sobota, 18 kwietnia 2015

*37. "Pamiętaj, Prue jest moja!"

Dla wszystkich ludzi, którzy sprawiają, że każdy dzień staje się piękniejszy od poprzedniego <3



"Czasem nie chodzi o to, żeby wygrać, lecz o to, żeby się nie poddać." - Lidia Helena Zelman


~~*~~*~~*~~*~~

~~ Stark ~~

    Siedziałem w swoim gabinecie i przeglądałem szkolne papiery, które od dawna zalegały na moim biurku. Ostatnio moją głowę zaprzątały inne problemy i nie potrafiłem skupić się na papierkowej robocie. A tej z każdą chwilą przybywało. Wszystkie raporty, sprawozdania, protokoły kumulowały się w teczkach i prosiły o przeczytanie. Aż w końcu było ich tak dużo, że nie potrafiłem między nimi niczego znaleźć, więc postanowiłem poświęcić jedno popołudnie na uporządkowanie ich.
    Właśnie zamierzałem odłożyć część dokumentów, z którymi się już zapoznałem, gdy usłyszałem kroki i cichą rozmowę na korytarzu. Niemal od razu rozpoznałem głos Prue, lecz nie potrafiłem zidentyfikować drugiego, męskiego, niskiego głosu.
    Zastali mnie, gdy zabierałem się do kolejnej grupy papierów. Postanowiłem nie przejmować się gośćmi, dopóki nie zapukają do gabinetu. Przecież istniała możliwość, że nie wybrali się do mnie. Jak się po chwili okazało, weszli jednak do mojego pokoju. Najpierw dziewczyna.
    - Witaj, Stark - przywitała się uprzejmie, choć wydawało mi się, że dostrzegłem nutę niechęci do mojej osoby. Może dlatego, że nie zatrzymałem Chrisa w stadzie?
    - Dzień dobry. Co cię do mnie sprowadza? - zapytałem, wskazując jej rękę fotel przed moim biurkiem i zachęcając, by usiadła. Prue została jednak w progu.
    - Przyprowadziłam gościa. Chciałby z tobą koniecznie porozmawiać - wyjaśniła. Przesunęła się delikatnie w prawo, by mężczyzna, dotąd kryjący się na korytarzu, mógł swobodnie wejść do gabinetu. Ujrzałem wysokiego, postawnego faceta, w którym od razu rozpoznałem Dereka Cartera.
    W pierwszej chwili zaniemówiłem. Przetarłem oczy pięściami, sądząc, że mam omamy. Gdy jednak nie zniknął, przeraziłem się. Skąd on się wziął? Przecież miał nie żyć od kilkunastu lat! Czego teraz będzie ode mnie chciał? Przez te wszystkie lata trochę grzechów się uzbierało na moim koncie. Bałem się, że wszystkie mi wytknie, pozbawi posady, przejmie dowództwo w stadzie i zostanę z niczym.
    Derek uśmiechnął się jednak do mnie serdecznie, podszedł do biurka i usiadł na fotelu, nie czekając, aż mu to zaproponuję. Oszołomiony, nie miałem pojęcia, od czego zacząć; zaproponować mu coś do picia, czy od razu przejść do rzeczy? Ciągle wpatrywałem się w niego z niedowierzaniem i niemałym lękiem w oczach.
    Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że nadal stojąc, robię z siebie głupka. Usiadłem więc pospiesznie za biurkiem, odgarnąłem resztę papierów na bok i spojrzałem mu prosto w oczy, po raz pierwszy odkąd wszedł do tego pokoju. Były niesamowicie błękitne, lecz dojrzałem w nich pewien ciemny błysk. Zdawały się przewiercać mnie na wylot. Wydawało mi się, że już wszystko wie, że zna moje najskrytsze sekrety. Pytanie tylko: skąd?

