wtorek, 7 stycznia 2014

*9. "...błysnęły kły..."

♥ Jakby nie patrzeć, długo zastanawiałam się, komu zadedykować rozdział. I w końcu padło na Ciebie, Niki. Chcę Ci tym podziękować za te wspaniałe życzenia, które mi złożyłaś. Gdy je przeczytałam, od razu mi się cieplej w serduchu zrobiło, a na usta wypłynął głupi uśmiech *,* Takie drobne z pozoru rzeczy są człowiekowi potrzebne, by podtrzymać go na duchu. I ty to zrobiłaś i dziękuję Ci serdecznie za to. ;*



"Najgorszym więzieniem jest przeszłość"


~~*~~*~~*~~*~~

~~ Bella ~~

    Alex wypatrzył jakiś plecak w jednym ze sklepów, obok których przechodziliśmy, więc weszliśmy do środka. Chłopak podszedł do stolika z torbami, a ja przechadzałam się między stojakami z wieszakami i oglądałam bluzki. Nikogo przy mnie nie było. Właśnie miałam iść przymierzyć jedną z koszulek, więc odwróciłam się, lecz nie zrobiłam nawet jednego kroku, bo wpadłam na wysokiego, ciemnowłosego chłopaka.
    - Och, przepraszam. Nie zauważyłam cię - zmieszałam się.
    - Nic się nie stało - uśmiechnął się, a w promieniach słońca, błysnęły kły.
    Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Chłopak złapał mnie w pasie tak, że stałam tyłem do niego. Krzyknęłam, lecz już po chwili zasłonił mi usta dłonią, więc głos uwiązł w gardle. Pociągnął mnie w kierunku przebieralni. Nie miałam pojęcia, co zamierzał zrobić, ale to na pewno nie było nic dobrego. Starałam się więc wyswobodzić z jego ramion, które skutecznie uniemożliwiały mi ruchy rękami. Przezorny zawsze ubezpieczony, ale nie tym razem. Ja nie miałam aktywnej mocy, której mogłabym użyć przeciw niemu. Więc zamiast magią, posłużyłam się siłą swoich nóg. Wierzgałam, kopałam, choć niekoniecznie trafiałam w niego. Przewróciłam za to stojak i chyba to zaalarmowało Alexa. Przybiegł do nas i od razu rzucił się na Wampira. Ten wypuścił mnie z rąk. Poleciałam na bok. Uderzyłam głową w róg ściany. Na szczęście nie straciłam przytomności, co dobrze wróżyło. Spojrzałam na bijących się. Alex leżał na plecach i szamotał się z siedzącym mu na brzuchu Krwiopijcą. Nieznajomy uderzył Alexa w twarz. Był to mocny cios, jak na Pijawę przystało, bo z nosa chłopaka pociekła czerwona ciecz. Wampir zmarszczył nos i zmrużył oczy. Przez jeden malutki ułamek sekundy zdekoncentrował się, jednak to dało minimalną przewagę Alexowi. Ale wiedziałam, że w każdej chwili może się to zmienić. Próbowałam wstać, by pomóc przyjacielowi, lecz zakręciło mi się w głowie i przez chwilę nie mogłam nic zobaczyć, a w uszach słyszałam tylko szum.
    Gdy w końcu odzyskałam wzrok, zobaczyłam skrępowanego przez pnącza Wampira, leżącego pod przewróconymi stojakami na ubrania. Alex stał nad nim z uśmiechem na ustach. Był z siebie dumny. W końcu miał z czego. Niecodziennie można spotkać Wampira i pokonać go. W pojedynkę.
    Chłopak spojrzał na mnie. Wampir, korzystając z okazji, zalśnił i deportował się. Alex podszedł do mnie i pomógł mi wstać.
    - Wszystko ok? - zapytał z troską.
    - Tak. Fajnie jest mieć moc, która nie działa, gdy się tego potrzebuje - odpowiedziałam sarkastycznie. Byłam zła na siebie, bo nie pomogłam chłopakowi. A gdyby mu się coś stało? Nie wybaczyłabym sobie tego. - Czemu nie mogłam przewidzieć tego ataku? - Wkurzona otrzepałam spodnie z pyłu.
    - Może dlatego, że decyzja zapadła tuż przed atakiem? - zasugerował. Wzruszyłam tylko ramionami. Jakoś nie miałam ochoty roztrząsać tej sprawy. Wolałam na razie obrażać się na swoje magiczne zdolności. O tak, w tamtej chwili każdy milimetr mojego jestestwa był dziecinny.
    Jeżeli myślałam, że atak Wampira był czymś tragicznym, to się grubo myliłam. Dopiero potem rozpoczęło się piekło. Sprzedawczyni zadzwoniła na policję, więc musieliśmy złożyć zeznania. Na szczęście mogliśmy to zrobić na miejscu, a nie na komisariacie. Gdy przyjechała właścicielka sklepu, zaczęła się odgrażać, pytać, kto zapłaci za wyrządzone szkody - których, nawiasem mówiąc, nie było zbyt dużo. Policjant uspokoił ją, twierdząc, że jeżeli była ubezpieczona, nie poniesie żadnych strat. Nieco się uspokoiła, ale dopóki nie wyszliśmy, patrzyła na nas spode łba. To nie były przyjemne zakupy, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
    Przed domem stanęłam około dziesiątej. Wiedziałam, że nikogo w nim nie było. Po pierwsze, w żadnym z okien nie świeciło się światło, a po drugie, rodzice już dawno poinformowali mnie, że zostaną na noc u swoich przyjaciół gdzieś na drugim końcu Włoch.
     - Wejdziesz? - zaproponowałam błagalnym głosem. Alex pokiwał tylko głową.
    Nie byliśmy głodni, od razu poszliśmy do mojego pokoju. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu. Jakoś żadne z nas nie kwapiło się do rozpoczęcia rozmowy.
    - Zostaniesz? Nie chcę być dzisiaj sama - szepnęłam, przerywając ciszę.
    - Dobrze - uśmiechnął się.
    Poszłam szybciutko do łazienki, wzięłam prysznic, by choć trochę zmyć pot i zapach Wampira, przebrałam się, a gdy wróciłam, wskoczyłam pod kołdrę. Po chwili dołączył do mnie Alex. Przytuliłam się do niego i życzyłam mu dobrej nocy.
    Myślał, że śpię, bo inaczej by tego nie zrobił, ale nie mogłam zasnąć. Wciągnął głośno powietrze, rozkoszując się moim zapachem.
    - Ty tego nie wiesz, ale ja nadal cię kocham - szepnął i pocałował mnie w czubek głowy. Moje serce na chwilę zapomniało, co ma robić. Co on przed chwilą wyznał?
    Pragnęłam wykrzyczeć, że ja też go kocham, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. W końcu "spałam". A poza tym, z jakiegoś powodu nie chciał mi tego powiedzieć, prawda? Miał jakiś powód, by to ukrywać.
    Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej. Głupkowaty uśmiech malował mi się na twarzy, ale on nie mógł go zauważyć, bo ukryłam głowę w jego koszulce, wdychając tak znajomy mi zapach.


