Z podziękowaniami dla Katarzyny Nowickiej za tak wspaniały komentarz pod wcześniejszym postem! Jejku, że też Ci się chciało tyyyle rozdziałów czytać! ;) To nawet mnie przeraża :D Dziękuję za cudowne słowa (hihi, że książka? *,* nie przesadzajmy <rumieni się>) Dziękuuuję! <3
"To możliwość spełniania marzeń sprawia, że życie jest tak fascynujące." - Paulo Coelho.
~~*~~*~~*~~*~~
~~ Chris ~~
- I on tam był, rozumiesz? - zawołała uradowana Prue. Spoglądałem w jej roześmiane błyszczące oczy, nie mogąc uwierzyć, w to o czym opowiadała. Nie sądziłem, że tak szybko uda jej się odnaleźć ojca. Do niedawna myślałem przecież, że nie żyje. Więc trudno było mi się pogodzić z nową rzeczywistością. Ale mimo wszystko cieszyłem się. Byłem szczęśliwy, bo ona wyglądała na uradowaną. - Dotykałam go! Przywitał się ze mną! Rozpoznał mnie! - Za każdym wypowiedzianym słowem jej głos stawał się coraz bardziej piskliwy od emocji. Non stop gestykulowała rękoma i chodziła w tę i z powrotem. Nie potrafiła ustać na miejscu choćby pięciu sekund.
Siedzieliśmy w sobotni, ciepły wieczór na dworze pod drzewem. Delikatny wiatr rozwiał duchotę, która panowała przez cały dzień, więc nie było już tak gorąco. Słońce niedawno zaszło, co tylko pomagało usiedzieć na zewnątrz, ciesząc się wieczornym spokojem.
Gdy rano dostałem wiadomość od Prue, że wyjechała z miasta, bo prawdopodobnie znalazła ojca, było mi przykro. Że mnie ze sobą nie zabrała, że nie powiedziała tego w prost, tylko napisała smsa. Zachodziłem w głowę, dlaczego tego nie zrobiła. Bała się, jak zareaguję? Nie chciała, bym był przy niej w tak ważnej dla niej chwili? Nie miałem pojęcia. Oczywiście niedowierzałem. Albo nie chciałem uwierzyć, że jej ojciec żyje i że właśnie go znalazła. Czy byłoby mi łatwiej, gdyby okazało się, że jednak od dawna Derek Carter chodzi po zielonych łąkach raju Nyks? Nie potrafiłem odpowiedzieć na to pytanie. Tak jak na wiele innych, które kotłowały mi się w głowie.
W pewnym momencie jakaś część mnie, pewnie ta najbardziej wredna, podsunęła mi odpowiedź na jedno z pytań. Dlaczego nie powiedziała mi o swojej wyprawie osobiście? Dlaczego nie pozwoliła zaofiarować swojej pomocy? Ponieważ już ktoś jej ją zaproponował. I tym kimś był Wampir, którego może nie nienawidziłem, ale szczerze nie lubiłem. Właśnie ze względu na Prue. Gdzieś tam, sam nie wiem, gdzie, zrodził się pomysł tego, że to poszukiwanie ojca było tylko przykrywką dla ich częstych spotkań. W końcu to Liam wmówił mojej dziewczynie, że Derek żyje w postaci zwierzęcia. Więc dlaczego nie mógłby wymyślić takiego pretekstu do spotykania się z Prue?
Oczywiście niemal od razu moja rozsądna część zagłuszyła te bezsensowne myśli. Doskonale wiedziałem, jak bardzo Prue mnie kocha, więc nie miałem nawet prawa o czymś takim wspominać. Może i Liam bardzo ją lubił, ale to się nie liczyło. Dla mnie najważniejsze było jej uczucie do mnie. A czułem jego moc nawet wtedy, gdy znajdowała się daleko ode mnie.
Pozostawało tylko pytanie: dlaczego?
Mnóstwo odpowiedzi mi się nasuwało, ale czy którakolwiek okazałaby się odpowiednia? Wolałem poczekać i zapytać.
Przez cały dzień się o nią martwiłem. Różne scenariusze stawały mi przed oczami. I prawie wszystkie kończyły się tragicznie. Chyba zawsze już będę się o nią bał, gdy nie będzie stała tuż obok mnie. Czy to aby normalne?
Gdy tylko ją zauważyłem z okna swojego pokoju, od razu mi ulżyło. Naprawdę się ucieszyłem na jej widok. Czułem się, jakbym wreszcie odnalazł sens swojego życia... Jakbym... Sam nie wiem, ale było wspaniale!
Biegiem pokonałem schody i w mgnieniu oka dotarłem do niej. Nie zdążyła jeszcze nawet pokonać jednej czwartej drogi, gdy ja już stanąłem przed nią. Wyglądała zupełnie inaczej. Oczy jej błyszczały, wydawała się spokojna, ale jednocześnie rozentuzjazmowana. Małymi krokami, strasznie wolno pokonywała trasę, nigdzie się nie spiesząc. Kiedy mnie zobaczyła, na jej twarz wypłynął szeroki uśmiech.
- Widziałam go - szepnęła z przejęciem. - Widziałam mojego tatę.
~~ Prue ~~
- Najgorsze jest to, że nikt nie wie, jak doprowadzić go do ludzkiej postaci - powiedziałam, zasmucając się. To był mój jedyny aktualny problem, który widziałam. Nic innego nie przykuwało mojej uwagi. Liczyło się dla mnie tylko to, by tata był wreszcie bezpieczny. I by w końcu odnalazł dom, po tak długiej tułaczce po świecie.