~~ Alice ~~

    Szykowało się kolejne starcie. Tego byliśmy wszyscy pewni. Wampiry tak łatwo nie odpuszczą, będą walczyły do końca.
    Starałam się o tym tak nie myśleć, przygotowując się do ataku. Co chwila słyszałam komunikaty o zagrożeniu, płynące z szkolnego radia, ale próbowałam skupić się na czymś innym. Zastanawiałam się na przykład, gdzie znajdowali się Prue, Chris i Filip i czy zdążą wrócić przed rozpoczęciem walk. Czy udało im się odmienić jej ojca?
    W międzyczasie ściągnęłam marynarkę i mieniłam buty na wygodne czarne trampki. Razem z Becky miałyśmy za zadanie rozgłosić alarm tam, gdzie nie dosięgały głośniki radia. Przebiegłyśmy cicho i ostrożnie do stajni, ale na szczęście nikogo tam nie było. Następnie udałyśmy się do bramy wejściowej, by upewnić się, że została dokładnie zamknięta.
    Nauczyciele i uczniowie starszych klas rzucali różne czary ochronne na szkołę, lecz to chyba niewiele pomoże. Skoro Wampiry przedostały się już do lasu w pobliże naszego terenu, nic ich nie powstrzyma. Ale może choć trochę opóźni atak i da nam kilka dodatkowych minut na zorganizowanie obrony.
    W całym tym zamieszaniu tylko raz dostrzegłam Damiena, gdy razem z innymi stawiał mur obronny od strony lasu. Pragnęłam być z nim, w tych ostatnich minutach ciszy przed burzą, ale każdy z nas miał swoją pracę, od której nie mógł się oderwać, choćby nie wiem co. Wszystko, co robiliśmy, było ważne, każdy, nawet najdrobniejszy szczegół mógł przesądzić o naszym losie.
    W pewnym momencie, ktoś zauważył, że Stark nie stawił się przed szkołą, by pomagać jej bronić. Niektórzy zaczęli szeptać, że nie zależy już mu na nas, że uciekł, gdy tylko usłyszał pierwsze alarmy. Któryś z nauczycieli przekonywał o jego lojalności, inny wręcz zażądał, by ktoś po niego poszedł. Zgłosiłam się na ochotnika, ponieważ i tak nie miałam jak na razie nic do roboty i tylko zawadzałam tym, co starali się jak tylko mogli, by nasza obrona okazała się mocniejsza od Wampirów i ich ataku.
    Biegiem pokonałam odległość dzielącą główny budynek szkoły od tego, gdzie znajdowały się sypialnie nauczycieli oraz gabinet dyrektora. Mijałam wielu ludzi, głównie spieszyli się w przeciwnym kierunku niż ja. W mgnieniu oka pokonałam schody i stanęłam przed drzwiami biura Starka w momencie, gdy ktoś je otworzył. Sądząc, że to sam dyrektor, w końcu pofatyguje się nam pomóc, od razu zaczęłam krzyczeć, że dobrze, że już idzie, bo niedługo się zacznie. Jednak gdy spojrzałam na osobę, która wyłoniła się z pokoju, zaniemówiłam. Dziewczyna od razu wykorzystała sytuację i zasypała mnie milionami pytań.
    - Prue? - spytałam po chwili, nie odpowiadając wcześniej  na ani jedno zadane pytanie. - Już wróciliście? Co z twoim tatą? Gdzie reszta? Tak się o was martwiłam! - zawołałam i przytuliłam ją bardzo mocno, nie pozwalając jej dojść do słowa. Na moment zapomniałam o grożącym nam niebezpieczeństwie.
    - Wszystko w porządku, właśnie odprowadzałam tatę do Starka, bo chciał z nim porozmawiać. A chłopcy powinni już tutaj być. Wysłałam ich nieco wcześniej niż sama wystartowałam - usłyszałam w jej głosie nutkę strachu i zdziwienia.
    - Na pewno już są. Pewnie w tym całym bałaganie ich nie dostrzegłam - zapewniłam.
    - No właśnie, co się dzieje? Zaczęłaś coś opowiadać a potem nagle zamilkłaś - odezwała się Prue.
    - Opowiem ci po drodze. A teraz chodźmy, znajdziemy chłopaków - postanowiłam i pociągnęłam przyjaciółkę za rękę.
    Idąc na dwór, opowiedziałam jej pokrótce, jak Shane zauważył przedzierający się na nasz teren pocisk Wampirów, jak wszyscy szybko zareagowali na alarm, o tym, że teraz każdy szykuje się do walki. Prue wydała się zszokowana wiadomościami, ale zasmuciła się również, słysząc je.
    - To wszystko moja wina - przyznała. - To mnie chce dorwać Styles, nikogo innego. - Westchnęła.
    - Nawet jeśli tak jest, to każdy, podkreślam, każdy będzie chciał cię obronić, bo wszyscy wiemy, że jeśli to ty z nim wygrasz, już nikogo nie skrzywdzą Wampiry - zapewniłam. Nie starałam się kłamać, bo wiedziałam, co o tym wszystkim myśli Prue i że nie zmienię jej nastawienia. Pragnęłam jej jedynie pokazać, że będziemy za nią stać murem, mimo wszystko.
    - Dziękuję, jesteś najlepszą przyjaciółką - szepnęła tylko.