~~ Alice ~~

    Babcia zaczęła opowiadać o swoim mężu.
    - Edward Castle był przystojnym, młodym mężczyzną. Był wysoki i dobrze zbudowany. Miał krótkie, blond włosy, stalowe tęczówki, które zmieniały swoją barwę na pomarańczowy, gdy używał swojej mocy. Władał ogniem. Piękne, ogniste róże potrafił wyczarować. Uwielbiał życie Zmiennokształtnego. Był taki pomysłowy. Nie potrafił usiedzieć na miejscu kilku minut w ciszy. To on zawsze dostawał od nauczycieli burę za gadanie nie na temat. On i Emmet właśnie tacy byli. Emmet Dark, twój dziadek Damien. Edward i Emmet byli nierozłączni. Po prostu bracia. Tylko figle im były w głowie. Mimo, że nie uczyli się prawie wcale, zawsze znali odpowiedź na każde pytanie. Śmiesznie razem wyglądali. Jeden blondyn, drugi szatyn. Jeden miał oczy koloru stali, drugi barwy szmaragdu. Obaj wysocy, wysportowani, a za każdym razem ubierali się w wyjątkowy sposób. Jeśli Edward miał niebieską koszulkę i czarne spodnie, to Emmet nosił czarną koszulkę i niebieskie spodnie. Za każdym razem, gdy wcielali w życie jeden ze swoich planów, cała szkoła od tego huczała i wiedziała, że to właśnie nowa sztuczka Castle'a i Darka. Edward lubił eliksiry i kochał eksperymentować. Razem z Emmetem tworzyli swoje magiczne wyroby cukiernicze i rozprowadzali je po szkole, ale i okolicy, w której mieszkali. Nawet po ślubie został mu ten eliksirowy bzik. I to go niestety zabiło...
    - Za...zabiło? - zapytałam.
    - Tak... Pewnego wieczora, gdy eksperymentował w garażu, wsypał czegoś za dużo do kociołka; eliksir wybuchł mu prosto w twarz i pokrył całe jego oblicze, szyję i klatkę piersiową bąblami z jakimś dziwnym, zielonkawym płynem. I w wyniku tego zmarł... Twoja mama miała wtedy trzynaście lat i wszystko widziała. Od tamtej pory ma wstręt do magii. Nie chciała nawet iść do szkoły, ale jakoś ją do tego namówiłam. Wiedziałam, że nie była szczęśliwa, ale gdyby nie przeszła szkolenia, również by umarła. Zabiłaby ją przemiana. Gdy tylko skończyła szkołę, odcięła się od magicznego świata, przestała praktykować magię, nie spotykała się ze swoimi przyjaciółmi ze szkoły. Nawet mnie nie odwiedzała. Gdy urodziłaś się ty, bardzo przeżywała to, że również możesz być Zmiennokształtną. Miałaś pięćdziesiąt procent szans, by odziedziczyć po niej magię. I stało się. Dobrze, że namówiłam ją do tego, by ci pozwoliła iść do szkoły. Gdyby nie to, pewnie nie dowiedziałabyś się przed czasem, kim jesteś, a przemiana zabiłaby i ciebie.
    - To straszne - szepnęłam. Teraz, gdy rozumiałam motywy postępowania mojej mamy, nie mogłam się na nią gniewać. Nie mogłam być na nią zła, bo sama nie wiedziałam, jak zareagowałabym w takiej sytuacji. Pewnie moje decyzje byłyby podobne. - Czemu mi o tym nie powiedziałaś wcześniej? - zapytałam.
    - Nie miałam okazji, poza tym, musiałam uszanować wybór twojej matki. Lecz teraz, gdy już wiesz o magii nie było sensu tego przed tobą ukrywać. Lepiej, że dowiedziałaś się tego ode mnie, niżbyś miała to usłyszeć od kogoś innego, kogoś, kto mógłby nie znać całej prawdy.
    Pokiwałam delikatnie głową. Więcej nikt się nie odezwał. Siedzieliśmy w głuchej ciszy. Jedynym dźwiękiem, jaki było słychać, to tykanie zegara wiszącego na ścianie.


