie <3 Zawsze czymś mnie zaskakujesz. Mogę główkować godzinami, ale i tak nic nie przewidzę.
    A teraz.... Czas na skargę! XD Gdzie moja ulubiona parka? :c Ostatnio bardzo brakuje mi Chrisa... Wiem, że pojawili się już, ale strasznie krótko... Może pójdziemy na mały kompromis? Moja kochana pareczka się pojawi, a w zamian.... To już będzie zależało od Ciebie :D
    Wiem, słaba forma szantażu, ale naprawdę się za nimi stęskniłam ;c
    Pozdrawiam
    Seo ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej! Co w zamian? Bo jeśli coś fajnego, to mogłabym się potargować a tak to nie wiem, czy się opłaca ;p Wczoraj jak leżałam wieczorem, przyszedł mi do głowy genialny pomysł z Chrisem w roli głównej, ale na niego będziesz mogła dłuuugo poczekać :)
      Tak, mieć jakich przyjaciół jest wspaniale i myślę, że każdy by to docenił.
      Co do Becky, dowiesz się może już dzisiaj - jeżeli będziesz miała czas przeczytać - albo jutro, bo nie mam pojęcia, czy zdążę dokończyć dzisiaj rozdział :)
      Co mi tak pochlebiasz? Aż się zarumieniłam *,* Dziękuję <3
      Zuza ;*

      Usuń