~~ Chris ~~

    - Gdzie my do jasnej cholery jesteśmy? - zawołałem, rozglądając się dookoła. Niczego nie widziałem, co mnie niemiłosiernie wkurzało, bo zawsze, ale to zawsze polegałem na swoich zmysłach. Wytężyłem słuch, lecz jedyne, co zdołałem zarejestrować to ciche tykanie zegara i delikatne dzwonienie, gdzieś w oddali, jakby czymś zagłuszone.
    - Uspokój się, jesteśmy w moim pokoju. Posłuchaj mnie, zabrałem cię tutaj, bo czuję, że coś się dzieje na dole. Powinniśmy się najpierw dowiedzieć, o co chodzi, nie uważasz? - zapytał rozsądnie. Pokiwałem głową, choć nie byłem pewny, czy zauważył ten gest. - Zadzwonię do Becky - zaproponował. Zobaczyłem blask ekranu, gdy wybierał numer siostry. Potem już tylko stałem i czekałem, aż odbierze. Ale jej telefon pozostawał głuchy. Zdziwiony Filip rozłączył się i spojrzał na mnie. W świetle padającym z wyświetlacza dostrzegłem jego zmartwienie na twarzy. Obawiał się czegoś najgorszego. Serce zabiło mi szybciej. Miałem nadzieję, że Prue jeszcze do szkoły nie dotarła.
    Usłyszawszy dźwięk swojego telefonu, zamarłem na moment. W ułamku sekundy zreflektowałem się jednak i odebrałem w mgnieniu oka. Zanim zobaczyłem na wyświetlacz, wiedziałem, kto dzwonił.
    - Prue, gdzie jesteś? - zapytałem od razu. Przechadzałem się po pokoju ze zdenerwowania.
    - W szkole, właśnie znalazłam Alice i wszystko mi opowiedziała. Wampiry prawie trafiły Shane'a i Chloe, gdy byli na spacerze. Cała szkoła oszalała i przygotowuje się do napaści - zrelacjonowała szybko. - A wy gdzie jesteście? - zapytała po chwili.
    - W pokoju Filipa. Już do ciebie idę - zawołałem. - Spotkamy się przed biblioteką, okej? - zaproponowałem. Gdy usłyszałem jej zgodę, rozłączyłem się. Filip już otwierał drzwi. Wyszliśmy z pomieszczenia i skierowaliśmy się w stronę biblioteki.

~~ Zayn ~~

    - Harry, bariera została przebita - odezwałem się, gdy tylko dostałem potwierdzenie udanej akcji. - Co teraz? Wszyscy czekają na rozkazy.
    - Ustawić się w gotowości na skraju lasu, tak by dać im znać, że jesteśmy gotowi, ale macie się nie wychylać! - warknął.
    Stał nieco z tyłu i przyglądał się naszym poczynaniom. Wszystkie Wampiry, które zdołał zgromadzić, krzątały się wokół terenu Zmiennokształtnych, próbując swoimi mocami przedostać się na pole wroga. Zajęło nam to dość dużo czasu, bo i przeszkoda okazała się niezwykle trudna. Ale udało się, w końcu mogliśmy swobodnie przejść na ich ziemię.
    - Tak jest. - Zasalutowałem mu jak prawdziwy żołnierz i odszedłem na chwilę, by wypełnić jego polecenia. Wampiry już po chwili stały, gotowe do ataku w kilku zwartych szeregach, wzdłuż linii drzew. Sprawdziłem dokładnie, czy nigdzie nie było żadnej, źle ustawionej osoby i dopiero wtedy wróciłem do Stylesa. Ten nadal stał w tej samej pozycji, w jakiej go zostawiłem - w cieniu zielonych drzew.
    - Wszystko dopięte na ostatni guzik - oznajmiłem, pozwalając sobie na delikatny uśmiech. Harry spojrzał na mnie i skinął głową na znak, że przyjął moje słowa. Już miałem odejść, bo sądziłem, że się nie odezwie, gdy wypowiedział bardzo cichym głosem dwa zdania.
    - A więc do ataku - rozkazał. - Pamiętaj, Prue jest moja! - zastrzegł, spoglądając na mnie z mściwością w oczach. Przeraziłem się go nie pierwszy raz w życiu. Ale tym razem w jego spojrzeniu dostrzegłem szaleństwo obłąkanego ćpuna a nie normalnego Wampira, chcącego pomścić śmierć ojca.
    - Tak jest! - odezwałem się tylko. - Do ataku! - przekazałem rozkaz pozostałym.