~~ Becky ~~

    Do mojego pokoju weszła Maya. Miała nieprzenikniony wyraz twarzy i twardo patrzyła mi w oczy. Podeszła do łóżka i stanęła naprzeciw mnie.
    - Może usiądziesz? - zaproponowałam uprzejmie, choć nie zanosiło się, by ta wizyta była miła.
    Pokręciła głową.
    - Ja wiem, ty jesteś lepsza ode mnie. Ale nie rozumiem tego do końca. Najpierw zabrałaś mi prawdziwych rodziców! Potem, po siedemnastu latach, przyjeżdżasz sobie jak gdyby nigdy nic i podbijasz serca moich zastępczych rodziców, którzy świata poza tobą nie widzą. Jeszcze tylko tego brakowało, byś zabrała mi brata, co może się niedługo stać, bo widzę, że już go sobie owinęłaś wokół palca. A może i na chłopaka masz chrapkę? - wyrzuciła z siebie najszybciej jak tylko potrafiła. Chyba dlatego, bym nie mogła jej przerwać.
    Musiałam chwilę przemyśleć jej słowa. Miała rację. Nie tak powinno być. Ona zasługiwała na rodzicielską miłość tak, jak każdy na świecie. Tylko jak jej wytłumaczyć to, że nie robiłam tego specjalnie? Przecież gdy nas zamienili, miałam zaledwie kilka dni. Co, miałam wstać i krzyknąć "Ej, nie róbcie tego, to niesprawiedliwe!"? To było niemożliwe. Gdy miałam się spotkać z Eve i Borisem, bałam się cholernie, że mnie nie zaakceptują. Skąd mogłam wiedzieć, że od razu mnie pokochają? Że ot tak odrzucą Mayę?
"Przestań!" - skarciłam się. - "Wcale jej nie odrzucili. Po prostu cieszą się, że do nich przyjechałam, że mogą mnie poznać".
    Wszystko to pragnęłam jej powiedzieć. Lecz nie chciała mnie słuchać. Przerwała mi w połowie pierwszego zdania.
    - Nie tłumacz się. Wiem, co powiesz, że przepraszasz, że ja nie jestem jakąś ostatnią łamagą, że mnie również kochają, że nigdy czegoś takiego nie chciałaś. Ale mam gdzieś twoje przeprosiny. To nic nie zmieni. Jestem na ciebie zła i chyba nigdy nie wybaczę ci tego, że przez ciebie nie miałam udanego dzieciństwa, że przez siedemnaście lat żyłam z myślą, że jestem gorsza. Bo dla was ludzie to gorszy gatunek. Może tego nie mówicie, ale widać jak się do nas odnosicie. Jesteśmy waszymi służącymi. Tak jak ja dzisiaj przy obiedzie. Obsługiwałam cię! Co to ma być? O nie, ja nie pozwolę się tak traktować! Dzisiaj zrobiłam to tylko i wyłącznie dlatego, że Eve mnie o to poprosiła i że jesteś naszym gościem... Choć pewnie od dzisiaj to twój nowy dom, prawda? Sorry, ale nie dam sobą pomiatać! - wykrzyczała się i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami.
    Siedziałam osłupiała przez parę chwil. Nic do mnie nie docierało. Nawet to, że podszedł do mnie Filip.
    - Nie martw się. Przejdzie jej. Jest zazdrosna to tyle. Ma trudny charakter - uśmiechnął się do mnie, kładąc mi dłonie na rękach. - I wcale nie miała złego dzieciństwa. Wszystko wyolbrzymia. Mamy szczęście, że los dał nam takich rodziców jak mama i Boris. Ona po prostu uważa, że jej biologiczni rodzice to bogowie. A chyba wcale tak nie jest, prawda?
    Pokiwałam głową, zdziwiona, że tyle o mnie wie.
    - To prawda. Nie byli jacyś super. Do tego jeszcze dwóch młodszych braci bliźniaków....
    - Jacy byli twoi rodzice? - zapytał nieśmiało.