- Znajdziemy na to sposób - zapewnił Chris, przytulając mnie do siebie. Uwielbiałam go za całokształt. Za to, że był przy mnie. Za to, że wiedział, co powiedzieć w każdej sytuacji. Za to, że mnie rozumiał i wspierał. Za to, że po prostu był...
- Dziękuję - szepnęłam, całując go delikatnie w policzek. - Jak sądzisz, powinnam powiedzieć o tym dziewczynom? - zapytałam po chwili, przerywając milczenie.
- Myślę, że tak. Mają prawo wiedzieć, gdzie tak często znikałaś, dlaczego cię nie było. A może to właśnie któraś z nich zna sposób na odczarowanie twojego ojca? - odpowiedział jak zwykle rozsądnie.
- Masz rację. Pójdziesz ze mną? - poprosiłam go. Oczywiście od razu się zgodził. Trzymając się za ręce, ruszyliśmy do internatu.
Alice i Becky znaleźliśmy w salonie w towarzystwie Belli, Alexa i Damiena. Gdy przywitaliśmy się ze wszystkimi, zaczęłam swoją opowieść. Nikt mi nie przerywał, ponieważ każdy był ciekaw końca. I choć przeczuwali, że zakończenie okaże się szczęśliwe, nikt nie zamierzał zapeszać. Poza tym chyba nie chcieli niczego przegapić. Wiedzieli, że gdyby wtrącili choćby słowo, mogłabym stracić wątek i coś ważnego pominąć.
Gdy skończyłam, nikt się nie odezwał. Wydawało mi się, że byli co najmniej zaskoczeni nowinkami, które im przedstawiłam. Ale kiedy już dotarł do nich sens tych wydarzeń, zaczęli się cieszyć razem ze mną. Więc wtedy powiedziałam im o mojej zagwozdce. Miny im od razu zrzedły.
- No i tak oto przedstawia się sytuacja - podsumowałam. - Dopóki mój tata nie odzyska ludzkiej postaci, nie będzie można go przetransportować do domu. Jego wilcza magia nie pozwala na to nikomu.
Zapadła cisza. Każdy analizował wypowiedziane przeze mnie słowa. Nawet ja. Próbowałam sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek jakiś nauczyciel choćby wspominał o czymś takim na lekcji. Ale nie, nie wydawało mi się, by coś takiego mogło być tematem zajęć na pierwszym roku. Może na późniejszych, ale na pewno nie wtedy, gdy dopiero poznajemy tajniki Zmiennokształtnych.
Niespodziewanie poczułam zachwianie czyiś emocji. I to tak mocne, że musiała minąć chwila, bym mogła się po tym ataku pozbierać. Od razu wychwyciłam, od kogo odbierałam tak silne myśli. Spojrzałam na uśmiechniętego Alexa. Wiedziałam, że miał dla mnie dobre nowiny.
- No mów! - ponagliłam go. Reszta towarzystwa spojrzała na mnie zdziwiona, więc chłopak zaczął od początku.
- Przypomniało mi się, że nie tak dawno szukałem w bibliotece sposobu na wyciągnięcie Shane'a i Chloe z tego równoległego świata. I wtedy oczywiście nie natknąłem się na nic, co mogłoby nam wtedy pomóc, ale, przeglądając taką starą książkę, znalazłem pewien intrygujący mnie przepis. Zacząłem go czytać, bo wydawało mi się, że to odpowiedź na pytanie, które zadał nam profesor w pracy domowej, ale okazało się, że to nie to. Ale dokładnie pamiętam, że dotyczyło czegoś ze zmianą postaci. Tylko nie bardzo wiem, w którą stronę... - zmieszał się nieco na koniec.
Gdy opowiadał, oczy robiły mi się coraz większe. Nie mogłam uwierzyć w moje szczęście. Sądziłam, że co najmniej kilka dni będę musiała posiedzieć w bibliotece, by znaleźć rozwiązanie problemu, a tu proszę!
- Alex! Tak cholernie cię uwielbiam! - Podbiegłam do niego i mocno uścisnęłam. - Myślisz, że mógłbyś znaleźć tę książkę? - zapytałam po chwili, gdy już wróciłam na swoje miejsce.
- Jasne, bez problemu - odpowiedział.
- No to na co jeszcze czekamy? - zawołał Chris.
~~*~~*~~*~~*~~
Hej! Jejku, chyba jestem zmęczona, bo bardzo źle mi się ostatnimi czasy pisze. Niby jak już zacznę to jakoś poleci, ale najgorzej jest się zmobilizować, by usiąść i napisać te pierwszych kilka zdań. Powinnam odpocząć, ale chcę tą część dokończyć, wtedy sobie zrobię małą przerwę na regenerację sił :D Dlatego na razie jest takie, jakie jest.
Strasznie mi przykro, że ktoś zagłosował w ankiecie na "usuń bloga". Rozumiem, że komuś się to aż tak nie podoba, ale smutno mi, że nie napisał mi w komentarzu, co robię źle. Może wtedy udałoby mi się to poprawić... Ale ostatnio mam zbyt dobry humor, by mi ktoś mógł go zepsuć. Ostatnio stwierdziłam, że dopóki będzie na blogu ze mną chociaż jeden czytelnik to będę pisać. Nie zawiodę go! Przynajmniej mam taką nadzieję ;)
Rozdział sprawdzę jak tylko siądę na spokojnie, by wynaleźć jak najwięcej błędów ;)
Pozdrawiam serdecznieee! Wiosno przybyyywaj! <3