~~ Prue ~~

    Spieszyłam się na spotkanie z Chrisem. Tak bardzo chciałam go zobaczyć! Nie widzieliśmy się góra pół godziny, ale gdy dowiedziałam się, że Alice go nigdzie nie widziała, zaczęłam wymyślać różne niestworzone historie i przestraszyłam się. Bałam się, że mogłam go stracić!
    Gdy tylko go ujrzałam, pobiegłam do niego i wpadłam mu w ramiona. Jemu też ulżyło, gdy mnie zobaczył; wyczułam jak jego ciało odpręża się pod wpływem mojego dotyku. To samo działo się ze mną, kiedy znajdował się bardzo blisko mnie.
    - Kocham cię - szepnęliśmy niemal w tym samym momencie. Zaśmialiśmy się oboje, po czym spojrzeliśmy na uśmiechniętych Filipa i Alice. - To co, pora uratować ten beznadziejny świat, nie uważacie? - zapytał Chris.
    - My razem? Zawsze i wszędzie - potwierdziłam.
    - Bo razem jest zawsze zabawniej - wtrącił się Filip. Parsknęłam śmiechem, lecz już po chwili spoważniałam. Musieliśmy iść im pomóc.
    Pod głównym budynkiem zjawiliśmy się idealnie na czas. Właśnie swój marsz w naszą stronę rozpoczęły Wampiry z Malikiem na czele. Wypatrywałam wśród nich mojego największego wroga, lecz nie potrafiłam go dostrzec. Zapewne ukrył się gdzieś między nimi, by później, w najmniej oczekiwanym momencie wychylić się i mnie dopaść.
    Rozejrzałam się dokoła. Każdy z broniących trzymał w jednej ręce osikowy kołek natomiast drugą przygotowywał się do ataku swoim darem. Ja nawet nie rozglądałam się za wolnym kołkiem, ponieważ wiedziałam, że moja moc koncentruje siłę w obu dłoniach i gdybym jedną miała zajętą, wybuch nie byłby wystarczająco silny, by unicestwić Wampira.
    Jeszcze raz spojrzałam na Pijwy. Większość z nich posiadała coś srebrnego - nóż czy byle wisiorek lub bransoletkę. Zdawali sobie sprawę, że tylko tak mogli nas zabić, nie wliczając swoich supermocy. Wzdrygnęłam się, widząc odbijający się blask zachodzącego słońca w ostrzu srebrnego noża, którym wymachiwał Zayn. Doskonale pamiętałam palący ból, gdy mała drobinka srebra dostała się do mojego brzucha. Co by było, gdyby ktoś zanurzyłby cały nóż w ciele Zmiennokształtnego? Wolałam sobie nawet tego nie wyobrażać.
    Szybko do nas dotarli i niemal w mgnieniu oka zburzyli mur. Lecące odłamki kamieni, zmiażdżyły niektóre Wampiry, które znalazły się najbliżej. Ale było ich tak niewielu, tylko garstka. Pozostali zaatakowali.
    Zareagowaliśmy od razu. Każdy ze Zmiennokształtnych uaktywnił swoją moc; ja zamroziłam kilku na przodzie, dzięki czemu ktoś inny mógł przebić ich nieżyjące od dawna serca kołkami, Chris wysłał ich wysoko w powietrze i roztrzaskał ich głowy o ściany szkoły, Filip i inni rzucali kulami, tak samo jak Wampiry. Lecz znów tylko nieliczni ucierpieli. Większość z atakujących w porę utworzyła pole ochronne, od którego odbiły się nasze moce.
    W pewnym momencie zauważyłam, jak na prawo ode mnie rozległy się okrzyki zdziwienia, bólu i radości jednocześnie. Spojrzałam kątem oka właśnie tam, jednocześnie starając się panować nad sytuacją u siebie. Dostrzegłam Becky całą stojącą w ogniu i rozsyłającą swój żywioł na prawo i lewo. Uśmiechnęłam się uradowana, że jej moc nabiera takiej siły. Byłam z niej niesamowicie dumna!
    Wokół mnie panowało istne piekło. Czułam się, jakbym znalazła się w środku jakiejś trąby powietrznej. Cały czasu huczało, grzmiało, żywioły kontrolowane przez moich bliskich szalały, latały kule energii, Alex przygważdżał do murów Wampiry pędami mocnych roślin a później dobijał je kołkami. Wszędzie wyczuwałam magię. I to było piękne, choć straszne. Ale piękne.
    W pewnym momencie dostrzegłam Stylesa gdzieś pomiędzy Wampirami. Zaczęłam się ku niemu przedzierać, wołać za nim. Lecz on szedł dalej w swoją stronę. Jakby specjalnie chciał wywieść mnie poza zasięg osób, które potrafiłyby mi pomóc. Nie przejmowałam się tym. Dalej brnęłam za nim.
    - Styles! - zawołałam jeszcze głośniej niż do tej pory. Zatrzymał się. Staliśmy oddaleni od siebie kilka metrów. Zostawiłam za sobą cały bałagan. Byłam tylko ja i on. Mój zabójca.