    - Sama nie wiem. Wymagający, nigdy za nic mnie nie pochwalili, ale cały czas wymagali ode mnie więcej i więcej. Ojciec cały czas się czepiał, a mama była porypana i to konkretnie. Rozpieszczali bliźniaków na maksa. Teraz jak się tak zastanawiam, to myślę, że mogli przeczuwać, że nie jestem ich prawdziwą córką. No bo w sumie to nie byli źli ludzie. Po prostu mnie traktowali surowiej. Nie wiem, co mam jeszcze powiedzieć... Kochałam ich, ale bez przesady. Dobrze, że nie są moimi prawdziwymi rodzicami. W sumie, nigdy nie widziałam podobieństwa między nami. Ja dobrze się uczyłam, a oni ledwo zdawali z klasy do klasy. Lubię czytać, a oni w rękach mięli co najwyżej szkolne podręczniki. W miarę ładnie rysuję, a z tego co wiem, to oni takiego talentu nie posiadają... Może trochę mama, ale potrafi tylko szkicować. - Filip kiwał powoli głową ze zrozumieniem. - Ale proszę, nie rozmawiajmy o tym, co? - zaproponowałam. - Pogadajmy o czymś weselszym.
    - Czyli o czym?
    - Jakie masz plany na jutro? - zainteresowałam się. Chłopak popatrzył na mnie zdziwiony. - No co? Jestem ciekawa, co mój braciszek zamierza jutro robić - uśmiechnęłam się.
    - Nie wiem, nie myślałem o tym - odpowiedział. - Ale mama będzie pewnie chciała pobyć trochę czasu z tobą. Jestem tego prawie pewny.
    - Och, bardzo bym chciała. Tylko nie wiem, jak z nią rozmawiać. Nie jestem pewna, co powinnam mówić, a czego nie.
    - Po prostu bądź sobą. A rozmawiać, rozmawiaj tak, jak teraz ze mną.
    - Chyba masz rację. Dzięki - zaśmiałam się.
    - Ja zawsze mam rację.
    - I jesteś jak zwykle skromny - wytknęłam w jego kierunku język. Śmiał się cicho tym swoim niskim wampirowym głosem. - Cieszę się, że cię mam. I że namówiłeś mnie, bym tu przyjechała. A teraz, jeśli pozwolisz, chciałabym zadzwonić do Prue, obiecałam jej.
    - To nie przeszkadzam - powiedział i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer przyjaciółki. Oparłam głowę o poduszkę i czekałam.
    Odebrała po chwili.
    - Halo?! - usłyszałam.
    - Cześć, jak kazałaś, tak dzwonie - zameldowałam.
    - Cieszę się. I jak? - zapytała. Coś robiła, bo w tle słyszałam ciche szuranie, czy buczenie.
    - W porządku. Lepiej niż się spodziewałam - zaczęłam jej opowiadać o mamie i Borisie. Na koniec wspomniałam o Mayi. - Tylko ona mnie nie lubi. Twierdzi, że ukradłam jej życie, rodzinę nie wiem w sumie, nadal nie mogę tego ogarnąć. A jak tam u was?
    - Nudno - westchnęła. - Nie ma co robić. Do południa grałam z Chrisem, Tomem i jakąś laską w siatkówkę. Oczywiście ja i Tomi wygraliśmy - opowiedziała mi o zakładzie, który wygrała. - A tak, to nic ciekawego. Ty miałaś o wiele bardzie interesujący dzień. O której Alice wyląduje w Osace?
    - Nie wiem, ale na pewno za ładnych parę godzin. Nie przejmuj się, zadzwoni do nas - zaśmiałam się cicho.
    - Wiem, po prostu się martwię. Tyle się teraz mówi o katastrofach. Dobra, zero smutnych tematów! Wszystko będzie ok! Opowiadaj jeszcze o Manchesterze! Byłaś już na mieście? - mówiła jak nakręcona katarynka. Szybko i bez konkretnego ładu.
    - Niestety nie, ale może pójdę jutro. Lub później... Zależy od mamy. Filip mówił, że będzie chciała ze mną porozmawiać. Założę się, że przybliży mi historię rodziny, wiesz pokrewieństwo z Czarodziejkami i te sprawy.
    - Och! To super! Jak ja bym chciała o nich posłuchać!
    - Wszystko Ci opowiem. Dla ciebie zapamiętam każde wypowiedziane przez mamę słowo na ten temat.
    - Dzięki - usłyszałam jej śmiech.
    Gadałyśmy przez kolejne dwadzieścia minut. Naszą rozmowę przerwał nam Filip.
    - Mama powiedziała, że za pół godziny kolacja i żebyś zeszła na dół.
    Pokiwałam tylko głową i pożegnałam się z Prue. Obiecałam, że zadzwonię, gdy tylko coś się wydarzy. Potem poszłam śladem brata do kuchni.


~~*~~*~~*~~*~~

    Hej ;* Oj wiem, dziwnie zrobiłam z tą Alice. Ale dopiero teraz się skapnęłam, że to jest źle rozmieszczone. No nic, mam nadzieję, że nie będziecie mi tego wytykać :) Historię Edwarda Castle'a pomagała mi pisać Marchewa ;*
    Dzisiaj mój blog kończy pierwsze urodziny :) Dlatego proszę, SKOMENTUJCIE. Zróbcie mi taki mały prezent :) Tak w ogóle, to cieszę się z tych ponad 6000 wyświetleń *,* Dla mnie jest to duża liczba, za którą chcę Wam ogromnie podziękować ♥
    Jak ocieniacie ten rozdział, całego bloga w skali  1-10? Dlaczego tyle a nie więcej/mniej? Ja dałabym... No może teraz nie powiem :) Dowiecie się pod następnym rozdziałem :)
No to do zobaczyska!
Zuza♥

17 komentarzy:

  1. Przede wszystkim: Wow!! :D
    Super się czyta :) Naprawdę lubię Twój styl pisania <3
    Wątki ładnie się układają (no i świetny nagłówek Zuza!!! :D)

    WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!! (wnosi tort)
    Zdmuchnij świeczkę i pomyśl życzenie (napisz je pod spodem może, ok?)
    <3 <3 <3