~~*~~*~~*~~*~~

    Hej, dzisiaj króciutko, ponieważ się meeega spieszę ;) Na wasze blogi postaram się wejść jak najszybciej, bo wczoraj byłam na wycieczce we Wrocławiu i w kinie na "Szybkich i wściekłych" a dzisiaj lecę na urodzinki! <3 następnym razem pojawi się epilog drugiej części ;) 

4 komentarze:

  1. Nienienienienienienienienienienienie!!!!!
    JAK MOŻESZ W TAKIM MOMENCIE KOŃCZYĆ?! Nawet ja nie jestem aż tak bezduszna xd
    EPILOG?! Nienienienienienienie!!! Ja chcę więcej!!!! Nie epilog
    JA CHCĘ WIĘCEJ. Koniec. Ja chcę jeeeeeszcze! Omg... ale jestem zdesperowana xd Prooooszę <3 Będzie 3 część, prawda? :* Ja długo nie wytrzymam bez Twojego opowiadania... Ono jest cudowne! Piękne, wspaniałe, zajebiste i po prostu MEGA <3
    Już tęsknie ;__;
    To było cudowne <3 Wgl, Stark mnie wkurza xd Ale spodziewałam się takiej jego reakcji po zobaczeniu Dereka :D Chris i Prue są jak zwykle słodcy *.* Mam nadzieję, że dadzą radę tym wampirą (pfff xd a to dupki), no i nikt nie ucierpi :< Nie chcę znów ryczeć, jak przy Davidzie :< A poza tym, przywiązałam się do wszystkich <3
    Normalnie kocham cię, ale nienawidzę, gdy każesz tak długo czekać!!!!
    Pozdrawiam
    Załamana, zdruzgotana i będąca na skraju depresji
    Seoanaa/Lonely S
    PS. Sorka, że z anonima, ale moje konto się buntuje -,-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha jeeeejku! Nie spodziewałam się takiego bulwersu! ;) Myślę, że będzie trzecia część, a raczej na pewno, bo epilog będzie zrobiony tak, że nikt nic nie ogarnie i muszę jakoś to opowiadanie zakończyć, czyli napisać trzecią część :D
      O kurde... Nie chcesz ryczeć? :/ No cóż, nic nie zdradzam, ale... No to sobie dokończ ;)
      Hahaha ja tam zaaaawsze mam niedosyt po przeczytaniu każdej Twojej notki, więc teraz poczuj się tak jak ja! ^^ <3
      Dziękuuuję za tak wspaniałe słowa, normalnie aż się rumienię :D
      Zuza <3

      Usuń
  2. Czemu kończysz w takim miejscu, wiem że ja jestem okrutna i przerywam w ważnych momentach, ale ty nie musisz. Epilog nie. Nie może być, jako kolejny post epilog, a jeśli już zamierzasz to zrobić to masz napisać kolejną część. TY NIE MOŻESZ SKOŃCZYĆ OPOWIADANIA. ON MA TRWAĆ WIECZNIE!!!! A poza tym to rozdział mega. Jak ja kocham twoje opowiadanie. Ciekawe jak się potoczy ta walka. Czy Prue uda się pokonać Harrego (którego nie lubię), czy jednak polegnie? Ja stawiam na to pierwsze, że pokona go. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak napisałam u góry, mam w zamiarach poprowadzenie opowiadania przez jeszcze jedną część, więc nie wiem, po co ten cały bulwers :D
      Co do tego, czy Prue pokona Harry'ego czy nie, no to odpowiedź za dwa tygodnie ;)
      Niestety, opowiadanie nie będzie trwało wiecznie, ale po tej historii zamierzam założyć bloga, gdzie będzie całkiem nowe opowiadanie, na które już mogę zaprosić :D Więc jak tylko ktoś będzie chciał dalej czytać to, co wymyślam i piszę to na pewno będzie zadowolony ;)
      Dziękuję za fantastyczny komentarz! <3
      Zuza <3

      Usuń