    Coś podejrzewam, że pan Castle się jeszcze pojawi... Takie dziwne przeczucie... :O nie wiem czy się sprawdzi :/

    No dobrze, na koniec chciałam Cię serdecznie uściskać i życzyć weny a na przyszłoroczne urodziny bloga przynieś żarcie i jakieś filmy to będzie słodko ^O^ I szampana na na na na nana :D
    Życzę dużo weny
    Gemini

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale, że do szkoły mam przynieść? ;o Przecież za rok prawdopodobnie już nie będziemy w tej samej klasie ;p ;( A poza tym, szampana? Do szkoły? Filmy? Gdzie niby zamierzasz je oglądać?
      Awww *,* Wiesz, że Cię kocham? Ale nikomu nie mów.... Bo się KTOŚ obrazi... ;p A co do nagłówka to robota Marchewy ;p I, wiem, mówię to po raz setny, ale cieszę się, że Ci się podoba i że uważasz, że moje wątki się ładnie układają, choć według mnie się nie układają ładnie :D
      Może, może... Jeszcze jakoś o tym nie myślałam :)
      Dziękuję za tort, jest przepyszny ;* :D Taki wirtualny, z domieszką pikseli i czegokolwiek innego :D A co do życzenia to nie powiem, bo się nie spełni i co będzie? ;p
      Aww... :D Będę się jarać tym, że weszłaś i skomentowałaś ;*

      Usuń
    2. hahahhaha tort od mistrza PAINDA?? :D

      Usuń
    3. Tak się ucieszyłam z Twojej odpowiedzi, że mi laptop prawie na ziemię upadł O.o :D (jak ten żółty ser, pamiętasz? :3)
      Nie do szkoły, do domciu do Ciebie przecież to po drodze :P :D :*
      Dziękuję :***
      Też Cię kocham :*** Bardzo :***
      I pisz dalej bo naprawdę masz ogromny talent i piszesz coraz lepiej i lepiej i lepiej :D
      I mówię to jako (prawie)obiektywna osoba, bo naprawdę mi się Twój blog podoba i to jak piszesz. Uwielbiam takie opowiadania, mają w sobie tyle magii, że czytając je przenosisz się do innego świata.
      Tak więc pisz Zuzko i przenieś nas do świata magii i fantazji :D
      Musze tu koniecznie zaglądać częściej, myślę że naprawdę warto :)
      Nie potrafię ocenić Twojego bloga od 1 do 10 bo jestem bardzo stronnicza i można by pomyśleć, że to nie jest szczere,
      Jednakże z moich komentarzy i komentarzy innych osób bardzo dobrze widać, że Twój blog jest NAPRAWDĘ dobry.

      Napiszę Ci więc co mi się w nim podoba i to uzasadnię, ok?

      Reasumując:
      > styl pisania - świetny
      uwielbiam czytać to co piszesz bo masz świetny język literacki (o ile coś takiego istnieje O.o renoma, parówki :P) czyta się jednym tchem i wciąga
      > wygląd bloga - *.*
      wszystko ładnie skomponowane, nadaje nastrój (poza tym kocham czerwień :D)
      > akcja - ciekawa
      naprawdę dobrze to piszesz, kończąc jeden wątek zaczynasz drugi i zachęcasz czytelnika do dalszej lektury, brawo :*

      Tak więc Zuzko życzę Ci powodzenia w dalszym pisaniu i rozwoju talentu literackiego, dużo weny i uśmiechów :* <3
      Mamciu ale się rozpisałam ^O^
      Ściskam Cię mocno :*
      Gemini

      Usuń
    4. Mój kochany blogspot usunął mi przed chwilą odpowiedź, więc się na niego focham!!!!
      A więc tak: Twojego sera nie da się zapomnieć ;p Latające sery tylko u Ciebie ;p
      Nie ogarniam, jak miałabym sama do siebie jedzenie przynieść i filmy, skoro ja mieszkam u siebie! ;p
      Tak, ty jesteś bardzo stronniczą i obiektywną czytelniczką :)
      Uwielbiam takie zestawienie kolorów, między innymi dlatego takie są :D Moje wątki kończą się i zaczynają drugie? (najpierw napisałam fątki ;o). Haha no nie wiem, chodzi mi po głowie takie coś, że moje wątki ciągną się jak flaki z olejem, ale to nie są odpowiednie słowa ;p
      Wena będzie, jeśli Menda zacznie coś odpierniczać, bo moja wena umiera, zwłaszcza na to opowiadanie -,- ;(
      A uśmiechów będzie duużo, bo, jeśli nie pamiętasz, jutro na technice pleciemy bransoletki i znów niektórym coś nie popyka :D
      Oj rozpisałaś się, mam nadzieję, że jeszcze nie raz zobaczę u mnie twój komentarz, bo są ogromnie milusie i bezstronnicze ;p i długaśne! ;*

      Usuń
  2. No kochana ciekawie ciekawie... co ty tam pierdzielisz o tym, że to z Alice nie pasuje... :D (w sensie że nie to miejsce)
    w skali od 1 do 10 daje 10 :D
    Ah ta wkurzająca Becky... :D nie mam weny na długi komentarz... dołączam się do życzeń i torta Gemini :*
    No i czekam na next.
    Twoja Marchewa ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. What? Jaka wkurzająca Becky? Sorry nadal jaram się twoim rozdziałem :D
      Śmiem twierdzić, że ty NIGDY nie masz weny na dłuższy rozdział ;(
      A dlaczego 10? Nie napisałaś ;(
      Tak, ten tort to na pewno od mistrza, bo ona jest mistrzem, bo mi napisała śliczny komentarz, nie to co niektórzy ;( Dlatego napisałam jej, że ją kocham ;p Ale tobie tak nie napiszę. Idę się fochać ;p
      Wiem, że czekać, bo tego nie czytałaś co będzie dalej ;p

      Usuń
    2. Co ja pisze ;o Chodziło mi o komentarz ;( Idę spać, bo szkoła daje się we znaki -,-

      Usuń
    3. zapomniałam opisać za co?? ożesz ty w mordę... to pewnie z tego powodu, że 1. nie miałam zbytnio czasu a po 2. byłam zmęczona, a po 3. SKLEROZA!!
      no więc tak... nie piszę po ile za co konkretnie ale 2 na 2 masz za interpunkcję :D i to, że zawsze mnie tek dłamsisz żebym też do tego przywiązywała wagę (za co dziękuję :*)
      na pewno plusujesz u mnie tym, że jest to blog o WILKOŁAKACH których jest jak na lekarstwo, no więc masz 2 punkty kolejne... za systematyczność off course... to też 2 punkty... Za to, że ciągle coś się dzieje, znów dwa punkty... 2 punkty za talent, 2 punkty za styl, 2 punkty za bogactwo językowe... 2 punkty za to, że mi pomagasz w moich blogach i 2 punkty za to, że... podrzucasz mi pomysły... no to w sumie chyba z 20 ale i tak :D wyjaśniłam?? wyjaśniłam!! no to w sumie chyba tyle... Bajo :*

      Usuń
    4. No tak, zapomniałaś ;p Wiem, to twoja siostra, a moja najlepsza przyjaciółka ta nasza kochana skleroza.
      Acha, interpunkcja, spoko, co z tego, że nienawidzę dyktand i przecinki stawiam tam, gdzie myślę, że powinny być.
      Wgl dobrych blogów jest jak na lekarstwo (żeby nie było, nie mówię, że mój jest jakiś mistrzowski). Niektórzy, którzy piszą nawet poprawnie jednego zdania sklecić nie potrafią i to mnie troszkę wkurza, ale nie o tym :)
      Tsa... od 1 do 10? 20... Tylko twoja skala ma 20 między jedynką a dziesiątką ;p
      I serio? Z małych liter? (muszę się doczepić, sorka ;p)
      No, teraz jestem zadowolona ;*

      Usuń
  3. Oh oczywiście dołączam się do tortu (Do Gemini: mam nadzieje, że pozwolisz mi się dołączyć do tortu nie mów Zuzce ale zapomniałam o urodzinach jej bloga;P i nie mam prezentu):D i życzę przede wszystkim WENY oraz abyśmy spotkały się za rok na tym blogu :) Zuzko kochana pisz dalej i pamiętaj masz talent to pisz! :D
    tak więc oceniam twojego bloga 10 na 10, bo:
    -2 na 2 punkty za wygląd bloga,
    -2 na 2 punkty za treść opowiadań,
    -2 na 2 punkty za styl pisania,
    -2 na 2 punkty za talent,
    -2 na 2 punkty za regularność dodawania postów, rozdziałów (chodzi mi o to, że niektórzy dodają rozdział raz na 2, 3 miesiące co powoduje, że w końcu przestajemy zaglądać na ten blog, a ty ładnie elegancko co najmniej 2 rozdziały na miesiąc dodasz )
    Pozdrawim:*
    Rosemarie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj dziękuję ;* Ach, staram się dodawać do dwa tygodnie, ale teraz będę miała ferie, więc może się coś wcześniej pojawić :) Ach schlebiacie mi tymi ocenami... Nawet nie myślałam o 10, tak szczerze mówiąc :) Więc cieszę się, że jednak wy macie dla mnie wyższe oceny niż moja samokrytyka :)
      Prezent dałaś mi w postaci komentarza, więc jest okey :D W sumie to ja sama zapomniałam. Dopiero w poniedziałek mi się przypomniało, że 7. stycznia 2013 roku dodałam tutaj prolog :) Mam nadzieję, że się spotkamy i to wielką :)
      Nie przedłużam ;)
      Całusy Zuza ;*

      Usuń
    2. Idę się pociąć. Komentarz mi się usunął -,-

      Stoooooo laaaaat! Och, jak byłoby wspaniale gdyby tyle lat istniał Twój blog *pogrąża się w marzeniach*
      No bo kurczę. Jak można nie uwielbiać tego bloga? Chyba jedyną sensowną opcją jest bycie napalonym hejterem blogów z opowiadaniami.
      Btw, coś mi odwaliło i zmieniłam język na angielski. Szczerze mówiąc język polski chyba bardziej mi odpowiada xD
      Sprawa ze śmiercią Edwarda była wspaniałomyślnie wyjaśniona! Składam pokłon przed Tobą i Marchewą, bo naprawdę ładnie zostało to objaśnione. Dumam sobie właśnie nad tym, jak zdołałyście coś tak fajnego wykombinować :D
      A teraz czas na ocenę! W skali od 1 do 10 dostajesz... *tytymtytymtytym*
      Osiem!!! (a teraz czuję się strasznie głupio, bo jako jedyna nie dałam 10 ;/)
      Nie robisz praktycznie błędów, no to z dwa punkty za to. Pomysł oryginalny, hm.. dwa punkty. Wykonanie rewelka, więc dam cztery punkty. Błagam, nie każ mi tłumaczyć czemu nie ma tych dwóch punktów. Bo nie mam sensownego wytłumaczenia, po prostu jest osiem, bo jest osiem i tyle ;)
      + nie mam zielonego pojęcia, dlaczego jeszcze nie zaobserwowałam tego bloga. O.o No ale w każdym razie już to zmieniłam c:
      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. No masz, nie dość, że się usunął ten komentarz, to jeszcze jest jako odpowiedź do komentarza Rosmarie -,*

      Usuń
    4. Mnie też blogspot nie lubi -,- nie chciał mi opublikować komentarza, a był już skończony i długi i z wszystkim! ;(
      Cieszę się, że fajnie wymyśliłyśmy z tą śmiercią Edwarda. I nie czuj się głupio, ja nie myślałam o 8. Ale twoja ocena motywuje mnie do tego, by kiedyś mieć tą 10 u Ciebie! :)
      hehe ja też wolałabym polski :) Och... sto lat? ;o Dziwnie staro się poczułam ;)
      Ale lepiej późno niż wcale, prawda? :)
      Pozdrawiam ;* I mam nadzieję na jakiś rozdział we ferie u Ciebie!

      Usuń
  4. Świetny blog :)
    Bardzo spodobała mi się twoje opowiadanie i z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Polubiłam Chrisa i tą jego opiekuńczość wobec Prue. Liczę na więcej ich wspólnych scen!
    Pozdrawiam i życzę dużo weny <3
    http://ostatnitaniec.blogspot.com/

    PS. Możesz mnie informować o nowych rozdziałach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo miło mi to słyszeć :) Cieszę się, że polubiłaś Chrisa, bo ja też go lubię *,*
      I oczywiście mogę Cię informować o nowych rozdziałach.
      A na Twojego bloga zajrzę, gdy tylko znajdę czas :)
      Pozdrawiam ♥

      Usuń